Michał Sikorski Adwokat
Temat: zagadki literackie
Prawdę mówiąc niewiele wiemy o owej "epoce felietonu", była to - wedle Ziegenhalsa - epoka niesłychanie "mieszczańska", hołdująca wybujałemu indywidualizmowi, chcąc wyraźniej określić jej atmosferę, przytaczamy jej pewne cechy, wiemy zaś na pewno, iż cechy te nie są przesadzone, ani przerysowane, zostały bowiem udokumentowane przez wielkiego badacza, mnóstwem literackich i innych dokumentów. Wyznać musimy, że nie jesteśmy w stanie dać jednoznacznej definicji owych felietonów, wydaje się że produkowano ich miliony, gdyż stanowiły ulubioną cześć materiałów codziennej prasy i pokarm żądnych edukacji czytelników, opowiadały, czy też "gawędziły" o tysiącach zagadnień naukowych, a wydaje się że najmędrsi z owych felietonistów częstokroć naśmiewali się z własnej roboty, Ziegenhals bynajmniej wyznaje, że natrafił na takie prace, które skłonny jest uważać za autorskie autopersyflaże, gdyż inaczej byłyby całkiem niezrozumiałe. Być może w tych na przemysłową modłę produkowanych artykułach ukryto mnóstwo ironii i autoironii, dla których znalezienia należałoby znaleźć dopiero odpowiedni klucz. Ulubionymi tematami takich artykułów były anegdoty z życia wybitnych mężczyzn, czy kobiet oraz ich korespondencja, a zatytułowane były na przykład: "Rola piesków pokojowych w życiu wielkich kurtyzan", "Fryderyk Nietzsche, a moda damska około 1870 r.", "Marzenia o sztucznym wytwarzaniu złota na przestrzeni stuleci", "Próby chemicznego wpływania na pogodę" – i setki podobnych kwestii. Czytając przytaczane przez Ziegenhalsa tytuły takich gawęd dziwimy się nie tyle faktowi, że istnieli ludzie, którzy pochłaniali je jako codzienną lekturę, ile temu że znani, cenieni, należycie wykształceni autorzy pomagali w obsłudze owej olbrzymiej machiny błahych ciekawostek...Niekiedy znów lubowano się szczególnie w indagowaniu znanych osobistości na aktualne tematy, każąc na przykład wybitnym chemikom, lub pianistom-wirtuozom wypowiadać się na tematy polityki, ulubionych aktorów, tancerzy, akrobatów, lotników, albo poetom na temat wad i zalet stanu kawalerskiego, domniemanych przyczyn kryzysów finansowych i tak dalej. Chodziło przy tym wyłącznie o skojarzenie znanego nazwiska z aktualnym właśnie tematem, wystarczy przeczytać u Ziegenhalsa zdumiewające wręcz przykłady, przytacza ich setki. Jak już wspomnieliśmy cała ta krzątanina odbywała się zapewne z przymieszką sporej dawki ironii, być może iż była to demoniczna, rozpaczliwa ironia, z wielkim trudem potrafimy to sobie wyobrazić, lecz tłumy publiczności, które zdawały się przejawiać wówczas zdumiewający zapał czytelniczy, przyjmowały niewątpliwie wszystkie te groteskowe rzeczy z pełną ufności powagą...
Z felietonem zresztą łączy się także pewne gry, do których zachęcano czytelników, pobudzając ich przeciążone nadmiarem wiadomości umysły, mówi o tym długi wywód Ziegenhalsa na dziwaczny temat "krzyżówek". Setki tysięcy ludzi, którzy przeważnie ciężką wykonywali pracę i ciężkie mieli też życie, schylało się podówczas w wolnych chwilach nad złożonymi z liter kwadracikami i krzyżykami, wypełniając według określonych reguł gry istniejące w nich luki. Pragniemy ustrzec się przed dostrzeganiem jedynie śmiesznej lub szaleńczej strony tego zjawiska, wstrzymamy się też od kpina na ten temat. Ludzie ci wraz ze swoimi dziecinnymi zgadywankami i instruktywnymi artykułami nie byli wcale naiwnymi dziećmi, ani rozbawionymi Feakami, tkwili natomiast, zalęknieni pośród politycznych gospodarczych i moralnych wstrząsów tektonicznych i fermentów, wiedli sporo wymyślnych wojen i wojen domowych, a ich niewymyślne gry dydaktyczne były nie tylko wdzięczną, bezmyślną dziecinadą, lecz odpowiadały głębokiej potrzebie przymknięcia oczu i ucieczki przed nie rozwiązanymi problemami oraz przerażającymi przeczuciami zagłady – w nieszkodliwy świat pozorów. Wytrwale uczyli się kierowania samochodami i trudnych gier karcianych i marzycielsko oddawali się rozwiązywaniu krzyżówek – ponieważ niemal bezbronnie stali wobec śmierci, lęku przed bólem i głodem, nie pocieszani już przez Kościół, ani nie wspierani radami rozumu. Oni, którzy tak wiele czytali artykułów i tylu słuchali wykładów nie umieli zdobyć się na wysiłek i znalezienie czasu, by uodpornić się na lęki i zwalczyć w sobie strach przed śmiercią, żyli tak z dnia na dzień, bez wiary w jakiekolwiek jutro...
Zapraszam ;-)