Lucyna Tomaszewska

Lucyna Tomaszewska JESTem :O)SOBĄ

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Rozwód - koniec świata czy początek?
http://zdrowie.onet.pl/1567232,2041,,,,rozwod_koniec_s...

Niezależnie od tego, jak przebiegał, jest porażką. Ale jak wygląda świat potem? Opisane historie pokazują, że zwykle przypomina pogorzelisko. Z czasem jednak staje się polem budowy nowego życia. Jak współczesne Polki radzą sobie po rozwodzie?
Rozstanie mnie zabiło, ale zmartwychwstałam – powiedziała kilka lat temu słynna rozwódka Nicole Kidman. Gdy zostawił ją mąż, była zdruzgotana. Ale to właśnie rozpacz pomogła jej skoczyć na głęboką wodę aktorstwa. Wkrótce całowała statuetkę Oscara i powtarzała, że nigdy nie czuła się tak silna. Dziś jest szczęśliwą żoną i matką, a – jak wiele kobiet – nie wyobrażała sobie świata po rozwodzie. Choć nie jest on już społecznym stygmatem, to odbiera poczucie przynależności, burzy ład towarzyski, zmienia poziom życia. Jest jak operacja na sercu. Bolesna, choć często niezbędna, po której żyje się dalej. Jak?

Więcej nas dzieliło, niż łączyło. Czy utrzymywanie uczuciowej fikcji ma sens? Uznaliśmy, że nie.
Agnieszka Mrugalska, 40 lat

Tylko nie kreuj mnie na ofiarę. Nie chcę obrazu męczennicy. Kto powiedział, że po rozwodzie kobieta ma siedzieć w domu i płakać? – pyta Agnieszka, czterdziestolatka z Warszawy. – Dla mnie koniec związku oznaczał początek nowego bytu – zapewnia. – Moje pasje, plany rozkwitły dopiero po rozwodzie. W sumie to smutne, bo nasuwa się wniosek, że małżeństwo nie daje bodźca do rozwoju – dodaje.

Teraz Aga rozwija się poprzez podróże. Wczoraj wróciła z Mołdawii, niedawno była na Ukrainie. – Zwiedzam świat z grupą sympatycznych ludzi, których poznałam przez internet. Wspólna wyprawa oznacza mniejsze koszty, co przy mojej nauczycielskiej pensji jest istotne – tłumaczy. Co jeszcze jest istotne? To, że już pogodziła się z poczuciem przegranej. – Rozstanie to przegrana. Zwłaszcza gdy spędziło się z kimś wiele lat. Boli. Ale ból jest lepszy od nieudanego związku. Byliśmy jak dwie połówki jabłka. Sęk w tym, że nie z tych samych drzew – mówi. Jaki był jej mąż? Nie pił, nie palił. Aga zakochała się w nim bez pamięci. Przed ślubem długo byli parą. Myślała, że zna go od podszewki. I może mu ufać.

Czternaście lat później: mąż wyprawił jej huczne imieniny, wypił za dużo i wygadał się gościom, że zakochał się w innej kobiecie. Rozsypał się Agi domek z kart. Ma do siebie żal? Tak. Za to, że w porę nie wychwyciła momentu, kiedy między nią a mężem zaczęło się psuć. – Chciałam, żeby zawsze było dobrze. Tkwiłam w ułudzie. Wmawiałam sobie, że wszystko jest OK. Aż pewnego dnia odkryłam, że jesteśmy sobie obojętni. Nasz związek wyglądał tak: wczasy w Juracie – niby razem, a na plażę każdy chodził osobno; remont mieszkania – ja użerałam się z majstrami, on wyprowadził się do rodziców; wieczory – mąż zamknięty w jednym pokoju przed komputerem, a ja w drugim z nosem przy laptopie. Obcy ludzie pod wspólnym dachem. Wyrzuciła go z domu po tych feralnych imieninach? – Nie żartuj. To byłoby zbyt prymitywne, skoro spędziło się z kimś kawał życia. Starałam się poskładać nas na nowo. Nie udało się. Nie czułam się dość silna, żeby odbudować miłość. A związek bez miłości nie ma sensu – mówi. Rok później – rozwód. Agnieszka wyraża zgodę (i ukradkiem ociera łzy). Do sądu idzie odstrzelona, w szpilkach, jakby chciała zakomunikować: „Ja wam pokażę!”. Żałuje rozstania? – Nie. Jest takie powiedzenie: „zrób miejsce lepszemu”. Zrobiłam, i poczułam w sobie nową energię – mówi. – Czas pracuje na moją korzyść. Teraz skupiam się na sobie, swoich potrzebach. Zapisałam się na studia, podróżuję. Marzę o dziecku. Nowy związek? Jeszcze nie jestem gotowa. Ale kiedyś będę. Na pewno.

cd.
http://zdrowie.onet.pl/1567232,2041,0,2,,rozwod_koniec...
Lucyna Tomaszewska

Lucyna Tomaszewska JESTem :O)SOBĄ

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

http://www.plotek.pl/plotek/1,78649,6891628,Gorniak_za...

