konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Seamus Heaney*

Huśtawka


Tknięcie czubkami palców potrafiło – gdy już
Nadało ruch – rozhuśtać cię równie wysoko,
Jak mocne pchnięcie w plecy.
I prędzej czy później
Wszyscy uczyliśmy się sztuki wzlatywania
W niebo, chyląc się naprzód i w tył w otwartej stodole,
Odpychając się stopą, tnąc jak scyzoryk powietrze.

*

Nie Fragonard. Nie Brueghel. Raczej coś z Hansa Memlinga:
Światło nieba odbite od zielonej trawy,
Nad żywopłotami, polami, wrota stodoły jak usta
Otwarte w olśnieniu słońcem i oczekiwaniu, sterta
Słomy na ściółkę wznoszącą się z boku, jak w szopce,
Gdzie i przód, i tył sceny czekają na swoich aktorów.
I wreszcie, pośrodku sceny, sama huśtawka, pętla
Z siedzeniem ze starego, przekrzywionego worka:
Zupełnie nieruchoma, zwisająca jak lina z bloku,
Przynęta spuszczona z nieba, pokusa wzlotu duszy.

*

Mimo wszystko woleliśmy to, co przyziemne. Choćby
Ją, kiedy rozsiadała się majestatycznie
Jak cesarzowa, kiedy zanurzała opuchłe stopy –
Wpierw jedną, potem drugą – w emaliowanej miednicy
I dokarmiała ją co pewien czas obfitym
I parującym łukiem z imbryka, który stał obok.
Plusk był dla naszych uszu muzyką, jej uśmiech
Przynosił ulgę. Blasku, jakim niegdyś
Bogini ozłacała swoją ulubienicę
Wychodzącą z kąpieli – tego było trzeba:
Także świeżego płótna i posług orszaku,
Procesji i podziwu. Zamiast tego – brała
Zrolowaną pończochę, wciągała na stopę, jak życie,
Którego nie chciała zawiesić, chociaż do niego nie była
Przeznaczona. Raz, gdy już wyszorowała miednicę,
Usiadła na huśtawce, aby na sprawić przyjemność:
Nie wyglądała ani jak ktoś nie na swoim miejscu,
Ani jak ktoś w swym żywiole – raczej jakby przez chwilę uległa
Pokusie, wpół odzyskując coś, co było już wpół zgubione.
Wiedzieliśmy instynktownie: trzeba ją pozostawić w spokoju.

*

Aby rozhuśtać się samemu, trzeba było
Wprząc w sznur własne siedzenie, naprzeć nim na pętlę,
Aż powróz się naprężył, cofnąć się na palcach
I z wszystkich sił odepchnąć, wyrzucając w przestrzeń
Nagromadzoną w krzyżach moc. Głowa nieomal
Zamiatała klepisko, cała stodoła skrzypiała.

*

I nauczyliśmy się sztuki wzlatywania
W niebo. Podmiejskie łąki zbiegły się w lotniska,
Hiroszima odjęła wagę ludzkim kościom,
Concorde z dziobem na kwintę odlatywał w ciepłe
Dni przyszłości. Co zatem dawało nam prawo
Do zostawania w tyle, wbrew wszystkiemu?
Wbrew
Wszystkiemu, szybowaliśmy poza i ponad nas samych,
Nad krokwie ćmiące bólem w naszych łopatkach, nad
Gałęzie gnące się w naszych ramionach.

przełożył Stanisław Barańczak


Obrazek


*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.07.13 o godzinie 03:54

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Bolesław Leśmian

Lalka


Jam - lalka. W mych kolczykach szkli się zaświat dżdżysty
Suknia jawą atłasu ze snem się kojarzy.
Lubię fajans mych oczu i zapach kleisty
Farby, rumieńcem śmierci młodzącej mat twarzy.

Lubię leżeć, gdy pokój słonecznieje czynnie,
Na strojnego dywana narożnej purpurze,
Gdzie irys obok sarny kwitnie bezroślinnie,
A z wieczności pluszowej unoszą się kurze.

Dziewczynce, co się moim bawi nieistnieniem,
Wdzięczna jestem, gdy w dłonie mój niebyt porywa,
I mówi za mnie wszystko, różowa natchnieniem,
I udaje, że wierzy w to, iż jestem żywa.

