Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści

Chciałbym, abyśmy w tym wątku tematycznym porozmawiali o laureatach Nagrody Nobla
w dziedzinie poezji. Oczywiście o tych Waszych ulubionych. Przypomnieli sobie Ich twórczość
i wymienili o niej uwagi.
Moją ulubioną Noblistką w dziedzinie poezji jest Wisława Szymborska, która otrzymała tę nagrodę w pełni zasłużenie w 1996 roku. Zapewne pamiętacie Jej świetne, można chyba powiedzieć, klasyczne już dzisiaj utwory, jak np.: "Nic dwa razy", "Portret kobiecy", "Konkurs piękności męskiej" czy "Rozmowa z kamieniem". Wszyscy wychowaliśmy się przecież na tej poezji.
Urzeka mnie poezja Szymborskiej: prosta w formie i stylistyce, a jednocześnie głęboka w swej filozoficznej treści. No i ten wspaniały dystans, jaki ma do otaczającej rzeczywistości i subtelna ironia, z jaką potrafi to opisywać. Dobrą ilustracją mojej opinii może być wiersz "Obmyślam świat", który chciałbym tu przypomnieć. A co inni sądzą o poezji naszej Wielkiej Damy współczesnej poezji?


Wisława Szymborska

Obmyślam świat


Obmyślam świat, wydanie drugie,
wydanie drugie poprawione,
idiotom na śmiech,
melancholikom na płacz,
łysym na grzebień,
psom na buty.

Oto rozdział:
Mowa Zwierząt i Roślin,
gdzie przy każdym gatunku
masz słownik odnośny.
Nawet proste dzień dobry
wymienione z rybą
ciebie, rybę i wszystkich
przy życiu umocni.

Ta, dawno przeczuwana,
nagle w jawie słów
improwizacja lasu!
Ta epika sów!
Te aforyzmy jeża
układane, gdy
jesteśmy przekonani,
że nic, tylko śpi!

Czas (rozdział drugi)
ma prawo do wtrącania się
we wszystko czy to złe, czy dobre.
Jednakże - ten, co kruszy góry,
oceany przesuwa i który
obecny jest przy gwiazd krążeniu,
nie będzie mieć najmniejszej władzy
nad kochankami, bo zbyt nadzy,
bo zbyt objęci, z nastroszoną
duszą jak wróblem na ramieniu.

Starość to tylko morał
przy życiu zbrodniarza.
Ach, więc wszyscy są młodzi!
Cierpienie (rozdział trzeci)
ciała nie znieważa.
Śmierć,
kiedy śpisz, przychodzi.

A śnić będziesz,
że wcale nie trzeba oddychać,
że cisza bez oddechu
to niezła muzyka,
jesteś mały jak iskra
i gaśniesz do taktu.

Śmierć tylko taka. Bólu więcej
miałeś trzymając różę w ręce
i większe czułeś przerażenie
widząc, że płatek spadł na ziemię.

Świat tylko taki. Tylko tak
żyć, I umierać tylko tyle.
A wszystko inne - jest jak Bach
chwilowo grany
na pile.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.01.11 o godzinie 20:17
Ania W.

Ania W. Nauczycielka
j.polskiego,
oligofrenopedagog,
HR

Temat: Nobliści

Poza W.Szymborską i Cz. Miłoszem noblistą, którego twórczość cenię jest hiszpański poeta- Vicente Aleixandre. W 1977 r.otrzymał literacką nagrodę za "wybijającą się twórczość poetycką, która odzwierciedla sytuację człowieka w kosmosie i we współczesnym społeczeństwie i stanowi świadectwo odrodzenia hiszpańskiej poezji w okresie międzywojennym".

"Starzec i słońce"

Żył długo.
Starzec opierał się tutaj o pień, potężny pień
drzewa, wiele razy o zachodzie słońca.
Przechodząc tamtędy stawałem, żeby mu się przyjrzeć.
Był stary, twarz miał porytą zmarszczkami, oczy bardziej
wygasłe niż smutne.
Wspierał się o pień, a słońce najpierw zbliżało się nieco
i czule kąsało mu stopy
i tam zostawało chwilę, przycupnięte.
Potem wędrowało wyżej, pogrążało go, wchłaniało,
ciągnąc lekko za sobą, wtapiając w łagodne swe światło.
O dawne życie, dawne trwanie, jakże wszystko blakło!
Garść popiołu, dzieje smutku, strzępy zmarszczek,
nędza zżartej skóry,
jakże to wszystko z wolna się ścierało, rozpadało!
Jak skała, która w niszczycielskim potoku pomału
się kruszy
wydana na pastwę dźwięczącej miłości,
Tak w owej ciszy starzec zanikał powoli, z wolna
wydając swe ciało.
Widziałem jak mocarne słońce powoli kąsało go
miłośnie i usypiało,
aby w ten sposób stopniowo wziąć go w posiadanie, krok
za krokiem roztopić w swym świetle,
jak matka, co z tkliwością wielką dziecko znowu przygarnia
do łona.
Przechodziłem i patrzyłem na to. Lecz nieraz dostrzegałem
tylko lekki zarys śladu. Zaledwie ulotną koronkę istnienia.
To, co pozostało, kiedy łagodny cichy starzec przeszedł
już w całości na słoneczną stronę,
cierpliwie przez ostatni promień słońca zagarniany,
jak tyle innych niewidzialnych rzeczy tego świata.

tłum. Hanna Igalson-TygielskaAnia W. edytował(a) ten post dnia 04.07.08 o godzinie 15:00

konto usunięte

Temat: Nobliści

Vicente Aleixandre

Leżący, nocą


Dlatego, ty,
taka spokojna, przyglądając się tobie,
jak gdybym badał, w nocy pragnąc powolutku dojrzeć kolor twych oczu.
Obejmując ci dłońmi twarz, kiedy leżysz tu wyciągnięta
u mego boku, przytomna, zbudzona, w milczeniu patrząca na mnie.

W oczach twych się pogrążyć. Spałaś. Patrzeć na ciebie,
bez zachwytu ci się przyglądać, suchym okiem. Jak nie umiem na ciebie patrzeć.
Bo nie umiem na ciebie patrzeć bez miłości.
Wiem o tym. Bez miłości jeszcze cię nie widziałem.
Jak wyglądasz bez miłości?
Czasem się zastanawiam. Patrzeć na ciebie bez miłości. Widzieć cię,
jaka byłabyś z drugiej strony.
Z drugiej strony mych oczu. Tam gdzie przechodzisz,
gdzie byś szła z innym światłem, inną stopą,
z innym odgłosem kroków. Z innym wiatrem suknie twe rozwiewającym.
I przyszłabyś. Uśmiech... Przyszłabyś. Patrzeć na ciebie
i widzieć, jaka jesteś. Ta, co nie wiem, jaka jesteś.
Jaka nie jesteś... Bo jesteś ta, co tu śpi.
Ta, którą budzę, którą trzymam.
Która mówi cichym głosem: "Zimno". Która całowana przeze mnie szepce
nieomal krystalicznie, której zapach doprowadza mnie do obłędu.
Ta, która pachnie życiem,
czasem teraźniejszym, czasem słodkim
i wonnym.
Po którą wyciągam rękę, którą biorę i przygarniam.
Którą czuję jako stałe ciepło,
gdy siebie jako pośpiech czuję i popłoch
co mija, unicestwia się i spala.
Która trwa jak płatek róży nie blednący.
Która mi daje ciągle życie, obecne,
obecne niewzruszenie jak miłość, w moim szczęściu,
w tym budzeniu i zasypianiu, w tym świtaniu,
w tym gaszeniu światła i mówieniu... I milczeniu,
i trwaniu we śnie u boku stałego zapachu, który jest życiem.

Przełożył z hiszpańskiego
Przemysław Sitkiewicz
Anna B. edytował(a) ten post dnia 05.07.08 o godzinie 08:08

konto usunięte

Temat: Nobliści


Obrazek
Thomas Stearns Eliot (1888-1965) - to mój ulubiony noblista. W 1948 r. otrzymał literacką nagrodę Nobla za „wydatny wkład nowatorski we współczesną poezję”. Najbardziej znany utwór Eliota to oczywiście „Ziemia jałowa” („The Waste Land” - 1922) , ale i inne Jego utwory uważane są powszechnie za wyżyny sztuki poetyckiej.

