Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Jacques Burko

* * *


Przodkowie mają mnie w nosie w swoich ciemnych wszechświatach
mszczą się amnezją
w moim krzywym fotel:u ja jestem królem świata
dziwne kalectwo

I dzieci mnie skubią swoimi szarymi ząbkami
lecz to nie miejsce na nienawiść

a dlaczego by miały na nas zważać kiedy my
nie zrobiliśmy nic dla naszych ojców
a dlaczego chcieć zostawić w przyszłości dziurę
skoro nie zostawiam śladów w przeszłości

(Paryż, kwiecień 1976)

z tomu „Certidoutes. Choix de poèmes”, 2009

tłum. Tomasz Różycki

wersja oryginalna pt. „ ***[ Mes ancêtres m'ignorent ...]”
w temacie W języku Baudelaire'a
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Paavo Haavikko*

* * *


Mój dziadek cesarz był, jak wiecie, szaleńcem,
pisał wiersze przy ludziach.
Wy chcecie wojny,
to da się załatwić.
Wy kroczycie sztywno
jak żołnierze, jak przed atakiem histerii.
Histeria to ta choroba, której nie sposób wyleczyć.
Histeryk to zwycięzca, nigdy nie ustępuje.
Szkoda mojego gadania. Przeczytam jego wiersz:

Mgła taka gęsta, że z mostu nie widać wody.
Kwiaty dostają szału
gdy muszą
umierać bez sensu.

z tomu „Puut, kaikki heidän vihreytensä”, 1966

tłum. z fińskiego Łukasz Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie
Poezja skandynawska

Wiersz jest też w temacie W głąb siebie...
("Szaleństwo i geniusz")
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.09.11 o godzinie 11:35

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Krystyna Rodowska*

Pochować Dziadka


Pamięci mojego dziadka Marcelego Szewczuka

Tym dziadkiem nie należało się chwalić, więc trzeba go było gdzieś schować.
Upchnąć odpowiednio głęboko, w miejscu, gdzie nikomu nie przyjdzie do głowy szukać.
A przy tym wystarczająco płytko, by któregoś dnia można było wyciągnąć go z ukrycia na światło dzienne, przypadkiem i bez ostentacji. Tak więc miejsce jego pobytu, pomyślane czy też niejako prowizoryczne, okazało się wręcz idealne. Wyszukała mu je – jak dawno już temu? – praktyczna, kobieca ręka. Jego synowej, a mojej Mamy. Dlaczego wegetował tam przez całe lata? Krzyczał, żeby nikt nie mógł usłyszeć? Na zesłaniu w mrok skrytobójczej niepamięci, miast na honorowym miejscu w rodzinnym archiwum?
Moja piękna Mama szczyciła się zawsze swoim zmysłem porządku. – To po niemieckich przodkach! – podkreślała. Czy właśnie ów zmysł porządku podpowiedział
jej sąsiedztwo kiszonych ogórków z koprem w słoju dla zmacerowanych czasem kartek Dziadka z lat czterdziestych? W każdym razie, tam je przypadkiem znalazłam, schodząc po ogórki na obiad do domowej piwnicy oświetlonej nikłym światełkiem latarki. Nogi Mamy, od dawna niesprawne, poprosiły mnie niemo o tę przysługę.
Wyjęte z tekturowego pudełka, zadrżały pod moim wzrokiem koślawe gryzmoły na zażółconym prostokącie. Co chciały mi przekazać z mrocznych zaświatów piwnicy? Wbrew oporowi trzęsącej się ręki, wbrew ślepnącym - jak się skarżył – oczom, które nie mogły już służyć za przewodnika palcom. Ostatnie kartki, te z roku 1950, skreśliła inna, obca ręka, pod dyktando słabnącej, wraz z oczami, nadziei Dziadka na rychłe połączenie z rodziną
w nieodległym mieście za polską granicą. Przecież tylko ta nadzieja – powtarzały obsesyjnie wszystkie kartki – trzymała go przy nędznym, zdegradowanym życiu, gdy usiłował jeszcze
o własnych siłach narąbać drzewa na podwórku.
„Krzysia pewno już duża panienka, musi dobrze się uczyć” – czytam o kimś , kto nosił kresowe imię Krzysi w jego tamtym, lwowskim czasie i w jego tęsknocie. Tak pisał do Syna
o mnie mój Dziadek, który nie doczekał. Mój oślepły Dziadek, który
wkrótce zamilkł gdzieś w przytułku, a potem w naprędce wykopanym grobie, dokąd zapewne nikt go nie odprowadzał. Mój wstydliwy, nigdy nie widziany Dziadek, którego należało dobrze schować, by nie wykłuwał niczyich oczu swoim rozpoznawalnie rusińskim nazwiskiem na uk, które śmiertelnie poparzyło Syna. Nazwisko jak łuna pogromu , przed którą Syn uciekał, lecz jej płomieni nie zdusiła do końca narzucona nań skóra – nowego nazwiska.
„Krzysia – duża panienka”, bardzo już wiekowa, do tej pory nie dorosła. Do rzucenia światła bodaj mdłej latarki na tajemnicę tamtej, tragicznej czułości, którą nadal się pasie niewzruszone Nic. Pocieszam się tylko, że dla tych wciąż żywych krzyków, westchnień
i apostrof pod dyktando rozpaczy nie będzie już powrotu w anonimowe ciemności domowej piwnicy, gdzie w słojach spokojnie fermentują ogórki.