Pilnie wróży mi z ręki, że w najbliższym maju
W świat wyruszę, a w drogę wezmę chleb i zorze,
By piechtami wędrując po Znaszlitymkraju,
W ustach chłopca-włóczęgi całować bezdroże.

Ubezdrożyć się muszę na ziemi i niebie,
By w chwili, kiedy najmniej spodobam się losom,
Znaleźć się niespodzianie, na przekór niebiosom,
W położeniu - bez wyjścia - bez śmierci - bez siebie.

Mam stały wyraz twarzy, niby Człowiek Śmiechu.
Znam tę powieść i inne. Ta sama dziewczynka
Uczyła mnie czytania, jak się uczy grzechu,
I jestem pełna wiedzy, jak do listów skrzynka.

Mam zamiar pisać powieść, której bohaterką
Jest Praścieżka, wiodąca urwiskami w Prałaś,
Gdzie ukryła się lalka - i nikt jej nie znalazł!
Duszę ma z macierzanki i patrzy w lusterko.

Mówi tylko dwa słowa: Papa albo Mama,
Mama - mówi do śmierci, a Papa - do grobu,
I śmieje się... Sen chwieje łbem u próżni żłobu,
A ona śmiechu swego nasłuchuje sama...

Koniec mojej powieści jest ten, że Praścieżka
Odbiera sobie życie... W mgle o tym są wzmianki...
Ginie świat... Z rodzicami znika lalka - śmieszka.
Nic nie ma, prócz lusterka i prócz macierzanki.

Wartoż pisać tę powieść? Baśń wyszła już z mody,
Jak krynolina z tęczy!... Módl się do korala
O wiersz barwny!... Zszarzały dusze i ogrody,
A mnie wkrótce do lalek poniosą szpitala!

Wyrwę w biodrach zasklepią, brew wznowią nad okiem,
Wargom uśmiech narzucą taki, że aż zbrzydnie,
I na pokaz wystawią, abym się bezwstydnie
Do przechodniów łatanym mizdrzyła urokiem.

Stracę wartość. Nastąpią cen spadki i zniżki.
I wówczas, gdy już mroki poczuję w pobliżu,
Wyciągnę dłonie ścisłe i wklęsłe, jak łyżki,
Do Boga, co nie za mnie umierał na krzyżu!

On, wiedząc, jak mi trudno, choć sen się snem łata,
Grać rolę siebie samej na życia arenie,
Dla prób nieśmiertelności, po zniżonej cenie
Nabędzie mnie - za jedną łzę z tamtego świata!

ze zbioru „Napój cienisty”, 1936


Obrazek
Marta K. edytował(a) ten post dnia 12.11.11 o godzinie 05:10

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Marzanna Fiałkowska-Pyzowska*

Moja małpka


tulę cię do wyobraźni
zamiast tych których kocham

złoto-brązowy symbolu
niespełnienia
towarzysko bezsennych nocy

wydłubano ci oko
jak mnie nadzieję

tulę

z tomiku „Karetą nocy”, 1996

*notka o autorce w temacie W zamieci słowa...
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Ryszard Milczewski-Bruno*

Zabawa w wojnę


Chorągwią jest chusteczka na kiju przypięta
Hełmem durszlak lub rondel
Szablą drewniana listwa
Kozioł z desek koniem

Barykadą mur lub śmietnik
W bramie są koszary
Generałowie patrzą z okien
jak walczą podwładni

A walczą na serio
Mają guzy i rozcięte wargi
Wojna kończy się gdy generałowie uciekną
przed krzykiem mamy

1960

z tomu „Poezja, proza i listy”, 1989

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie ”Poeci przeklęci”
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Takie kino

