Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Jerzy Harasymowicz

Bieszczady


Dwa motyle
szukają się w trawie
całe życie
i nie znajdują

Dwie dusze
szukają się w niebie
całe życie
i nie znajdują

Dwa buki
splecione razem
całe życie
nie wiedzą o tym
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Góry, poezja i my

Andrzej Bieły*

W górach


Góry – w welonach chmur.
Jam w zachwycie – pan młody.
Dla mnie na szczytach gór
bije źródło ochłody.

Na mą turnię się wdarł
sinowłosy dziad – garbus poczwarny,
żeby przynieść mi dar:
ananasy z podziemnych cieplarni.

Sławiąc lazur maliną swych szat,
jak nie porwie się w pląs,
brodę puścił na wiatr,
srebro śnieżyc z kędziorów jej trząsł.

Długo grzmiał
niskim basem:
w niebo cisnął ze skał
ananasem,

co świetlistą biel smug
siejąc nad okolicą,
opisując w niebiosach łuk
spadał w nicość,

złoto rzęsistych ros
rulonami dukatów roztaczał.
W dole szerzył się głos:
”Oto słońca płomienna lśni tarcza.”

Podzwaniały mknąc w dal,
obmywając urwiska,
w ogniu złocistych salw,
w rumianego kryształu rozpryskach.

A gdy winem napełnił się dzban,
nagle dałem z nim susa:
rzeką świateł i pian
obryzgałem garbusa.

1903
Moskwa

tłum. Jerzy Litwiniuk

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.05.10 o godzinie 05:57
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Gustaw Ehrenberg

Łódka na Morskim Oku

Są cuda w niebie i na ziemi
Shakespeare


Wokoło pałace z granitu - kolumny jodeł potężnych
I wieniec ze śniegu spleciony - a wyżej ponad śniegami -
To namiot czarowny błękitu roztacza jasne sklepienie,
Spogląda pogodnie i dumnie tysiącem gwiazdek błyszczących.

A niżej ruchoma dolina mokrymi dysze falami,
Jak łany na błoniach leżące powiewem wiatru trącone.
Czy słyszysz, jak huczy lawina, co spada z góry na ziemię?
Czy widzisz, jak tańczą tam gwiazdy w zwierciadle fali odbite?

Hymn jakiś wspaniały, zmieszany po całej dźwięczy przyrodzie.
Wzbija się w niebo głosami setnymi cudnie zgodnymi -
To szumią poważnie bałwany, to dziko jodły szaleją,
Lawina śpiew wznosi złowróżbny - góralskie pieśni to dzwonią.

To pieśń jest wspaniała, cudowna, hymn czysty Oka Morskiego,
Ach, pieśń ta ulata pod niebo i tonie w falach bezdennych,
Piosenka skrzydlata, czarowna, jej lotu oko nie sięgnie,
Nikt głębi nie mierzy, nie dojdzie aż do dna Oka Morskiego.

Na drugim tam brzegu przy skale punkt jakiś będzie widziany.
Czernieje i słabo odbija od łona góry - to człowiek!
W pośrodku jeziora, gdzie fale kołyszą łono wzburzone,
Ptak jakiś skrzydłami żegluje po wodzie mętnej - to łódka -Michał M. edytował(a) ten post dnia 10.09.09 o godzinie 01:40
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Wojciech Kudyba

Pasterka na Rusnakowej


Wszyscy już spali w płytkich kolebkach dolin
Gaszono smutne ognie miast, ciemność tuliła
Do siebie szorstkie pola, długie czarne drogi
Wolno znikały ślady, zimny wiatr okrywał
Świat śniegiem - białym, śmiertelnym - chłodnym popiołem
Nisko, w wąwozach stygł puls strumieni, lecz górą
Wciąż ktoś chodził, jak anioł wspinał się z mozołem
Na jodły, ostre skały, zbiegał granią, chmurą
Niecierpliwie na skrzydłach kręcił się w zamieci
Dmuchał w świstawki, tańczył, wołał coraz głośniej
Żebyśmy szli czym prędzej, by zobaczyć Dziecię
W pasterskiej kaplicy i chóry radosne.