Preludia

I


Zimowy wieczór: swąd befsztyków
Węszą w zaułkach kocie łby.
Szósta.
Zduszone niedopałki dni.
Brudnoszarymi jak ich dymy,
Ubłoconymi
Liśćmi znienacka stopy ci okleja
Wiatr, i płachtami gazet z pustych parcel.
Ulewa
Siecze kominy i wdaje się w harce
Z żaluzją, aż ta ulega.
Koń dorożkarski chowa się pod platan.
I następuje zapalenie latarń.

II

Ranek w świadomość wkracza słabym
Odorem zwietrzałego piwa
Z ulicy, gdzie po warstwach trocin
Nie doczyszczone buty drepczą
Od najwcześniejszych godzin
Ku wózkom z kawą; maskarady
Czasu przywodzą na myśl
Tysiące rąk, podciągających
Wytarty welwet stor w tysiącach
Pokojów umeblowanych.

III

W kąt odrzuciwszy szorstki koc,
Leżąc na wznak na prześcieradle,
Czekałaś długo, aż zapadniesz
W prawdziwy sen; bo w półśnie noc
Dość udręczyła cię obfitym
Przeglądem twych wewnętrznych ohyd:
Długo migały pod sufitem.
A gdy świat wrócił, gdy zwyczajnie
Świt wstał, gdy wróbel na swym łajnie
Zaćwierkał, mogłaś – każdy szczegół
Ulicy widząc, wiedząc o niej
Więcej niż ona – siąść na brzegu
Łóżka, rozkręcić papiloty
I ująć w zabrudzone dłonie
Zżółkłe podeszwy obu stóp.

IV

Rozciągnął duszę na szerokość
Nieb, co nad miastem gasną puste,
I chodnikowych płyt pod stopą
O czwartej, piątej albo szóstej;
Ubijające w fajkach tytoń
Paluchy i wieczorna prasa,
I oczy oczyszczone z pytań –
Sumienie sczerniałego miasta
Chcące świat przyjąć za przesłankę.

Wir wyobraźni bez ustanku
Wciąga mnie w jedno przywidzenie:
W coś nieskończenie łagodnego
I cierpiącego nieskończenie.
Śmiej się, ocieraj dłonią usta:
Światy tak krążą jak te stare
Kobiety, na parcelach pustych
Opału szukające w śniegu.

przełożył Stanisław Barańczak

inne wiersze i linki do T. S. Eliota w temacie Poezja anglojęzyczna
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 22.01.11 o godzinie 10:28
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści

Pablo Neruda (1904 – 1973), właść.: Neftalí Ricardo Reyes Basoalto – poeta chilijski, w 1971 r. otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury za „poezję, która z nadzwyczajną siłą wyrażała los całego kontynentu”. Zmarł 23 września 1973 r., dwanaście dni po zamachu stanu Augusto Pinocheta, a Jego pogrzeb zamienił się w wielką manifestację przeciwko łamaniu praw człowieka w Ameryce Południowej.


Obrazek

* * *

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.

Pisać na przykład: "Noc jest gwiaździsta
I drżą sine gwiazdy w oddali".

Nocny wiatr krąży w niebiosach i śpiewa.

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.
Kochałem ją i czasami ona też mnie kochała.

W takie noce jak ta miałem ją w ramionach.
Całowałem ją tylekroć pod niebem nieskończonym.

Kochała mnie, czasami ja też ją kochałem.
Jakże nie kochać było uporczywych jej oczu?

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.
Myśleć, że jej nie ma. Smucić się, że ją straciłem.

Słuchać nocy ogromnej, bez niej jeszcze ogromniejszej.
I wiersz na serce spada jak rosa na łąki.

Cóż, kiedy miłość moja nie mogła jej zatrzymać.
Noc jest gwiaździsta, a jej nie ma przy mnie.

To wszystko. Gdzieś daleko ktoś śpiewa. Gdzieś daleko.
Moja dusza nie chce się pogodzić z tym, że ją straciłem.

Jakby przybliżyć ją chciały, szukają jej moje oczy.
Moje serce jej szuka, a jej nie ma przy mnie.

Ta sama noc jak dawniej bieli te same drzewa.
My, tamci z dawna, nie jesteśmy ci sami.

Już jej nie kocham, z pewnością, lecz jakże ją kochałem.
Mój głos szukał wiatru, aby jej słuchu dotknąć.

Z innym. Będzie z innym. Jak przed moimi pocałunkami.
Jej głos, jej ciało pełne światła. Jej oczy bezgraniczne.

Już jej nie kocham, z pewnością, ale chyba ją kocham.
Tak krótka jest miłość, a tak rozległe zapominanie.

Ze w takie noce jak ta miałem ją w ramionach.
Moja dusza nie chce się pogodzić z tym, że ją straciłem.

Chociaż to byłby ostatni ból, jaki mi sprawia,
I ostatnie wiersze, jakie piszę dla niej.

z tomu „Veinte poemas de amor y una canción desperada”, 1924

tłum. Jan Zych

wersja oryginalna pt. „Poema 20 [Puedo escribir los versos más tristes
esta noche....]” w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska

Wiersz jest też w temacie Smutek, melancholia, nostalgia


Ars poetica

Wśród mroku i przestrzeni, wśród garnizonów i dziewcząt,
obdarzony pojedynczym sercem i ponurymi snami,
gwałtownie blady, ze zwiędłym czołem
i żałobą wdowca wściekłego o każdy dzień,
ach, ku każdej wodzie niewidocznej, którą piję sennie,
i wszelkiemu dźwiękowi, który przyjmę z drżeniem,
mam to samo nieobecne pragnienie i tę samą zimną gorączkę,
rodzący się słuch, niepokój głuchy,
jakby nadchodzili złodzieje czy zjawy,
i w pancerzu sztywnym i głębokim
jak upokorzony lokaj, jak dzwon trochę ochrypły,
jak stare lustro, jak zapach samotnego domu,
do którego wchodzą goście nocą beznadziejnie pijani
i jest woń bielizny rzuconej na podłogę i nieobecność kwiatów
- może w inny nieco mniej melancholijny –
ale rzeczywiście, nagle, wiatr, który chłoszcze pierś,
noce z bezkresnej substancji, które spadły do mojej sypialni,
hałas dnia płonącego ofiarnie,
żądają proroctwa, które jest we mnie, z melancholią,
i mnóstwo przedmiotów krzyczących bez odpowiedzi
jest, i ruch bez wytchnienia, i niewyraźne imię.

z tomu „Residencia en la tierra, I”, 1933

tłum. Jan Zych

wersja oryginalna pt. „Arte poética” w temacie
Poezja iberyjska i iberoamerykańska

Wiersz jest też w temacie Być poetą...
Ten post został edytowany przez Autora dnia 15.09.13 o godzinie 06:16
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści

Wisława Szymborska

Poeta i świat


(Odczyt po odebraniu Nagrody Nobla
w dziedzinie literatury w 1996 roku)