To był taki szeroki próg
w starej poniemieckiej kamienicy
z jednej strony
zasłonięty dyktą pełnił rolę
szafy na ubrania
w sam raz aby zmieścić w sobie
dwóch malców
o rozbudzonej wyobraźni dla których
kino było świątynią
jeden malował przez tydzień
na wąskim długim pasku posklejanego
papieru imitującego filmową
kliszę malował sceny
z westernów baśniowego świata
przygód i mrożącej w żyłach sensacji
malował film
kolorowymi kredkami ale
wyobraźnia chłopców
nie zauważała żadnej imitacji
to było kino
a więc świat prawdziwszy od
prawdziwego
zachowany był cały rytuał
projekcji
wchodzili do szafy zamykali
za sobą drzwi
pogrążali się w ciemności
i dziecięcym świecie
marzeń wąska smużka światła
z ręcznej latarki
niczym długi język projektora lizała
papierową taśmę i tworzyła
podwójną iluzję świata
i jego kinowego odbicia a chłopcy
przytuleni do siebie
siedząc w kucki na progu który też
udawał salę kinową
a na co dzień szafę lub garderobę
płynęli wysoko na obłoku
swoich
papierowych marzeń

14. 07. 2009

wiersz jest też w temacie Magia kina
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 26.07.10 o godzinie 06:20

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Rabindranath Tagore*

Zabawki


Dziecko, jakże szczęśliwe jesteś, gdy siedzisz w pyle, bawiąc się przez cały ranek ułamana gałązką!
Z uśmiechem spoglądam, jak się bawisz tym kawałkiem ułamanej gałązki.
Siedzę zatopiony w rachunkach, godzinami dodając liczby.
Może spojrzysz na mnie i pomyślisz: „Co za głupia zabawa, żeby tracić na nią cały ranek!”
Dziecko, ja zapomniałem tej sztuki: jak być pochłoniętym patykiem i babkami z błota.
Szukam drogich zabawek i gromadzę bryłki złota i srebra.
Ty robisz sobie cudowną zabawę ze wszystkiego, co znajdziesz. A ja czas i siły zużywam na rzecz nieosiągalne.
W kruchym czółnie staram się przepłynąć morze pragnień i zapominam, że to też tylko zabawa.

przełożył Robert Stiller

*notka o poecie, inne jego wiersze i linki w temacie Nobliści
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Seamus Heaney*

Kanapa, lata czterdzieste


My wszyscy na kanapie, dzieci na klęczkach, jedno
Za drugim, od najstarszego do najmłodszego, z łokciami
Chodzącymi jak tłoki, ponieważ był to pociąg.

I między ścianą z oknem z drzwiami sypialni
Nasz pęd, przebyta przestrzeń wymykały się wszelkim szacunkom.
Wpierw przetaczanie wagonów, potem gwizd, jeszcze potem

Któreś z nas, z wielka powagą, brało się do sprawdzania
I solennego dziurkowania niewidzialnych
Biletów, a pod nami podwozia wagonów

Toczyły się coraz szybciej, ciuch-ciuch, nogi kanapy traciły
Stabilność i ci, których zostawialiśmy na peronie
Kuchennej podłogi, zaczynali nam machać na pożegnanie.

*

Pociąg duchów? Gondola śmierci? Rzeźbione łuki ich drewna,
Czerń imitacji skóry, katafalkowa posępność –
Wszystko stwarzało złudzenie, że kanapa osiąga stan

Nieważkości. Jak balerina wspięta na swoich rolkach,
Zwieńczona falującą girlandą oparcia,
Miała w sobie coś z dawno już przestarzałych widowisk:

Gdy musiały ją cierpieć sztywne plecy gości,
Gdy stała na uboczu, pełna rezerwy, gdy
Pojawiały się na niej nigdy nie dość liczne

Zabawki rankiem w dniu Bożego Narodzenia –
Była uparcie sobą, gotową do wzlotu w niebo,
Ale ciążącą ku ziemi, czymś co mogło się sprawdzić lub zawieść.

*

Wkroczyliśmy w historię i niewiedzę pod
Półką, na której stało kryształowe radio,
Jippi-ji-hej, śpiewali „Jeźdźcy z Prerii”. OTO

WIADOMOŚCI, oznajmiał niezachwiany spiker,
Pomiędzy nimi a nami ogromniała przepaść
Tyranii poprawnego akcentu. Przewód anteny

Spływał z wierzchołka drzewa, przez dziurkę wyborowaną
Specjalnie w ramie okna. Kiedy poruszał go wiatr,
Władza języka, jego dążenia przed siebie.