Kilka miesięcy temu Edyta Górniak zdecydowała się odejść od męża. Decyzja była dosyć spontaniczna i nie do końca przemyślana. Skąd taki wniosek? Znajomi piosenkarki twierdzą, że Edytę dopadła szara rzeczywistość i ciężko jej poradzić sobie bez Krupy.


Edyta bardzo to wszystko przeżywa. Ciągle ktoś z nią jest, nie zostawiamy jej samej - mówi "Faktowi" znajoma Górniak.

W wywiadzie dla "Vivy" piosenkarka stwierdziła, że mąż trzymał ją w kryształowej klatce. Choć była kontrolowana, prowadziła bardzo wygodne życie. Darek zajmował się interesami, kontraktami, rachunkami i koncertami. Teraz wszystko spadło na głowę Edyty, bo Krupa nie chce już z nią pracować. Wcale nas to nie dziwi.
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Widzę, że kompletnie zmieniłaś wstęp do wątku - rozbudowałaś, wplotłaś nowe wątki, postawiłaś inne pytania. Nie ma sprawy, możesz robić co chcesz ze swoją treścią.
Tylko jakim prawem usunęłaś moje wcześniejsze wypowiedzi?
Lucyna Tomaszewska

Lucyna Tomaszewska JESTem :O)SOBĄ

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Joanna Konieczna:
Widzę, że kompletnie zmieniłaś wstęp do wątku - rozbudowałaś, wplotłaś nowe wątki, postawiłaś inne pytania. Nie ma sprawy, możesz robić co chcesz ze swoją treścią.
Tylko jakim prawem usunęłaś moje wcześniejsze wypowiedzi?
Niczego nie usuwałam, a Twoje wypowiedzi sa na wątku o małżeństwie a nie o rozwodzie.
Pozdrawiam :O)
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Tylko jakim prawem usunęłaś moje wcześniejsze wypowiedzi?
Niczego nie usuwałam, a Twoje wypowiedzi sa na wątku o małżeństwie a nie o rozwodzie.
Pozdrawiam :O)

Dokładnie gdzie? Możesz mi podać link?

Pozdr,

j
Lucyna Tomaszewska

Lucyna Tomaszewska JESTem :O)SOBĄ

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Joanna Konieczna:
Tylko jakim prawem usunęłaś moje wcześniejsze wypowiedzi?
Niczego nie usuwałam, a Twoje wypowiedzi sa na wątku o małżeństwie a nie o rozwodzie.
Pozdrawiam :O)

Dokładnie gdzie? Możesz mi podać link?

Pozdr,

j
http://www.goldenline.pl/forum/moc-i-kobiety/1061920
:O)
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Racja, przepraszam :)

Pewnie wyszło właśnie szydło z worka, że mnie małżeństwo kojarzy się z rozwodem... :)

Pozdr,
j
Monika K.

Monika K. Praca łączy ludzi

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Joanna Konieczna:
Racja, przepraszam :)

Pewnie wyszło właśnie szydło z worka, że mnie małżeństwo kojarzy się z rozwodem... :)

Pozdr,
j

bo małżeństwo jest najczęstszą przyczyną rozwodów :)

Pozdrawiam.Monika W. edytował(a) ten post dnia 04.08.09 o godzinie 16:55
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Monika W.:

bo małżeństwo jest najczęstszą przyczyną rozwodów :)

Jedyną w zasadzie :)

A i rozwód bywa częstym finałem małżeństwa...

Pozdrawiam,

j
Agnieszka Pietrzak

Agnieszka Pietrzak koordynator
projektów, coach

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Aby stworzyć coś nowego najpierw trzeba wyjść ze starego. Rozwiązanie umowy na papierze do dopiero początek drogi...
Może ona wejść na podobny tor, tylko partner się zmieni, schmety zostaną jak programy.

konto usunięte

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Rozwód to koniec świata jednego i początek nowego.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć , po rozwodzie zawsze już
życie będzie w pewnym stopniu podzielone, na ten czas przed
i po rozwodzie.
Jeśli mamy dzieci z małżeństwa, to chcemy czy też
nie, geny tatusiowe są wszechobecne.
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Agnieszka Pietrzak:
Aby stworzyć coś nowego najpierw trzeba wyjść ze starego. Rozwiązanie umowy na papierze do dopiero początek drogi...
Może ona wejść na podobny tor, tylko partner się zmieni, schmety zostaną jak programy.

