Temat: MFW ostrzega przed drugą falą kryzysu

Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega przed drugą falą światowego kryzysu
Kurs tańca na linie

Złoty, który dzięki ubiegłorocznej dewaluacji uratował nas przed recesją, stopniowo się umacnia. Kontynuacja tej tendencji ułatwi wprawdzie rządowi obsługę długu publicznego i utrzymanie deficytu finansów w ryzach, ale może pogrążyć szanse gospodarki na ożywienie i zwiększyć bezrobocie.

- Złoty ma mocne fundamenty i wszelkie podstawy, żeby być stabilny - powiedział w Polskim Radiu prezes Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek. - NBP użyje wszelkich środków, aby chronić stabilność naszej waluty - zapewnił.
Złoty w ostatnim czasie znacząco się umocnił. Wczoraj kurs euro w NBP wynosił 4,019 zł, a dolara - 2,797 złotego. Według analityków, stabilny kurs z tendencją do lekkiej aprecjacji powinien się w najbliższych dniach utrzymać. Nasza waluta odreagowuje po silnej dewaluacji na początku ubiegłego roku, gdy mówiło się nawet o jej niedowartościowaniu. Według najnowszych raportów banków Goldman Sachs i Morgan Stanley - złoty może się umocnić nawet do poziomu 3,87 - 3,7 zł za euro.
Na postrzeganie złotego przez inwestorów wpływa to, że Polska uniknęła recesji (paradoksalnie właśnie dzięki radykalnemu osłabieniu waluty), rząd raz po raz ponawia zapowiedzi przystąpienia do strefy euro, a Konstytucja zawiera nieprzekraczalny 60-procentowy próg deficytu finansów publicznych, który formalnie trzyma finanse kraju w ryzach.

Kurs rządzi gospodarką
Czy to wystarczy, aby mówić o "mocnych fundamentach polskiej gospodarki, które gwarantują stabilność waluty"? Jest raczej odwrotnie: dzisiaj to stabilny kurs decyduje o polskiej gospodarce. Wahania kursowe mogą wstrząsnąć jej fundamentami, a to za sprawą sięgającego prawie 55 proc. PKB zadłużenia sektora publicznego (wewnętrznego i zagranicznego), a także zadłużenia w walucie sektora prywatnego i klientów.
Obsługę rosnącego zadłużenia publicznego zapewnia resort finansów, m.in. przez dalsze zadłużanie się za granicą, czyli sprzedaż obligacji nominowanych w euro, oprocentowanych obecnie na poziomie 5,7 procent.
- Wysoki dług publiczny w dłuższym terminie powoduje presję na osłabienie waluty danego kraju, ale krótkoterminowo może ją wzmacniać, jeśli w ocenie inwestorów rentowność obligacji jest wysoka, a ryzyko niewypłacalności kraju niezbyt duże - wyjaśnia Paweł Pelc z NBP, były wiceprezes Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi i Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.
Utrzymanie mocnego kursu złotówki to - z punktu widzenia rządu - tańsza obsługa długu i warunek utrzymania deficytu finansów poniżej 55 proc. PKB. Dla gospodarki realnej odwrotnie - silny złoty to bariera ekspansji, która powoduje zmniejszenie konkurencyjności krajowej produkcji, większe trudności z przebiciem się na rynkach zagranicznych i ponowny zalew Polski importem i bezrobociem. Żeby zachować stabilność gospodarczą państwa, kurs złotego musi oscylować na poziomie równowagi pomiędzy tymi przeciwstawnymi interesami.
- Rząd działa obecnie na rzecz umocnienia złotego, m.in. przewalutowując środki unijne na rynku - wyjaśnia Paweł Pelc. - W przeciwieństwie do tego przewalutowanie w NBP nie wpływa na poziom kursu, natomiast powoduje wzrost rezerw walutowych - wyjaśnia.
Na wzmocnienie złotego może też wpływać przewalutowanie na rynku euro pozyskanych z emisji obligacji walutowych (jeśli rząd przeznacza te środki na pokrycie krajowych długów).
Charakterystyczne, że zapowiedzi prezesa Skrzypka na temat obrony przez bank centralny stabilności kursu złotego towarzyszyła informacja podana w mediach, iż NBP odprowadzi do budżetu tylko 1-2 mld zł z zysku, a nie 4-5 mld, jak oczekiwał rząd. Powodem tej zmiany miało być, według mediów, "umocnienie złotego". Według nieoficjalnych informacji, zatrzymaną część pieniędzy bank centralny zamierza zachować właśnie jako "rezerwę na ryzyko kursowe" oraz pokrycie skumulowanej straty banku z poprzednich lat.

