Temat: Jesień przychodzi za wcześnie...
Kenneth Rexroth
Jesień w Kalifornii
Jesień w Kalifornii jest łagodnym
i anonimowym sezonem, wzgórza i doliny
są wtedy bezbarwne, a ciemnozielone
eukaliptusy, sosny i dęby toną w głębokiej
mgle: zorane pola, nagie, czekają.
Strome pastwiska głęboko wydeptywane są przez bydło.
Nie ma tu kwiatów, a zioła są kruche.Przez cała noc wzdłuż brzegów i nad łańcuchami gór
latają ptaki, świergocąc, wysoko w ciepłym powietrzu.
Tylko na łąkach górskich osiki
połyskują jak złote rybki w szybkiej wodzie,
tylko w pustynnych wioskach liście
bawełny opadają w zadymionym powietrzu.
Raz jeszcze przychodzę tu, ciepłym wieczorem,
przywołując do porządku serce, a zesztywniały mózg
do wzruszeń. Powinienem myśleć o snach, miłości i umieraniu,
o pięknie marnującym się w czasie jak sącząca się krew,
o sobie samym, samotnym w świecie pełnym obrazów
ładnych kobiet i konstelacji gwiazd.
Ale słyszę zegary wydzwaniające świt w Barcelonie
i gwizdki na południe w Nankinie.
Słyszę buczenie samolotów, suchy trzask walki powietrznej
wysoko, słyszę głęboki dudniący
grzmot bombardowań, pospieszny jazgot
zenitówek.
W Nanikinie, po pierwszej bombie,
smukła młoda dziewczyna, o twarzy jak księżyc, wybiega
na ulicę, pozostawiając miskę z rozsypanym ryżem
i płaczące dzieci, stoi sztywna, cicho przeklina, twarz ma wzniesioną
ku niebu. Nagle rozpada się jak worek wypełniony wodą,
a później, gdy płatki dymu i kurzu zmieszają się,
ściany domów powoli na nią opadną.
Słyszę głosy
młode, zmęczone i podniecone, dwóch towarzyszy
w zamkniętym pokoju w Madrycie. Cała noc
przegadali o pstrągach w potokach Pirenejów,
o Spinozie, nocach pełnych hałasu i sherry,
o kobietach, które mogli mieć lub niemal mieli,
o Picassie, Velasquezie, teorii względności.
Światło świec czerwienieje, niebieski świt
pojawia się w szczelinach okiennic, a bombardowanie
rozpoczyna się tak, jakby nie było przerwy.
Poranny wiatr zimny jest i pełen kurzu,
urlop się skończył. To żołnierze frontowi.
Mogą się już nigdy nie spotkać. Martwe światło
pada bezosobowo na ich połatane mundury,
wystrzępiony egzemplarz „Imperializmu” Lenina,
ciężkie amunicyjne pasy, kaburę, czarną rękojeść rewolweru.
Księżyc wstaje późno nad Mt Diablo,
ogromny, garbaty, ciepły: wiatr się wycisza,
brązowa mgła rozlewa się znad bagien nad zatoką,
a krzyk ptaków nad głową jest nagle
głośny, skłębiony i drżący.
tłum. Tadeusz Rybowski
wersja oryginalna pt. "Autumn in California"
w temacie Poezja anglojęzyczna
wiersz jest też w temacie WspomnieniaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.06.11 o godzinie 17:36