*notka o autorce i linki do innych jej utworów w temacie Rozmowy o poezjiMarta K. edytował(a) ten post dnia 05.09.11 o godzinie 04:02
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Corrado Calabrò*

Wcześniej


Znów często
ich widzę
często we śnie
oni mnie poprzedzili
znaleźli się w mojej przeszłości
z zamkniętymi oczami w imię wiary.

Gdy byłem chłopcem, którejś nocy
śpiąc głęboko zobaczyłem
ścianę blednącą jakby świtało,
bo się zbudziłem
po przeciwnej stronie planety.

Nie śmiałem spojrzeć w czarne niebo
bojąc się zobaczyć nocne słońce,
aż zrozumiałem, że wystarczy
cofnąć wskazówki na tarczy
aby przywrócić porządek.

Ale w takim razie czemu ich nie popchnąć?

Ja bym chciał na prawie bezkresnych
krzywiznach przestrzeni wyprzedzić
swój czas kosmicznym statkiem, który by na jawie
wywiózł mnie ze mnie, gdy powiesz: odejdź.

z tomu „Una vita per il suo verso.
Poesie (1960-2002)”, 2002

tłum. z włoskiego Leszek Kazana

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie W języku Dantego
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 14.10.11 o godzinie 14:36

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Adam Ziemianin

Ciocia Wiesia


Była bardziej kościelna
niż sam nasz kościelny
bo ten czasem spijał
wino mszalne

Chodziła w sukni
z tamtej epoki
owinięta szczelnie
czarnym jak noc szalem

Z miejscowej biblioteki
brała tylko książki
o prawdziwej miłości
i płakała przy ich czytaniu

Raz nas odwiedził
nowy dyżurny ruchu
coś mówił do niej po cichu
myślała że to już jej anioł

A on miał z anioła wiele
wyfrunął lekko z miasteczka
nie spodziewała się tego po nim
bo już spodziewała się dziecka

z tomu „Ulica Ogrodowa”, 1996

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Czesław Miłosz

Mój Dziadek Zygmunt Kunat


W fotografii mego dziadka, kiedy miał sześć lat, zawiera się, moim zdaniem,
sekret jego osoby.

Szczęśliwy chłopczyk, radośnie filuterny, przez jego skórę prześwieca dusza
bystra i pogodna.

Fotografia pochodzi z lat sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku, i oto ja,
w późnej starości, wybieram się tam, żeby towarzyszyć zabawom dziecka.

Nad znajomym jeziorem, do którego właśnie rzuca kamyki, pod jesionami, które miały znaleźć się w moich wierszach.

Kunatów liczono do szlachty kalwińskiej, co snobistycznie odnotowuję, bo u nas
na Litwie najbardziej oświeceni byli kalwini.

Rodzina zmieniła wyznanie późno, około 1800 roku, ale nie zachowałem żadnego obrazu dziadka w kościelnej ławce Świętobrości.

Nigdy jednak nie mówił źle o księżach, ani w czymkolwiek uchybiał przyjętym obyczajom.

Student Szkoły Głównej w Warszawie, tańczył na balach i czytał dzieła epoki pozytywizmu.

Wziął poważnie zasady pracy organicznej i dlatego w Szetejniach zaczął wyrabiać sukno, toteż bawiłem się w pokojach, w których stały warsztaty do folowania.

Był uprzedzająco grzeczny dla wszystkich, wielkich i małych, bogatych i biedaków, miał dar uwagi w wysłuchiwaniu każdego.

Oskar Miłosz, który poznałgo w Kownie w roku 1922, nazwał go un gentil
homme francais du dix-huitieme siecle,
francuskim szlachcicem osiemnastego wieku.

Zewnętrzny polor nie wyczerpywał jednak jego istoty, ukrywała się tam mądrość
i prawdziwa dobroć.

Rozmyślając o moim dziedzicznym obciążeniu mam chwile ulgi, kiedy
przypomnę sobie mego dziadka, bo musiałem coś wziąć po nim, czyli nie jestem całkiem bez wartości.

