Temat: Jaki kolor ma Twoja przyszłość,
I właśnie, to jest TO! Właśnie to motto przykuło moja uwagę..wszystkie moje pytanka sa malusią prowokacją...poniżej 2 strony pamiętnika...
Zastanawiam się. Chodzę, myślę, bywam duchem nieobecna. Z pozoru wykonuję czynności dnia powszedniego… z pozoru. Tymczasem w mojej głowie trwa wojna, albo galopada myśli, swoisty twórczy galimatias. Dzień nie wystarcza. Noce są najgorsze.
Albo nie mogę spać i rzucam się, walczę z obrazami włażącymi mi pod powieki, albo zasypują mnie słowa, cisną się jak nieprzerwany korowód, tańczą mi w głowie, układają się w jakieś ciągi: tytuły, nazwy i ja zamiast wstać i zapalić światło, zapisać to, póki pamiętam – leżę i usiłuję zapamiętać słowną kombinację, póki nie usnę. W efekcie nie zasypiam wcale albo posypiam i kontynuuję dalej rozpoczęty już wątek myślowy. Wstaję wpół nieprzytomna, co nie jest trudne do odgadnięcia, no i dalej trwa ta roszada myśli, słów i obrazów.
Jeśli jestem zajęta zwykłym, codziennym bytowaniem, wykonuję jakąś pracę, to i tak dalej, równolegle do wszystkiego, czym wydaję się być zajęta: tworzę. Nie mam określonego czasu, jaki sobie daję. Nie ma prawidła, nie ma systemu. Rzeczy rodzą się długo, albo w jednej chwili. Różnie.
Czasem to boli, fizycznie, duchowo, jakbym utraciła kogoś bliskiego. Tak się czuję… Niekiedy to stan euforii…taka radość, łatwość, czas kiedy góry mogłabym przestawić o dowolną odległość! To takie nieodgadnione, tajemnicze, nie poznane siły – trudno przewidzieć jak tym razem będzie…
Wiem tylko, że tworzenie to człowiek. Karl Jaspers ładnie określił człowieka: Można by nawet powiedzieć, że znamy lepiej to wszystko, czym sami nie jesteśmy - to, czym jest człowiek, jest dla niego może mniej jasne niż wszystko, co go spotyka. Staje się dla siebie największą tajemnicą [ gdy wyczuwa, że jego skończone możliwości zdają się sięgać w nieskończoność]*.
Ponieważ życie jest otwartą księgą, wciąż piszącą się historią – ulegam mu jak każdy. Moje stany ducha bywają: i czarne, i szare, i białe. Takie jest też to co robię – nie zawsze „lekkostrawne”. Potrzebuję możliwości wypowiedzenia moich rozpaczy i żalu. Zdaję sobie sprawę z tego, że co jakiś czas „wyrzucam” niewypowiedziane, niewysłowione, trudne - w postaci rysunku czy obrazu. Muszę tak – inaczej nie mogę. Jednak wydaje mi się to bardzo naturalne, prawdziwe, nie przekłamane. Bo cenię sobie uczciwość: wobec siebie, innych i wobec sztuki. Bywa, że podchodzę do białego wciąż płótna, przytulam doń policzek, wciągam powietrze… i czekam. Kiedy zostawiam pierwszy ślad pędzla, to płótno, pędzel i farba, zespalają się wraz z moją ręką, głową, ciałem w jedną wielką radość, frajdę. Wówczas, to co powstanie jest CZYSTĄ RADOŚCIĄ, którą chcę podzielić się, oddać innym. Tak było ze SZKLANKĄ JOGURTU, czy KLUCZEM W GÓRZE, z obrazem MALINY I TRUSKAWKI, JEDNAK, a także z WIDŁY W ŚNIEGU. W tym przypadku ta pozytywna część mnie miała decydujący głos. Zadecydowałam o nadaniu, z pozoru dziwnych tytułów, moim pracom. Tu nie chodziło mi o tzw. literaturę, dorabianą na siłę do obrazów. To chęć wciągnięcia widza do gry, takiego powtórnego „zmuszenia” do popatrzenia raz jeszcze, do nie nazywania oczywistego oczywistym – choć tak długo myślałam nad każdym z obrazów, że tytuły tylko pozornie są czystą abstrakcją. To taka moja słowna i malarska zabawa. Przy okazji, próba „rozciągnięcia” znaczeń, takie zawirowanie, lekkie zamotanie, a przy okazji podzielenie się tym co ważna dla mnie - czy zacytowanie ważnego dla mnie artysty.
