konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Derek Walcott

Wulkan


Joyce bał się piorunów
ale na jego pogrzebie ryczały lwy
z zuryskiego zoo,
Zuryskiego czy triesteńskiego?
Nieważne. To legendy, tak jak
legendą jest śmierć Joyce'a,
albo uporczywa plotka, że Conrad
nie żyje, a Zwycięstwo to powieść ironiczna.
Z plażowego domku na skałach widać,
jak na krawędzi nocnego horyzontu
goreją, aż po brzask,
światła dwóch morskich instalacji wiertniczych;
są jak żarzące się cygaro
i żarzący się wulkan przy końcu
powieści Conrada.
Można by rzucić pisanie
i zająć się rozżarzonymi znakami
uznanych znakomitości, stać się
ich idealnym czytelnikiem, żarłocznym
przeżuwaczem, który miłość do arcydzieł
przedkłada nad chęć powtórzenia ich
albo przelicytowania,
i być najznakomitszym czytelnikiem na świecie.
Aby tak się stało, potrzeba
obcego naszym czasom nabożeństwa;
tak wielu widziało już wszystko,
tak wielu potrafi przepowiedzieć,
tak wielu nie chce wnikać w milczenie
zwycięstwa, w wewnętrzny żar bierności,
tak wielu przypomina
słupek popiołu z cygara,
tak wielu przyjmuje piorun za coś oczywistego.
Jak banalna jest błyskawica!
Jak stracone są lewi:winy,
których przestaliśmy szukać!
Byty kiedyś giganty.
Kiedyś robiono dobre cygara.
Muszę czytać uważniej.

Z tomu „Sea Grapes” (1976)

przełożył Andrzej Szuba

wersja oryginalna pt. „Volcano” w temacie
Poezja anglojęzyczna



Obrazek
Marta K. edytował(a) ten post dnia 14.09.11 o godzinie 17:05

konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Marcin Świetlicki

Pod wulkanem


Po zdjęciu czarnych okularów
ten świat przerażający jest tym bardziej.
Prawdziwy jest. Właściwe barwy
wpełzają we właściwe miejsca.
Wąż ślizga się po wszystkim, co napotka.
Właśnie nas dotknął.

Niczego o nas nie ma w Konstytucji.

Śnieg spadnie i zakryje wszystko.
Na razie widać jednak miasto
- czarną kość rozjaśnioną niekiedy światłami
maleńkich samochodów, usiadłem wysoko
i patrzę. Wieczór. Już zamknięte
wszystkie wesołe miasteczka.

Niczego o nas nie ma w Konstytucji.

Po zdjęciu czarnych okularów
ten świat przerażający jest tym bardziej.
Szedł z nami pies i śmierdział. Wszystkie dokumenty
uległy rozkładowi. Wszystko, co kochałem,
uległo rozkładowi. Jestem zdrów i cały.

Pod wulkanem
urodziło się
DZIECKO!

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie
Współczesna poezja polska – najmłodsze pokolenie
Marek F. edytował(a) ten post dnia 16.09.11 o godzinie 10:08

konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Anna Bernat

Piosenka o wulkanie


Wulkan to jest taka góra,
Która dymi, tak jak gar
A nad górą dymu chmura
Lawa, popiół, żar...

Ref:
Ogień bucha, bucha dym
Wulkan groźnie bucha-cha
Może smok się ukrył w nim
Albo może smoki dwa?

Smok się schował w tym wulkanie
Pewnie sobie mieszka tam,
A co zjada na śniadanie
Zaraz powie sam...

Ref:
Ogień bucha, bucha dym
A ja mówię, mniejsza z tym
Bardzo lubię lawę, gaz.
Na śniadanie proszę was...

konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Teresa Rutkowska-Wojciechowska

Groźny Wezuwiusz


Głęboko, pod skorupą ziemską,
stopione skały zawrzały,
pod ciśnieniem magma z gazami,
na zewnątrz się wydobywały.

Ziemia zadrżała, zahuczało,
czarne chmury słońce przysłoniły,
wysoko, ponad krater wulkanu,
języki dymu się unosiły.

Po zboczach Wezuwiusza
rozżarzona lawa w dół spływała,
stygnąc, w popiół się zamieniała,
wszystko po drodze zasypywała.

