Filip
Gańczak
Dziennikarz i
naukowiec
Temat: Recenzja nowej biografii Marka Hłaski
Hłasko - Czysty, dobry, bez gniewu"Czysty, dobry, bez gniewu" - ta fraza z twórczości Marka Hłaski najlepiej określa tego pisarza - uważa Andrzej Czyżewski, autor książki "Piękny dwudziestoletni". Ukazało się właśnie kolejne wydanie tej biografii Hłaski, wzbogacone m.in. o informacje z teczek IPN.
Autor książki, Andrzej Czyżewski, to cioteczny brat Marka Hłaski, trochę od niego starszy. W dzieciństwie byli sobie bliscy, często się spotykali. Swoje debiutanckie opowiadanie "Baza sokołowska" Hłasko napisał we wrocławskim domu swego kuzyna. W 1987 roku, po śmierci matki pisarza Czyżewski stał się spadkobiercą praw autorskich do dzieł Hłaski i bogatego archiwum. Starał się nawiązać kontakt z każdym, o kim wiedział lub podejrzewał, że Marka znał. Próbował weryfikować informacje, sporządził kalendarium życia kuzyna, w końcu - napisał jego biografię, która po raz pierwszy ukazała się w 2000 roku, a potem w kolejnych wznowieniach, uzupełniana była o nowe informacje.
Marek Hłasko miał reputację pijaka i awanturnika, która pasowała do przyjętej przez niego kreacji "pisarza przeklętego" w typie amerykańskich bitników i którą, do pewnego stopnia, sam budował. Czyżewski podkreśla, że rzeczywistość była dużo mniej malownicza i dramatyczna, niż wynikałoby to z opowieści rozsiewanych przez znajomych pisarza i niego samego, na przykład w "Pięknych dwudziestoletnich". Sam Hłasko pisał pod koniec życia, że gdy siedzi miesiącami w mieszkaniu i tworzy, bez kropli alkoholu, nikt go nie widzi, a gdy wyjdzie na miasto i odwiedzi knajpę, to powstają legendy o piciu.
Czyżewski bywał świadkiem zmagań twórczych Hłaski, któremu pisanie wcale nie przychodziło łatwo. Każda strona była wielokrotnie przepisywana, redagowana i zmieniana. Hłasko, który skończył tylko szkołę podstawową, a w wieku 16 lat rozpoczął pracę kierowcy ciężarówek, traktował pisanie szalenie serio. Była to dla niego desperacka próba zrobienia czegoś ze swoim życiem, ucieczka przed ciężarami egzystencji prostego robotnika. Jako pisarz był samoukiem, wszystko zawdzięczał wyłącznie ciężkiej pracy nad sobą i tekstem i robił to z reguły na trzeźwo - pisze Czyżewski podkreślając, że autor "Pierwszego kroku w chmurach" miał zaledwie dwuletnią przerwę w pisaniu, a właściwie co roku wydawał nową książkę. Jeżeli wszystkie opowieści o nim byłyby prawdziwe, nie miałby czasu na pisanie.
Kolejny mitem na temat Hłaski, tym razem bardziej rodzinnym niż publicznym, jest jego rzekomo oschły stosunek do matki. Czyżewski pokazuje drugą stronę sprawy - przy całej, niewątpliwej miłości do syna, Maria Hłasko oddała syna, wbrew jego woli, do szkoły z internatem, gdy tylko pojawiły się u niego oznaki buntu wobec bardzo apodyktycznego ojczyma. Każdy cytowany przez Czyżewskiego list do Hłaski od matki, to lista wyrzutów i żądań, przede wszystkim finansowych. Hłasko delikatnie próbuje przedstawić swoje racje - w końcu dzięki własnej pracy wyrwał się z biedy, więc może nie jest takim wykolejeńcem, za jakiego ma go ojczym, pomaga przecież matce, ile tylko może. Po emigracji Hłaski ton listów od matki staje się wręcz histeryczny, uważa ona, że syn ją porzucił i jest przekonana, że na Zachodzie pławi się on w dobrobycie. W tym czasie Hłasko desperacko próbował się znaleźć w zachodnich realiach.
