Maria S.

Maria S. Civis totius
mundi...

Temat: Piotruś Pan na kwasie

"Ogrody Kensington" Rodriga Fresána są wdzięczną łamigłówką dla miłośników narracyjnych labiryntów, a przy tym niepokojącą opowieścią o niezdrowej, choć powszechnej fascynacji dziecięcością.

Pedofilia - oficjalnie piętnowana, skrycie zaś podsycana przez kulturę masową, najlepszego znawcę zbiorowej podświadomości – jest tylko skrajnym przykładem znacznie szerszego zjawiska. Przygody Harry’ego Pottera czytane chętniej przez rodziców niż przez dzieci, manga, 30-latkowie uzależnieni od gier komputerowych, 12-letnie modelki na billboardach, narkotyki przywracające dziecięcą beztroskę,Michael Jackson, infantylne kreskówki dla dorosłych, młodociane gwiazdki pop – nie da się ukryć: dzieciństwo nas pociąga. Narrator "Ogrodów Kensington" jest beneficjentem, a zarazem ofiarą tej manii. Opublikował pod pseudonimem Peter Hook serię książek o chłopcu, który nie może dorosnąć i podróżuje w czasie dzięki magicznemu rowerowi. Powieści (o znamiennych tytułach "Jim Yang i...") odniosły globalny sukces i doczekały się hollywoodzkiej ekranizacji. Peter Hook tymczasem porwał do swej posiadłości (o znamiennej nazwie Neverland) odtwórcę głównej roli, hermafrodytycznego chłopca i nafaszerowawszy go oraz siebie narkotykami postanowił opowiedzieć mu w ciągu jednej nocy całe swoje życie.

W wariackim monologu sztucznie pobudzonego Hooka mieszają się dwie z pozoru niemające ze sobą nic wspólnego epoki – pruderyjne czasy wiktoriańskiej Anglii, w których żył J.M. Barrie, autor "Piotrusia Pana", oraz dekadencki, psychodeliczny Londyn lat 60. i 70. minionego wieku, czyli świat dzieciństwa Hooka – jego rodzice, arystokratyczni dekadenci, obracali się wśród kontrkulturowej śmietanki. Hook opowiadając biografię Barrie’ego, przykraja ją bez żenady do własnych potrzeb, bo mówi równocześnie o sobie. Choć karkołomne, owo połączenie wypada przekonująco: zwariowane balangi z udziałem Rolling Stonesów i świty Andy’ego Warhola, którzy niedorośnięci uczynili swym życiowym celem, paradoksalnie wydają się logicznym następstwem i praktyczną realizacją wiktoriańskich sentymentalnych ciągot do dziecięcej niewinności, dobitnie wyrażonych przez Barrie’ego. Argentyński pisarz jest dobrym uczniem Nabokova, jeśli idzie o wyzyskanie możliwości tkwiących w pierwszoosobowej narracji. Opowieść trzyma w napięciu, bo czytelnik nigdy nie wie, kiedy Peter Hook zmyśla, kłamie, czy ulega halucynacjom. Jeśli dodać do tego wielopoziomowe, metatekstowe przeplatanki, więcej niż liczne cytaty, odniesienia do innych utworów i sławnych osób (wyróżnia się tu, niekoniecznie na korzyść, ośmiostronicowa lista sławnych znajomych rodziców Hooka), otrzymamy gęsty, postmodernistyczny koktail, będący w istocie szaloną pochwałą potęgi literatury. Niestety niekiedy daje się odczuć, że Fresán po prostu lubi pisać i cieszy się, że wychodzi mu to nieźle. Ten twórczy zapał ociera się niebezpiecznie o grafomanię, co widać najlepiej w niekończącym się posłowiu, którego nie można już zwalić na karb szalonego narratora.

"Ogrody Kensington" [Jardines de Kensington] Rodrigo Fresán, przeł. Tomasz Pindel, muchaniesiada.com 2007,(D)