Temat: Która scena najważniejsza?
Myślę, że pierwsza sekwencja (atak niszczyciela na korwetę). Przynajmniej z dwóch przyczyn, które tak naprawdę są jedną. Wpisuje się świetnie w opis "filmu wg Hitchcocka" - najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie musi narastać. I jest to w zasadzie tożsame z drugą przyczyną - gdzieś w jakimś programie usłyszałem zdanie, z którym się w 100% zgadzam - po takiej scenie siedziało się z wywalonymi gałami i w wysokim stresie - co jeszcze nam pokażą.
Pozdrawiam, Adam
PS Czy ktoś może był w Paryżu w czasie wystawy "StarWars"? Akurat miałem tego fuksa, że byłem w tym czasie i trafiłem do Centrum Techniki i Nauki, obejrzałem wystawę i wieczorem poszedłem na film dokumentalny do Geody (wszystko w ramach jednego biletu). Film jak film, całe szczęście że oryginalne gadanie (po francusku nie umiem). Z 5 razy szła sekwencja początkowa z NH w okienkach, i nagle naszło mnie marzenie i coraz większy zawód - jakby to wyglądało genialnie na tym ekranie 180stopni. No cóż, dranie doczekali do samiutkiego końca - ale było. 30 lat po zrobieniu tej sekwencji, i wychodząc szedłem na miękkich nogach. Tego nie da się oddać inaczej niż wykrzyknikami lub innymi zamiennikami :) Po prostu gdybym nie siedział, to bym leżał. Echh, zobaczyć... raz jeszcze :D