Ryszard
Mierzejewski
poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak
Temat: "Poeci przeklęci"
”Poeci przeklęci” (franc. „poètes maudits”) to termin wprowadzony do krytyki literackiej w XIX wieku przez wybitnego poetę Paula Verlaine’a. Tym mianem zwykło się określać twórców szczególnie niepokornych, zbuntowanych, skłóconych ze światem, którzy manifestowali swoją odrębność zarówno w swojej twórczości, jak i w stylu życia. Negowali przyjęte wzory zachowań i wartości, deptali świętości, epatowali otoczenie swoją odmiennością, byli często uzależnieni od alkoholu i narkotyków, wyzwoleni seksualnie, nieprzystosowani do otoczenia, zmagali się samotnie ze swoimi problemami, cierpieli na depresję, owładnięci manią samobójczą i często tak właśnie kończyli swoje życie. Za pierwowzór poety przeklętego przyjęło się uważać francuskiego poetę średniowiecza Francoisa Villona, a do jego kontynuatorów zalicza m. in. we Francji: Charlesa Baudelaire'a, Arthura Rimbauda, Paula Verlaine'a, Stéphane'a Mallarmégo, Comte'a de Lautréamonta, Maxa Jacoba; w Wielkiej Brytanii: Williama Blake'a, Johna Keatsa, Dylana Thomasa; w Stanach Zjednoczonych: Edgara Allana Poe, Charlesa Bukowskiego, Sylvię Plath, Annę Sexton, Jima Morrisona; w Rosji: Aleksandra Błoka, Sergiusza Jesienina, Marynę Cwietajewę; w Polsce: Stanisława Przybyszewskiego, Andrzeja Bursę, Mariana Ośniałowskiego, Edwarda Stachurę, Wincentego "Witka" Różańskiego, Andrzeja Babińskiego, Stanisława Grochowiaka, Ryszarda Milczewskiego-Brunę, Rafała Wojaczka.Chciałbym jednak zacząć ten wątek od innego, prawie zupełnie zapomnianego polskiego poety, którego zarówno życie, jak i twórczość wpisują się niemal dokładnie w schemat „poety przeklętego”.
Kazimierz Ratoń (1942-1983) – urodził się w Sosnowcu, kiedy miał 9 lat jego ojciec zmarł na gruźlicę, fakt ten odbił się piętnem na całym życiu poety, którego więź z ojcem była szczególnie mocna, w odróżnieniu od uczuć do matki i siostry, których nie akceptował. To było głównym powodem wczesnego opuszczenia domu rodzinnego i samotności, z którą nie umiał sobie poradzić. Kiedy miał 11 lat zachorował na gruźlicę kości, życie jego zamieniło się
w koszmar zarówno z powodu fizycznego cierpienia, jak i poczucia osamotnienia oraz depresji, która z czasem doprowadziła do choroby psychicznej. Po ukończeniu szkoły podstawowej uczył się w Liceum Ogólnokształcącym w Żywcu, Technikum Materiałów Wiążących w Opolu i Technikum Włókienniczym w Bielsku. Gruźlica stopniowo atakowała jego ciało: staw kolanowy, w wyniku czego kulał do końca życia, potem płuca i pod koniec życia – mózg. Częste pobyty w szpitalach i sanatoriach oraz zmiany szkół potęgowały jego osamotnienie. Cierpienie próbował „leczyć” alkoholem, co doprowadziło tylko do uzależnienia, epilepsji i schizofrenii. Był owładnięty manią samobójstwa, o czym pisał często w swoich wierszach, podobnie jak o cierpieniu i śmierci. Nie popełnił jednak samobójstwa, zmarł śmiercią naturalną w wieku 41 lat, 7 stycznia 1983 roku, ale jego zwłoki odnaleziono dopiero po tygodniu. Pochowany został w Wólce Węglowej na koszt opieki społecznej.
W pierwszą rocznicę śmierci ukazał się numer monograficzny miesięcznika „Poezja” (nr 1/1984), poświęcony jego twórczości. Za życia wydał jedynie arkusz poetycki „Pieśni północne” (1973) i tomik „Gdziekolwiek pójdę” (1974) – wyróżniony w 1975 roku nagrodą Roberta Gravesa, przyznawaną przez polski PEN-Club. Po śmierci ukazały się: Pieśni ocalone. Wyd. Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 1992 i Poezje. Wyd. Oficyna 21, Warszawa 2002. Wybór jego wierszy jest też w monografii Jana Marxa: Legendarni i tragiczni. Eseje o polskich poetach przeklętych. Wyd. ALFA, Warszawa 1993.