Święta prawda.
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Malgorzata P.:
Rozwód to koniec świata jednego i początek nowego.

Dla mnie takim momentem było już samo rozstanie. Rozwód był już tylko faktem prawnym. Ale czułam się, jak bym wracała do normalnego świata z oparów absurdu. Więc koniec tamtego świata był wybawieniem.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć , po rozwodzie zawsze już
życie będzie w pewnym stopniu podzielone, na ten czas przed
i po rozwodzie.

Pewnie z przyczyn powyższych, a i innych, jak długie życie samotnej mamy, kolejny ślub, następne dziecko już nie dzielę świata wg reguł, które opisujesz. Raczej na kiedyś i teraz, patrząc na to jak się zmieniam ja i moi najbliźsi.
Jeśli mamy dzieci z małżeństwa, to chcemy czy też
nie, geny tatusiowe są wszechobecne.

Nie strasz! Też tak kiedyś myślałam, wręcz się bałam, ale mi przeszło. Bazując na własnym doświadczeniu twierdzę, że wychowanie potrafi pokonać geny. A szczęście mam takie, że fizycznie moje geny przeważyły, więc patrzę na SWOJE dziecko :)

konto usunięte

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Joanna Konieczna:
Malgorzata P.:
>
>>
Jeśli mamy dzieci z małżeństwa, to chcemy czy też
nie, geny tatusiowe są wszechobecne.

Nie strasz! Też tak kiedyś myślałam, wręcz się bałam, ale mi przeszło. Bazując na własnym doświadczeniu twierdzę, że wychowanie potrafi pokonać geny. A szczęście mam takie, że fizycznie moje geny przeważyły, więc patrzę na SWOJE dziecko :)

Nie straszę, to są moje obserwacje, przy synach widać to lepiej,
jaki ojciec taki syn, też bym wolała aby geny moich synów nie
były tak silnie związane z ojcem. Myślę, że należy brać na to
poprawkę aby życie nas nie zaskoczyło.To w końcu ja wybrałam mu
takiego tatusia a mogłam sklonować swoje geny, wolałam sposób
tradycyjny. Biore to pod uwagę i wiem, że ojca mu nie zastąpie
wystarczy abym była mądrą i świadomą matką.
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Nie straszę, to są moje obserwacje, przy synach widać to lepiej,
jaki ojciec taki syn, też bym wolała aby geny moich synów nie
były tak silnie związane z ojcem. Myślę, że należy brać na to
poprawkę aby życie nas nie zaskoczyło.To w końcu ja wybrałam mu
takiego tatusia a mogłam sklonować swoje geny, wolałam sposób
tradycyjny. Biore to pod uwagę i wiem, że ojca mu nie zastąpie
wystarczy abym była mądrą i świadomą matką.

Moja historia też dotyczy synka. Ale "znał" tatusia zaledwie pół roku swojego życia, a cudzysłów stąd, że tatusia przy nim w zasadzie nie było. Wychowywałam go ja sama (mam nadzieję, że świadomie i mądrze), a od kilku lat ze mną nowy tata, który mojego synka adoptował. Tamten nie był zainteresowany nawet spotkaniami (o alimentach nie wspominając), więc nawet nie zauważył jak został pozbawiony praw rodzicielskich. Boję się tych genów gdzieś z tyłu głowy, ale na razie widzę efekty wychowania. I to, co posiada w genach mój były mąż jest wręcz odwrotne w zachowaniach mojego synka. A, że wkroczył już w wiek lat nastu widać więcej. Być może jego biologiczny ojciec jest jaki jest w wyniku bardzo złego wychowania (fakt, sytuacja w jego domu była paranoidalnie toskyczna), a w genach miał całkiem dobre rzeczy, które wyjdą u mojego syna.
Zresztą - od lat wielu toczy się spór nie tylko wśród psychologów - geny, czy wychowanie. Zawsze miałam nadzieję, że wychowanie, a teraz zaczynam mieć taką pewność.