Kursowa górka?
Ekonomiści wskazują, że w tym roku zagrożenie dla stabilności światowego systemu jest nadal znaczne w związku z utrzymującą się niepewną sytuacją gospodarki realnej, czemu towarzyszy wysoka przecena aktywów spowodowana wtłoczeniem przez rządy masy pieniądza bez pokrycia w tryby światowego systemu finansowego.
- Z rynku kapitałowego docierają informacje o procesach carry-trade [zarabianie na różnicach kursów walutowych i stóp procentowych w różnych krajach - przyp. red.] i niebezpieczeństwie narastania bąbli spekulacyjnych na aktywach - twierdzi dr Cezary Mech, ekonomista. Przypomina, że FED (rezerwa federalna) i inne amerykańskie agencje w ramach zwalczania kryzysu wyasygnowały w formie pomocy, pożyczek i gwarancji 8,2 bln USD, podnosząc o 142 proc. bilans FED.
- Niebezpieczeństwo polega na tym, że środki te, trafiając do systemu bankowego, który nie uległ sanacji, przekładają się na działania spekulacyjne podbijające ceny aktywów. To grozi kolejną fazą kryzysu - ostrzega finansista.
- Moim zdaniem, ryzyko dewaluacji złotego nadal jest silne - twierdzi Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia Przejrzysty Rynek.
Przed kolejną fazą kryzysu ostrzegł także szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn. Może do niej dojść, jeśli rządy przedwcześnie wycofają się z pakietów pomocowych dla gospodarki, zacieśniając politykę fiskalną.
- Musimy być bardzo ostrożni, ponieważ odzyskana równowaga jest wciąż słaba - powiedział szef MFW. Według niego, najlepszym wskaźnikiem tego, że gospodarka już sobie poradzi bez pomocy publicznej, są prywatny popyt i zatrudnienie.
- Tak długo, jak prywatny popyt nie będzie wystarczająco silny, pomoc publiczna winna być kontynuowana - twierdzi Strauss-Kahn. Niestety, informacje z rynków na temat zatrudnienia wciąż nie są dobre. W Ameryce dopiero teraz widać gołym okiem, jak rośnie bezrobocie, oceniane już - według europejskich standardów - na blisko 17 procent. W Europie brak pracy najsilniej dotyka kraje peryferyjne strefy euro, zwłaszcza Hiszpanię i Grecję. Analitycy BNP Paribas przestrzegają przed nadmiernym optymizmem wobec gospodarek Europy Centralnej i Wschodniej (Polska, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria). - Rządy muszą zacieśniać politykę fiskalną, a kryzys kredytowy utrzymuje się - twierdzą w raporcie.
Poruszać się w tym globalnym systemie naczyń połączonych z garbem długów na plecach to tak, jak tańczyć na linie. Z jednej strony - kruchość gospodarczego ożywienia, z drugiej - perspektywa ściągania fiskalnych cugli, a w tle - widmo "drugiej fali kryzysu", deprecjacji złotego i załamania finansów publicznych.Alicja Elżbieta Samol edytował(a) ten post dnia 20.01.10 o godzinie 08:36