Temat: Wpływ reklamy na emocje - przykłady.
Dagmara D.:
Przepraszam, to nie kwestia wiary. Miałeś kiedyś wypadek ? Nigdy nie zalało Ci mieszkania ? Brałeś kredyt hipoteczny ? posiadałeś pojazd mechaniczny (obowiązkowe OC) ?
To jak to inaczej nazwać? Dalej podtrzymuję zdanie, że fundusze ubezpieczeniowe generują poczucie lęku, aby zmotywować ludzi do wykupienia polisy. Polisa ma być gwarancją, która ukoi ich poczucie zagrożenia.
Po drugie, sam nie wiem czy to jest do końca takie rozsądne. Niby rzeczywiście mieszkania ulegają spaleniu, okradzeniu, itd. Tylko, że to jest tak naprawdę drobny odsetek wobec całości.
No taaaaaaaa możesz na to liczyć :):)
Czysty rachunek prawdopodobieństwa. Oczywiście, w sporze o to czy warto się ubezpieczyć zawsze wygra ten, który stwierdzi, że warto. Bo przezorny, zawsze ubezpieczony ( Swoją drogą czy to nie jest hasło wymyślone przez jakąś agencję PR? ).
Chodzi mi tak naprawdę o jedno. Fundusze ubezpieczeniowe wyolbrzymiają ryzyko i lęk. Generują je, aby wzbudzić strach wśród konsumentów i tym samym zachęcić ich do ubezpieczenia.
Przykład z innej beczki - tyle się mówi o morderstwach. Co film, co serial to morderstwo. Jest to sztuczne nakręcanie spirali strachu. W rzeczywistości - odsetek morderstw jest bardzo niski. Swego czasu badałem statystykę mojej dzielnicy i było to raptem 1 morderstwo na okres kilkunastoletni. Oczywiście, nie jest to reprezentatywne, ale chodzi mi raczej o fakt, że pewne rzeczy naturalnie się wyolbrzymia. Fundusze ubezpieczeniowe siła rzeczy przekonują, że w każdej chwili ktoś może przyjść do domu i nas okraść. Tym czasem, jeśli zbadamy liczbę rzeczywistych włamań... To mówimy o tysiącu wobec milionach mieszkań.
Dasz na to gwarancję ? Są jeszcze ubezpieczenia , ktore posiadać MUSISZ (powyżej) więc ? POzostaje tylko proble KTÓRE kupić. I tu zaczyna się pole do popisu.
Gwarancji nie dam. Skoro w zgodzie z fizyką kwantową ten sam elektron może być w dwóch miejscach na raz, to równie dobrze może zdarzyć się przypadek, że akurat ktoś okradnie nieubezpieczone mieszkanie. To jest logiczne. :-)
Gdyby rzeczywiście przekonać społeczeństwo, że powiedzmy z 1-5 % mieszkań coś się dzieje, to raczej fundusze ubezpieczeniowe straciłyby klientów.
Jeszcze raz poproszę o gwarancję. Przez 10 lat mieszkałam pod pewnym narkomanem. Jak robił imprezy to czasem zapominał gaz wyłaczyć, wodę. Ubezpieczyłam się , bo się bałam kampanii ubezpieczyciela czy bałam sie sąsiada- jak myślisz ?
To logiczne. W tym wypadku zadziała racjonalna decyzja.
Dlatego też będą one nieustannie generować uczucie strachu.
Po trzecie, został użyty zwrot 'normalnie myślący człowiek'. Podejrzewam, że zdecydowana większość osób na tym forum jednak zdaje sobie sprawę, że potencjalny klient nie zawsze musi być myślącym człowiekiem.
1. nie mów za innych
2. dane poproszę
1. Przepraszam, nie zamierzam mówić za innych.
2. Dane dotyczące... ? Dane dotyczące społeczeństwa, które można podzielić na tych, którzy normalnie myślą, a na tych, którzy nie myślą normalnie? Cóż, 3/4 Polaków nie rozumie wiadomości, które słyszą w telewizji. Całkiem świeże badanie. :-)
Nie istnieją "ludzie emocjonalni" - chyba, że mówisz o psychiatrii klinicznej. Nie istnieją tacy ludzie- nie wiem o czym piszesz.
