Maria Zofia Tomaszewska www.edumuz.pl
Temat: Pisarze i poeci (ze strony "Wprost")
Wszyscy poddajemy się jakiejś przedziwnej dyktaturze prozaików, którzy prędzej zaakceptują określenie „pisarz” w odniesieniu do żołnierza, prawnika czy przepisywacza listów, niż w odniesieniu do poety i krytyka, którzy mogliby im zagrozić.W „Dzienniku” trwa ankieta zatytułowana „Pisarze przeceniani i niedocenieni”. Mniejsza o nazwiska, które w niej padają; krytyków mamy dziś tak słabych, że tylko studentki polonistyki i Jerzy Pilch biorą ich ustalenia poważnie. Ważniejsza jest kwestia metodologiczna: jaki sens ma podział na pisarzy i poetów, który od lat obowiązuje w naszym, pożal się Boże, życiu literackim?
Czy podział ten świadczy o tym, że obie profesje wzajemnie się wykluczają? Czy poeta to nie pisarz, a pisarz to nie poeta? No dobrze: pisarz to nie zawsze poeta, ale przecież poeta to zawsze pisarz, ponieważ pisanie wierszy – jak sama nazwa wskazuje – polega na pisaniu. Tymczasem na pytanie, czy XY jest pisarzem, z reguły słyszymy odpowiedź, że nie jest pisarzem, lecz poetą. Ma to pewnie oznaczać, że poeta to ktoś więcej niż pisarz, ale – do jasnej ciasnej – dlaczego odmawia się mu miana pisarza?
Także krytyk literacki w potocznej świadomości może, co najwyżej, pomarzyć o byciu pisarzem. A przecież i on bez pisania jest nikim (no, przesadzam, są krytycy, którzy ostatni tekst – mówiąc obrazowo – spłodzili trzydzieści lat temu). Poeta jest zbyt wielki, by nazywać go pisarzem, a krytyk zbyt mały, by zasłużyć na takie miano. Mówi się nawet: „Krytycy to niespełnieni pisarze”, za co na miejscu krytyków lałbym w mordę. Wszyscy poddajemy się jakiejś przedziwnej dyktaturze prozaików, którzy prędzej zaakceptują określenie „pisarz” w odniesieniu do żołnierza, prawnika czy przepisywacza listów, niż w odniesieniu do poety i krytyka, którzy mogliby im zagrozić.
Jakie są konsekwencje podziału na pisarzy i poetów? Weźmy jako przykład najważniejsze polskie nagrody literackie. Nagroda Nike przyznawana jest teoretycznie za najwybitniejsze osiągnięcia literackie roku. Ale w praktyce dostają ją wyłącznie prozaicy, nie licząc Czesława Miłosza i zasłużonego dla „Gazety Wyborczej” Stanisława Barańczaka. Jeszcze gorzej jest w przypadku Nagrody im. Józefa Mackiewicza, której jury woli nagrodzić rzetelną pracę historyczną, niż wybitny tom wierszy.
Naiwny, kto sądzi, że na tym kończą się błędy w logice kultury. Podział na literaturę i sztukę jest równie absurdalny. Czy literatura nie jest sztuką? Czyż nie wymaga charakterystycznych dla sztuki umiejętności: artystycznej precyzji, talentu, poświęcenia? Czy pisarz (w tym poeta i krytyk) to nie artysta? A już najbardziej żenujący jest podział na „kulturę i sztukę”, do niedawna funkcjonujący w jednym z ministerstw, bo czyż sztuka nie jest częścią kultury?
Zauważmy, że obowiązuje tu prawo silniejszego: kultura ignoruje sztukę, sztuka odwraca się od pisarza, pisarz ma w dużym poważaniu poetę i krytyka. Szczerze mówiąc, dziwię się, że ten podział przyjął się w obiegowym języku i nie budzi niczyjego oburzenia. Ale może jestem zbyt naiwny, prostacki lub śmieszny. Niekiedy czuję się jak ten zaspany telewidz, który kilka lat temu na telefoniczne pytanie rześkiego prezentera TVP: „Czy brał pan udział w konkursie audio-tele, związanym ze świętym Mikołajem?”, odpowiedział krótko: „Nie wiem. Dobranoc”. A można było wygrać wycieczkę do Rovaniemi.
Wojciech Wencel
Sobota, 28 lipca 2007