Nie mogliśmy się zbudzić i sen nieprzespany
Twardy
wciąż nas morzył, przytrzymywał w środku
Ziemi, wśród mysich korytarzy, pod świerkami
W kopcach, w wielkich kopułach mrowisk, w równym rządku
Przed piękną królową larw. To nie było łatwe:
Wyplątać się z miękkich, słodkich korzeni, z liści
Pachnących jesienią, ciemnym, mokrym wiatrem
Przedzierać się wciąż w górę, wierzyć, że się ziści
Cud - część z nas pozostała w dole pod tabliczką
Szlaku, reszta musiała być teraz całością
Wymęczeni, w rozsypce stanęliśmy blisko
Drzwi, lecz ktoś szedł i w jasny prowadził nas kościół.

Koliba

Szukaliśmy schronienia, zielonej koliby
Każdego dnia, nocą, z okutymi drzwiami
Z gontowym dachem, z echem ukrytym w koronie
Zimowych jaworów, z dalekim wołaniem
Wśród śnieżnych łąk.

Tak, jakby nas zwabiała - wiatrem, ciepłem, blaskiem
Ciemnym obrzędem, świecą, mrocznym dymem -
W to miejsce: przy wiecznym ogniu
- śpiewnym, kolorowym -
W którym zawsze ktoś jest
I które jest czyśćcem.

Musiała gdzieś tu być - o, tak! Była na pewno
Na Jaworzynie, przy Zbójeckiej Jamie
Na listku szronu, w gniazdku, okruszynie śniegu
Sama jedna na czubku szpilki
Zamiast złego.

Widok ze Sralówek do doliny ucichłej

Boże, jak tam jest cicho
Z drugiej strony góry
W nocy, w śnieżnej dolinie
Która nie ma miejsca

W szałasach na listkach śniegu
W schroniskach na soplach
W miastach na czubkach świerków
W krainach na jodłach

W domach, które stały się ogniem
Drobnym, rozproszonym
Zgubionym w świecie
W samym środku świata

Wszędzie i nigdzie
W wielkiej tajemnicy
W zmarzniętych trawach
W srebrnych źdźbłach koniczyn

Jak tam spokojnie
Wolno idą chmury
Ktoś je popycha kijem
Jak baranki
Pod lodem rzeka
Modli się za nami
Po niebie płyną złote ryby
Jak święci
Parami.

Wiersz "Widok ze..." znajduje się również w temacie Cisza w poezji - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 16.09.09 o godzinie 11:09
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Bogdan Czaykowski

Z gór skalistych


I

Góra ruszyła
masyw przebity tunelem
jak ciemną myślą
pokruszony
rumowisko skał
zbocza nagie po lawinie

za górą katedralną
przedział wód
rozplatające się z potoków rzeki

u przedziału wód
piję gdzie czas
ma grzbiet kamienny
z kubka na łańcuchu
z gardzieli psa

słońce nade mną
łuszczy jezioro łódź
kwili ptak z wodospadu

II

w stronę gór
powietrze czyste
zobaczyć by można własną śmierć
miedzioryt panoramy
przesmyk zaciska

kto spada
kto poraniony czołga się
jak grzechotnik
kto patrzy kamiennie
kto z hukiem przepływa

obłok cicho przełęcz zamyka
opar bury wypełnia dzikie przestrzenie
ciemna teraz wspinaczka
głuchy upadek
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Góry, poezja i my

John Haines

Na górze


Wspięliśmy się nad linię lasów,
pochyleni, na stromej łące
szukaliśmy jagód,
potem, ciągle jeszcze w czerwieniejącym słońcu,
stanęliśmy na wietrznym skalnym progu.

Cień szedł za nami po górze
jak wschodzący czarny księżyc.
Minuta za minutą lampy jesienne
gasły, wypalone, na zboczu.

