Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji
Icyk Manger (1901 - 1969) – Urodził się w Czerniowcach w rodzinie rzemieślniczej. Wybitny liryk. W okresie międzywojennym przebywał długie lata w Polsce (Wilno, Warszawa). Tuż przed wojną wyjechał ma Zachód (Paryż i Londyn). Następnie mieszkał w Ameryce. Zmarł w Izraelu. Z ważniejszych publikacji z lat 1920 - 1950 wymienić trzeba: Sztern ojfn dach (Gwiazdy na dachu); A łamtern in wind (Latarnie na wietrze); Medrasz Icyk (Komentarz Icka); słynne wiersze oparte na motywach biblijnych: Rut Welwl Zbażer szrajbt brif cu Malszełe der szejner (Rut Welwel ze Zbaraża pisze listy do pięknego Małszełe); Demerung in szpigl (Zmierzch w zwierciadle); Wolkns ibern dach (Chmury nad dachem); Der sznajder gezeln Note Manger zingt (Czeladnik krawiecki Note Manager śpiewa) (wiersze poświęcone bratu); Der ałter Anakreont (Stary Anakreont); In album fun majn szwester Szejndele (Album dla mojej siostry Szejndele); Sonetn fun majn bruder Note (Sonety dla mojego brata Note).
Cyniczna idylla
(z cyklu "1943")
Trójca turystów na ruinach getta
Ogląda ślady po niemieckich hordach.
Leciwa miss. I nowojorski bankier.
I lord z prawdziwą miną lorda.
Leciwa miss natychmiast do chusteczki
Z zimnego oka stosowną łzę wydziela.
W torebce miss jest anglikańska Biblia,
A Biblii "God" - Bóg ludu Izraela.
I "Meri" - ta żydowska święta matka.
I "Dżizus" - to żydowskie dziecię świete.
I rzymski nicpoń - ów "Pontius Pilatus",
Co w piekle tkwi za niecny swój postępek.
Bankier z Nowego Jorku też robi co może:
Fotosy murów pokrwawionych w walce.
Błyszczą mu złote w dwuszeregu zęby
I iskrzą się upierścienione palce.
Fotosy robi dla swej jedynaczki,
Która "high school" w przyszłym ukończy roku.
Doris jest piękna, cedru ma wysmukłość
I tycjanowskie lśnienia w koku.
Lord nierozmowny i sztywny jak mumia.
Funt siedemnaście szylingów za słowo.
Rozmyśla o swych włościach w dalekim Stratfordzie,
Gładząc dostojnie brodę płową.
I co robi synalek jego pierworodny?
Czy oksfordzkiego nabrał dość poloru,
By wkrótce "speech" wygłosić w Izbie Lordów,
Wedle tradycją uświęconych wzorów?
Zapada wieczór. Puchacze i sowy
Budzą się w gruzach o szarej godzinie.
Trójca turystów do ekspresu wsiada.
Dziś jeszcze będzie w wesołym Berlinie.
tłum. Wisława Szymborska
Na drodze stało drzewo
Na drodze stało drzewo,
Pochyłe drzewo nad rzeką,
A wszystkie ptaki z tego drzewa
Odleciały gdzieś bardzo daleko.
Trzy na Wschód, trzy na Zachód,
A reszta w południową stronę.
I zostawiły na pastwę burzy
Drzewo osamotnione.
Rzekłem matce: "Słuchaj, mamo,
Starczy jedno okamgnienie,
Jeśli tylko nie przeszkodzisz,
W małego ptaka się zamienię.
I usiądę na tym drzewie,
I kołysząc się łagodnie
Będę w mroźnym drzewa śpiewie
Śnieżną śnił melodię".
Rzekła matka: "O mój Boże!"
I zapłakała rzewnie.
"Uważaj, mój synku, ty możesz
Zamarznąć na tym drzewie".
"Szkoda twoich oczu, mamo,
Jednym błyskiem, jednym znakiem,
Starczy jedno mgnienie oka,
A stanę się małym ptakiem".
Płacze matka: "Icyk drogi,
Ja tego chyba nie przeżyję,
Przecież ty się zaziębisz,
Weź ciepły szalik na szyję.
No, już trudno, jak musisz być ptakiem,
To bądź, ale o jedno cię proszę,
Żebyś wziął baszłyk na głowę
I na nogi włożył kalosze.
I ciepły sweter zimowy
Weź, synku, mój synku szalony,
Jeśli nie chcesz zejść w gościnę
Do zmarłych i pogrzebionych".
Podniosłem skrzydła, były ciężkie.
I natężyłem siły do ostatka,
Ale zbyt wiele rzeczy na me skrzydła,
Zbyt wiele włożyła matka.
I patrzyłem smutnie w jej oczy,
W oczy matki, której miłość była taka,
Że nie dała mi, nie pozwoliła
Zmienić się w ptaka.
tłum. Antoni SłonimskiJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 29.03.09 o godzinie 09:49