Rozciągała się w nas, falowała jak sieci w wodzie
Lub abstrakcyjne, samotne łuki odległych pociągów,
A my wkraczaliśmy w historię i niewiedzę.

*

Zajmowaliśmy miejsca z całej swojej mocy,
Przystosowani do wszelkich niewygód.
Stałość była już wtedy swą własną nagrodą.

Ktoś z przodu, wsparty o tapicerkę masywnej poręczy,
Maszynista lub palacz, przechylał głowę, ocierał
Czoło, z miną człowieka, który właśnie przebiegł przez szpaler

Chłoszczących go oprawców. Nasz los go w tej chwili najmniej
Obchodził – tak się zdawało; czuliśmy, że coraz bliżej
Jest tunel, przez który zaraz trzeba będzie się przelać na wylot,

Jak oświetlone wagony przelewają się nocą przez pola:
Naszym zadaniem było tylko siedzieć, spoglądać przed siebie,
Dać się nieść, naśladować odgłosy lokomotywy.

tłum. Stanisław Barańczak

*notka o autorze, inne wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.08.10 o godzinie 21:50

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Bułat Okudżawa*

Piosenka o błękitnym baloniku


Płacze dziewczynka:
baloniku, wróć!
Ludzie pocieszają,
że powróci wnet...

Płacze dziewczyna,
że jej nie chce nikt...
Ludzie pocieszają,
a balonik – hen...

Płacze kobieta,
że ją rzucił mąż...
Ludzie pocieszają,
a balonik – hen...

Płacze staruszka:
gdybyż dłużej żyć...
A balonik wraca,
a błękitny – tuż...

przełożył Wiktor Woroszylski

*notka o autorze i inne jego wiersze
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina

utwór jest też w temacie Łzy, płacz, rozpacz...
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Rainer Maria Rilke*

* * *


Huśtawka poza ból śmignęła -, ale
to tylko, spójrz, cień drzewa, co ją dźwiga.
Czy w przód umykam, czy też w tył się walę,
w górę czy w dół huśtawka lotem śmiga –
gdzież mi do drzewa? Wzlecę bardziej stromo
czy bardziej płasko – tylko lot kojarzę,
mój własny ruch; o mim zaś dźwigarze
zaledwie mi wiadomo.

Drzewo w domyśle więc zostawmy chwale,
które z ogromnych wiedzie się korzeni:
w nim ptaki z wiatrem burzą się nad ziemią,
pasterze pod nim siedzą zamyśleni
nad swym pasterstwem, pod nim trzody drzemią.
Iż nieraz w nim potężna gwiazda błyska,
drzewem jak maską całą noc przesłania.
I któżby z niego sięgnął bóstw siedliska,
Gdy sam byt jego do zadumy skłania.

tłum. Adam Pomorski

*notka o poecie, inne jego wiersze i linki
w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.11.10 o godzinie 09:39

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Robert Adamczak

Karuzela


Syn i ojciec siedzą obok siebie
na drewnianych koniach.
Zielony przycisk uruchamia mechanizm
i powoli ruszają, rozpędzają się,
a na wprost, niedaleko, widok kilku bloków
cofa się, znika,
ale za każdym razem powraca.
Lecz ktoś odmierza czas,
patrzy na czerwony przycisk.

z tomu: Roman Honet, Mariusz Czyżowski: Antologia nowej poezji
polskiej 1990-2000. Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2000



Obrazek
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 12.11.11 o godzinie 15:01

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Wystąpię w roli komputera,
co ciekawe części zawiera
Trochę tych urządzeń chowa
ma centralna obudowa
Piękny obraz ci utworzę
na mym dużym monitorze
Klawiatura dotyk czuje
i znaki mi przedyktuje
Myszka ręce twej pozwala,
by mój ekran przeszukała
A drukarka na papierze
pisze to, co jej powierzę
Mikrofon plus głośniki
to przekaz głosu i muzyki
Dyskietki służą do tego
byś mógł dane wziąć, kolego
W Internet wejdę bez problemu
używając jakiegoś modemu
Dzięki skanerowi zaś potrafię
odczytać rysunek albo fotografię
Pamięć RAM ma tyle komórek,
Że tworzą gigantyczny sznurek
RAM pamięta dane i programy,
gdy je procesorem przetwarzamy
Dzięki kamerze potrafię
nagrać film lub zrobić ci fotografię
Z joystickiem lub kierownicą
dzieci grami się zachwycą
Dyski twarde tak dobrane
by spamiętać wszystkie dane
Pendrive to dane bieżące
Możesz go mieć w swej kieszonce
Zamiast używać mleka od krowy
Zasilacz pożera prąd sieciowy
Komputera takie powitanie:
Mam to, by ci pomagać, Alanie