Podobno w przemówieniu pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. A więc mam
je już poza sobą... Ale czuję, że i następne zdania będą trudne, trzecie, szóste, dziesiąte, aż do ostatniego, ponieważ mam mówić o poezji. Na ten temat wypowiadałam się rzadko, prawie wcale. I zawsze towarzyszyło mi przekonanie,
że nie robię tego najlepiej. Dlatego mój odczyt nie będzie zbyt długi. Wszelka niedoskonałość lżejsza jest do zniesienia, jeśli podaje się ją w małych dawkach.
Dzisiejszy poeta jest sceptyczny i podejrzliwy nawet - a może przede wszystkim - wobec samego siebie. Z niechęcią oświadcza publicznie, że jest poetą - jakby się tego trochę wstydził. Ale w naszej krzykliwej epoce dużo łatwiej przyznać się do własnych wad, jeżeli tylko prezentują się efektownie, a dużo trudniej do zalet, bo są głębiej ukryte, i w które samemu nie do końca się wierzy... W różnych ankietach czy rozmowach z przypadkowymi ludźmi, kiedy poecie już koniecznie wypada określić swoje zajęcie, podaje on ogólnikowe "literat" albo wymienia nazwę dodatkowo wykonywanej pracy. Wiadomość, że mają do czynienia z poetą, przyjmowana jest przez urzędników czy współpasażerów autobusu z lekkim niedowierzaniem
i zaniepokojeniem. Przypuszczam, że i filozof budzi podobne zakłopotanie. Jest jednak w lepszym położeniu, bo najczęściej ma możność ozdobienia swojej profesji jakimś tytułem naukowym. Profesor filozofii - to brzmi już dużo poważniej.
Nie ma jednak profesorów poezji. To by przecież znaczyło, że jest to zatrudnienie wymagające specjalistycznych studiów, regularnie zdawanych egzaminów, rozpraw teoretycznych wzbogaconych bibliografią i odnośnikami, a wreszcie uroczyście otrzymywanych dyplomów. A to z kolei oznaczałoby, że po to, żeby zostać poetą,
nie wystarcza kartki papieru zapisanej choćby najświetniejszymi wierszami - konieczny jest i to przede wszystkim, jakiś papierek z pieczątką. Przypomnijmy sobie, ze na takiej właśnie podstawie skazano na zesłanie chlubę poezji rosyjskiej, późniejszego Noblistę, Josifa Brodskiego. Uznano go za "pasożyta", ponieważ nie miał urzędowego zaświadczenia, że wolno mu być poetą...
Przed kilkoma laty miałam zaszczyt i radość poznać Go osobiście. Zauważyłam, że on jeden, spośród znanych mi poetów, lubił mówić o sobie "poeta", wymawiał to słowo bez wewnętrznych oporów, z jakąś nawet wyzywającą swobodą. Myślę, że to przez pamięć brutalnych upokorzeń, jakich doznał w młodości.
W krajach szczęśliwszych, gdzie godność ludzka nie jest naruszana tak łatwo, poeci pragną być oczywiście publikowani, czytani i rozumiani, ale nie robią już nic albo bardzo niewiele, żeby na co dzień wyróżniać się wśród innych ludzi. A jeszcze tak niedawno temu, w pierwszych dziesięcioleciach naszego wieku, poeci lubili szokować wymyślnym strojem i ekscentrycznym zachowaniem. Było to jednak zawsze widowisko na użytek publiczny. Przychodziła chwila, kiedy poeta zamykał za sobą drzwi, zrzucał ze siebie te wszystkie peleryny, błyskotki i inne poetyczne akcesoria, i stawał w ciszy, w oczekiwaniu na samego siebie, nad niezapisaną jeszcze kartką papieru. Bo tak naprawdę tylko to się liczy.
Rzecz charakterystyczna. Produkuje się ciągle dużo biograficznych filmów o wielkich uczonych i wielkich artystach. Zadaniem ambitniejszych reżyserów jest wiarygodne przedstawienie procesu twórczego, który w rezultacie prowadził do ważnych odkryć naukowych czy powstawania najsłynniejszych dzieł sztuki. Można z jakim takim sukcesem ukazać pracę niektórych uczonych: laboratoria, przeróżne przyrządy, mechanizmy wprowadzone w ruch są zdolne przez pewien czas utrzymać uwagę widzów. Ponadto bardzo dramatyczne bywają chwile niepewności, czy powtarzany
po raz tysiączny eksperyment, z drobną tylko modyfikacją, przyniesie wreszcie spodziewany wynik. Widowiskowe potrafią być filmy o malarzach - można odtworzyć wszystkie fazy powstawania obrazu od początkowej kreski do ostatniego dotknięcia pędzla. Filmy o kompozytorach wypełnia muzyka - od pierwszych taktów, które twórca słyszy w sobie, aż do dojrzalej formy dzieła rozpisanego na instrumenty. Wszystko to jest w dalszym ciągu naiwne i nic nie mówi o tym dziwnym stanie ducha, zwanym popularnie natchnieniem, ale przynajmniej jest co oglądać i jest czego słuchać.
Najgorzej z poetami. Ich praca jest beznadziejnie niefotogeniczna. Człowiek siedzi przy stole albo leży na kanapie, wpatruje się nieruchomym wzrokiem w ścianę albo
w sufit, od czasu do czasu napisze siedem wersów, z czego jeden po kwadransie skreśli, i znów upływa godzina, w której nic się nie dzieje... Jaki widz wytrzymałby oglądanie czegoś takiego?
Wspomniałam o natchnieniu. Na pytanie, czym ono jest, jeśli jest, poeci współcześni dają odpowiedzi wymijające. Nie dlatego, że nigdy nie odczuli dobrodziejstwa tego wewnętrznego impulsu. Przyczyna jest inna. Niełatwo wyjaśnić komuś coś, czego się samemu nie rozumie.
Ja także, pytana o to czasami, istotę rzeczy obchodzę z daleka. Ale odpowiadam
w sposób taki: natchnienie nie jest wyłącznym przywilejem poetów czy artystów
w ogólności. Jest, była, będzie zawsze pewna grupa ludzi, których natchnienie nawiedza. To i wszyscy, którzy świadomie wybierają sobie pracę i wykonują ją
z zamiłowaniem i wyobraźnią. Bywają tacy lekarze, bywają tacy pedagodzy, bywają tacy ogrodnicy
i jeszcze setka innych zawodów. Ich praca może być bezustanna przygoda, jeśli tylko potrafią w niej dostrzec coraz to nowe wyzwania. Pomimo trudów i porażek, ich ciekawość nie stygnie. Z każdego rozwiązanego zagadnienia wyfruwa im rój nowych pytań. Natchnienie, czymkolwiek ono jest, rodzi się z bezustannego "nie wiem".
Takich ludzi nie jest zbyt wielu. Większość mieszkańców tej ziemi pracuje, żeby zdobyć środki utrzymania, pracuje, bo musi. To nie oni z własnej pasji wybierają sobie pracę, to okoliczności życia wybierają za nich. Praca nie lubiana, praca, która nudzi, ceniona tylko dlatego, ze nawet w tej postaci nie dla wszystkich jest dostępna, to jedna
z najcięższych ludzkich niedoli. I nie zanosi się na to, żeby najbliższe stulecia przyniosły tutaj jakąś szczęśliwą zmianę.
Wolno mi więc powiedzieć, że wprawdzie odbieram poetom monopol na natchnienie, ale i tak umieszczam ich w nielicznej grupie wybrańców losu.
Tutaj jednak mogą się w słuchaczach zbudzić wątpliwości. Rozmaici oprawcy, dyktatorzy, fanatycy, demagodzy walczący o władzę przy pomocy kilku byle głośno wykrzykiwanych haseł, także lubią swoja pracę i także wykonują ją z gorliwą pomysłowością. No tak, ale oni "wiedzą". Wiedzą, a to, co wiedzą, wystarcza im raz
na zawsze. Niczego ponad to nie są ciekawi, bo to mogłoby osłabić siłę ich argumentów.
A wszelka wiedza, która nie wyłania z siebie nowych pytań, staje się w szybkim czasie martwa, traci temperaturę sprzyjającą życiu. W najskrajniejszych przypadkach, o czym dobrze wiadomo z historii dawnej i współczesnej, potrafi być nawet śmiertelnie groźna dla społeczeństw.
Dlatego tak wysoko sobie cenię dwa małe słowa: "nie wiem". Małe, ale mocno uskrzydlone. Rozszerzające nam życie na obszary, które mieszczą się w nas samych
i obszary, w których zawieszona jest nasza nikła Ziemia. Gdyby Izaak Newton nie powiedział sobie "nie wiem", jabłka w ogródku mogłyby spadać na jego oczach jak grad, a on w najlepszym razie schylałby się po nie i zjadał z apetytem. Gdyby moja rodaczka Maria Skłodowska-Curie nie powiedziała sobie "nie wiem", zostałaby pewnie nauczycielką chemii na pensji dla panienek z dobrych domów, i na tej - skądinąd zacnej - pracy upłynęłoby jej życie. Ale powtarzała sobie "nie wiem" i te właśnie słowa przywiodły ją, i to dwukrotnie, do Sztokholmu, gdzie ludzi o duchu niespokojnym
i wiecznie poszukującym nagradza się Nagrodą Nobla.
Poeta również, jeśli jest prawdziwym poetą, musi ciągle powtarzać sobie "nie wiem". Każdym utworem próbuje na to odpowiedzieć, ale kiedy tylko postawi kropkę, już ogarnia go wahanie, już zaczyna sobie zdawać sprawę, że jest to odpowiedź tymczasowa i absolutnie niewystarczająca. Więc próbuje jeszcze raz i jeszcze raz,
a potem te kolejne dowody jego niezadowolenia z siebie historycy literatury zepną wielkim spinaczem i nazywać będą "dorobkiem"...
Marzą mi się czasami sytuacje niemożliwe do urzeczywistnienia. Wyobrażam sobie na przykład w swojej zuchwałości, ze mam okazję porozmawiania z Eklezjastą, autorem jakże przejmującego lamentu nad marnością wszelkich ludzkich poczynań. Pokłoniłabym mu się bardzo nisko, bo to przecież jeden z najważniejszych - przynajmniej dla mnie - poetów. Ale potem pochwyciłabym go za rękę. "Nic nowego pod słońcem" - napisałeś, Eklezjasto. Ale przecież Ty sam urodziłeś się nowy pod słońcem. A poemat, którego jesteś twórcą, też jest nowy pod słońcem, bo przed Tobą nie napisał go nikt. I nowi pod słońcem są wszyscy Twoi czytelnicy, bo ci, co żyli przed Tobą, czytać go przecież nie mogli. Także i cyprys, w którego cieniu usiadłeś, nie rośnie tutaj od początku świata. Dał mu początek jakiś cyprys inny, podobny do Twojego,
ale nie całkiem ten sam. I ponadto chciałabym Cię spytać, Eklezjasto, co nowego pod słońcem zamierzasz teraz napisać. Czy coś, czym uzupełnisz jeszcze swoje myśli,
czy może masz pokusę niektórym z nich zaprzeczyć jednak? W swoim poprzednim poemacie dostrzegłeś także i radość - cóż z tego, że przemijającą? Więc może o niej będzie Twój nowy pod słońcem poemat? Czy masz już notatki, jakieś pierwsze szkice? Nie powiesz chyba: "Napisałem wszystko, nie mam nic do dodania". Tego nie może powiedzieć żaden na świecie poeta, a co dopiero tak wielki jak Ty.
Świat, cokolwiek byśmy o nim pomyśleli zatrwożeni jego ogromem i własną wobec niego bezsilnością, rozgoryczeni jego obojętnością na poszczególne cierpienia - ludzi, zwierząt, a może i roślin, bo skąd pewność, ze rośliny są od cierpień wolne; cokolwiek byśmy pomyśleli o jego przestrzeniach przeszywanych promieniowaniem gwiazd, gwiazd, wokół których zaczęto już odkrywać jakieś planety, już martwe? jeszcze martwe? - nie wiadomo; cokolwiek byśmy pomyśleli o tym bezmiernym teatrze,
na który mamy wprawdzie bilet wstępu, ale ważność tego biletu jest śmiesznie krótka, ograniczona dwiema stanowczymi datami; cokolwiek jeszcze pomyślelibyśmy o tym świecie - jest on zadziwiający.
Ale w określeniu "zadziwiający" kryje się pewna logiczna pułapka. Zadziwia nas przecież to, co odbiega od jakiejś znanej i powszechnie uznanej normy, od jakiejś oczywistości, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Otóż takiego oczywistego świata nie ma wcale. Nasze zadziwienie jest samoistne i nie wynika z żadnych z czymkolwiek porównań.
Zgoda, w mowie potocznej, która nie zastanawia się nad każdym słowem, wszyscy używamy określeń: "zwykły świat", "zwykłe życie", "zwykła kolej rzeczy"... Jednak
w języku poezji, gdzie każde słowo się waży, nic już zwyczajne i normalne nie jest. Żaden kamień i żadna nad nim chmura. Żaden dzień i żadna po nim noc. A nade wszystko żadne niczyje na tym świecie istnienie.
Wygląda na to, że poeci będą mieli zawsze dużo do roboty.