Pozdrawiam,
j

konto usunięte

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Joanna Konieczna:
Moja historia też dotyczy synka. Ale "znał" tatusia zaledwie pół roku swojego życia, a cudzysłów stąd, że tatusia przy nim w zasadzie nie było. Wychowywałam go ja sama (mam nadzieję, że świadomie i mądrze), a od kilku lat ze mną nowy tata, który mojego synka adoptował. Tamten nie był zainteresowany nawet spotkaniami (o alimentach nie wspominając), więc nawet nie zauważył jak został pozbawiony praw rodzicielskich. Boję się tych genów gdzieś z tyłu głowy, ale na razie widzę efekty wychowania. I to, co posiada w genach mój były mąż jest wręcz odwrotne w zachowaniach mojego synka. A, że wkroczył już w wiek lat nastu widać więcej. Być może jego biologiczny ojciec jest jaki jest w wyniku bardzo złego wychowania (fakt, sytuacja w jego domu była paranoidalnie toskyczna), a w genach miał całkiem dobre rzeczy, które wyjdą u mojego syna.
Zresztą - od lat wielu toczy się spór nie tylko wśród psychologów - geny, czy wychowanie. Zawsze miałam nadzieję, że wychowanie, a teraz zaczynam mieć taką pewność.

Pozdrawiam,
j


Myślę, że wychowanie jest bardzo ważne, ale geny też. Mam siostrę
zostałyśmy tak samo wychowane , jednak różnimy się od siebie,
inne wzorce postępowania i spojrzenie na wiele spraw.
Dobry wzorzec ojca w domu i wychowanie na pewno pomaga, ale
przynajmniej parę czynników należałoby dodatkowo rozpatrzeć np.
dziadków, kolegów , wzorce itp.
Wierzę, że się uda, życzę wszystkiego dobrego.
Anna Geborys

Anna Geborys University of
Integration

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Rozwód jest wybitnie kosztowny - dla wszystkich uczestników tej jakże popularnej gry planszowej.
Ekstremalnie kosztowna emocjonalnie gra międzyludzka.

Jak człowiek się zdoła przedrzeć przez poziom " kto winny " potem pojawia się plansza " zmarnowane lata" - do tego dochodzi plansza "jak mogłam być taka/taki naiwna/naiwny" no i pojawia się " co dalej ? " ... i taka to rozgrywanka planszowa o słodko brzmiącej nazwie:
" to weźmy rozwód i zostańmy przyjaciółmi "

Kosztowna życiowa lekcja.
A nawet lekcyja.

Pozdrawiam tych po , przed i w trakcie ...
Joanna K.

Joanna K. Trener biznesu i
rozwoju osobistego,
coach, konsultant
ds...

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?



Myślę, że wychowanie jest bardzo ważne, ale geny też. Mam siostrę
zostałyśmy tak samo wychowane , jednak różnimy się od siebie,
inne wzorce postępowania i spojrzenie na wiele spraw.
Dobry wzorzec ojca w domu i wychowanie na pewno pomaga, ale
przynajmniej parę czynników należałoby dodatkowo rozpatrzeć np.
dziadków, kolegów , wzorce itp.

Oczywiście masz rację. Liczą się nasze indywidualne predyspozycje: Ty i siostra macie zapewne inny temperament, sposób postrzegania świata, uczenia się, inne priorytety, itd. Pewnie dlatego każde dziecko w jednej rodzinie jest inne. Oczywiście!
Skupiłam się tylko na wszystkim co widzę przez pryzmat mojego synka - pewnie dlatego, że o niego martwię się bardziej, niż o kogokolwiek innego. I przyznaję, że zapewne ma skłonności zakodowane po ojcu genetycznie, ale na szczęście nie te, których się bałam (i mam nadzieję, że tak zostanie). A dodatkowym, ciekawym zjawiskiem jest fakt, że bardzo, ale to bardzo upodabnia się (w zachowaniach świadomych i nieświadomych) do nowego taty - a to już na pewno wpływ wychowania. :)
A z innej perspektywy: ojciec biologiczny synka jest totalnie niepodobny (pod żadnym chyba względem do swojego ojca), za to przejął wszystkie cechy swojej mamy. A to już sposób życia tej rodziny...

Proces uspołeczniania jest szeroko zakrojony - jak słusznie wspomniałaś trzeba wziąć pod uwagę wszystkie jego aspekty. Ale moim zdaniem, wszystko zaczyna się w domu. I tam też kończy. Cudów trzeba, aby dalsza rodzina, przyjaciele, czy szkoła naprawili błędy rodziców. Niestety.
Wierzę, że się uda, życzę wszystkiego dobrego.
Bardzo Ci dziękuję :))) I Tobię życzę najlepszego!
Lucyna Tomaszewska

Lucyna Tomaszewska JESTem :O)SOBĄ

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

a co wy na to ?

http://www.rodziceradza.pl/Czy_jestem_skazana_juz_na_s...