Nazywano go ,,litwomanem” i czyż nie zbudował domu w Legmiadzi, który służył
za szkołę i czyż nie opłacał litewskiego nauczyciela?

Lubili go wszyscy, Litwini, Polacy i Żydzi, miał mir u okolicznych wiosek.

(Tych wiosek, które w kilka lat po jego śmierci zostały wywiezione na Sybir
i dlatego jest tam teraz tylko pusta równina.)

Ze wszystkich książek najbardziej lubił czytać pamiętniki Jakuba Gieysztora, bo szczegółowo opisał naszą dolinę Niewiaży między Kiejdanami i Krakinowem.

W młodości mnie one interesowały, bo co mi po tym, co było dawno, jeżeli obchodziła mnie tylko przyszłość.

Dzisiaj czytam te pamiętniki chciwie, nauczony, jaką wartość mają nazwy miejscowości, zakręty drogi, pagórki i promy na rzece.

Jak bardzo trzeba cenić prowincję i dom, i daty, i ślad minionych ludzi.

Kalifornijski wędrowiec, przechowuję talizman, zdjęcia pagórka w Świętobrości, gdzie pod dębami leżą dziadek Zygmunt Kunat, pradziadek Szymon Syruć i jego żona, Eufrozyna.

z tomu „To”, 2000

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Józef Baran

Moi mali przodkowie


cierpliwsi od Szymona Słupnika
stali przez całe życie na baczność
trzymając przed sobą
w zesztywniałych rękach
lustra

w tych lustrach
przeglądali się Wielcy

przymierzali peruki berła
korony i szczerbce
zwycięskie bitwy i bohaterskie klęski

przed tymi lustrami
czynili ostatnie przygotowania
do najdłuższej ze wszystkich wypraw
wyprawy w Historię

z tomu „Dopóki jeszcze”, 1976
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Mój dziadek

Mój dziadek chodził w elegancko
skrojonych uniformach
z zielonego wojskowego materiału
z miłości do wojska
w którym
nigdy nie służył miał do tego długie
wypastowane na glanc buty oficerki
włosy zawsze krótko przystrzyżone
stały z pomocą
używanego do czesania cukru
wyprostowane
na baczność
wtedy nazywało się to fryzurą na jeża

Dziadek był typem
tak zwanego hulaki lubił się bawić
za kołnierz nie wylewał
kochał damskie towarzystwo
na różnych rodzinnych popijawach
a to z okazji
czyichś imienin urodzin lub pierwszej
komunii którejś z latorośli
gdy sobie podpił
grał na harmonijce ustnej i gromkim
głosem śpiewał Idzie pan za panem
kopsa w dupę kolanem


W domu rodzinnym bywał rzadko
a gdzie częściej bywał wiedziały
wszystkie plotkary
w miasteczku ale on mało się tym
przejmował
wracał do domu tylko aby się
najeść i zmienić bieliznę bo
sypiał już najczęściej gdzie indziej

Kiedy umarła jego ślubna
moja babcia
chora na gruźlicę
pamiątkę po wojennym głodzie
i ciężkiej pracy
oświadczył pogrążonej w żałobie
rodzinie że
wreszcie może się ożenić
bo ma od lat swoją ukochaną
tak zrobił i wkrótce
niespodziewanie
udał się w podróż poślubną
wieczną
nie ze swoją drugą żoną
ale z moją babcią

Leżą teraz obok siebie
w jednym
rodzinnym grobie
jak
przykładne małżeństwoRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.12.11 o godzinie 14:03

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Józef Jedlicz

Przodkowie


W sennym atrium przodków woskowe bożyszcza,
Obwieszone strzępami uwiędłych wawrzynów,
Patrzą na krwawą hańbę swych rodzonych synów
I na grodzisk przesłynnych rozsypane zgliszcza.

My na sinym obszarze, samotni i z dala,
Straszne dziedzictwo ojców niesiem w pocie czoła;
Lecz trud czarne lemiesze złoci i utrwala,
I żadna dłoń przemocy ugiąć nas nie zdoła.

Naszych ojców wchłonęła blada noc – męczarnia -
Hej, świeżych pługów! Ciężkie czekają nas prace;
Wy słabi i nikczemni - - - i lęk nas ogarnia;
Zdołamyż odbudować i wasze pałace!?

z tomu „Słoneczna pieśń”, 1904; za: Zbiór poetów polskich XIX w.
Ułożył i opracował Paweł Hertz, Księga piąta. PIW, Warszawa 1959

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Teresa Ferenc

Pradziad


Siadywałeś na pniaku krzesząc z siebie ogień
Okaleczony kot do mnie podpełzał -
wiedziałam liże na sobie twoje cięte rany
w moich oczach zarzynałeś cielę -
widziałam twój głód cieknący od cielęcej krtani

Przenosiłeś górę – teraz w czerwonym cieniu
czeka
mam ją przenieść nad następną przepaść

z tomu „Pieta”, 1981

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Katarzyna Pilas

Dziadek


Czy to możliwe,
że strach mojego wojennego dziadka
śni mi się po nocach?
Genetycznie przekazane cząstki strachu,
płyną żyłą wspomnień
Głód pod złamanymi żebrami,
Przetrącone dymy aniołów,
Kolejka do pieca.
Kaprys kapo,
Łuski kul co świszczą nad głową
i bolą w nodze,
gdy przekręcam się na drugi bok.

