Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Turpizm

Rainer Maria Rilke

Mycie zwłok


Ciało już mniej zdawało się niczyje.
Odblask kuchennej lampy, cień ruchomy,
sprawił, że stał się jednak nieznajomy
całkiem im obcy. Obmywały szyję,

a nic nie wiedząc o zmarłego życiu,
zmyślały je przy pracy jak się zdarzy.
Jedna z nich zakaszlała się przy myciu,
gąbkę pozostawiwszy mu na twarzy,

ciężką od octu. Pauzę miała przy tym
i druga. Z szorstkiej szczotki skapywały
krople; on zaciśniętą strasznym chwytem
ręką starał się dowieść izbie całej,
że pić już nie chce, że się czuje sytym.

I dowiódł. Odchrząknąwszy, do roboty
wzięły się znów, zakłopotane może,
a krzywe cienie, uwikłane w sploty
deseni na tapetach, w niemym wzorze

jak w sieci szamotały się, olbrzymie,
nad trupem. W nagim okna zaś kwadracie
niemiłosierna stała noc na czacie.
A prawodawca leżał w majestacie,
czysty, obmywszy z siebie nawet imię.

przeł. Adam Pomorski

wersja oryginalna pt. "Leichen-Wäsche"
w temacie A może w języku Goethego?

notka o autorze, inne wiersze i linki - tamże, s.1
Michał M. edytował(a) ten post dnia 15.07.11 o godzinie 22:22
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Turpizm

Ernst Jandl

karmienie więźnia


to twoja zupa
mogę ci do niej napluć

to twoja pieczeń
mogę ci na nią nasrać

to twoja surówka
mogę ci na nią nasmarkać

to twój ryż
mogę ci go zwilżyć szczyną

a to na deser twój kompot
mógłbyś zaczekać aż zacznę menstruować

z tomu „peter und die kuh”, 1996

tłum. Krzysztof Jachimczak

wersja oryginalna pt. „fütterung des gefangenen”
w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.10.11 o godzinie 18:03

konto usunięte

Temat: Turpizm

Bertolt Brecht*

Torbacz i jego spazmy


W gołych ścianach, przy piwku ze świecą
Heigei Gei i torbacz sobie siedzą.
On jak kocur pomrukuje, gdyż
Ona w niego pcha z pomidorowym sosem ryż.
Ser de Brie oraz surowe jaja
I już biały blask jej kolan się podwaja.
Miękkie dłonie i nabity brzuch:
Nażryj się, to będziesz mógł za dwóch.
Tylko świecę ta damulka zdmuchnie jeszcze
I już zwabi go w miłosne dreszcze.

Wśród ścian zbladłych o wieczornej porze
Pławi się (wciąż letni) w jej bajorze.
W miękocinę stęchłą z wola sieje
Swe nasienie, aż mu się przeleje.
Nieraz wpełznie jego zwierzak przywabiony
W ten ściek zwany Cztery Nieba Strony.
Aż koło północy z jej bagienka
Nad którym nie świeci żadna gwiazda piękna
Się wynurza, bo mu już swobodniej
I jak upiór wreszcie idzie sobie od niej.

W chłodzie gwiazd i wiatru, co się miota
Łazi sobie Heigei Gei, sierota
Jak ten dobry pasterz drżący, blady
Aż mu na koszuli wyschną mokre ślady.
A gdy ta ohyda sobie chodzi
W środku dramat ogromny odchodzi:
Torbacz w spazmach tarza się straszliwie
W gołych ścianach, przy świecy i piwie.
Bo macica wreszcie jej zwiotczała
No i opłakuje się dziewictwo ciała.

przełożył Robert Stiller

O utopionej dziewczynie

1

Gdy utonęła już i spływała w dół
Strumieniami do rzek szerokich
Opal nieba był tak dziwny, jakby czuł
Że musi jakoś udobruchać te zwłoki.

2

Wodorosty czepiały się jej nóg
Tak że powoli coraz cięższa była.
Chłodne ryby podpływały do jej stóp
Wstrzymywały ją jeszcze, gdy tak odchodziła.

3

Niebo zaś wieczorem ciemniało jak dym
I nocą na wodzy gwiazd trzymało światło.
Ale wcześnie się rozjaśniało, by
Ranków i wieczorów jeszcze jej nie brakło.