W książkach i artykułach o Hłasce często demonizowana jest rola, jaką w jego życiu odegrała jedyna żona - niemiecka aktorka Sonja Ziemann. Czyżewski pokazuje, że ich wspólne życie zakończyło się rozstaniem, nie dlatego, żeby brakowało jej uczucia czy empatii. To ona finansowała wspólne życie, ratowała Hłaskę, kiedy przeżywał w 1963 roku załamanie nerwowe i znalazł się w klinice psychiatrycznej. To wreszcie Sonja w ostatnim roku życia pisarza ściągnęła go ze Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował m.in. jako sprzedawca w sklepie, doprowadziła do ekranizacji jego kolejnego opowiadania, stworzyła mu pespektywę znośnej egzystencji w Europie i zniosła spokojnie jego romans z dużo młodszą i piękną izraelską dziewczyną Esther Steinbach.
Niepowodzenia ich wspólnego życia, zdaniem Czyżewskiego, wiązały się ze specyfiką pracy obojga zainteresowanych. Sonia, jako aktorka, musiała wiele podróżować, nie była typem domatorki. Oboje mieli artystyczną wrażliwość, oboje wymagali od partnera stałego wsparcia, co okazało się trudne do zrealizowania. Jednak nawet po rozwodzie wymieniali listy świadczące o wzajemnym uczuciu, Hłasko bardzo wspierał Sonję w trudnych chwilach, związanych z chorobą nowotworową jej synka.
Czyżewski zauważa, że być może Sonja przeceniała zagrożenie, jakie w życiu Hłaski stanowił alkohol, nie doceniając natomiast niebezpieczeństwa uzależnienia od środków uspokajających i nasennych. Sonja, w swojej walce o trzeźwość męża, w najlepszej wierze i za radą lekarzy, usiłowała pomóc Hłasce podsuwając mu barbiturany. Wiedza o tym, że tworzą one z alkoholem śmiertelną mieszankę, nie była wówczas tak powszechna jak obecnie. To właśnie połączenie leków ze stosunkowo niewielką, jak wynika z przeprowadzonej przez Czyżewskiego analizy ostatniego dnia życia Hłaski, dawką alkoholu, stało się przyczyną śmierci pisarza. W ostatnich dniach życia Hłasko czuł się dobrze i planował powrót do wspólnego życia z Sonją.
Nowością najnowszego wydania książki są m.in. informacje o inwigilacji Hłaski przez UB, a także o odnalezionej we wrześniu 2012 roku teczce IPN, gdzie znajduje się podpisana przez Hłaskę deklaracja o współpracy z MO pod kryptonimem "Wanda". "O tym, że taka teczka może istnieć wiedziałem od kilkunastu lat. Opisał tę sprawę sam Hłasko w +Pięknych dwudziestoletnich+. (...) Dokumenty noszą daty 1952 i 1953. Dotyczą więc 18-letniego chłopaka, kierowcy, wciągniętego do współpracy przy wykrywaniu przestępstw o charakterze gospodarczym. Nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek działalnością polityczną" - pisze Czyżewski. Hłasko, jak wynika z tej teczki, współpracował niechętnie, świadomie wprowadzając milicjantów w błąd, a wiosną 1953 roku rzucił pracę i wyjechał z Warszawy do Wrocławia, przypuszczalnie aby zerwać współpracę z milicją.
Demoniczną legendę Hłaski Czyżewski konfrontuje ze swoimi wspomnieniami o delikatnym, wrażliwym, choć psotnym dziecku i nastolatku przerażonym faktem, że najpóźniej z rówieśników zaczął dojrzewać i do 16 roku życia wyglądał zaskakująco dziecinnie. W oczach kuzyna przybierane przez Hłaskę pozy macho to łatwa do odczytania strategia obronna chłopca, który w wieku licealnym, gdy zawiązują się pierwsze kontakty z dziewczynami, został wrzucony w brutalny, zmaskulinizowany świat kierowców.
Sonja Ziemann kazała wyryć na jego nagrobku w Wiesbaden cytat z "Pięknych dwudziestoletnich", słowa, które Hłasko napisał o innym polskim pisarzu otoczonym mroczną legendą rozrabiaki - o Broniewskim. "Czysty, dobry, bez gniewu" - taki właśnie był Marek Hłasko" - podsumowuje Czyżewski.
Książka "Piękny dwudziestoletni" ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Agata Szwedowicz