Temat: Mój wiersz...
Bracia moi, Romowie
Z iskier ogniska,
ze skrzypiec kwilenia,
ze śniadej sukni ciała
rodzi się
z łona cygańskiej gliny,
a rzęsy czarne
zawijają szalem tęczy
wróżbę nadziei
na dni przekupione złotymi dukaty
i dni nieprzekupne,
deszczem skąpane,
pełne goryczy, żalu i drwiny.
Do kogo on podobny -
tak słodki w półśnie
o oczach płomiennych,
unosi powieki, radośnie spogląda -
najgłębsze piekło i niebo najczystsze -
oto - dziecko nocy.
Jej wróżby zbyteczne
cygańskimi sposoby,
ona sama wyrocznią,
w orszaku gwiazd do Cyganów przychodzi
i swoje dzieci,
jak matka rodzona dogląda.
Szczęście - los - szczęście,
toczy się koło
szlakiem w nieznane -
mróz go porazi, gorąc przytuli,
gdy pójdzie w drogę pełną zakrętów -
tradycje, przesądy, zwyczaje -
jak Jezus dźwigając nie swój krzyż na Golgotę,
będą łajali, szydzili i pluli,
a on będzie szedł
z pokorą, w milczeniu,
lecz nigdy w ciszy,
a noc będzie wołać -
to syn mój, to syn mój, wygnaniec...
Bracia, Bracia Romowie,
tak bardzo boli młode serce,
gdy usta chcąc nie chcąc pytają -
jacy z Was Cyganie?
Siedzicie w swoich domach,
w wódce swój żal topicie
i w pierś się bijecie wieczorem -
tradycje mamy, tradycje!
Bracia, Bracia Romowie,
a gdzie w tym wszystkim życie?
I mówią mi ludzie,
że piszę takie smutne wiersze,
Boże mój, jakie pisać,
gdy usta radosne,
a tak zapłakane serce?
Nie mogę wiele zrobić
i nigdy nie będę mógł,
nawet nie wiem
kto mnie za rękę prowadzi -
szatan czy dobry Bóg?
Lecz jedno wiem, Bracia moi,
a słuchać nie chcecie Cyganie,
niebo nocą karty rozkłada
i płacze, gdy Wy śpicie,
i Wóz Cygański* zgubił dwie gwiazdy.
Boże mój, co z Nimi się stanie?
A Oni wołają - mamy tradycje!
I znowu serce boli
i łzy do oczu podchodzą,
Bracia, Bracia Romowie,
jaka tradycja nakazuje Wam dziecko wystawić na ulicę?
Leży półnagie, głodne,
samemu sobie pozostawione,
a w domu rodzice,
pijani, oczy zamglone,
i niewyraźne wołanie - mamy tradycje...
I gdzie w tym wszystkim życie? -
Ucieka, goni,
jak Wy po świecie gonicie -
za chlebem, za niebem,
za wolnością,
za życiem, życiem bez jutra,
lecz życiem...
Życie na kredyt
to nie jest życie,
Bracia moi, Romowie,
gdy świat już cały w tej drodze przemierzycie
dokąd, dokąd
wtedy wrócicie?
Kto Wam pomoże?
Kto Wam na słowo uwierzy?
Kraj za krajem,
obce drogi, obce pacierze,
i czego Wy tam szukacie?
Cel Waszej drogi
nie w świecie,
lecz w sercach
i na dłoniach Waszych leży.
A Wy gonicie w tej drodze bez celu,
i w miejscu stoicie,
i się użalacie...
To dziecko
z ognia iskier,
ze skrzypiec kwilenia,
zrodzone ze śniadej sukni ciała,
z łona cygańskiej gliny,
Wy życie swoje przegrywacie,
ale dla niego jeszcze jest nadzieja...
Obudźcie się, Bracia Romowie,
zbudźcie się Bracia Cyganie,
wstrzymajcie konie
pędzące donikąd
i cel odszukajcie w dłoniach
zdrowych, gotowych do pracy,
nim zło wróżone nastanie -
idzie zło,
sny je objawiają, a niebo
nocą ukazuje znaki,
wiatr szarpie Wami w obawie,
i niebo o Was mówi,
i niebo za Was płacze.
To już było, Bracia Romowie,
Wóz Cygański gubił swe gwiazdy -
gdy wojna na świecie szalała,
a serca małych Cyganiąt
pomordowane
na obcych drogach
w śniegach,
niczym te gwiazdy u dyszla
gasły...
A Wy gonicie -
za chlebem, za niebem,
za wolnością,
za życiem, życiem bez jutra,
lecz życiem...
To dziecko
z ognia iskier,
ze skrzypiec kwilenia,
zrodzone ze śniadej sukni ciała,
z łona cygańskiej gliny,
Wy życie swoje przegrywacie,
ale dla niego jeszcze jest nadzieja...
* Wóz Cygański - Wielki Wóz
Dziecko cygańskie - Bazylika Serca Jezusa w Goa