A może piszesz o procesie zakupowym - racjonalnym i emocjonalnym ? Jeśli tak - to możemu pogadać. Ale LUDZIE nie dzielą się na takich czy śmakich. Warto zajrzeć do tematu "segmentacja klientów" - to da Ci ogólny obraz, ob na razie opowiadasz herezje :):)
Posłużyłem się skrótem myślowym.
Postaram się to lepiej wyjaśnić. W latach 70 XX wieku Shiffrin i Schneider dowiedli, że sposób przetwarzania informacji nie zawsze ma charakter refleksyjny. Czasem ludzie zachowują się jak automaty - myślą w sposób emocjonalny - w tym sensie, że proces decyzyjny tych osób kończy się na poziomie mózgu limbicznego. Informacja, która dociera do mózgu świadomego jest już zabarwiona pewną emocją i z reguły jest to ostateczny etap podjęcia jakiejś decyzji. Natomiast u innych osób - nazwijmy ich racjonalnymi - bodziec trafiający z mózgu limbicznego do świadomości jest przetwarzany przez korę mózgową. Człowiek dokonuje refleksji, jest krytyczny i podejmuje decyzję dopiero po przeanalizowaniu wszelkich za i przeciw.
Stąd też w psychologii społecznej jak i neurologii istnieje podział na takie kategorie.
Ja nie podejrzewam - ja to badam od XX lat.
Szanuję te badania. Aczkolwiek nie rozumiem - czy to oznacza, że firmy nie wzbudzają określonych negatywnych emocji? Zostańmy już przy tych zarazkach. Jeśli pojawia się komunikat, że w muszli czają się zarazki, to na pewno pojawi się jakiś segment odbiorców, którzy poczują autentyczną odrazę i będą chcieli temu zapobiec.
Poprzez negatywne emocje nie miałem na myśli irytacji reklamą. Bo w tej materii rzeczywiście jest między nami zgoda - jeśli mnie jakaś reklama wyjątkowo zdenerwuje/zirytuję, to najnormalniej w świecie nie zakupię tego produktu. Zresztą, tak w formie dygresji mówiąc, to przez długi czas starałem się unikać wszystkich produktów, których reklamy zasłaniały ludziom okna.
Negatywnych emocji jest multum. Może wiec zdefiniuj o czym chcesz rozmawiać. Negatywnymi emocjami jest i strach i poczucie niższości. To są dwie różne rzeczy.
Wydaje mi się, że wyrażam się jasno. Mogę się mylić - wtedy przepraszam. Spróbuję raz jeszcze. Reklama często wywołuje określone reakcje i emocje. Jedne są pozytywne, inne negatywne. Z pozytywnymi dajmy sobie spokój - wszak tutaj wszystko jest zrozumiałe.
Natomiast jeśli chodzi o negatywne.
Jeśli jakaś reklama koncentruje się na tym, aby wzbudzić lęk (dosłownie lęk) to zarazem przedstawi antidotum, aby ten lęk wyeliminować.
Jeśli jakaś reklama koncentruje się na tym, aby wzbudzić poczucie niższości (a jakże, zdarza się coś takiego), to tylko po to, aby podarować produkt, który zniweluje negatywną emocję. (Przykładem - proszę kobiety o wyrozumiałość - są właśnie kobiety, które można przekonać, że gdy nie kupią jakiegoś produktu, to będą nieatrakcyjne. Klasyczne wzbudzenie negatywnej emocji, chyba, że zakupi się dany produkt...)
Ponoć w ten sposób zaistniał w rzeczywistości problem kruchliwych i słabych rzęs. :-) Coś co de facto nie powinno stanowić żadnego problemu, a tym czasem nagle stało się gigantycznym problemem.
A nienie, marketing polityczny to zupełnie inna bajka i stawianie go koło Tesco jest pomyłką.
Pełna zgoda. Posługuję się tymi przykładami, bo na polityce znam się całkiem dobrze. Proszę o wybaczenie. ;-)
A tu jest klucz :NIe da się więc rozpatrywać emocji i ich wpływu na nas w oderwaniu od kategorii. Inaczej działa w przyapdku WC kaczki - inaczej w przypadku WARTY.
A dlaczego ? Ano dlatego, że TE PRODUKTY KUPUJE SIĘ INACZEJ i inne jest drzewo decyzyjne, inne wartości etc.... temat rzeka.
I pod tym kluczem oczywiście się podpisuję.