Temat: Smutek
Anna Ławrzyniak:
Mariusz Gabler:
Z zasady odrzucam takie emocje. Jednak wiem, że w pewnych sytuacjach warto. Inaczej może zostać pustka, a to dużo gorsze od smutku.
tylko jak to się ma do osławionej przez Ciebie "wolności emocjonalnej"?
Doskonale pasuje do MOJEJ koncepcji wolności emocjonalnej. Po przeczytaniu ZE ZROZUMIENIEM postów z tamtego i z tego wątku zrozumiesz. A jeżeli nie to bardzo mi przykro, ale dalej tłumaczył nie będę. Z zainteresowanymi rozmawiam o tym w realu. Jest znacznie łatwiej wytłumaczyć jak to działa, ale nie z każdym mam ochotę rozmawiać. Z ludźmi nastawionymi na rozwój zawsze i wszędzie - nie ma znaczenia czy się ze mną zgadzają, ale dla tych, którzy najbardziej cenią posiadanie racji swojego cennego czasu marnował nie będę.
bo jakoś ta wypowiedź nie współgra z naszą rozmową na poprzednim wątku...
Jak sama pisała w poprzednim wątku:
Mówimy o dwóch różnych rzeczach., więc nie wiem co chcesz, żeby współgrało.
tak bardzo starałeś się mi udowodnić, że smutek, złość itd. są złe...
Czytanie ze zrozumieniem to bardzo ważna umiejętność. Pamiętaj o tym. Nic nie udowadniałem. A tym bardziej nie starałem się o to. Jeżeli uważasz, że jest inaczej to znajdź choć jedną moją wypowiedź informującą, że jakaś emocja jest zła. Pomysł jest twojego autorstwa. Jak emocje mogą być złe albo dobre? Ja dzielę je na użyteczne i nieużytecznego. Tak samo w tamtej wypowiedzi. Dodatkowo pisałem o emocjach nieużytecznych dla mnie...
Katarzyna Marczewska Binkiewicz:
Nie ma złych emocji - są emocje łatwiejsze i bardziej trudne (z różnych powodów, np trudności w doświadczaniu, czy reakcji otoczenia).
Możesz sobie tak tłumaczyć. Ja zostaje przy moim podziale. Uważam, że jest najbardziej odpowiedni.
Emocje pojawiają się w nas bez względu na to, jaki mamy do nich stosunek. Po prostu są reakcją na to, co dzieje się w świecie, co dzieje się w naszej głowie. Są informację zwrotną.
Polemizowałbym nad sformułowaniem
pojawiają się w nas jeżeli masz na myśli, że człowiek nie ma na nie wpływu. Zgadzam się, że są reakcją na to co dzieje się w naszej głowie.
Permanentne odbieranie sobie prawa do odczuwania trudnych emocji takich jak smutek, czy złość, prowadzi o zaburzeń emocjonalnych.
Ile czasu musi minąć aby te zaburzenia emocjonalne się pojawiły?
Smutek - przyjmijmy założenie, że jest potrzebny - możesz odczuwać kilka razy w życiu i wystarczy. Takich sytuacji jest naprawdę nie wiele. Ludzie potrafią smucić się całymi dniami. Złość przynajmniej w moim przypadku jest zupełnie zbędna. Od razu pojawia się reakcja kinestetyczna organizmu. Nie jest to najprzyjemniejsze odczucie, a dodatkowo odbiera mi pełną kontrolę nad sobą.
Życie nie jest tylko białe lub tylko czarne - aby żyć pełną życia potrzebne są umiejętności odczuwania wszystkich barw. I zdecydowanie należy odróżnić odczuwanie od "babrania się" w emocjach. Ja osobiście nie wierzę ludziom, którzy deklarują "wieczną szczęśliwość". To wywołuje u mnie sprzeciw.
Kiedyś próbowałem żyć odczuwając przez cały czas tylko szczęście. Wytrzymałem tydzień. Pod koniec było naprawdę ciężko. Udało mi się przeziębić i się skończyło. Z tym, że to moje począti eksperymentów z kontrolowaniem emocji.
Z perspektywy widzę to inaczej. Jedzenie jednej i tej samej potrawy przez tydzień też zadziałałoby podobnie, ale... no właśnie.... radość, miłość, szczęście, motywacja, euforia, luz, pewność siebie, moc, relaks, spełnienie, ulga, podniecenie, energia, ekscytacja, zadowolenie, ekstaza, błogość, rozkosz, zachwyt, przyjemność, uznanie, wdzięczność, ciekawość, pasja, determinacja, witalność - na bazie tego można stworzyć coś niezwykłego. Czy nigdy nie czuć smutku? Niekoniecznie. Jestem zdania, że tego co wymieniłem w moim życiu ma być jak najwięcej. Na tym opieram swoje życie. Reszta jest dla mnie użyteczna bardzo rzadko, a np.: zdenerwowanie, złość, frustracja nigdy i już prawie nie pamiętam jak to jest czuć te trzy wspomniane.
Myślę, że trudno byłoby mi się przyjaźnić z taką osobą - no bo jak? Jeśli ja przeżywam smutek, złość lub frustrację, a naprzeciwko mnie siedzi ktoś z pięknym uśmiechem, komu zależy jedynie na tym, żebym przestała już płakać (czemu? bo nie radzi sobie z moimi łzami? bo uważa, że łzy są złe? dla kogo? dla mnie, czy dla niego?)to jak mam czuć się zadbana i uszanowana w tej relacji, gdzie jest przestrzeń dla mnie?
I to jest cały ból. Kiedy człowiek przychodzi w poniedziałek do pracy reaguje trochę inaczej niż cała reszta. Najlepiej byłoby uświadomić innych, ale jak widzisz w tym wątku ciężko idzie, a ja nie pomagam ludziom, którzy tego nie chcą. Uważam, że to syzyfowa praca.
A wracając do emocji. To nie jest tak, że ktoś nie radzi sobie z Twoimi łzami. Tej osobie może być bardzo szkoda, że robisz sobie taką krzywdę podczas gdy on/ona czuję się tak dobrze. Może nie rozumieć jak możesz to robić. Tak jak bym patrzył na człowieka, który celowo fizycznie zadaje sobie ból. Poobserwuj jak reaguje Twoje ciało, kiedy czujesz radość, a jak kiedy złość. Pamiętaj, że masz wybór. Emocje same się nie pojawiają. Inaczej każdy reagowałby tak samo na wszystko.
W życiu jest czas na śmiech i na łzy, na aktywność i na pasywność.
OK, jest czas. 0,0000000001% łez i reszta śmiechu. Tak mogę żyć. Nie rozumiem trochę z tą aktywnością i pasywnością.
Mierz się ze swoimi emocjami - pozwól sobie ich doświadczać tak, aby się wysyciły, inaczej będą w Tobie zalegać.
Poczytaj sobie jak działa mózg i system nerwowy. W którym miejscu będą zalegać? To nie jest tak jak piszesz.
No i jeśli teraz jest Ci przykro, smucisz się, pamiętaj, że niedługo będziesz zadowolony.
Ludzie mówią: "Kiedyś będę się z tego śmiać". Po co czekać? To nie przynosi niczego dobrego.
A gdy się śmiejesz do rozpuku, wiedz, że niedługo może przyjść czas na złość... to takie naturalne, proste, jak pory dnia następujące po sobie, czy pory roku - tak ja sobie mówię i tłumaczę sprawę smutku, złości, czy innych emocji. Marzę, żeby w tym wszystkim znaleźć po prostu złoty środek.
Znalazłem swój złoty środek. Byli tacy, którzy próbowali mi go zabrać. Nie oddam!