Temat: Nasze miejsca
TO MOJE MIASTO, TU ZOSTANĘ
Przybyłam tu pamiętnym sierpniem
(niejeden powie: stare dzieje).
Niech takich sierpni nigdy więcej!
Choć tamten sierpień niósł nadzieję...
Gdzieś tam rodzina pozostała,
przyjaciół twarze czas zamazał;
tęskniłam, potem już przestałam -
tu swoje miejsce odnalazłam.
Wszystko, co odtąd w życiorysie,
dziwnym koktajlem wymieszane:
Węgrów ze splotem swych uliczek,
w Gdańsku - „Solidarności”szaniec.
Te puste sklepy i kolejki,
i zamęt w głowie: o co chodzi?
Dziś już jak banał brzmi, a wtedy
niełatwo było się z tym godzić.
Czas jednak pędził jak szalony -
za siebie zerknąć nie zdążyłam
ani rozejrzeć się na strony,
jak jubileusz mi wybiło...
Wspominam kręte tu uliczki,
bo na początku...pobłądziłam!
Śmiali się wtedy ze mnie wszyscy -
cóż, z przybyszami już tak bywa.
Lecz szybko pokochałam Węgrów,
trudne uliczki wnet poznałam.
Chłonęłam sercem jego piękno
duszą poety zabarwiane.
Lat dwie dziesiątki już z okładem,
jak gród nad Liwcem za swój wzięłam,
więc dziś mu hołd swój skromny składam:
Węgrów to miasto - arcydzieło!
To on kolebką tolerancji
w dobie tułaczki innowierców.
Nie tylko czasy reformacji
powodem chluby - takich więcej.
Tu wszystkie zrywy narodowe
wyryły niezatarte znamię;
szczególnie zaś bój pod Węgrowem
później Termopilami zwany.
Gdy po Węgrowie się przechadzam,
zabytków zliczyć nie potrafię.
Tu o historii mury świadczą,
a trzeba świętą czynić pamięć.
Pięćset sześćdziesiąt lat historii
wyobrażenia wprost przerasta,
co się z wysiłku składa przodków
na twarz dzisiejszą tego miasta.
Historia plotła się i plecie;
przecież jej biegu nie zmienimy.
Mój Boże! - to dwudziestolecie
mych śladów na węgrowskiej ziemi.
Wierzę, że ślad ten pozostawiam
rysując kreską dość naiwną
w sercach już dwu pokoleń prawie.
I satysfakcję czuję dziwną!
Nauczycielski trud swój wplotłam
w dzieciństwo setek kilkulatków...
Chociaż dwadzieścia lat - w przedszkolu,
to przecież czas nie stanął dla mnie!
Rośnie mi drugie pokolenie;
chwalę się: mam tu swoje wnuki!
powody do zadowolenia,
ale też - troski, straty, długi.
Tych jednak lepiej nie rachować,
urojeń licznych nie pomnażać
i nie użalać się nad sobą
tylko z powodu... kalendarza.
Choć magia liczb wprost jak u wieszcza:
tych lat czterdzieści już i cztery...
A błękit wciąż ten sam – niebieski,
serca na drobne nie rozmienisz.
A moje tutaj lat dwadzieścia
mignęło, jakby z bicza strzelił;
w tej obecności - ileż treści!
Upadków, wzlotów i nadziei.
Wrosłam w ten pejzaż i ulice.
Choć chyli się ku ziemi postać,
galopem mknące lata liczę -
w Węgrowie zawsze chcę pozostać!
Biegnący czas z rozpaczą chwytam,
porywy serca w strofy wkładam
wiersza, co nikt nie będzie czytał,
wśród innych spocznie więc w szufladzie.
Choć czasem mówią: nie jesteś stąd,
powtarzam jak w piosence znanej -
tu moje miejsce, tu mój dom,
w Węgrowie zawsze pozostanę!