Czy to możliwe,
że odnawiasz we mnie
– Życie –
którego tak broniłeś,
żeby donosić,
siedmioro dzieci i dwudziestu dwóch wnuków
w tym mnie?

Czasem przypadkiem
Rozkwitają
genealogiczne drzewa.

"Dekada Literacka" 2011, nr 3 (246)

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Ks. Jerzy Szymik

Moi przodkowie


umierali na korytarzach prowincjonalnych szpitali,
z braku miejsc wystawieni na ostateczną samotność.
W agonii przynosiły im ochłodę przeciągi, przykrytym
szarym płótnem, skulonym przed tym, co w śmierci
Boskie

umierali w dusznych chodnikach kopalń, z braku
powietrza, w ciemnym smutku, między rozpaczą
a modlitwą do świętej Barbary. W okopach, w błocie
i fekaliach, z przestrzelonym brzuchem. W czasie porodu:
życie za życie

czasem gruźlica, niekiedy nagłe krwotoki, skoki gorączki
z nieznanych przyczyn, czarna tafla stawu
albo grudka krwi wędrująca do mózgu
zabierały ich z Pszowa,
z kwitnącej łąki,
z przepoconego łóżka,
z epicentrum bólu.

Odchodzili z ulgą. W bezmiar, ku Niemu.
Chcę tak wierzyć. I wierzę, wierzę.

Czyli wiem mniej więcej jak to będzie.
Nie jestem od nich lepszy, choć jestem z ich miłości.
Dołączę do nich. Moja nadzieja jest wielka,
na ich miarę

Lublin, 11 listopada 2002 r.

Wiersz jest też w temacie SzpitalKrystyna Bielarczyk edytował(a) ten post dnia 25.04.12 o godzinie 16:57

konto usunięte

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Jorge Carreara Andrade*

Przodkowie


Tumba, Quitumbe, Guayanay;
czciciele Bóstwa Zielonego Kamienia,
dawni przywódcy, doradcy gwiazd,
kapitanowie morza,
budowniczowie siedzib na drzewach.
Oddaję wam cześć
i składam hołd,
uderzeniami mych dłoni
bijąc w kierunku słońca.

Tumbe, przyjacielu iguan;
Quitumbe, badaczu
Ziemi Kolibrów;
Guayanay, wspierany przez kondory,
odkrywco Pustynnej Wyspy
i Wyspy Świętego Pelikana,
nosiciela ryb - Przynieście mi Wielki Kaczan Złota,
brata guacamayo,
Niewyczerpany Kaczan Kukurydzy,
który nakarmi mój lud.

Tumbe, Quittunbe, Guayanay;
mężowie pokoju odziani w kolczugi
z barwnych piór,
astronomowie, ojcowie!
Wskażcie mi drogę wiodącą
do pradawnego lasu,
gdzie Wielki Guacamayo rozglasza tajemnicę
w dziwacznej mowie,
zapomnianej od stuleci.

przełożył Marek Baterowicz

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki do
polskich przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Marta K. edytował(a) ten post dnia 29.05.12 o godzinie 09:12
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przodkowie - bliżsi i dalsi

Paula Meehan*
         
         
Hannah, moja babka


                              dla Hannah McCabe

Najmroźniejszy jak dotąd dzień listopada,
jej słowa dźwięczą mi w uchu -

Tylko nic nie mów tym klechom.

Miałam dwanaście lat? Trzynaście?

Zbereźniki.

Zachowaj grzechy dla siebie.

Co się będę podniecać.

Obleśne kutafony.


Tak blisko, jak tylko mogła podejść do ptaków i pszczół,
przyklękła przed Madonną,
Panią Rzeczywistości,

obok konfesjonału -
dębowe drzwi zamykają się jak trumienne wieko

misternie wystrugane,
lśniące, pokryte woskiem.

W solidnej skrzyni tego wiersza
jej głos zamiera.

Ma oczy zamknięte,

pochyla brwi ku złączonym dłoniom.
Modli się żarliwie:

kobieta do kobiety.

z tomu „Painting Rain”, 2009

tłum. Jerzy Jarniewicz

*notka o autorce, inne jej wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna



Wyślij zaproszenie do