Rozwiodłam się, i jestem szczęśliwa mam dwie cudowne córeczki i jestem z nich dumna. Sama sobie też nie mam nic do zarzucenia , pracuję , jestem super mama łącze wszystko razem,żebyśmy były szczęśliwe, ale potrzebuje miłośći kogoś kto mnie przytuli, zrozumie i są chętni, ale gdy słyszą, że mam dziewczyny wymiękaja, strasznie mnie to złośći bo to że jestem samotną matką to przecież nawet mój plus że daje radę i jestem szczęśliwa z tak wieloma obowiązkami jak wychowywanie dwójki dzieci w pojedynkę. Więć czemu wszyscy oceniają mnie w ten sposób, czy mam szansę na to by byc z kimś kto zaakceptuje moje skarby, bo one i tak zawsze będą najważniejsze nawet jak będę musiała zapłacić tak wysoka cenę i być sama.
Lucyna Tomaszewska

Lucyna Tomaszewska JESTem :O)SOBĄ

Temat: Rozwód - koniec świata czy początek?

Blizna po rozwodzie

Choć pobierając się obiecujemy: "nie opuszczę cię aż do śmierci", bywa, że związek umiera. Rozstajemy się, ale nadal nosimy drugą osobę w sobie. Jedni próbują to zaklepać, założyć plaster na niewyjętą drzazgę, i mówią "wszystko jest okej". Drudzy stale rozpamiętują swoje zranienie. Cierpią, nie mogąc pogodzić się z tym, co się stało. Czy jest inne wyjście? Jak żyć po rozwodzie?

DOROTA KRZEMIONKA: - Czy jest coś takiego jak dobry rozwód? Jak się dobrze rozwieść?

KUBA JABŁOŃSKI: - Nie lubię tego sformułowania. Rozwód jest zawsze dramatycznym doświadczeniem, a jego skutki nie są do końca przewidywalne.

Rzeczywiście, amerykańscy psychiatrzy Thomas Holmes i Richard Rahe na swojej skali zdarzeń wywołujących stres, rozwód umieszczają na wysokim, drugim miejscu. Towarzyszą mu zwykle negatywne emocje: złość, wściekłość, poczucie zranienia, krzywdy, porażki. Czy to jest nieuchronne?

Nieuchronne i potrzebne. Takie emocje pojawiają się i musimy je do końca przeżyć. Jesteśmy przyzwyczajeni do przeżywania smutku po śmierci kogoś bliskiego. Rzadko kiedy dopuszczamy wtedy do siebie złość. Złość do osoby, która odeszła . A to błąd. W przypadku rozwodu łatwiej poczuć złość. Różnie natomiast możemy ją wyrażać, niekoniecznie tłukąc naczynia, rozbijając szyby. Jeżeli kochaliśmy i ten związek był dla nas wszystkim, a teraz musimy z niego zrezygnować, to uczucia złości, przerażenia i niepewności "co dalej?", muszą się pojawić. To dotyczy również osoby, która decyduje się na odejście, choć jest ona w nieco innej emocjonalnie sytuacji, ma poczucie większej kontroli nad nią. W końcu ona pierwsza wiedziała, że dojdzie do rozwodu. Ale mimo to także przeżywa złość, lęk i poczucie winy: co ja robię tej drugiej, kiedyś bliskiej, osobie, dzieciakom... Także ona traci coś dla siebie ważnego. Przypomina to odrywanie plastra ze skóry. Wiemy, że to boli. Wielkość plastra oznacza stopień zaangażowania emocjonalnego, wzajemnej zależności i bliskości. Im większy plaster, tym bardziej boli.

Gdyby więc Pan usłyszał spokojne stwierdzenie, że rozstaliśmy się bez emocji...

To pomyślałbym, że to komunikat dla mediów, wersja oficjalna, a nie wiemy, co tam się naprawdę wydarzyło.

Być może tak naprawdę nie był to związek emocjonalny, lecz tylko kontrakt dwóch osób. Albo partnerzy zaprzeczają swym emocjom. Trzeba więc dopuścić smutek, potem złość?

cd
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,96115,6960489,Blizn...

Następna dyskusja:

A czy Ty sie boisz myszy..?




Wyślij zaproszenie do