Maria
S.
Civis totius
mundi...
Temat: Intymna biografia "poety przeklętego"
Wiadomo, jak zachowywał się w szkole, dlaczego wyleciał ze studiów, jak wyglądały jego związki z kobietami, jakie czytał książki, o czym rozmawiał z pisarzami i plastykami, co pił z kumplami we wrocławskich knajpach, co pisano o nim w donosach do bezpieki - opowiada DZIENNIKOWI o książce "Wojaczek wielokrotny" współautor biografii Stanisław Bereś.Wydana niedawno książka Stanisława Beresia i Katarzyny Batorowicz-Wołowiec "Wojaczek wielokrotny" to biografia, jakiej na polskim rynku jeszcze nie było.
Książka zawiera 85 relacji obejmujących wszystkie okresy życia Rafała Wojaczka. Są to wywiady, fragmenty wspomnień, a także mało znane dokumenty, jak choćby donos Henryka Worcella (autor "Zaklętych rewirów") na Wojaczka do SB. Dołączona do publikacji płyta DVD to 11 godzin fragmentów nagranych wywiadów. "Wojaczek wielokrotny" nie jest jednak książką wyłącznie o poezji. To przejmujące studium samotności, opowieść o szarości PRL-u i próbach życia na przekór niej. A także o tym, że tworzenie prawdziwej literatury to przede wszystkim ból.
O pracy nad książką poświęconą poecie przeklętemu opowiada DZIENNIKOWI jej współautor, wybitny historyk literatury Stanisław Bereś.
Mirosław Spychalski: Wojaczkowi poświęcono już wiele książek. Ostatnia, "Prawdziwe życie bohatera" Bogusława Kierca, ukazała się, gdy pracowaliście nad swoją książką. Potrzebna jest kolejna biografia Wojaczka?
Stanisław Bereś: Żadna z dotychczasowych książek nie stanowiła dla nas konkurencji, wręcz przeciwnie, od początku zakładaliśmy, że to będą dopełniające się pozycje. Tu nikt nikomu nie wchodził w paradę. Wcześniejsze książki o Wojaczku to szczupłe pozycje autorskie, nasza natomiast jest ogromnym zbiorem relacji. Łatwo powiedzieć, co tu jest nowego: wspomnienia mnóstwa ludzi, z którymi dotąd nikt nie rozmawiał. Dzięki tej książce dość dokładnie wiadomo, co działo się z Wojaczkiem we wszystkich okresach życia aż po ostatni dzień. Wiadomo, jak zachowywał się w szkole, dlaczego wyleciał ze studiów, jak wyglądały jego związki z kobietami, jakie czytał książki, o czym rozmawiał z pisarzami i plastykami, co pił z kumplami we wrocławskich knajpach, co pisano o nim w donosach do bezpieki, co wyznawał w listach do Stefanii Cisek, jak zachowywał się w więzieniu, a nawet to, jak wyglądało jego ciało, gdy ściągnął koszulę. Są tu także zdjęcia wykonane jego ręką.
Wasza książka to życiorys człowieka spenetrowany na wylot po najintymniejsze szczegóły. Czy rzeczywiście taka wiedza o intymnym życiu poety jest nam czytelnikom niezbędna?
Nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby liczyć proporcję szczegółów z życia intymnego Wojaczka do opowieści o jego życiu „publicznym”, ale nie ma żadnych wątpliwości, że o tym pierwszym wiemy niewiele. To był wyjątkowo skryty i zamknięty w sobie człowiek. Nawet kobiety, które z nim sypiały, niewiele wiedzą o jego tajemnicach. Z reguły nawet nie wiedziały, że w tym samym czasie miał inne kobiety. Co zaś do przyjaciół i kolegów, to wielu z nich w ogóle nawet nie wiedziało, że miał żonę i dziecko. Bardziej zauważa się, że ktoś dał znanemu pisarzowi w mordę lub pił dla zgrywy na rynku spirytus salicylowy i wodę brzozową niż to, że był dobrze wychowany, wchłaniał książki jak odkurzacz i pisał jak najęty. W końcu jeśli 26-letni facet zostawia po sobie prawie 400 stron swoich wierszy i prozy, to znaczy, że kiedyś musiał je napisać.
Czy fakt, że Wojaczek był poetą, usprawiedliwia jednak publiczne ujawnianie intymnych szczegółów jego biografii?
Historia literatury stoi na stanowisku, że poznać należy wszystkie fakty. Jeśli ktoś ich znać nie chce, nie sięga po biografistykę - i tyle. Życie każdego człowieka, obejrzane pod lupą, nie jest czytanką dla młodych panien. A już na pewno nie życie naszych klasyków, bo to jeden totalny skandal. Mickiewicz był zaciekłym łowcą mężatek, a jeśli ich mężom się to nie podobało, walił ich kandelabrem w łeb. Słowacki faszerował się opium i lubił asystować przy krwawych pojedynkach. Norwid przez 6 lat zalewał się w trupa w przytułku św. Kazimierza. Krasiński może stanowić wzór wariactwa: parę razy aplikował sobie eter, chcąc sprawdzić i opisać, jak się kona, jego zaś pozamałżeńskie ekscesy z Delfiną to czysta pornografia. Przy naszych wieszczach z podręczników szkolnych Wojaczek to wręcz purytanin.
Jednak przyznasz, że jest to grzebanie w koszu z brudną bielizną?
Oczywiście, że pozostaje pytanie, czy należy o tym wszystkim pisać? Więc co, cenzurować? Tak jak syn Mickiewicza i ciotki przyzwoitki Krasińskiego, palić co bardziej świńskie listy i zapiski? Czy to, że nasi wieszczowie byli trochę pokręceni, jak wszyscy zresztą artyści, to jakaś rysa na pomniku lub wstydliwa karta w historii literatury? Ma to zły wpływ na młodzież? Jakoś nie widzę. Co to za problem, że Wojaczek kopnął milicjanta w tyłek, stłukł szybę w knajpie? Że sypiał ze swoimi dziewczynami, że pił? Uczciwy historyk literatury zawsze postępuje jak detektyw, i sprawdza wszystko - nawet kurz pod łóżkiem pisarza. Wojaczek to świetny poeta, więc zasługuje na uwagę należną klasykom.
Rozmawiał: Mirosław Spychalski
Źródło: Dziennik