Obrazek

Dyplom Nagrody Nobla w dziedzinie literatury dla Wisławy Szymborskiej

Z uzasadnienia przyznania nagrody:

„za poezję, która z ironiczną precyzją pozwala historycznemu
i biologicznemu kontekstowi ukazać się we fragmentach ludzkiej rzeczywistości."
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.10.09 o godzinie 10:13
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści


Obrazek
Salvatore Quasimodo (1901 1968) – poeta włoski, laureat Nagrody Nobla
w dziedzinie literatury w 1959 roku, za "poezję liryczną, która z klasyczną
żywiołowością wyraża tragiczne doświadczenie naszych czasów".

Nad brzegami Isar

Ad Annamaria Aggioletti

I znowu obce miasto: kruchość
wieczoru, wydmy domów w wodorostach
świateł nad każdą lilią neonu
i odpowiadam sam sobie jak gdyby
Isar była rzeką mojej wyspy rodzimej.
Czyjś głos dolatuje z baru, gitara,
śpiewa sam nie wiem gniew czy nudę.
Zawraca przebłysk umysłu, szukając
kędy urwisty zarys dziejów moich
gdzie depcę to czego pragnę najbardziej.
Ku brzegom rzeki schodzą niemi rekruci
niedzieli. Ale gdzie tarabanią
twoje bębny, miłością Deszcz tutaj
szronem się ścina unosi się w światłach odbitych
a ja o tobie myślę, która słuchasz
jak z drzew ogromy dysonansów
łzy echa nietrwałe zakamarki
medytacji w głębi mojego ciała
i śmierci odgłosy w jego kręgu
nieustannym i absolutne moje żądanie
co się zamyka. Istnieć, jak mógłbym istnieć.
Wiatr unosi lśniące i wirujące szare kłęby
znad wody: jutro w tym mieście
opowiem swoje serce mieszkańcom Bawarii
a ty wiesz, że to do ciebie mówię nad Naviglio
o pokonanych pejzażach o możliwym wyglądzie
przyszłości, której zazdrość mnie kąsa, na ziemi.

Dawać i mieć

Nie dajesz mi nic, nic nie dajesz
ty, który mnie słuchasz. Rozlana
powysychała już posoka wojen,
pogarda jest pragnieniem czystym
i gestu jednego nie wywoła
z myśli człowieczej,
wyodrębniona z miłosierdzia chwili.
Dawać i posiadać. W odezwaniu moim
przynajmniej znak się mieści
geometrii żywej,
w twoim, muszla umarła
śpiewa żałobny lament.

tłum. Zygmunt ŁawrynowiczRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.01.13 o godzinie 06:27

konto usunięte

Temat: Nobliści

Seamus Heaney (ur. 1939) – irlandzki poeta, dramaturg i krytyk literacki.
W 1995 roku otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury za „dzieła o lirycznej
piękności i etycznej głębi, które chwalą cuda dnia codziennego i żywą przeszłość”.


Obrazek


Podana nuta

Na wysuniętej najdalej na zachód
wyspie Blasket wysłyszał ten śpiew z głębi mroku,
kiedy nocował w domku z niespojonych głazów.

Inni, ci wszyscy, co byli tam po nim,
także słyszeli dziwne dźwięki, brzmienia
niesione wiatrem, głuszone przez sztormy,

ale nie mogli w tym wykryć melodii.
On winił za to ich słuch i brak praktyki,
paluchy umiejące jedynie rzępolić –

bo zaszedł wtedy dalej, wędrując przez wyspę,
i przyniósł stamtąd ze sobą to wszystko,
czym dom pulsuje teraz jak nabrzmiałe skrzypce.

Czy więc nazywa to, czy nie, muzyką
duchów, to dla mnie nieważne. Wiem: wziął to
z wichrów wiejących ponad Atlantykiem.

On jednak twierdzi, że znikąd. Zawiesza
Smyczek nad struną, z powagą zaczyna
Przekład muzycznej frazy na składnię powietrza.

Z tomu "Door into the Dark" (1969)

przełożył Stanisław Barańczak

wersja oryginalna pt. „The Given Note”
w temacie Poezja anglojęzyczna


Świstun

Paulowi Muldoonowi

Ptak mocno dostał.
A kiedy go skubał, spostrzegł,
mówi, krtań -

jak głos fletowy
w złamanej piszczałce -

i sam, nieoczekiwanie,
wydobył z niej
cichutkie świsty.

przełożyła Magda Heydel

wersja oryginalna pt. „Widgeon”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.07.13 o godzinie 04:22
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Nobliści

Wisława Szymborska

Wszelki wypadek


Zdarzyć się mogło.
Zdarzyć się musiało.
Zdarzyło się wcześniej. Później.
Bliżej. Dalej.
Zdarzyło się nie tobie.