Trzy dni trwająca erupcja
ogrom istot życia pozbawiła,
wsie, miasta, gaje oliwne,
wszystko bezlitośnie zniszczyła.

Pod warstwą pyłu i popiołów,
dzieje Pompejów historia spisała,
minęło kilkadziesiąt wieków
trwoga przed groźnym Wezuwiuszem została.

konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Artur Andrus


Zaśnij. Wygaśnij


Rzucasz Eyjafjallajökull
Szary pył na nasze dni.
Spójrz na Reykjaneshryggur,
Jak spokojnie śpi.
Spójrz Oræfajökull
Światu nie przeszkadza,
I z Kollóttadyngja
Nie ulata sadza.
Czasem tylko Grimsvötn
Mruknie po cichutku,
Po czym Vatnajökull
łynie łzami smutku.
Bądź jak Snæfellsjökull!
Śpij spokojnym snem.
Proszą Cię: Lufthansa,
LOT i KLM.

konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Leopold Staff

Wulkan


Pełen złotej potęgi, dzikiej ognia siły,
wybuchem burz przez wieki w wściekłym wrzałem szale,
Przewalałem w swej głębi białej lawy bryły,
W grozie grzmotów i wstrząsów i w płomienia chwale.

W zgliszcze i popiół poszła ma moc ogniopłynna
I tu, gdziem ział okrutnie bezpłodną ruiną,
Pożywny owoc rodzi cicha, dobroczynna
Oliwka i za ręce podtrzymuje wino.

ze zbioru „Wysokie drzewa”, 1932

konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Jarosław Iwaszkiewicz

Etna


Ogromny biały trójkąt jasne gniecie brzegi,
Jak nieruchomy obłok, skamieniała chmura.
To Etna. Z niebieskiego morza srebrna góra
Wznosi ku sinym niebom swoje wieczne śniegi.

Czy ją tu ci, przyszli z Rogerem Waregi,
Przynieśli aż z północy? Czyja ona córa,
Co zimne stopy nurza w laurów żyzne pióra?
I pomarańczom zsyła lawy czarne biegi?

Czy umarła? Śmiertelne czy to dymią stosy
Na szczycie piramidy? Czy jej bogów głosy
Nie obudzą? Nie wzniesież swojej srebrnej tarczy?

Czy jaki nowy Zygfryd, najpiękniejszy z ludzi,
Ze snu jej odwiecznego nigdy nie obudzi?
Słysz! Żar w głębinie żyje i grzmotami warczy!

z cyklu „Sonety sycylijskie”, w tomie „Inne życie”, 1938


Obrazek
Etna – czynny wulkan na wschodnim wybrzeżu SycyliiAnna B. edytował(a) ten post dnia 23.09.12 o godzinie 06:44

konto usunięte

Temat: Wulkany: wewnętrzny żar bierności

Kazimierz Wierzyński

O wulkanach


Stromboli dymi od czasów Homera,
Wezuwiusz sypał popiół na Bałtyk,
Inne nie wybuchają od setek lat
I tylko czasem pykną jak z fajki,
Drzemią nieczynne, gasną powoli
I umierają z otwartymi ustami
Czarnych kraterów.

Za to w Gwatemali
Podminowany cały kraj,
Dwadzieścia wulkanów, armia bojowa,
Gotuje w kotłach zupę lawy,
W piecach wypieka ogniste kamienie,
Wieje chorągwią z wieży fortecznej
U szczytu.

Przyjechał śmiałek, przystał do nich,
Rozdmuchał swój żar,
Parzył sobie ręce i język
Ale wołał triumfująco:
Nie chcę Europy, tam umierałem,
Gwatemala należy do wolnych wulkanów,
Ja tu odżyję.

I odżył
Wspinał się od samego spodu,
Od łona ziemi okaleczonej
Przez zaraźliwy niepokój świata
Na wieżę gdzie zatknął
Własną chorągiew
U szczytu.

Ale wulkany wyznaczają śmiałkom
Los wulkaniczny:
Zakrztusił się,
Pokrył się czarnymi plamami,
Erozja szarpała go sępim dziobem,
Otrząsał się, burzył daremnie,
I gasł wysoki i wolny
Aż usnął doszczętnie
Z otwartymi ustami krateru.

Tak wypalił się w Gwatemali
Wulkan polski, Andrzej Bobkowski.

z tomu „Sen mara”, 1969



Wyślij zaproszenie do