Temat: Historia przyjaźni i zdrady. Inna niż wszystkie...
Przemysław L.:
No i druga kwestia: Stanowski nie próbuje w ogóle wzjaśnić, na czym ta zdrada Ulatowskiego miałaby polegać. Michniewicza zwolnili piłkarze i zarząd. Co tu miał Ulatowski do rzeczy? Był do czegoś potrzebny? Bynajmniej. Mógł jakoś zapobiec wywaleniu Czesia? Także bynajmniej. Michniewicz przedstawił zarządowi propozycję pozbycia się zawodników, którzy stanowili trzon ekipy. Zarząd uważał, że nadal należy opierać na nich drużynę. Nie byli skłonni zaufać Michniewiczowi. Nic dziwnego, że sprawa wyciekła do graczy i było po Michniewiczu. Gdzie tu miejsce na działania Ulatowskiego?
Jak było naprawie nie wiem. Ale trzymajmy się artykułu. Jasno wynika z niego, że Ulatowski wiedział o tym, że Michniewicz 'poleci'. Zatrudnia Pan kogoś jako swojego asystenta. Jest to osoba kompletnie nieznana w branży, bez sukcesów. Przekazuje mu Pan swoja wiedzę, przyucza do zawodu. Przy zmianie pracodawcy proponuje mu Pan dalszą współpracę. Jego pozycja umacnia się. Po pewnym czasie zarząd wraz z pracownikami ma Pana dosyć, planuje zwolnienie. Pana asystent wiedząc o tym, nic Panu nie mówi i po rozwiązaniu przez zarząd umowy z Panem wskakuje na Pana miejsce. Być może 'zdrada' to nie jest zbyt szczęśliwe określenie. Ale ja lepszego nie znam.
Chyba, że było całkiem inaczej, bo w tym artykule nie ma żadnych dowodów:
Zatrudnił Pana znajomy. Liczył Pan, że dzięki temu czegoś się Pan nauczy, bo ten znajomy ma pozycję na rynku. Wkrótce po rozpoczęciu pracy okazuje się, że:
1. Znajomy g... wie o trenowaniu drużyny, a pozycję zawdzięcza Fryzjerowi, który pilotował jego karierę;
2. Ma Pan za znajomego zapier...ć, odwalając całą robotę, podczas gdy on bryluje w mediach.
No, ale OK, jest Pan lojalny, zapier...a Pan, starając się poukładać ekipę, ale drużyna gra nienajlepiej. Znajomy, zamiast się nią zająć próbuje błysnąć. Idzie do Zarządu i przedstawia prezesowi swój kosmiczny plan nr 9. w ramach którego roztacza wizję budowy nowej drużyny i stwierdza, że najlepszych obecnie graczy trzeba zwolnić. Zarząd nie jest skłonny zaufać mu i postanawia się z Pana znajomym rozstać. Do tego zawodnicy dowiadują się o sprawie i postanawiają się do akcji zarządu przyłączyć. I teraz dostaje Pan propozycję przejęcia drużyny. No, bo zarząd może specjalnie bystry nie jest, ale widzi, że to Pan ekipę prowadzi, a nie Pana znajomy i zdaje sobie sprawę, że o ile znajomy jest spalony u zawodników, to Pan nie.
Pan uzależnia przyjęcie propozycji od opinii znajomego, znajomy nie widzi przeciwskazań, Pan się zgadza, a znajomy ogłasza Pana zdrajcą.
Ja nie wiem, jak Pan, ale bym się do takiego znajomego w życiu nie odezwał.
A potem wychodzą na jaw takie rzeczy, jak ciasne związki znajomego z Fryzjerem, jego nielojalność w stosunku do graczy staje się przysłowiowa i nikt w naszej piłce nie chce mieć ze znajomym nic wspólnego. Wszyscy traktują go, jak trędowatego.
Krzysztof Kroczyński edytował(a) ten post dnia 04.11.10 o godzinie 10:05