konto usunięte
Temat: Smutek w Gęsiej Szyi
Popełniłem ostatnio uczynek i wybrałem się z rodziną wielopokoleniową na plac zabaw. Dziecko mniejsze, dziecko większe, babcia, dziadek, itd., itp.No i tak: mięsko wszyscy lubią, to z Piernikowego Miasteczka najbliżej do Gęsiej Szyi. A ponieważ był dzień dziecka, to ciąg na pizzę u czterolatka nie został zneutralizowany jakimś tam rodzicielskim trikiem. Ok, będzie pizza, idziemy na dół zamówić.
Chryja zaczęła się nagle. Pośród golonek, karkówek i wątróbki na talerzu wylądował kawałek funghi. Przyszła pani i od razu zaczęła okrutnie krzyczeć. Miała rację, oni tu nam takie a owakie menu dają, a mi mało i czterolatkowi pizzę z dołu przynoszę. Naprawdę, uważam że to nieeleganckie. Panią krzyczącą i jej koleżankę, która przyszła potem i powiedziała nieco spokojniej to samo, szczerze przepraszam.
Skąd tylko taki nerw? Ha! W zasadnych i przekonywających argumentacjach obu pań pojawił się wątek szefa. Hmmm... znaczy pewnie temat przynoszonego do knajpy jedzenia pojawiał się w trakcie szefowsko-kelnerskich opeerów. Pewnie nie raz. Pewnie z jaką narzuconą przez szefa sankcją. W latach studenckich dorabiałem sobie w różnych knajpach i wiem jakiego pokroju ludźmi potrafią być ich szefowie. Pomyślmy:
1. Szef jest wizjonerem i sam wie najlepiej jakiego menu oczekują klienci;
2. Klienci przychodzący z pizzą z dołu nie tyle mają zróżnicowane oczekiwania, co są nieodpowiednio dopilnowani;
3. Za dopilnowanie klienta odpowiada kelnerka, zaś namierzona przez szefa gdzieś na stole pizza oznaczać może obcinkę dniówki, pracę za friko następnego dnia lub jaki inny prewencyjno-motywujący zabieg menedżerski.
Wydaje się, że można powiedzieć tak: spożywanie dań spoza naszej restauracji nie jest dobrze widziane; prosimy o dokończenie pizzy w innym miejscu. Rozumiem, że niektórych pozycji nie ma w naszym menu, ale decyzja odnośnie wyboru restauracji i serwowanych potraw zawsze należy do klienta. Proszę uszanować panujące tutaj zasady.
Wyszło zupełnie inaczej i choć nie podejrzewam kelnerek Gęsiej Szyi o braki w manierach, to raczej przychodzi mi na myśl obecność krótkiego toku skojarzeń: o fak, znowu coś przynieśli, szef zaraz przyjdzie i będzie jazda.
Reakcja na funghi na talerzu u czterolatka była szybka, odruchowa, pełna determinacji...
Współczuję tym paniom i raz jeszcze przepraszam.
Swoją drogą, gdzie poza Sphinxem można w Toruniu zjeść całkowicie legalnie i mięcho i pizzę?