Ocalałeś, bo byłeś pierwszy.
Ocalałeś, bo byłeś ostatni.
Bo sam. Bo ludzie.
Bo w lewo. Bo w prawo.
Bo padał deszcz. Bo padał cień.
Bo panowała słoneczna pogoda.

Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście szyna, hak, belka, hamulec,
framuga, zakręt, milimetr, sekunda.
Na szczęście brzytw pływała po wodzie.

Wskutek, ponieważ, a jednak, pomimo.
Co było to było, gdyby ręka, noga,
o krok, o włos
od zbiegu okoliczności.

Więc jesteś? Prosto z uchylonej jeszcze chwili?
Sieć była jednooka, a ty przez to oko?
Nie umiem się nadziwić, namilczeć się temu.
Posłuchaj,
jak mi prędko bije twoje serce.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści


Obrazek
Josif Brodski (1940 – 1996) – laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za 1987 rok. Z uzasadnienia przyznania nagrody: "za uniwersalne wartości całokształtu twórczości literackiej, odznaczające się jasnością myśli i poetycką siłą".

* * *

Czas rachowania kurcząt przez jastrzębia; monet
parzących palce w kieszeni, stogów we mgle; moment,
kiedy fale północnych rzek, zamarzające
u ujścia, wspominają źródła w zapadłym kącie
południa i jest im cieplej. Czas doby coraz krótszej,
zdejmowanego palta, nasiąkłych butów, kurczów
żołądka po gotowanej brukwi; pora
drzew, bitewnych chorągwi, targanych przez poryw
silnego wiatru. Pora, gdy leży odłogiem praca,
dni podobne do siebie jak bliźniacy smutni
i pod korą zachłanne, bezwstydne, drżące palce
błądzą. Im więcej palców, tym mniej sukni.

* * *

Zawsze twierdziłem że los to zły kawał
Że po co ryba jeżeli jest kawior
Że z wszystkich stylów ostanie się gotyk
Bo stercząc nie naraża na kłujący dotyk
Siedzę przy oknie glony za nim mokną
Kochałem ludzi niewielu lecz mocno

Sądziłem że od lasu większe jest polano
Że po co całe dziewczę jeśli jest kolano
Że zaprószone pyłem z podkopów historii
Oko Rosji odpocznie na cyplach Estonii
Siedzę przy oknie umyłem naczynia
Szczęście już się skończyło nic się nie zaczyna

Sądziłem że w żarówce widać męki płócien
Że akt miłosny winien stworzyć własną mowę
Że wbrew Euklidesowi gdy coś zwężę w stożek
Nie tyle z tego zero ile chronos stworzę
Siedzę przy oknie wspominam dni młode
To się uśmiechnę to znów splunę na podłogę

Pisałem że liść każdy to pączka zniszczenie
Że w niewłaściwą glebę upadłszy nasienie
Nie puszcza pędów toteż łąka czy polana
Świadczy że się przyrodzie zdarzył grzech Onana
Siedzę przy oknie zaciskając wargi
Cień mój towarzysz na ścianie się garbi

Pieśni mojej motywu brakowało
Ale nie na chór jest pisana nie dziwię się wcale
Że mi w nagrodę za takie podarki
Nikt swoich nóżek nie kładzie na barki
Siedzę przy oknie morze stary raptus
Grzmi za storami i za świstem wiatru

Znając nasze dość niskogatunkowe czasy
Przybijam dumny stempel towar drugiej klasy
Na swe najlepsze myśli i niech jutro młode
Przyjmie te doświadczenia z walk o każdy oddech
Siedzę w ciemności i nie gorsza pewno
Ciemność w pokoju niż ciemność na zewnątrz

tłum. Stanisław Barańczak

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.10.12 o godzinie 13:10

konto usunięte

Temat: Nobliści


Obrazek
William Butler Yeats (1865 – 1939) – poeta i dramaturg irlandzki, piszący w języku angielskim. Laureat literackiego Nobla w 1923 roku za „uduchowioną twórczość poetycką, oddającą w najwyższej formie artystycznego ducha narodowego”*.

What then?

His chosen comrades thought at school
He must grow a famous man;
He thought the same and lived by rule,
All his twenties crammed with toil;
"What then?" sang Plato's ghost. "What then?"

Everything he wrote was read,
After certain years he won
Sufficient money for his need,
Friends that have been friends indeed;
"What then?" sang Plato's ghost. "What then?"

All his happier dreams came true -
A small old house, wife, daughter, son,
Grounds where plum and cabbage grew,
poets and Wits about him drew;
"What then.?" sang Plato's ghost. "What then?"

The work is done, "grown old he thought,
According to my boyish plan;
Let the fools rage, I swerved in naught,
Something to perfection brought";
But louder sang that ghost, "What then?"

Co z tego?

Że będzie sławny, o tym wiedziano już w szkole:
Dla współuczniów był więcej niż zwykłym kolegą;
Więc cel sobie wytyczył i wytężał wolę,
Młodzieńcze lata spędził w znoju i mozole;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"

Książki, które napisał, znikały spod lady,
Po iluś latach zdobył bez trudu większego
Dość pieniędzy, by co dzień móc jadać obiady,
I przyjaciół w potrzebie nie skąpiących rady;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"

Spełnił mu się nareszcie każdy sen szczęśliwy -
Miał żonę, córkę, syna, dom i ptaków świergot
W ogródku, gdzie mógł sadzić kapustę i śliwy,
Wokół siebie - poetów orszak hałaśliwy;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"

"Spełniłem swe zadanie - pomyślał na starość. -
Zgodnie z dziecinnym planem całe życie zbiegło;
Choć głupcy się wściekali, wykazałem stałość
I w czymś tam osiągnąłem przecież doskonałość";
Ale duch jeszcze głośniej zaśpiewał: "Co z tego?"

przełożył Stanisław Barańczak

*Notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie
Poezja anglojęzyczna
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 05.12.11 o godzinie 20:26
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści


Obrazek

Borys Pasternak (1890 – 1960)* – poeta i prozaik rosyjski, pochodzenia żydowskiego, laureat Nagrody Nobla w 1958 r. za powieść „Doktor Żywago”. Nagrody nie odebrał pod wpływem nacisków ze strony władz i prasy w ZSRR, które uznały powieść za antyradziecką. Powieść doczekała się dwóch ekranizacji: pierwsza z 1965 r. w reżyserii Davida Leana z Omarem Sharifem w roli tytułowej została uhonorowana w 1966 r. sześcioma Oskarami, druga z Keirą Knightley w roli Laury powstała w 2002 r. Głębokie, refleksyjne utwory poetyckie Pasternaka oscylują wokół dwóch centralnych tematów jego twórczości: świata przyrody oraz ludzkich uczuć. W Polsce Pasternak znany jest dzięki przekładom najwybitniejszych poetów i tłumaczy, m. in.: Seweryna Pollaka, Włodzimierza Słobodnika, Mieczysława Jastruna, Wandy Grodzieńskiej, Anatola Sterna, Andrzeja Drawicza.

* * *

Z grzechoczącego placów rombu
Zbudzony w przedświtowym dreszczu,
Mój śpiew zamknięty jest na plombę
Nie wyczerpanych nigdy deszczów.

Pod jasnym niebem nie zabawię
W gromadzie oschłych mych kolegów.
Zmokłem do nitki od objawień.
Północ od dziecka mym noclegiem.

Jest podobieństwem, cała w mroku,
Warg, którym zaciążyły wiersze,
Spode łba patrzy już od progu,
Jak noc, nie kwapiąc się do zwierzeń.

Wzbudzając we mnie przerażenie,
To ona w sposób nie pojęty
Odgadła, czemu - bezimiennie -
Zostałem przez nią wynajęty.

tłum. Seweryn Pollak

Noc zimowa

Napór ciał niebieskich nie zmieni dnia na lepsze
I świątecznych pokrowców nie uniosą cienie.
Na świecie zima. Dym z kominów nie podeprze
Domów, pokotem przypadłych do ziemi.

Bułki latarni, dachów pączki, cały w czerni
Na bieli śniegu - samotny róg pałacu:
To pański dom. Tu mieszkam ja - guwerner.
Jestem sam. Ucznia odesłałem spać już.