REFREN:
Komputer lubi Alana
bo Alan jego części zna
Wystarczy podzespołów trochę
by ze sprzętu mieć uciechę

http://vimeo.com/2352659

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Józef Baran

Zabawa


tak naprawdę
była to tylko zabawa
podwórkowa zabawa w państwo:
w króla
co siedział na tronie na niby
w błazna
najweselszego chłopca z okolicy
w policjanta z pistoletem z bzu
w bandytę z brodą i wąsami z lnu
w robotnika budującego domek z klocków
w żołnierzyka maszerującego lewa-prawa
w urzędnika w drucianych okularach

śmiechu było co niemiara
gdy po ośmiu godzinach zabawy
schodziliśmy się cała paką
graliśmy w dupka baśkę dwa ognie
albo
w otwarte karty słów

ale już
po jakimś czasie
niektórzy przestali do niektórych
mrugać porozumiewawczo
niektórzy przestali na ulicy
poznawać niektórych

król uwierzył że jest Królem
całymi dniami nie schodził z tronu
siedział tam nadęty
i nawet orzechy
tłukł złotym berłem

także policjant przestał się uśmiechać
uwierzył że jest Policjantem
i sztywny jakby połknął kij
tak długo deptał po piętach bandycie
aż ten uwierzył
że jest Bandytą
i dał nogę

sędzia wlepił wzrok
w martwą literę prawa

robotnik pracował
od świtu do nocy

ksiądz poza Panem Bogiem
nie widział świata

wszyscy zatracili poczucie rzeczywistości

jeden błazen
biegał między nami
niczym w błędnym kole
krzycząc każdemu do ucha:
- to przecież tylko zabawa
podwórkowa zabawa!

Lecz my nazwaliśmy go Błaznem
i przez całe stulecia
kazaliśmy mu szukać
zgubionej piątej klepki

a wreszcie
dla świętego spokoju
zamknęliśmy go
w zakładzie dla obłąkanych

Skawina 1974

z tomu „Dopóki jeszcze”, 1976
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

James Dickey

Cherrylog Road


W bok od szosy 106,
Na Czerrylog Broad
Wsiadłem do forda rocznik 34,
Który nie miał kół i cały porósł zielskiem,
Ktoś wyciągnął przednie siedzenie,
By łatwiej było zwozić ze wzgórz whisky,

Wysiadłem z drugiej strony,
Wgramoliłem się na schowane w bagażniku
Siedzenie z czerwonej skóry w starym essexie,
Potem znowu dalej,
Do niebieskiego chevroleta
Stojącego na trzech klocach drzewa,

Strzepując rdzę, co dawniej była lakierem.
Ciepło karoserii w każdym było inne;
I tak od auta do auta zmierzałem do środka,
Do zachwaszczonego serca cmentarzyska,
Bo wiedziałem, że Doris Holbrook
W południe wyrwie się ojcu

I przyjdzie prosto z farmy
Szukać wśród porzuconych podwozi
Części, których słońce było właścicielem,
Będzie jak ja siedzieć po kolei
W każdym aucie, pochylona do przodu
Jak w opętańczym wyścigu samochodowym,

Na parkingu pełnym nieboszczyków.
Wciąż na nowo wchodziłem z jednej strony,
Wychodziłem z drugiej jak specjalny
Gość lub gwiazda filmowa,
Którą świerszcze witają na stacji.
Zakrętka chłodnicy podnosiła głowę,

Stając się prawdziwą żabą albo złotym wężem,
W miarę jak byłem coraz bliżej środka cmentarzyska,
Przechodząc przez tyle różnych stanów,
Tyle różnych istnień, by wreszcie dojść do
Długiego pierce-arrowa z czasów mojej babki,
Który z niklowych kołpaków wciąż jeszcze

Serwował tace oślepienia
I delikatną tapicerkę trwonił
Dla zaspanych karaluchów,
Szklana płyta między panią
A czarnym kierowcą nie całkiem rozbita,
Telefon przy tylnym siedzeniu

Wciąż na swoim miejscu.
Wsiadłem, jakbym chciał rzucić:
„Jedźmy teraz do sierocińca, John,
Mam trochę starych zabawek
Dla dzieci, co grzecznie
Odmawiają pacierz.”

