Temat: 19 listopada w 1942 roku zastrzelony został w getcie w...

- polski pisarz. Nadrealista, wybitny prozaik (autor jedynie dwóch zbiorów prozy: Sklepy cynamonowe, Sanatorium pod klepsydrą), grafik (Xięga bałwochwalcza), krytyk literacki. Całe życie spędził w rodzinnym Drohobyczu, gdzie uczył w szkole rysunku. Gdyby nie Zofia Nałkowska, która odkryła w nim talent, być może jego poetycka proza, utrzymana w klimacie snu i mitu, poruszająca podstawowe problemy ludzkiej egzystencji, nigdy nie ukazałaby się.
Maria S.

Maria S. Civis totius
mundi...

Temat: 19 listopada w 1942 roku zastrzelony został w getcie w...

Genialny samouk w pisarstwie, plastyce…,- opierający swoja twórczość na własnych zawiłościach psychiki, słabościach, obsesjach, pasjach i kompleksach. Był odludkiem i człowiekiem małomównym uchodzącym za dziwaka. Często chorował i popadał w stany depresyjne. Ucieczką i ocaleniem była dla niego twórczość…, ale JAKA!...Przypomnijmy sobie jej maleńki z maleńkich …skrawków…

(…)Wyszedłem w noc zimową, kolorową od iluminacji nieba. Była to jedna z tych jasnych nocy, w których firmament gwiezdny jest tak rozległy i rozgałęziony, jakby rozpadł się, rozłamał i podzielił na labirynt odrębnych niebios, wystarczających do obdzielenia całego miesiąca nocy zimowych i do nakrycia swymi srebrnymi i malowanymi kloszami wszystkich ich nocnych zjawisk, przygód, awantur i karnawałów.
Jest lekkomyślnością nie do darowania wysyłać w taką noc młodego chłopca z misją ważną i pilną, albowiem w jej półświetle zwielokrotniają się, plączą i wymieniają jedne z drugimi ulice. Otwierają się w głębi miasta, żeby tak rzec, ulice podwójne, ulice sobowtóry, ulice kłamliwe i zwodne. Oczarowana i zmylona wyobraźnia wytwarza złudne plany miasta, rzekomo dawno znane i wiadome, w których te ulice mają swe miejsce i nazwę, a noc w niewyczerpanej swej płodności nie ma nic lepszego do roboty, jak dostarczać wciąż nowych i urojonych konfiguracji. Te kuszenia nocy zimowych zaczynają się zazwyczaj niewinnie od chętki skrócenia sobie drogi, użycia niezwykłego lub prędszego przejścia. Powstają ponętne kombinacje przecięcia zawiłej wędrówki jakąś nie wypróbowaną przecznicą. Ale tym razem zaczęło się inaczej.
Uszedłszy parę kroków, spostrzegłem, że jestem bez płaszcza. Chciałem zawrócić, lecz po chwili wydało mi się to niepotrzebną stratą czasu, gdyż noc nie była wcale zimna, przeciwnie – pożyłkowana strugami dziwnego ciepła, tchnieniami jakiejś fałszywej wiosny. Śnieg skurczył się w baranki białe, w niewinne i słodkie runo, które pachniało fiołkami. W takie same baranki rozpuściło się niebo, w którym księżyc dwoił się i troił, demonstrując w tym zwielokrotnieniu wszystkie swe fazy i pozycje.
Niebo obnażało tego dnia wewnętrzną swą konstrukcję w wielu jakby anatomicznych preparatach, pokazujących spirale i słoje światła, przekroje seledynowych brył nocy, plazmę przestworzy, tkankę rojeń nocnych.
W taką noc nie podobna iść Podwalem ani żadną inną z ciemnych ulic, które są odwrotną stroną, niejako podszewką czterech linij rynku, i nie przypomnieć sobie, że o tej późnej porze bywają czasem jeszcze otwarte niektóre z owych osobliwych a tyle nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami cynamonowymi dla ciemnych boazeryj tej barwy, którymi są wyłożone.
Te prawdziwie szlachetne handle, w późną noc otwarte, były zawsze przedmiotem moich gorących marzeń.(…)
- „Sklepy cynamonowe”



Wyślij zaproszenie do