Temat: To i owo, filmowo-książkowo, recenzja z 30 kwietnia 2014

http://kultuar.blogspot.com/2014/04/marynarka-mirosaw-...

Agnieszka Pacocha napisała

Jestem z pokolenia, które nie zna innej Polski niż ta niepodległa, wolna od wojen, zamieszek, domowych zawieruch. Moja Polska zawsze była krajem wewnętrznego spokoju - owszem, polityczni krzykacze również od zawsze byli w niej obecni, jednak nigdy nie doszło do takiej sytuacji, w której bezpieczeństwo obywateli byłoby bezpośrednio zagrożone, tak jak miało to miejsce choćby podczas wydarzeń grudniowych w Gdyni w 1970 roku, kiedy to podczas Czarnego Czwartku protesty robotników zostały brutalnie stłumione, w efekcie czego zginęło 16 osób. 17 grudnia na zawsze wpisał się na karty historii współczesnej Polski, w najgorszy z możliwych sposób.

To właśnie do tych wydarzeń nawiązuje w swojej najnowszej książce Mirosław Tomaszewski, autor scenariuszy filmowych oraz m.in. dramatów "Stroiciel" i "Jak bracia" oraz powieści "Ugi" i "Pełnomocnik", aczkolwiek akcja dzieje się współcześnie, w roku 2005 w cieniu przełomowego momentu jakim była śmierć papieża Jana Pawła II, od niedzieli już świętego. Główny bohater, Adam, ksywa Smutny, jest
mocno pogubionym w życiu czterdziestolatkiem. Za czasów komuny uwielbiany przez tłumy frontman zespołu Amnezja, dzisiaj człowiek, który nie potrafi długo zagrzać miejsca w jednej robocie, głównie przez wierność swoim ideałom (Punk is not dead!), czytaj: totalny brak jakiegokolwiek konformizmu. Nawet jego związki z kobietami nie wytrzymują próby czasu, wszystko jednak w życiu stanie na głowie, gdy na swojej drodze spotka kobietę idealną w osobie Niny, która zbliża się do niego pod pretekstem pisania artykułu o Amnezji do gazety, gdzie pracuje. Artykuł czyta Karol Jarczewski, sześćdziesięcioletni gdyński biznesmen, człowiek wszechstronny, szanowany filantrop, który ku zdumieniu Adama zgłasza się do niego z nietypową propozycją pracy. W międzyczasie szef redakcji, w której pracuje Nina, również otrzymuje pewną propozycję, a mianowicie wydania książki o wydarzeniach z 17 grudnia, a jej napisania podejmuje się właśnie dziewczyna. Zlecającym jest nie kto inny jak zięć Karola, Witek, który darzy teścia niczym nieskrępowaną nienawiścią; pozostaje tylko pytanie, jaki może mieć cel w przywoływaniu zdarzeń, które dzisiaj nie są już tak sensacyjne i atrakcyjne medialnie jak kiedyś?

Muszę przyznać, że generalnie dość ostrożnie podchodzę do książek, których akcja zahacza o takie kamienie milowe we współczesnej historii Polski; wydarzenia te są dość świeże, a to czego mi z reguły brakuje w takich książkach, to zachowanie odpowiedniego dystansu, tak, aby osoba niezaznajomiona z tematem nie została przytłoczona nadmiarem informacji i uczuć. "Marynarka" właśnie taki dystans zachowuje, przez co na pierwszym planie znajduje się przede wszystkim rozwój akcji, a nie tło wydarzeń. Nie jest to książka historyczna - sam autor radzi, aby nie traktować jej jako przewodnika po Grudniu 1970, co nie jest zbyt trudne, bo to opowieść raczej utrzymana w stylistyce sensacyjnej, która oferując wiele rozrywki podczas czytania, stawia jednocześnie trudne pytania przed czytelnikiem. Czy człowieka, który ma na sumieniu śmiertelny grzech, ale całe życie postępuje tak, aby zadośćuczynić innym, czy takiego człowieka ciągle należy osądzać za zło, którego się dopuścił wiele lat temu? Czy odpowiada się za krzywdę wyrządzoną innym w imię władzy, której się przysięgało wierność, nawet jeśli wykonywało się rozkazy wbrew swojej woli? Czy ten, kto przy użyciu wszelkich możliwych środków, często niemoralnych, usiłuje obnażyć zło, jakiego dopuścił się inny człowiek, czy takie postępowanie ma rację bytu? Czy można uciec od własnej przeszłości? Już sam tytuł książki jest wymownym symbolem wiążącym przeszłość i przyszłość. W momencie, gdy Smutny dostaje świetnie płatną pracę i zaczyna nosić marynarki, jego punkowe podejście do życia wydaje się odchodzić w zapomnienie na rzecz luksusowego nonkonformizmu, aż do chwili, gdy w jego rękach ponownie znajduje się stara, wygrzebana z piwnicy marynarka, noszona przez jego ojca w dniu śmierci i podziurawiona w miejscu, gdzie została zadana śmiertelna rana.

"Marynarkę" czyta się wyśmienicie, czuć, że została napisana przez człowieka z doświadczeniem w pisaniu scenariuszy. Akcja ani na chwilę nie traci nic z tempa, język książki jest soczysty i ironiczny, co mi bardzo odpowiadało. Element, który zwraca uwagę, to liczne odniesienia do piosenek, które tworzą w głowie czytającego swoisty soundtrack, nadający specyficzną atmosferę książce. Bohaterowie są niejednoznaczni, ani kryształowo dobrzy, ani źli do szpiku kości, czasami tylko irytowała mnie postać Adama, nie na darmo zwał się Smutny, czasami może za smutny.

Książkę zdecydowanie polecam, i tym, których interesują takie nawiązania historyczne, i tym, którzy mają przede wszystkim ochotę na dobrą polską współczesną literaturę z odrobiną sensacji.Ten post został edytowany przez Autora dnia 30.04.14 o godzinie 08:26