Pot mnie oblewał, kiedy zdawał mi się,
że słyszę, jak Doris Holbrook skrobie
Jak mysz w słońcu tej południowej krainy,
W słońcu, które zjadało lakier łuszczący się
W strzępach z setek dachów i masek silnika,
Stukała jakby nadając szyfrem,

Poluzowując śruby,
Wyciągając reflektory,
Świece, zderzaki, popękane lustra,
Gałki dźwigni biegów,
Już prawie gotowa, by odejść
Biorąc z sobą coś, co można by pokazać

A co nie byłoby świeżym drżeniem jej warg,
Które zaraz, już zaraz będę miał przy sobie,
Tam gdzie siedziałem na rozdartym tylnym
Siedzeniu gadając wciąż do słuchawki interfonu,
Modląc się, by Doris Holbrook
Przyszła prosto z farmy

I by mogła tam wrócić
Nie nosząc na twarzy żadnych moich śladów,
Bo jej rudy ojciec, gdyby je zobaczył,
Popracowałby nieco nad jasną skórą jej pleców
Skórzanym pasem w głośnej wrzaskami stodole,
A potem na mnie zrobiłby zasadzkę

W starym aucie przemytnika whisky, przywiązując
Sznurkiem do drzwi spust potężnej strzelby,
Jakby chciał oddech w piersi powietrza roznieść
Na kawały. I przychodziła nie raniąc się o ostre
odłamki szyb, z kluczem francuskim w ręce
Szła przez całe pola wraków,

Przez pył, gdzie wąż kona z nudów,
A chrabąszcz wie, że ziemia
więcej nie rodzi już życia.
Ktoś mógłby dostrzec, że drzwi
W najstarszym aucie zamykają się nagle
Od środka w sposób tajemniczy:

Trzymałem w ramionach, długo, długo trzymałem
W szalonym pędzie otoczony eskortą sennych,
nieruchomych aut w zastygłej we śnie ulicy,
Aż wąż, który zesztywniał z nieróbstwa,
Zwinął się znowu w życiodajną pętlę
I upolował mysz w przesadnym

Śmiercionośnym zapale,
Chrabąszcze ruszyły znów w pole,
A my ciągle w uścisku, złączeni, sklejeni,
Pod sobą mając sprężyny siedzenia,
Które chcąc nakryć nas na gorącym uczynku
Przebijały się stale przez szarą i zdyszaną watę

Wyłażącą z foteli za naszymi plecami.
Wyszliśmy każde z innej strony,
Prosto w odmienione, inne karoserie,
Ona ruszyła w dół Cherrylog Road,
A ja w stronę motocykla,
Który stał jak dusza cmentarzyska

Przywrócona życiu, motor zadrgał ciałem
całej swojej mocy i runął
Drogą 106, ja stale pijany
Wiatrem, który wpadał w usta, wciąż ruchem ręki
dodawałem gazu, w dzikiej chęci pozostania
Na zawsze strzępem potrzaskanej blachy.

tłum. Tadeusz Sławek

wersja oryginalna pt. „Cherrylog Road”
w temacie Poezja anglojęzyczna

wiersz jest też w temacie Homo automobilus,
czyli jadę samochodem...
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 03.02.11 o godzinie 09:45

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Artur Wodarski

są rzeczy bez których nie da się żyć


na przykład kapsle przerobione na peleton kolarski
pstryk pstryk i już Szurkowski na mecie
pstryk pstryk i Szozda tuż za nim
reszta daleko z tyłu
szczególnie że to ruskie
jeszcze noże do grania w pikuty
smyk smyk i już broda zrobiona
smyk smyk a po niej język nos czółko
i stalowy smak zwycięstwa w ustach

to są rzeczy bez których nie da się żyć
jak bez grubej pajdy chleba posmarowanej
gęstą śmietaną z cukrem
mniam mniam mruczy kolega podgryzając
mniam mniam mlaszczą pozostali
i znika pajda i już jej nie ma
ostatni z peletonu odpada od butelki
i spada pod trzepak
nikt nie pamięta do czego to cholerstwo służyło
ale to są właśnie te rzeczy