Naokoło nas powietrze i skały
szepczące, że idzie noc.

wielka chmura nadbiegła z północy
i góra znikła
w deszczu i przerywanej błyskawicami czerni.

tłum. Czesław Miłosz
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Piotr Michałowski

Tryptyk Karkonoski


Sylwii

Zaszliśmy tak wysoko

popatrz
zaszliśmy aż w pojutrze
zanim dziś zdążyło się spłaszczyć
w przesiane przedwczoraj

mówisz
to psychologia pamięci
wynaleziona wcale nie dla nas

popatrz
zaszliśmy tak daleko
aż do obcości
porzuconego horyzontu
co powieść lasu streścił
w świerkowy grzebień

mówisz
banalna alegoria
stąd wszystkie ścieżki
wiodą do Śnieżki
i że spojrzę
nie takie strome
a zawsze kłamie
niewidocznym na drodze kamieniem

popatrz
zaszliśmy tak wysoko
że nawet ptakom brak oddechu
by śpiewać
naszą spóźnioną radość

mówisz
też mi góry

też mi
a właśnie stąd najlepiej widać
meandry przedeptanych szlaków
wstecznego nieprawdopodobieństwa

(W drodze na Śnieżkę, 3 sierpnia 2006 r.)

Wzdłuż szumu

idziemy wzdłuż
widzieliśmy narodziny strumienia
jak tłoczył przezroczysty slalom
w wąwozy głazów
z szeroko rozczesanej bieli
wodospadu

a teraz już zaledwie
wiemy
że to szlak imienia
Heraklita z Efezu

idziemy wzdłuż szumu
i ten przykry hiatus
zagłusza nawet
rozpylone rozbłyski myśli
o czasie

(Wodospad Łomnicy, 5 sierpnia 2006 r.)

Świątynia Vang w deszczu

ciemnozielona tablica gór
zamazana kredą chmur

widokówka tak niepoprawna
że głuchnie w niej najgłośniejszy rym

przedzieramy się
wyludnionym wąwozem miasta
przez rozmazany dramat
ściętych stożków
w zmieszanych żywiołach powietrza
wody i ziemi

niewiara w pieczary
przerasta wiarę w przygarbione niebo
nad zabłąkaną łodzią Wikingów
świątyni Vang

schodzimy z góry
w rym trzeci do lektury
szukając światów mniej normalnych

(Karpacz Górny, 5 sierpnia 2006 r.)

Wiersz ten znajduje się również w temacie Poezja i fotografia - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 17.10.09 o godzinie 19:20
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Vachel Lindsay

Góry w wojennych pióropuszach burz


Góry w wojennych pióropuszach burz na głowie,
Na trzęsieniach ziemi, jakby kto na konia wsiadł,
Jadą wciąż i jadą od setek milionów lat,
Rozgadane, roześmiane w deszcz i łzy, i wiatr,
A wulkany bracia ich, wodzowie i druhowie!
Myśmy też ich bracia i druhowie.

Kąpią się w oceanach podnoszą głowy.
Wyskakują z głębi, z dawnych ławic koralowych.
Znowu stuleciami idą na podbój wybrzeży,
Choć na pozór każda jak zamknięta księga leży.

Strzeżcie się gór, o, ludzie z Babilonu!
Góry czekają was, przetrwają i stratują was.
Ich szarża jak w powolnym niebie piorun
Podbije ziemię, zanim zgaśnie słońca blask.

Góra w Glacier Park zwana Prawie Że Pies

Prawie że pies,
A faktycznie to wstęp
Do pieśni wiatru marszczącej strumyki wśród kęp.
Prawie że pies,
A faktycznie rozmowa
Z tym, którego szuka moja dusza niezdrowa.
Prawie że pies,
A faktycznie to kres
Poszukiwań opiekuna, który już się nie chowa.
Prawie szczekający pies,
A faktycznie to monolog jest
Góry, co na niebo sama z siebie szczeka
I na wszystko niewidzialne, co ucieka.

Prawie że pies,
A naprawdę to chmura burzowa,
Co się w mgłę znów rozpływa i chowa.
Prawie że pies,
A naprawdę to szczapa płonąca,
A naprawdę zachód słońca
I przez burze, co dotrzymują słowa,
Całowana chmura różowa.

