Temat: OKO NA KULTURĘ 13 sierpnia 2014

http://okonakulture.pl/2014/08/13/czarno-biale-marynar...

„Marynarka” to druga książka przeczytana w niedługim odstępie czasu opowiadająca nie tyle o historii i ważnych dla Polski wydarzeniach a o wpływie historii na zwykłego człowieka. Podobnie jak w „Złodziejach koni” Remigiusz Grzela pokazał pokolenie trzech mężczyzn na tle wydarzeń z końca II wojny światowej i partyzantki, tak Mirosław Tomaszewski skupił się na grudniu 70′.

Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że pisarz nie przedstawia ani genezy, ani konsekwencji, ani też typowych historii uczestników strajku a bardziej skupia się na tym (podobnie zresztą jak Grzela), że historia nie jest tylko czarno-biała i nawet jeśli minęło sporo czasu od opisywanych wydarzeń to nadal oddziałuje na rzeczywistość. W mniejszym bądź większym stopniu. Czy tego chcemy czy nie.

Tomaszewski snuje opowieść o dwóch obcych sobie mężczyznach. Jeden, Adam to obecnie czterdziestoletnia, już była gwiazda punkowa, która dawno straciła swój blask. Pracuje w pubach, w sklepie muzycznym, jednak jego niepokorna, buntownicza dusza nie pozwala mu zatrzymać się nigdzie na dłużej. Jest też i Karol, poważny i poważany biznesmen, który zgromadził duży majątek i jest szychą w mieście. Przy tym wierzy w Boga, chodzi do kościoła, a śmierć papieża mocno przeżywa. Ma też córkę, Magdę, która według jego ojcowskiego serca i rozumu, wyszła za mąż za nieodpowiednio mężczyznę, Witka, czyhającego jedynie na majątek Karola. Witek pracuje w firmie Karola, więc i losy zięcia oraz teścia wciąż gdzieś się przeplatają. Co ma jednak wspólnego Adam z Karolem? Tego zdradzić Wam nie mogę, choć oczywiste jest, że w jakiś sposób dwa pozornie różne wątki zaczną na siebie nachodzić, by w końcu w punkcie kulminacyjnym zdradzić największą tajemnicę.

Ach, jest też Nina, ambitna dziennikarka, która utknęła w lokalnej gazecie i nie widać żadnych perspektyw, by mogła się z niej uwolnić. Do czasu, gdy dostaje niecodzienną propozycję napisania książki o grudniu 70. Choć początkowo nie w smak jest grzęźniecie w niezbyt atrakcyjnym i mało chwytliwym temacie, wraz z kolejnymi wywiadami, zaczyna wierzyć w projekt i szukać na niego pomysłu.

Losy Niny i Adama krzyżują się dość szybko, dzięki czemu autor ma okazję nie tylko zaprezentować przeszłość mającą wpływ na teraźniejszość, ale i romans, który ma nieco rozgrzać ciężki temat. Trudno jednak powiedzieć co jest motywem przewodnim, jako że Tomaszewski wymieszał wiele wątków. Mamy więc dorosłego mężczyznę, który buntuje się przeciwko porządkowi, ale jednocześnie nie potrafiącego znaleźć własnego miejsca. Mamy miłość, która krąży po wyboistych drogach i tak naprawdę nie wiadomo jak się potoczy. Mamy historię jednak przedstawioną z niecodziennej perspektywy. Mamy i tajemnice sprzed lat, jak i spisek niczym w brazylijskiej telenoweli. I choć wrażeń nie brakuje przez niemal całą książkę dla mnie było tego za dużo. Zbyt dużo wątków, a jednocześnie zbyt pobieżne ich potraktowanie, podobnie jak postaci, które pojawiają się na kartach powieści.

Nie oznacza to jednak, że książka jest zła. Ba, jest nawet niezła. W szczególności, że przedstawia nieco inne spojrzenie na tych złych z ważnych dla nas wydarzeń. Bo jak zawsze trzeba pamiętać – nie wszystko jest czarno-białe, a nam współczesnym łatwiej oceniać postępowanie ludzi, gdy siedzimy wygodnie w fotelu i popijamy gorącą herbatę. Oczywiście, nie można również popadać w inną skrajność i starać się rozumieć każdego zbrodniarza czy człowieka, który ma na swoim sumieniu cięższe grzeszki. Dlatego też każda książka tego typu, która nie tyle wybiela, co jedynie przedstawia inny punkt widzenia i próbę zrozumienia pewnych zachowań człowieka postawionego w sytuacji ekstremalnej, jest jak najbardziej warta przeczytania.

Jednak mi zabrakło tej iskry, która porwałaby mnie niekoniecznie od pierwszej strony. Iskry, która rozpaliłaby mnie i nie pozwoliłaby zapomnieć o książce.