Nie czekają nikogo. Za zasłoną szczelną
Trotuar w zaspach i zawiany ganek.
Pamięci, nie szarp! Uwierz i zrośnij się ze mną.
Dowiedź, że z tobą jednością się stanę.

I znowu o niej? Ależ nie to mnie wzburzyło.
Kto ją na ślad skierował, kto porę wyliczył?
Ten cios - źródłem wszystkiego. A zresztą, co było -
Teraz z jej łaski jest już dla mnie niczym!

Trotuar w zaspach. W śniegowych kożuchach
Czarnych lodowych brył wmarznięte flachy.
Bułki latarni, z komina jak puchacz
Stroszący pióra - dziki dym na dachu.

tłum. Wanda Grodzieńska

wersja oryginalna pt. „Зимняя ночь [ Не поправить дня усильями
светилен ...” w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.01.13 o godzinie 18:55
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści


Obrazek


Harold Pinter (1930-2008) – angielski pisarz, dramaturg i reżyser teatralny,
jeden z najwybitniejszych przedstawicieli teatru absurdu, twórca tzw. komedii zagrożenia (comedy of menace), pacyfista, przeciwnik m. in. wojny w Iraku
i Afganistanie. W 2005 roku otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury
„za odkrywanie przepaści pod codzienną gadaniną i wymuszanie wejścia do zamkniętych przestrzeni ucisku..." Pisał też wiersze. W swojej mowie na odebranie literackiego Nobla w Sztokholmie 5 grudnia 2005 roku, której nie mógł osobiście wygłosić z powodu choroby nowotworowej, na którą cierpiał przez wiele lat,
zawarł swój wiersz pt. „Śmierć”.
Harold Pinter zmarł w Wigilię 24 grudnia 2008 roku.

Harold Pinter

Śmierć


Gdzie znaleziono trupa?
Kto znalazł trupa?
Czy trup był martwy gdy go znaleziono?
Jak znaleziono trupa?
Kto jest trupem?
Kim był ojciec czy córka albo brat
Gdzie są wuj albo siostra, matka czy syn
porzuconego trupa?
Czy ciało było martwe gdy je porzucono?
Ciało zostało porzucone?
Przez kogo porzucone?
Trup był nagi czy ubrany?
Co się stało, że ogłosiliście go trupem?
Ogłosiliście, że trup nie żyje?
Znacie tego trupa?
Skąd wiecie, że trup nie żyje?
Czy umyliście trupa
Czy zamknęliście mu oczy
Czy pogrzebaliście ciało
Czyście go zostawili
Czy wzięliście w ramiona

tłum. Jerzy SzygielRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 26.12.08 o godzinie 14:50

konto usunięte

Temat: Nobliści


Obrazek
Wole Soyinka (ur. 1934) – poeta, prozaik i dramaturg nigeryjski, piszący w Pidgin
English, pierwszy afrykański laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, otrzymał ją
w 1986 roku, w uzasadnieniu za to, że „w szerokiej perspektywie kulturowej i z poetyckim kolorytem kształtuje dramat istnienia".
Wiersze Wole Soyinki tłumaczyły na polski Wanda Leopold, Ludmiła Marjańska i Ewa Fiszer. Ukazały się one w tomach: Antologia poezji afrykańskiej. Pod red. Wandy Leopold i Zbigniewa Stolarka. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1974 oraz Wole Soyinka: Kuranty ciszy
i inne wiersze. Wybrała, przełożyła i wstępem opatrzyła Ewa Fiszer. PIW, Warszawa 1982.


Post mortem

nie tylko piwu służą chłodnie, hojnie
dostarczają daniny trumny kostnic
mroźnych, uzbrojona jest - chwała jej! -

lodowata dłoń śmierci... człowiek
usta ma pełne waty, męskość
niczym glista skurczona

a głowa wydrążona, mózg
leży na wadze - czy po śmierci można.
wiedzy uprzedniej dowieść?

ciało wyznaje cicho, co skazało język
by umilkł, czyjeś palce sądzą
że się nauczą jak uniknąć śmierci.

kochajmy wszelką szarość, skalpel
szary i mury, jeden sen szary, kształt
obraz.

Pamięci Seguna Awolowo

Temu
Kogo zabrał żwiru deszcz
Szosy rozprysk

Metalowy zgrzyt
Twardszy niż
Kamień milowy

Temu kto był.
Odbiło się drodze sędziwej
Tą zdobyczą
Mojej pierwszej młodości

Zawinił słońca błysk
Miraż na odszczepieńczej
Twarzy ziemi.

Temu kto wśród żniwiarzy padł
W żniwach przedwczesnych

I w cierpliwości serce
Ostatni krzemień najgłębiej
Wbił

Śmierć, ta handlarka szmelcem,
Dobiła targu. Winą
Obarczyć przyjdzie Władcę siedmiu dróg
Gdyż dla kaprysu władzę oddał w pacht.

Szmerem
Zamierającego pulsu rzek
Szeptem
Osypującej się ziemi
Skarżą się

Cienie szare głowy rąk
Błąkając się
Umykając zrozumieniu.

przełożyła Ewa Fiszer

Patrz też w tematach:
Człowiek czarnoskóry w poezji/To (nie) jest rozmowa na telefon, Śmierć,
W czasie deszczu nudzą się dzieci..., Psalmy, Żniwo, plon - zwieńczenie, szczyt...,
Wojna, Zaśpiewam ci pieśń/Wiersze na różne pory dnia, "Okrutną zagadką jest życie"...
Marta K. edytował(a) ten post dnia 10.09.11 o godzinie 05:54
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści


Obrazek
Iwan Bunin (1870-1953) – rosyjski poeta, nowelista i tłumacz, laureat Nagrody Nobla
w dziedzinie literatury za 1933 rok, którą otrzymał za „surowe mistrzostwo, z którym rozwija tradycje klasycznej literatury rosyjskiej".

Świt

Wysoko wzeszedł i hen bieleje
Księżyc na nieba pobladłym tle.
Mrok nocy chowa się już we mgle.
Z dolin zielonym porankiem wieje.

Wieje młodzieńczą radością z pól,
A dzwon kościelny, jak śpiew srebrzysty,
Niedzielę brzmieniem oznajmia czystym…
Rozpal się jaśniej, kolejny dniu!

Na czystym, słońce, zaświeć błękicie,
Ukaż swój zwykły blask, zwykły żar,
Głoś ludziom wszystkich stanów i wiar,
Że dniem radości jest całe życie!

1900

tłum. Maciej Froński


* * *

Kraj bez historii... Zewsząd lasy, lasy, błota,
Trzęsawiska, moczary w olszy, w oczerecie,
W stuletniej jaworzynie... Na obłokach w lecie
Dalekiego zachodu krasa i pozłota,
Tam blask i ciepło, tutaj siwy dym się wije,
Cień zaległ już doliny... Stoję, w krzemień biję,
Palę i pot ocieram... Stygnie dzień upalny -
Wilgotnie, ostro pachnie gąszcz. I niewidzialny
Chór napowietrzny śpiewa i zawodzi cienko,
Słupem wirują muszki, zagadkowy, słaby
W gęstwinie trzcin świst wężów... Gaśnie już pasemko
Nie grzejących promieni, zagdakały żaby
W dymiącej wodzie... Drzewian ostęp kołtuniasty,
Ruś książąt, turów, łosi, psów i niedźwiedników,
Polesie bartodziejów i czarnych smolników,
I ten o ciepłym zmierzchu szafran chmur ceglasty.

16 lipca 1916

tłum. Adam Pomorski

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich
przekładów w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.05.11 o godzinie 14:32
Małgorzata B.

Małgorzata B. Ale to już było.....

Temat: Nobliści

Gabriela Mistral - chilijska poetka
Gabriela Mistral, właściwie Lucila de María del Perpetuo Socorro Godoy Alcayaga urodziła się 7 kwietnia 1889 r. Była poetką, działaczką oświatową, profesorem Uniwersytetu w Santiago de Chile (od 1923). W latach 1927-1930 pracowała w służbie dyplomatycznej.
Otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury w roku 1945. Była pierwszym laureatem pochodzący z Ameryki Łacińskiej.
Napisała zbiór wierszy: Desolación (1922), Tala (1938), Ternura (1924, wydanie rozszerzone 1945), Lagar (1954).
Zmarła 10 stycznia 1957 w Hempstead w stanie Nowy Jork.
„Wobec każdego nowego dzieła powinieneś skromnie spuścić wzrok, albowiem nigdy twoja praca nie dorówna temu, o czym marzyłeś.”