Prawie że pies,
A naprawdę to ramię Mohawka,
W garści wojownika siekierka bojowa.
Prawie że pies,
A naprawdę majaczący z wysoka
Klejnot czysty,
Nie do wiary głębokie ametysty.
Prawie szczekający pies,
A naprawdę to monolog jest
Góry, co na księżyc sama z siebie ujada
Jak ten suszy syn kudłaty, życzliwy,
Merdający, gdy zmęczona ręka w trawę upada,
Do niedźwiedziej podobną grzywy.
Zbocze się przyjaźnie zwróci do ciebie
I do domu przy księżycu zaprowadzi w potrzebie,
Pies jak niedźwiedź życzliwy.

Prawie że pies,
A naprawdę to monolog jest,
Który wyśpiewuje Mohawk o sercu jak młot,
Dziwiąc się, że tajemnica wisi w niebie
Jak na drzewie mchów brodaty splot.
Prawie że pies,
A naprawdę to grzmot,
To indiański grzmot, grzmot, grzmot!

przeł. Robert StillerMichał M. edytował(a) ten post dnia 01.12.09 o godzinie 20:48
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Pierwszego czerwca w górach


Już nęcą mię me rodne góry,
Góralki nęci dziki śpiew!
Nęcą mię baśnie cudotwory
wyzierające spopod drzew...

Już w kosodrzewie wiatr szeleści,
żywica pachnie, słońce mży,
i wabi jakiś czar niewieści
bujne, pachnące przylec mchy...

Pachnie las, pachną zioła, trawy,
i śniegu białozłoty płat,
i szafirowobłękitnawy
goryczki kwiat i cały świat!

I każdej dziewki tam spotkanej
łono ma malinową woń - -
i rwie do niepohamowanej
rozkoszy świeżych gęstwin toń...

Już się kozice gżą na grani,
kozłowiec żółty zakwitł już,
i we mgle błyszczy na otchłani
tęcza i słońca złoty kurz.

I już na stawów ciemnej zmroczy
srebrnozielony pęka lód
i ich niebieskie senne oczy
nęcą do siebie, nęcą w spód...
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Ludwik Szczepański

Noc w górach

(Na Hali Królowej w drodze do Czarnego Stawu)

Jak cicho, jak świetlano! W powietrzu przezroczem
Jaśnieje puch srebrzysty chmury nieruchomej,
Nad dolin mglistym łanem, nad parowów mroczem
Ciemną piętrzą się ścianą senne gór ogromy.

I cały przestwór marzy - blaskiem się nasyca,
Oparów zwiewne morze przejrzyścieje dołem:
Nad górami rozbłyska złota tarcz księżyca,
Olśniewającym z wolna wtaczając się kołem.

Na turni stok, czarnymi żleby poszarpany,
Miesięczne blaski płyną, smugami się ścielą
I jak kry głaźne, lodu wykrzesane ściany,
Majaczą nagie ściany upiorową bielą.

Ten spokój - - słuch wytężasz: dzwoni wielka, cicha,
Bezmiernie uroczysta harmonia wokoło.
Słyszysz, jak matka ziemia uśpiona oddycha,
Mgły zawojem oplótłszy gór wyniosłe czoło.

I kroczysz w dal, co leży olśniona, łyskliwa,
jakiś błogi urok, jakiś czar polotny
Przepełnia z wolna serce - i duch się wyrywa,
Idzie w bezmiar upojeń cichy i samotny...

Noc czarów. I zaklęte rozwarły się wrota
Świetlanej snów krainy, tęsknot i zachwytu -
I coraz jaśniej wkoło, łuna bladozłota
Kładzie się na gór szczyty i na strop błękitu -

Błądź, rzuć w przestwór marzenie złocone krużganki,
Snów czarownych kobierzec niech ci drogę mości,
Aż zjawi ci się postać uśpionej kochanki,
Cała w bieli i pełna ciszy i jasności.

