Temat: Poezja codzienności
August Kleinzahler*
Park
Jimmy Oliwa,
wyglądający na zakapiora w tych cieniach
i plamach światła, patrzy
jak jego psy przejmują władzę
nad terenem,
wąchają gówna i powietrze,
a pyski podrygują im jak marionetki.
Zaczyna bez pośpiechu
pociągając pepsi, i nie opuści stanowiska
przez cały ranek.
Wygląda prawie schludnie, intelektuał w postrzępionych portkach,
w porównaniu z kolesiami
na rogu, zmarnowanymi już od rana
i kłócącymi się głośno, który następny
skoczy do Araba po piwo
i coś do palenia.
Potem nadchodzi Gaduła,
mamrocze pod nosem, znajduje sobie miejsce
pod niesplikiem
i nerwowo próbuje ogarnąć się w cieniu.
Jego czapka mogłaby być beretem wojskowym
lecz jest o wiele za duża
i źle leży, nabita powietrzem
i uniesiona jak melonik
z zapadniętym rondem.
Wybuch następuje około drugiej,
zaczyna Jimmy, bo robi tu
za seniora. Wlał już w siebie pół litra
czegoś mocniejszego i piekli się
w jakiejś sprawie.
Kiedyś był burmistrz, potem Żydzi,
a teraz ta cała zasrana planeta.
Słońce stacjonuje na zachód
od radiowej wieży i Gaduła znów
w ramach akcji „opętany przez kosmicznego złoczyńcę X-a”,
zrywa się na równe nogi i okłada kijem swoje wirniki,
tymczasem Jimmy dalej pomstuje na temat ozonu,
sekwoi – te sukinsyny...
Smaga świat głoską s w „sukinsynach”,
jego głos brzmi coraz donośniej
a oddech się skraca,
aż słychać ostatni pojedynczy skrzek
a potem ciszę.
tłum. z angielskiego Piotr Sommer
*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzycznaTen post został edytowany przez Autora dnia 29.03.14 o godzinie 05:25