KAŻDA ZOSTANIE Z NAS KRÓLOWĄ

Każda zostanie z nas królową
cztery królestwa morze nam da:
tak Rozalii jak Ifigenii
Lucyli a także Soledad

W dolinie Elqui, opasanej
górami w krąg, górami stu,
co jak klejnoty czy ofiarne stosy
bo spływa czerwień i szafran z gór.

Tak mówiłyśmy w uniesieniu
wierząc: inaczej być nie może;
każda z nas miała być królową
i każdej było pisane morze.

Gdy siedmioletnie, z warkoczami
w jasnych sukienkach perkalowych,
drozdy w zabawie płoszyłyśmy
w przejrzystym cieniu drzew figowych.

Królestwa nasze, mówiłyśmy,
wierząc jak wierzy się w świętość Ksiąg,
ogromne będą i z pewnością
do morza będą sięgać stąd.

Czterech małżonków poślubimy,
kiedy na śluby przyjdzie czas:
Króla-pieśniarza - co jak Dawid
weźmie za męża każda z nas.

Pomieszczą wielkie królestwa nasze
morza zielone, morza alg,
i jeszcze będzie tam niechybnie
przefruwał bażant - szalony ptak.

Na drzewach - jadła tam dostatek
chleba i mleka dają w bród,
więc ziemskich owoców juz nie trzeba
i nie zagląda w oczy głód.

Każda z nas miała być królową,
królestwo było pisane nam,
ale królową żadna nie była
ani w Aracuo, ani w Copan.

Rozalia całusa dała chłopcu,
co morzu był już poślubiony;
ten, co całował, zginął w Guaitecas
w burzy zachłannej, w fali zielonej.

Krew przemieniając w chleb powszedni
Soledad siedmiu braci chowała,
a oczy miała coraz czarniejsze,
bo nigdy morza nie oglądała.

W winnicach opodal Montegrande
u gorącego czystego łona
kołysze cudzych królewskich synów -
swoich nie weźmie nigdy w ramiona.

Ifigenia cudzoziemca
spotkawszy poszła za nim w bezdroża,
nie znając nawet jego imienia,
bo wydał się jej - podobny do morza.

Lucyla, co z rzeką rozmawiała,
z górami albo z babim latem,
królestwo wzięła księżycowe:
szalone - najprawdziwsze zatem.

Słone sadzawki to jej ziemie,
dziesięciu synów - pośród chmur;
w rzekach widziała swych małżonków,
a w burzy - płaszcz królewski swój.

Ale w dolinie Elqui, dokąd
poprzez sto gór prowadzi szlak,
przyjdą dziewczęta inne śpiewać
i zaśpiewają znowu tak:

Każda zostanie z nas królową:
nasze nad ziemią panowanie
tak wielkie będzie i prawdziwe,
że każdej - morze się dostanie.

(tłum. Aleksandra Olędzka - Frybesowa)

OBCA

Rozmawia z pustką swoich mórz barbarzyńskich,
nieznanych alg i nieznanych piasków,
modli sie do Boga modlitwą wątłą i nieważką,
postarzała, jakby czekała ją za chwilę śmierć.
W ogrodzie naszym, który stał się nagle obcy,
posadziła kaktusy i drapieżne trawy.
Oddycha tak, jakby dyszała pustynia,
i od miłości namiętnej jakby pobielała -
niewyrażalnej, a gdyby ktoś wyrazić ją próbował,
byłaby niby mapa odległej planety.
Dożyje pośród nas lat osiemdziesięciu
lecz zawsze będzie tą, co przyszła do nas z dala,
mówiąca swym zdławionym i dzikim językiem,
który zrozumieć mogła chyba tylko zwierzęta.
I umrze kiedyś pośród nas, bliskimi otoczona,
takiej nocy, w której najwięcej jest cierpienia,
za podgłówek mając tylko swój los własny,
i będzie to milcząca śmierć, śmierć obca.

(tłum. Aleksandra Olędzka - Frybesowa)Małgorzata B. edytował(a) ten post dnia 22.01.09 o godzinie 20:41

konto usunięte

Temat: Nobliści


Obrazek
Gűnter Grass (ur. 1927) – niemiecki poeta, prozaik i dramaturg, laureat
literackiej Nagrody Nobla za 1999 rok, otrzymał ją jako ten, którego "swawolne
czarne bajeczki portretują zapomnianą twarz historii".
Szerzej o Gűnterze Grasie w temacie A może w języku Gothego?.

Muzyka blaszanych instrumentów

Wtedy spaliśmy w trąbce.
Było tam cicho bardzo,
nie marzył nam się żaden sygnał,
leżeliśmy, jak na dowód,
z ustami otwartymi w wąwozie,
wówczas, zanim nas wypchnięto.

Byłoż to dziecko, z kaskiem
z przeczytanej gazety na głowie,
byłże to huzar obłąkany,
który na rozkaz wystąpił z obrazu,
byłaż już wtedy śmierć,
która w taki sposób chuchała na swój stempel?

Dzisiaj, nie wiem, kto nas zbudził
ukrytych jak kwiaty w wazonach
lub w cukierniczkach,
zagrożonych przez każdego kto pije kawę
i przepytuje swoje sumienie:
jeden lub dwa kawałki, albo nawet trzy.

Więc uciekamy, a z nami nasze bagaże.
Wszystkie opróżnione do połowy torebki, każdy lejek w piwie,
ledwie co opuszczone płaszcze, zastygłe zegary,
groby, które opłacili inni
i kobiety mające bardzo mało czasu,
wypełniamy krótkoterminowo.

W szufladach pełnych bielizny i miłości,
w piecu, który mówi nie
i ogrzewa jedynie miejsce swego postoju,
w telefonie zostały nasze uszy
i przysłuchujemy się, już pojednani
nowemu sygnałowi Zajęte.

Wtedy spaliśmy w trąbce.
Śniliśmy tam i z powrotem
aleje równomiernie obsadzone.
Na spokojnych, nieskończonych plecach
przylegaliśmy do tamtego sklepienia.

przełożył Eugeniusz Wachowiak

Nie odwracajcie się

Nie chodź do lasu,
w lesie jest las.
Kto chodzi po lesie,
szuka drzew,
tego w lesie już nikt nie szuka.

Nie bój się,
strach pachnie strachem.
Kto pachnie strachem,
tego wąchają
bohaterzy, co pachną jak bohaterzy.

Nie pij z morza,
morze ma smak czegoś więcej niż morze.
Kto pije z morza,
ma odtąd
tylko pragnienie na ocean.

Nie buduj sobie domu,
inaczej będziesz w domu.
Kto w domu jest,
czeka na
późną wizytę i drzwi otwiera.

Nie pisuj listów,
listy wędrują do archiwum.
Kto listy pisze,
podpisuje,
co z niego pozostanie kiedyś.

przełożył Leon KasajewKrzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 07.04.10 o godzinie 14:04

konto usunięte

Temat: Nobliści


Obrazek
Rabindranath Tagore (1861-1941) – indyjski poeta, malarz, kompozytor, działacz społeczny, pacyfista. Opublikował ponad 50 tomików poezji, ponad 100 opowiadań, 12 powieści, kilkanaście utworów scenicznych, wiele rozpraw, artykułów i studiów teoretycznych, głównie z zakresu filozofii
i pedagogiki. Przez czterdzieści lat dążył konsekwentnie do urzeczywistnienia w Indiach swojej koncepcji wychowania, które upatrywał nie w systemie oświatowym, ale w zaszczepianiu
w młodych ludziach ideałów prawdy i piękna. W 1901 roku założył eksperymentalną szkołę „Przystań Pokoju”, w której stosował zarówno indyjskie, jak i europejskie, metody wychowawcze. Szkoła ta została przekształcona w 1921 roku w Viśva Bharat University. W 1913 roku jako pierwszy w historii Azjata otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury za „pełne głębokiego uczucia, oryginalne i przepiękne wiersze, w których z wyjątkowym mistrzostwem wyraziło się jego myślenie poetyckie, będące, według jego własnych słów, częścią literatury Zachodu". Swoje utwory sam tłumaczył na język angielski albo zlecał to swoim krewnym. Na język polski poezję jego tłumaczyli m. in.: Jan Kasprowicz, Leopold Staff i Robert Stiller. W 1950 roku pierwsza zwrotka wiersza Tagore’a pt. „Jana Gana Mana” została ogłoszona przez Zgromadzenie Narodowe w Indiach hymnem państwowym.