Promienna idzie - czarę podaje ci srebrną,
Milczy, ale ma jasne i spokojne lice...
I idziesz z nią w dal wielką, olśnioną, podniebną,
W gmachy złote, błękitne, w gwiaździstą świetlicę...
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Władysław Bełza

W górach

Na górach Bóg mieszka.
(Przysłowie góralskie)

O Tatry moje! o rodzinne Tatry,
Olbrzymie kształtem, powagą wspaniałe,
W dolinach waszych rozrzucone szatry
Cicho przysiadły jak gołąbki białe.
Podnóża wasze usłane zielenią,
W czystym strumieni myją się krysztale,
Kaskadą wody na szczytach się pienią,
W granitów łoża strącając swe fale. -
Wierzchołki wasze w skrzącym diademie
Poważnie patrzą na ludy i czasy,
Na barkach niosąc unosicie brzemię,
Góry! zamierzchłych wy dziejów Atlasy. -

O jakże cudnie, gdy wśród waszych szczytów,
Wśród nieba, na kształt królewskiej opończy,
Tęcza zarzuci łuk złoty z błękitów
I jeden cypel z drugim szczytem złączy,
To wtenczas widzę, jak niebiescy goście,
Z pieśnią nadziei i słowy słodkiemi,
Po siedmiobarwnym tym idąc pomoście,
Radosne wieści niosą z nieba - ziemi.
Lub orzeł czasem przeleci tym szlakiem
I ciszę skrzydeł zamąci szelestem,
Ale ja wyżej gnam jeszcze za ptakiem
I zdaje mi się, że sam orłem jestem.
I orlim wzrokiem myśl moja się waży
W tajemnic Bożych sięgnąć wielkie plany,
I zdaje mi się, że Stwórca na straży
W przedwrociu niebios stawił te Tytany.

Że ich wspaniałe szczyty na kształt tronu
Bożego piętno noszą jakieś Boże:
I widzę Pana wśród chwały Syjonu,
Widzę oblicze Jego na Taborze.
Widzę Go jeszcze wśród piorunów węży,
Syna - i lśniącą w błyskawicznym złocie,
I raz ostatni wpośród zbrojnych męży
Widzę, gdy głowę kłoni na Golgocie.

I oko moje błądzi po gór szczytach,
Rade odegnać z mej duszy tęsknotę.
I nie wiem czemu, krzyż widzę w błękitach,
A całe Tatry - jak jedną Golgotę. -
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Michał Jagiełło

Osobowość artystyczna


Durny szczyt i pyszna furkot i diablowina
sucha woda cielęce tańce siklawa cicha
wodogrzmoty i rohacze ostry i płaczliwy
zamarła turnia otargańce zwodna ławka
doliny pusta smutna i spalona anioły i złudna
baszta szatan i podufały mnich
- zaplątane w swoje znaczenia bez szans
na zbawienie.

z tomu "Ciało i pamięć",
Wydawnictwo Iskry, 2010
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Góry, poezja i my

Stan Borys

Do Bieszczadów

Markowi Brzeszczowi
Na połoninach em chrapał
na góry się drapał
wiersze w konwiach nosił
za miłością sapał

Wilki mi śpiewały
wyły gdym się smucił
do Maryji w cerkwiji
zdrowaśki em nucił

Święty Jurij cyrilicą
po chmurach mnie ganiał
wymachiwał świcą
żem zapomniał o swoich
nico

dał mi słowo surowe
przysiągł na konia głowę
że mnie w chmury uniesie
gdy mu piosnkę zanucę
- nie zasmucę

do Bieszczadów powrócę.

Muczne, październik 2005

z tomu "Co jest urokiem twojego życia", Muza 2010Michał M. edytował(a) ten post dnia 19.06.10 o godzinie 21:56
Eliza S.

Eliza S. Mocna w słowach.
Literatura, korekta,
redakcja,
copywriti...

Temat: Góry, poezja i my

***

Matko ziemio! Posłuż się skałą,
gdy ci śmierci będzie za mało.

Daj jej poczuć, że jest prawdziwa
i jedynie w tej śmierci - żywa.
Tak ją wypiętrz, by nie myślała,
że jest nogom ludzkim za mała,
że za płaska jest ludzkim rękom,
a czerepom, kościom - za miękka.
Jeszcze daj jej tyle hardości,
by umiała powiedzieć: Dość! - i
aby zadrżeć z gniewu umiała
przed hardością ludzkiego ciała.

Oni przyjdą. Ci, co myśleli,
że się w bogów potrafią wcielić;
i że większa jest ludzka siła
niż tej ziemi, co ich zrodziła;
i że w przestrzeń można uciekać
od tej ziemi, co na nich czeka.
Ty zaczekasz - z uśmiechem błogim,
aż im skała poplącze nogi,
aż ich ręce chwycą powietrze,
aż im w uszach zagwiżdże - przestrzeń;
aż w rozpędzie spod nieba na dno
do twej piersi twardej przypadną
marnotrawne dzieci-bogowie.

Ty im złego słowa nie powiesz.
Ty ich w siebie przyjmiesz w milczeniu
i wybaczysz. Jak matka - ziemio.

Eliza Saroma-Stępniewska, Sztuka składania, Poznań 2011Eliza S. edytował(a) ten post dnia 08.03.11 o godzinie 20:00
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Góry, poezja i my

Bronek z Obidzy

Pokolenia


Choćby mi przyszło tylko wzrokiem wdrapywać się po stromych graniach,
ostatnią drogę skryć powieką - kłaniam się szczytom, zboczom – kłaniam,
za to, że mogłem kiedyś z bliska ujrzeć, jak w głaźnych rumowiskach
kamień wyrasta na kamieniu, podobnie ludzkim pokoleniom.

Mchem porośnięte, pierwsze w dole, śpią jak fundament pod kościołem,
a on - dla chwały, czy wygody - mówi o sobie – samorodny.
Jemu hosanna, jemu dzwony, te, co na spodzie przygniecione,
jak z kości proch pradawnych wojów, drobniutki druk, margines dziejów.

Gdybym miał, nawet tylko głosem, polecieć z wiatrem od Krywania,
zdejmę kapelusz z siwych włosów, wiatrowi nim się będę kłaniał,
nawet takiemu, który wszystko potrafi zmienić w karczowisko,
by w próchnie ze starych korzeni wyrosło nowe pokolenie.

Jeśli potrafię, chociaż gestem, wywołać echo na rozmowę,
już tylko za to, że tu jestem, pochylę bardzo nisko głowę.
Gdzie z kości proch, margines dziejów, szeptu echowych czarodziejów
z uchem przywartym do kamienia, posłucham znów o pokoleniach.
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Góry, poezja i my

Bronek z Obidzy

Naucz mnie słuchać


Nie mów, że tego nie można słyszeć, co odbierają jasne źrenice,
chodź ze mną częściej w noc bez księżyca, a ja cię słuchem patrzeć nauczę,
powiodę szeptem ścieżką tajemnic, mroczne ostępy cicho przemierzysz,
gdy - krocząc w końcu ciemną doliną, usłyszysz słońce - wtenczas uwierzysz.

Teraz słuchaj, mały

Popatrz, jak wiatr drzewami kołysze,
zmruż teraz oczy i słuchaj duszą.
Czy słyszysz w wietrze grającą ciszę?
Czy słyszysz drzewa, jak z wiatrem nucą?

Teraz - na strumień pod wodogrzmotem,
rozbity o głaz w mgiełkę srebrzystą,
tak, zrób to samo, zamknij z powrotem,
czy słyszysz z wody muzykę czystą?

Zobacz, jak jastrząb tam, nad górami
klucz dzikich gęsi pomieszał w szyku,
wiesz, co masz zrobić teraz z oczami,
aby szum skrzydeł zagrał muzyką.

Na koniec w słonko zerknij na niebie,
kiedy blask zamknie twoje oczęta,
masz jeszcze duszę, której w potrzebie,
słuchaj i zawsze o niej pamiętaj.
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Góry, poezja i my

Bronek z Obidzy

Naucz mnie mówić


Naucz mnie mówić, powiesz tak lekko, jakby o kromkę chleba chodziło,
którą głodnemu dam pewną ręką, choćby był wrogiem, a mnie ubyło,
by język, kreśląc obrazy cudne, czerpał kolory jak woda z tęczy,
a tysiąc myśli, czasami złudnych, skupić do jednej, zamknąć obręczą.
Chcesz nie rysować więcej, od nowa, obrazów wcześniej namalowanych,
by język giętki nie kończył słowa, by wszystko było dopowiedziane.

Wspomnij, jak dawniej uczyłem patrzeć,
gdy o słuchanie tylko chodziło,
teraz, by tamtych nauk nie zatrzeć,
powiem, jak milczeć, by słychać było.

Znowu pójdziemy po górach błądzić,
krzyżem nas w drogę pożegna świątek,
on zawsze, milcząc, wolą mą rządził,
bez słów wskazywał drogi początek.

Spójrz na ten głuchy kamień przydrożny,
co obok krzyża od wieków leży,
iluż on ludziom świadczył pobożnym,
ileż wysłuchał niemych pacierzy.

Nie złość się na mnie, mały piechurze,
że będę tylko za przewodnika.
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Góry, poezja i my

Bronek z Obidzy

Cień włóczykija


Ona.
Ciemną otchłanią urzeczona, topiła w wodzie oczy łzawe,
podarty płaszcz nad czarnym stawem, ściągnięty z mnicha włóczykija,
cieniowym mrokiem dzień rozbijał.
Wysoko, nad granicą mroku, kroplami coraz cieńsze lody
drążyły twarde samorody - kap, kap, jak bajdy o tym samym,
zmrożone płaszczem potarganym, milkły tak samo przed wieczorem,
jak nad jeziorem milkła Ona.

On.
Dawniej w strzelistych Trzech Koronach, zaznaczył cieniem swoje ślady,
w cichym klasztorze z cegieł krwawych rozhuśtał dzwony nad górami,
bim - bam, melodią o tym samym, skromną muzyką zakonników,
budził pienińskich pustelników.
W końcu podobny do upiora, żegnany krzyżem, których trwożył,
skrojony w skrzydła płaszcz rozłożył, odfrunął w Tatry, nad jeziora.

Nad czarnym stawem, dla pasterki, wyrosła w grani sosna licha
ze starganego płaszcza mnicha, wygląda jak kwiat z butonierki,
kap, kap spadają igły w wodę.
Dalej, po drugiej stronie cienia
kropelki skaczą po kamieniach - hip, hop, jak dzieci lodowcowe.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Góry, poezja i my

Jarosław Iwaszkiewicz

* * *


Sam. Schodzę stopniami
W oko doliny,
Szerokimi, zielonymi stokami
Głębiny.

Świstak świszcze raz jeden,
Jest oszczędny.
Kamienie omszone i biedne,
Mech jędrny.

W górze turnia pod Kołem
Jak puszysty błam.
Góry mówią wzniesionym czołem,
Że sam, że sam, że sam...

* * *

Nad waszymi głowami
Wieczność falą swą szumi,
A człowiek, który został,
Jeszcze was nie rozumie.

Na skałce nad siklawą
Profile zadumane,
Twarze wasze kamienne
Zwrócone ku tumanom.

Życia wasze minione
Jak kamienie w strumieniu,
Bracia, siostry rodzone,
Mówcie po imieniu.

Wołacie mnie ku sobie,
Ale jeszcze chwileczka,
Tam gdzie dziś łąki koszą,
Inna woła piosneczka.

Nie bądźcie tacy smutni,
Przyjaciele tatrzańscy,
Słuchajcie! Gęśliki utną:
Bartuś gra na Żywczańskiem!

* * *

Powiedziała mi stara góralka
W naciągniętej wypłowiałej chuście:
- Widać, że panu jest żal tych
Gór opuścić!

A góry się żegnać nie chciały,
Całe zwinięte we mgle.
- Może byście mnie tak pocałowały?
Odpowiedziały: - