Temat: Jesień przychodzi za wcześnie...
Gunnar Ekelöf
Absentia animi
Jesienią
Jesienią gdy przychodzi się rozstać
Jesienią gdy wszystkie otwarto już wrota na bezsensowne wygony
gdzie gniją urojone grzyby
i woda w koleinach jest w drodze
do Nikąd, i ślimak jest w drodze
do Nikąd, które jest przekwitłą różą
tą najmniejszą i najbrzydszą. I komary,
diabelskie nasienie
kruchonogie, oszołomione blaskiem wieczornej lampy
a sama lampa szemrze coraz ciszej
o pustym morzu światła i polarnym morzu myśli
które piętrzy fale
pieniąc się i sycząc
szeregi dzieli przez szeregi
z Nikąd przez Nicość do Nikąd
za tezą antyteza synteza abrasax abrasax i Teza
(staccato maszyny do szycia)
I tkają w ciemności swe sieci pająki a noc taka cicha
i świerszcze żałośnie rzępolą
Bez sensu
Rojenia. Bez sensu.
Jesienią
W moim wierszu słychać szelest
Słowa spełniają swoją powinność i zamierają
Pokryte kurzem, kurzem albo rosą
aż podmuch wiatru uniesie się, porwie i położy (je)
(a) gdzie indziej
ten, kto partout szuka sensu wszechświata
dawno zrozumiał sens szeleszczenia
bo jest nim szelest
a on sam w sobie to coś innego niż
mokre kalosze po liściach
rozkojarzone kroki w parku po dywanie
z liści, klejących się tak przyjacielsko
do mokrych kaloszy, rozkojarzone kroki
Błądzisz i błąkasz się
po co ten pośpiech
Przystań na chwilę
Poczekaj
Jesienią gdy
Jesienią gdy wszystkie otwarto już wrota
czasami w ostatnim ukośnym strumieniu światła
po długim deszczu
nieśmiało, co chwila milknąc
jakby trochę zaskoczony
jakiś szpak pozostawiony sam sobie
na wierzchołku drzewa zagwiżdże
Myśląc tylko o śpiewie nie myśląc o celu. Widzisz
ten wierzchołek drzewa na tle białego nieba
i obok niego samotny obłok. A obłok ten płynie
jak inne obłoki, choć zdaje się być też opuszczony,
hors saison
a w swej istocie od dawna gdzie indziej
a w głębi siebie (jak śpiew) jest już czym innym
niż
Wieczny odpoczynek Bez sensu. Rojenia.
Bez sensu. A ja
siedzę tu śpiewam
o niebie i o obłoku
Chcę tylko tego niczego więcej
Chcę być stąd daleko tak bardzo daleko
Jestem tak bardzo daleko (a wokół mnie echa wieczoru)
Wciąż jestem tutaj
za tezą antyteza abrasax
Ty również ja
O tak daleko daleko stąd
po rozjaśnionym niebie
nad wierzchołkiem drzewa
płynie obłok w szczęśliwej nieświadomości!
O w najgłębszej mojej głębi
perłowoczarne lustro oka
w szczęśliwej półświadomości
odbija obraz jakiegoś obłoku!
To jest różne od tego co jest
To jest coś innego
To jest w tym co jest
a jednak różne od tego co jest
To jest coś innego
O tak daleko daleko stąd w tym co jest poza jest coś bliskiego!
O w najgłębszej mojej głębi w tym co bliskie
jest coś poza
coś pozabliskiego
w tym co tu-a-daleko
coś ani takiego ani takiego
w tym co albo albo:
ani nie jest obłokiem ani nie jest obrazem
ani nie jest obrazem ani nie jest obrazem
ani nie jest obłokiem ani nie jest obłokiem
ani nie ani nie
jest czymś innym!
Jedynym istnieniem
jest coś innego!
Jedynym istnieniem
w całym istnieniu
jest coś innego!
Jedynym istnieniem
w całym istnieniu
jest to co w nim samym
jest inne jeszcze
to coś innego!
(O kołysanko duszy
ty która śpiewasz
to coś innego!)
O
non sens
non sentiens non
dissentiens
indesinenter
terque quaterque
pluries
vox
vel abracadabra
Abraxas abrasax
za tezą antyteza synteza staje się tezą
Bez sensu.
Rojenia. Bez sensu.
I tkają w ciemności swe sieci pająki a noc taka cicha i świerszcze żałośnie rzępolą
Jesienią
z tomu „Non Serviam”, 1945
tłum. ze szwedzkiego Piotr Bukowski
wersja oryginalna pt. „Absentia animi” w temacie Poezja skandynawskaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.10.11 o godzinie 16:13