Temat: Poezja współczesna
Poezja współczesna- w zasadzie najnowsza. Chodzi mi o poetów debiutujących od lat dziewięćdziesiątych w górę. Liczyłem szczerze mówiąc na spontaniczną dyskusję- o, tak jak z wnioskiem, że jest ona smutna. Właśnie o taką opinię mi chodziło, poezja ta jest niezwykle heterogeniczna, a jednak jest jakaś. Zatem przykłady. niech będzie Dehnel:
Brzytwa okamgnienia
Spójrz, właśnie tędy przeszła brzytwa okamgnienia,
plamki zakrzepłej sepii świadczą o jej przejściu,
z prawej zalane łąki i dachy obejścia
ponad nadmiarem siwej, nieprzejrzystej wody,
z lewej oni: tobołek, kufajka, patelnia,
warstwy rozwilgłych spódnic i rozmyte brody
pod kreskami kaszkietów. Łodzie ratunkowe
dojdą albo nie dojdą z Brześcia lub Kamienia.
Stan wody bez zmian. Zastój. Brzytwa okamgnienia
odcina to, co zbędne: całą resztę świata
za rozlewiskiem, jakieś sztaby kryzysowe
w surdutach, z wąsem, z lśnieniem słuchawek na blatach
szerokich, mahoniowych biurek. To, co płaskie
zostało na płaszczyźnie, na lśniącej powierzchni
cięcia: trafiają do nas te, nie inne, kreski
deszczu, bez chwili przed i chwili po, i wielka
woda i strach (na wróble) i ukryte paski
na których wisi w pustce mała, czarna leica.
Warszawa, 7-13 IV 2005
Niech bedzie Jaś Kapela:
Oda do Discman'a(odsłuchaj)
O, mój Discman'ie, o srebrno-szarym ciele,
ja przecież zawsze tylko Ciebie chciałem mieć.
O, mój kochany, mój jedyny, wybrany,
jak zasłużyłem na Ciebie - ja dziad i cieć.
Ten świat taki brzydki, a ja taki mały,
każdy dresiarz myśli, że by mnie łatwo zbił.
Lecz Ty Discman'ie taki jesteś wspaniały,
w ciężkch chwilach, swą pieśnią, dodajesz mi sił.
Nikt tu mnie nie kocha i nikt mnie nie słucha,
nikt tutaj nawet nie chce wiedzieć, że żyje,
a Ty Discman'ie szepczesz do mego ucha:
Pieśni, o herosach, których nikt nie zbije.
I o królewnach, które czekają na mnie,
w wysokich wieżach swoich zamków, ronią łzy.
I gdy już groźny smok do stóp moich padnie,
oddadzą mi swą cnotę, tam gdzie pachną bzy.
I choć wiem, że to złudzenia, pełne fałszu,
to jakoś lekko robi mi się na sercu.
Czuję się trochę tak, jakbym był na rauszu,
i zbiłbym łysych gości siedzących w mercu.
Czy wiesz już Discman'ie jak wielką masz siłę?
Że dodajesz mi skrzydeł, ściętych w młodości?
Że dla mnie miłe, co dla Ciebie jest miłe?
Że stanowisz o mym smutku lub radości?
O, mój Discman'ie, o jedno tylko proszę.
O, mój Discman'ie, nie opuszczaj nigdy mnie.
Ciebie tylko, głeboko w mym sercu noszę.
Tobie jedynemu nigdy nie powiem: Nie!
I niech będzie Paweł Kozioł:
Let your indulgence set me free.
gdzie wolne opcje? prądy, przeładunek, ramiona
dźwigów za horyzontem. miejsce, z którego przywiozłem
ten obcy język, jest portem wepchniętym wyspie w gardło.
przypływy tam wpełzają, toczy się po nadrzecznych
schodach brunatna woda, odwija ze szpul.
tam po nocach budziło mnie ciche szarpnięcie,
gdy zmieniała się ścieżka. to obce. u nas wszystkie
taśmy tylko klejące, nakładane na usta.
nie jak wśród ludzi sztywnych jak części mechanizmu
przez który idą słowa. ten ruch też obcy. tu wiersze
trzyma się w ustach jak szepty skądinąd,
slang budowniczych w żółtych kaskach - lub wiesza
jak most z powiśla na białych, jałowych kolumnadach
lin. byle ponad szumem, kontrmarszami wody
oplatającej przęsła. wiążącej je rdzą.