Kazimierz Ratoń
* * *
Jestem ślepy jestem osaczony
przez istnienie i nieistnienie Boga
przez nienawiść i miłość do Boga
przez szyderstwo z Boga
przez litość dla człowieka
przez cierpienie człowieka
Jestem ślepy i osaczony
nie myślę o życiu
myślę o śmierci
nie myślę o rozkoszy
myślę o bólu
jestem przerażony
tym że istnieję
tym że istnieć nie będę
jeszcze czekam
jeszcze na coś czekam
czekam na miłość i nienawiść
czekam na ludzki szloch
świat objawia się w płaczu
świat objawia się w rozpaczy
tylko ona może mieć jeszcze znaczenie
gdy chroni nas przed obłędem
przygotowuje do spokoju w chwili agonii
Jestem ślepy i osaczony
leżę w ciemnej studni
czekając na płacz
na trwogę wszystkich rzeczy
Chory krajobraz
Chory krajobraz wznosi się obok ciebie
rozpuszczony w ślinie ropie i krwi
w wydzielinie z wielu ciał i rzeczy
złączonych cierpieniem i litością
złączonych do śmierci konwulsją trwogi
Paruje gorączka i płynie coraz wyżej
jest tylko noc tylko noc bez końca
w której nie słychać nawet twojego płaczu
tylko to pękanie zmęczonego ciała
z arkusza „Pieśni północne”, 1973
* * *
Gdzie są świadkowie mojego istnienia
Gdzie są sędziowie i kaci
Gdzie jest Bóg
Gdzie są ci którzy oglądają absurdalny taniec mego życia
Taniec zbłąkanego który stracił wiarę
Taniec mordercy spragnionego czystości
Taniec zadręczonego winą i litością
Taniec buntownika
Rzucającego wokół przekleństwa i rozgrzeszenia
Taniec błazna który uwielbił swoje błazeństwa
Uwielbił samobiczowanie i gwałt
Kiedy odebrano mu gniewna twarz Boga
Wepchniętego w studnię wypełnioną nadzieją i trwogą
By w niej poczuł jak cuchnie jego ciało
Jak cuchną wszystkie rzeczy i krwawią
Jak czernieje niebo po amputacji świtu
Jak rozprasza się myśl i uczucia
W studni podmywanej śmiertelnymi źródłami
Gdzie są świadkowie mojego istnienia
Gdzie są sędziowie i kaci
I gdzie jest Bóg
* * *
Zatrzymajcie mnie na drodze do śmierci
wznieście na niej zasieki z ognia i nieznanych betonów
obniżcie horyzont bym mógł ujrzeć jego krańce
zasłońcie radość słońca i niewinność traw
wykopcie dół o niewidocznym dnie
uczyńcie wszystko bym musiał stanąć i oślepnąć
uczyńcie wszystko bym mógł zapomnieć
zatrzymajcie mnie na drodze do śmierci
Gdziekolwiek pójdę
Gdziekolwiek stąd pójdę to pójdę o północy
Z ciałem rozwartym na przepływ cierpienia
Z duszą która tylko doświadczała bólu
Gdziekolwiek potem stanę to stanę oniemiały
Z sercem rozwartym na przepływ współczucia
Z gardłem które tylko doświadczało krwi
Gdziekolwiek dalej jeszcze pójdę o północy
Pójdę do śmierci nie do źródeł złotych
Uchodząc z siebie uchodząc z chaosu.
z tomu „Gdziekolwiek pójdę”, 1974
* * *
Lecz nim agonia doścignie mej męki
aby zakończyć absurdalny los
jeszcze usłyszę nienawistny głos
co niczym sędzia policzy me grzechy
występki wszelkie i skrywaną dobroć
którą ze wstydem ukazałem światu
jakbym truciznę chciał pokazać bratu
którego mieć nie miałem, mieć nie będę wcale
nawet gdy na zawsze spocznę w śmierci chwale
* * *
Po co mam mówić gdy milczenie więcej
wyrazić może i bliższe jest bytu
tego co z krwi poczęty i z długiego snu
przerywanego trwogą i nadzieją świateł
Po co mam pójść gdziekolwiek gdy śmierć
wznosi mury przez które przejść
nie zdoła zwierzę ani człowiek
bo taka trwałość tych wiernych budowli
Po co mam umrzeć gdy zbyt gorzkie
życie skuło me ciało i zraniona duszę
Po co mam ginąć gdy słodycz marzenia
bywa silniejszą od woli konania.
z wierszy rozproszonych
Inne wiersze Kazimierza Ratonia w tematach: Ogród przedziwny, Ciało mojego ciała,
Wędrówką życie jest człowieka, Ból, Nadzieja, Gdy otworzysz oczy..., Oczekiwanie,
Wiersze na różne pory dnia, Śmierć, W głąb siebie... ("Szaleństwo i geniusz"),
Motyw twarzy, Kobiecy portret, Poezja kawiarń i pubów, Turpizm, Głosy i dźwięki,
szepty i krzyki.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 27.01.13 o godzinie 12:36