O tak, ja wiem...

O tak, ja wiem, że nie istnieje nic, o ty,
umiłowanie mojego serca — ponad twą miłość,
ponad to światło złote, tańczące śród liścienia, te
gnuśne po niebie żeglujące obłoki, ten powiew
przelotny, zostawiający chłód na mym czole.
Światłość poranna zalewa mi oczy — twojego
serca to zwiastun, wysłany, wysłany ku mnie. Oblicze
twoje nachyla się nad mojem, oczy twe patrzą w me
oczy a serce moje dotknęło się twych stóp.

przełożył Jan Kasprowicz

* * *

Któż jest ona, co mieszka w mym sercu, kobieta stracona na wieki?
Starałem się o nią i nie zdołałem jej zyskać.
Zdobiłem ją wieńcami i śpiewałem jej sławę.
Uśmiech zalśnił na chwilę w jej twarzy, potem znikł.
"Nie sprawiasz mi przyjemności", zawołała ona, kobieta w trosce.
Kupiłem jej klejnotami wysadzane obręcze
i chłodziłem ją wachlarzem ozdobionym
gemmami; usłałem jej łoże na legowisku ze złota.

Wtedy błysnął promień radości w jej oczach, potem zamarł.
"Nie sprawia mi to przyjemności", zawołała ona, kobieta w trosce.
Posadziłem ją na wozie tryumfu i ciągnąłem
z końca na koniec ziemi.
Zwyciężone serca chyliły się do jej stóp i krzyki
pochwały brzmiały ku niebu.

Duma zalśniła w jej oczach na chwilę, potem rozpłynęła się w łzy.
"Nie sprawia mi przyjemności zwycięstwo",
zawołała ona, kobieta w trosce.
Spytałem ją: "Powiedz mi, kogo szukasz?"

Odrzekła tylko: "Czekam jego, o nieznanym imieniu".
Dni mijały, a ona wołała: "Kiedyż przyjdzie mój
ukochany, którego nie znam,
i który poznany będzie przeze mnie na wieki".

przełożył Leopold Staff

Ogrodnik

20


Dzień w dzień przychodzi, aby znów
odejść.
Idź i oddaj mu, przyjaciółko, kwiat
z moich włosów.
Jeśli cię zapyta, kto go przysłał, zakli-
nam, nie zdradzaj mego imienia, ponie-
waż on przychodzi tylko, aby znów
odejść.

Usiadł w kurzu pod drzewem.
Przyjaciółko, uściel mu tam miejsce
z kwiatów i liści.
Oczy jego są smutne i smutek budzą
w mym sercu.
Nie wyjawia mi, co go dręczy; przy-
chodzi tylko, aby znów odejść.

przełożył Robert Stiller

Jana Gana Mana (fragm.)

Hymn państwowy Indii

Jana-gana-mana-adhinayaka, jaya hai
Bharata-bhagya-vidhata
Punjab-Sindhu-Gujarata-Maratha
Dravida-Utkala-Banga
Vindhya-Himachala-Yamuna-Ganga
Uchchala-Jaldhi-taranga
Tava shubha name jage
Tava shubha ashish mange
Gahe tava jaya-gatha
Jana-gana-mangala-dayaka jaya hai
Bharata-bhagya-vidhata
Jaya hai, jaya hai, jaya hai
Jaya jaya jaya, jaya hai!

* * *

Twa sztuka włada ludzkimi umysłami,
Rozdawco hinduskiego przeznaczenia,
Twe imię podniosło serca
Pendżabu, Sindhu, Gudżaratu i Marathy,
Dravidy, Orisy i Bengalu.
Odbija się echem w Vindhya i Himalajach,
Miesza z muzyką Jamuny i Gangesu,
Wyśpiewują je fale Oceanu Indyjskiego.
Ci co modlą się o błogosławieństwo, wychwalają Twą sławę.
Los wszystkich ludzi w Twych rękach spoczywa,
Rozdawco hinduskiego przeznaczenia,
Zwycięstwo, zwycięstwo, zwycięstwo Twe!

tłumaczenie ze strony Wikipedia, brak informacji o autorze przekładu

http://www.youtube.com/watch?v=LBa46sjzjSE
”Jana Gana Mana” – słowa Rabindranath Tagore

Inne utwory Rabindranatha Tagore’a w tematach:
Buddyzm i kultura Dalekiego Wschodu, Czym jest wolność?, Miłość, Dziecko jest chodzącym cudem..., Umysł i potęga myśli, W świecie baśni, legend i mitów, Upokorzenie, wstyd, hańba..., Polowania i łowy, Syn - minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku..., Pochodnie, świece, znicze..., Zapach w poezji, Czas, zegary..., Nadzieja – M. K.Marta K. edytował(a) ten post dnia 09.09.10 o godzinie 04:15

konto usunięte

Temat: Nobliści


Obrazek


Nelly Sachs (1891-1970) – poetka i dramatopisarka niemiecka narodowości żydowskiej, od 1940 r. na emigracji w Szwecji. W 1966 r. otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury (wspólnie
z hebrajskim pisarzem Samuelem Agnonem) za "wybitne utwory liryczne i dramatyczne, analizujące los narodu żydowskiego".

Zamknąć ogrody

Wczesna noc równinne gmatwa drogi.
Zimne ścieki mącą staw zamglony.
Apollinów i Dian poczet błogi
Kryje się w mgliste zasłony.

Szare liście lecą w mogił tonie.
Dalie róże lewkonie w oparze
W przymusowej orkiestrze ślą wonie.
Wełnisty sen przy moczarze.

Czmycha z bram księżyców skwarnych mrowie.
Skarbem twoim ufność w jego imię?
Czy budujesz wciąż na jego słowie
Z ręką na kiju pielgrzymie?

przełożył Leopold Lewin

* * *

Linia jak
żyjące włosy
powleczona
nocnym śmiercią ściemnionym
od ciebie
do mnie.

Bezwładnie
poza
jestem przechylona
pragnąc
całować koniec dali

Wieczór
rzuca trampolinę
nocy nad czerwienią
wydłuża twoje cyple
i siadam ociągając moje stopy
na drżącą strunę
zaczynającej się już śmierci.

Ale taka jest miłość –

przełożyła Joanna RoszakAnna B. edytował(a) ten post dnia 18.08.10 o godzinie 00:05
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nobliści

Nelly Sachs

* * *


Tu nie ma dłużej spoczynku
bo z dna już mówi morze
pierś nocy
oddychając głęboko uderza
ścianę, o którą opierasz głowę
z trudnymi urodzinami koszmarów

W tym materiale
nie było gwiezdnego palca
z grą
odkąd mieszanina w piasku zaczęła
tak żyć jeszcze w śmierci

Kto płacze
ten szuka swojej muzyki
którą wiatr
muzycznie ulistniony
ukrył w nocy

Świeżo ze źródła
jest zbyt oddalony.

Czas dojrzewa do latania
tylko z naszym ciałem

* * *

Z mojego okna
w piasku kamień – mech – zwiędłe liście
i sznurek który płaczący ptak
z dziobem ponad nocą
rozkłada w zawsze nowym hieroglifie
i szkle lustra czarno przeciętym przez zdradę –

Jak będzie napisany ten rozdział
z ilu straconych ojców i matek
i synów objuczonych krwistą winą, w
gnicie brany
czytany?

Ciałem kiedy ono pisze na piasku
mówi ręka i
kreśli za plecami
że zamarzam –

* * *

I rozwija, jakby była lnianą chustką,
nią otuliła narodziny i śmierć,
ciało liter, poczwarkę motyla
z zielonych, czerwonych, białych ciemni
i rozwija na nowo w miłosnych męczarniach
jak czynią matki; bo choroba jest kryjówką światła.

Tam gdy działa jak lato albo zima,
krąży już wypatrzenie, pełne tęsknoty przemienia.

tłum. Joanna Roszak

Następna dyskusja:

Projekt Nobliści




Wyślij zaproszenie do