4

Kiedy zgniło w wodzie jej blade ciało
Bóg stopniowo (bardzo wolno) zapomniał o niej, wpierw
Jej twarzy, potem rąk, na koniec włosów, aż się stała
Ścierwem w rzece pośród wielu innych ścierw.

przełożył Jacek St. Buras

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie A może w języku Goethego?
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 26.04.12 o godzinie 17:21

konto usunięte

Temat: Turpizm

Federico García Lorca*

Pejzaż z tłumem, który wymiotuje
(zmierzch na Coney Island)


Gruba kobieta zjawiła się pierwsza
wyrywając korzenie i szczając na papierowe bębenki:
gruba kobieta,
która odwraca konające ośmiornice.
Gruba kobieta, nieprzyjaciółka księżyca,
biegła przez ulice i puste mieszkania
i zostawiała w kątach małe czerepy gołębi
i budziła furię bankietów minionych stuleci
i wzywała demony chleba między wzgórzami spustoszonych niebios
i filtrowała udręczone światło w podziemnych tunelach.
To są cmentarze, wiem, to są cmentarze
i smutek kuchni pogrzebanych pod piaskami,
to są umarli, to są bażanty, to są jabłka innej godziny,
to jest to, co nam wpychają do gardła.

Nadchodziły pogłoski z lasu wymiotów,
opróżnione kobiety, dzieci z gorącego wosku,
sfermentowane drzewa i nieznużeni kelnerzy,
którzy roznoszą talerze z solą pod harfami śliny,
Nie ma rady, moje dziecko, rzygaj, nie ma rady.
Nie jest to rzyganie huzarów na piersiach kurewek,
ani rzyganie kota, który przez pomyłkę połknął żabę.
To są zmarli drapiący glinianymi dłońmi
do kamiennych drzwi, za którymi gniją desery i burzowe chmury.

Gruba kobieta zjawiła się pierwsza,
a za nią ludzie ze statków, z tawern i z ogrodów.
Rzyganie delikatnie stukało w bębenki
między kilkoma krwawiącymi dziewczynkami,
które zwracały się o pomoc do księżyca.
Biada mi! Biada mi! Biada mi!
To spojrzenie było moje, lecz już nie jest moje,
to spojrzenie, które drży obnażone przez alkohol
i żegna niewiarygodne okręty
odpływające między anemonami nadbrzeża.
To spojrzenie, które mnie broni,
o spojrzenie z fal, tam gdzie świt nie ośmiela się zaświtać,
ja, poeta bez rąk,
zagubiony w tłumie, który rzyga,
i bez konia, który mógłby mnie przenieść
poprzez gęste mchy moich skroni.

Ale gruba kobieta ciągle szła na przedzie
i tłum szukał aptek,
gdzie utrwalają się gorzkie tropiki.
Dopiero kiedy podniesiono flagę i pojawiły się pierwsze psy,
całe miasto stłoczyło się przy poręczach mola.

„Poeta w Nowym Jorku” [1929-1930]

przełożył z hiszpańskiego Jarosław Marek Rymkiewicz

Wiersz jest też w temacie Tłum, który tłumi i tłumaczy

*notka o poecie, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki do
polskich przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska

konto usunięte

Temat: Turpizm

František Halas

Gnicie


W schorzałych kwiatach słodki gnicia zapach
glisty zwapniają ziemi różowe naczynia
noc wyciągnęła się na marach

Radość co żyła minutę już kona

Niebo zgrzybiała topielica
jadowitymi chmurami się nadyma
bezwstydnie rozwalona

Dzień smutkiem linieje

Deszcz kwitnie w innym znów skupienia stanie
owoce cieni toczy blask księżyca
wyrzeczcie się miłości

Ciemności duktem zmykam

Ruch wahadła jest śmierci mruganiem
pamiętajcie o swoich zmysłach
gdy myśli w ziemi myszkują

Do wszystkiego uśmiecham się pod skórą

ze zbioru „Kohout plaší smrt”, 1930

przełożył z czeskiego Adam Włodek

wersja oryginalna pt. „Tlení ”
w temacie Poezja czeska i słowacka

konto usunięte

Temat: Turpizm

Jerzy Beniamin Zimny

Zanurzyć się w treści żołądka


W treści zbawienia jest haszysz, w krwi
nie ma wina, jest w kościach artretyzm
a w jelitach; szukam cię moneto z wizerunkiem

króla Stasia, w pozycji na koniu,
w pelerynie z szynszyli, obok sfora psów.

Mają jelita co oglądać, nie wypuszczą
monety dopóki Stasiu coś nie ustrzeli,
dopóki psy nie przestaną szczekać.

Wtedy włączam się do dialogu z papierem.

Ale może lepiej gdy tak marny nominał
będzie zabawiał jelita. Nie mogę więc mieć
go w dupie, chociaż bardzo bym chciał.

05. 02. 2013



Wyślij zaproszenie do