To dzieje się nadal. Znów nie będę mogła zasnąć. BEA
Wszystko jest zmienne, w ciągłym ruchu. Nigdy nie powtórzy się chwila, dzień, rok czy pora roku. Minuta mija i nigdy nie powraca. Czas umyka…bezpowrotnie. Ciągle. Taka bulgocząca zupa, a my w niej. Zmieniamy się: dorastamy, starzejemy, mądrzejemy, a często po prostu ulegamy stopniowemu zidioceniu, poddając się tabloidowemu żywotowi siedząc wpatrzeni w srebrny ekran odcinkowej ułudy. I tak trwamy, a czas umyka…bezpowrotnie.
Czy można być pewnym jakiejś stałej? I co nią jest? W tej chwili?
Odpowiedzi jest wiele – zdaję sobie z tego sprawę. Mnie, jednak najbardziej, interesuje człowiek i w tym obszarze chciałabym się poruszać.
Człowiek jako ogół, potem człowiek jako istota, wreszcie człowiek – kobieta i człowiek – mężczyzna. Dwa odwieczne ogniwa: plus i minus, kobiece i męskie, inne i różne…
Nie mam zamiaru wartościować tych dwóch sił, energii, podejść, zapatrywań. Po prostu podkreślam ich obecność, trwanie – to że są.
Od zawsze fenomen, punkt zainteresowania mędrców, uczonych, filozofów – człowiek, a zarazem jego męsko – damska dwoistość. I ich wzajemne przenikanie się, odwieczne współzależne trwanie. Mnie też interesuje, jednak ja usiłuję znaleźć dla problemu CZŁOWIEK malarskie czy w inny sposób twórcze przełożenie. Próbuję…
Znów nie śpię, a w dzień błądzę jak zombie. Zastanawiam się.
Czarne i białe, równie ważne.
Czy zatem równoważne?
Uzupełniają się. Ying – Yang, KOBIETA – MĘŻCZYZNA…
Czy to dyfuzja, a może osmoza pomiędzy nimi: w zależności czy to kobiece lub męskie ma przewagę ...na moment, wciąż płynne, niestałe. Fuzja, a może interakcja? Korelacja?
I to coś pomiędzy, to: energia?, siła?, komunikacja?, jej brak?, pożądanie?, popędy?, strach? Co to jest? Jak to nazwać?
A czy trzeba nazywać? Czy nie wystarczy przeczuwać?
Znów nie śpię, zlana potem po raz nie wiadomo który, przekręcam się na drugi bok. Niewyspana robię to co do mnie należy, nie bardzo to kontrolując.
Plus i minus, CZARNE – BIAŁE, BIAŁE – CZARNE, różne i inne…
Po raz kolejny zamaczam pędzel w czarnej farbie. Maluję tak długo, aż nie mam już siły poruszyć ręką, aż palce mi drętwieją i to fizycznie rwie i boli, aż mi się mdło robi. Potem trudno domyć ręce, czarny pigment mocno wciera się w skórę. Proces…Doświadczanie…Przygoda…Nieodgadnione…
Bez wyliczeń i matematyki, bez ortografii – fizyczne połączenie farby i myśli, tego co niedopowiedziane, podskórne, nieuchwytne. Kolejny gest jak litera, gest jak cyfra, gest jak nuta.
Farba ścieka i pachnie, powoli zaczyna żyć swoim życiem – BIAŁYM i CZARNYM.
I pojawia się to nienazwane - pomiędzy.
Błysk energii? Współzależność? Przyciąganie? Połączenie? Most?
Dla mnie czerwień. I niech tak pozostanie.
BEA
Marzec 2008