"Odra" nr 12/2010

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Paweł Majka

ballada o zabawie


miała krótki wzrok i krótką spódnicę. jej długie ręce
oplatały się wokół trzepaka; na podwórku była
coś jakby miss.

chłopcy nie mieli zbyt dużego wyboru a ona
wiedziała jak robić. siadała na trzepaku
bez majtek, pokazując oczami niebo.

wystarczyło wyciągnąć palec; ona brała go
i przykładała do ust. nic się nie mówi.
wszystko działo się cicho; spuszczała
z trzepaka krótki wzrok na krótkie spodenki.

łapała go w pół słowa długimi rekami;
on milcząco wyciągał
szwajcarski scyzoryk

i mogli bawić się dalej.

"Odra" nr 4/2010

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Joanna Małgorzata Przybylska

gry i zabawy


dzieci wdrapują się na krawężniki, obracają trzepaki – to cud,
że nie jesteśmy narodem wybitnych akrobatów. rzadko chadzam
twardo, częściej na krawędzi, mimo problemów z błędnikiem. lekkim zachwianiem
wpisuję się w tradycję – zabawa w dywan, fikołki wychodzą głównie do tyłu.
mama ostrzegała przed zdartym kolanem, nabitym guzem, złamaną ręką.
sama całe życie stąpała po linie, odeszła płaskim asfaltem - brakiem wyzwań.
chłopcy nie chcą grać z dziewczynkami w gumę (to im zostaje), siadają pewnie
na cienkich gałęziach jabłoni. ze strachu zasłaniam oczy. zawsze okazują się lżejsi
od powietrza. na mnie działa przyciąganie; tracę równowagę brakuje mi parasolki
dla gracji. jak spadać to z klasą, a potem z zawziętością dziecka wdrapywać się na krawężnik.
oddychać.

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Zabawa w algorytmiczne klasy
Algorytmiczna zabawa ruchowo-umysłowa w układanie defilady.
Uczestnicy otrzymują pewną liczbę czerwonych i niebieskich żołnierzyków,
które wkładają do dwóch woreczków u paska i będą przekładać chodząc po gigantycznym
schemacie blokowym przypominającym zabawy w klasy:

Obrazek

Jak skończą to z łatwością ułożą defiladę na stoliku.

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek

Specjalna piosenka zwiazana z tą zabawą:
Defilada
1:
Dwa oddziały żołnierzy
kto ich szereg tak zmierzy
aby nigdzie nie brakło
wszędzie dając po równo
REFREN:
Defilada, defilada
co komputer ją układa
Dla Alana to nie problem
On rozumie tę metodę
Wytłumaczy wam ją dobrze,
Że to pojmie wnet nie orzeł
2:
Wzięli liczby żołnierzy
w kółko robią to oni
większy zmniejszy tym drugim
aż po równo da to im
REFREN…
3:
To się tak wydłużyło,
że powtarzać nudziło
więc zaprzęgli komputer
by się męczył z problemem
REFREN…
http://vimeo.com/8371808Andrzej Urbański edytował(a) ten post dnia 07.03.11 o godzinie 16:50

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Marcin Czyż

Dorośli


W każdej dziewczynie jest dziewczynka.
W każdym chłopaku jest chłopiec.
Jakże paradoksalne!
To dobrze? Czy źle?
Jak byłoby lepiej?

Zabawa w wojnę,
zawsze na śmierć i życie.
Walka o honor podwórka, klatki schodowej, piętra.
Jeżeli przyjaźń to taka, którą pieczętuje się tajemnicą.
Dziewczyny sanitariuszki fizjologicznymi pocałunkami
tamowały krwotoki naszych rycerskich uczuć.
Nieosiągalny profesjonalizm służby zdrowia.

Mecz piłki nożnej na osiedlowym trawniku.
Dziś trawnik przypomina chustkę do nosa.
Drybling na chustce do nosa najwyższy kunszt:
taktyki – tak by nie wybić szyby w samochodzie
sąsiada sercowca,
techniki – tak by się zmieścić pomiędzy żywopłotem a płotem,
aktorstwa – tak by zrobić show
dla tych, dla których sport oznaczał widok z okna
(mam na myśli sąsiada sercowca).
Lecz ja nie o tym.

Obok naszej podwórkowej Maracany przystawały One
z uśmiechem przypominającym, że istnieją proste przyjemności
np. niedzielne lody po kościele,
z obwarzankami zawieszonymi jak kolie na szyi,
z wahaniem, które zapowiadało nadchodzące
trzęsienia ziemi ich ciał. Z wahaniem, które za kilka lat nazywane będzie
sexapilem.

Ja dryblowałem wśród śmiertelnych wrogów
tych z zabawy w wojnie futbolowej.
W którymś momencie poczułem, że gram dla jednej z nich,
że jestem lepszy!
W drugiej połowie dryblowałem wokół samochodu sąsiada sercowca.
Gdzieś pomiędzy zalotnym zwodem
a okrzykiem do domu!
zrozumiałem, że większą część życia przeżyję
na niby.

Lecz ja nie o tym.
Czy zrozumieliście, o co mi chodzi?

"Akcent" nr 1/2007

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Pamiętam mały kącik i drewnianą podłogę;
dużo kurzu zawsze tam było.
Stał tam mój mały bączek
piękny i kolorowy z czerwoną rączką.

Byłem dzieckiem mojej mamy, roześmianym
od ucha do ucha jak to mówią.
A bączek był mój. Bączek był mój:
grał i świecił i kołysał się na boki.

Miałem też psa. Pies najpierw był mały,
później duży a później stary. Szybko bardzo,
bo ja w tym czasie tylko trochę urosłem
a bączek w ogóle się nie zmienił.

Gdy pies odszedł w głąb ziemi
stałem i patrzyłem na brunatny kopiec
z bączkiem w ręku. Tego dnia nie grał
i wcale nie wirował. Stał a ja siedziałem obok.

Potem przyszła szkoła i bączek zostawał sam
aż w końcu schował się gdzieś z żalu.
Później pojawił się inny pies ale też odszedł, razem
z pierwszą miłością co bolało bardziej niż ząb.

Takich bóli wiele potem było ale i radości niemało
wielu ze mną tańczyło, wielu w kącie stało
niezauważonych tak jak bączek, który czekał na mnie
ciągle piękny i kolorowy z czerwoną rączką.

konto usunięte

Temat: W świecie dziecięcych zabaw i zabawek

Seamus Heaney*

Latawiec dla Michaela i Christophera


Przez całe to niedzielne popołudnie
ponad niedzielą unosił się latawiec,
napięta skóra bębna, naręcze rozwianych plew.

Widziałem, jak powstawał, był szary i wiotki,
bębniłem na nim, gdy wysechł, już biały i sztywny,
przywiązywałem mu kokardy z gazety
do ogona długiego na sześć stóp.

Teraz wzleciał wysoko, mały, czarny skowronek,
i ciągnął, jakby ten wybrzuszony sznurek
był mokrą liną, którą szarpie się z wysiłkiem,
by wytargać z wody ławicę ryb.

Mój przyjaciel powiada, że dusza
waży gdzieś tyle co bekas,
ale ta dusza, która tu zakotwiczyła,
na sznurku, co raz się zapadał, a raz wznosił,
ma wagę bruzdy wyoranej w niebie.

Zanim latawiec zanurkuje w drzewa,
zanim ta linka okaże się bezużyteczna,
weźcie go we dwóch w ręce, chłopcy żeby poczuć
szarpnięcie żalu – dźwięczne, wrosłe, długoogoniaste.
Do tego jesteście stworzeni, dacie radę.
Stańcie, o tu, przede mną,
wytrzymajcie to napięcie.

przełożyła Magda Heydel

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Marek F. edytował(a) ten post dnia 12.05.11 o godzinie 20:14

Następna dyskusja:

Świecie nasz




Wyślij zaproszenie do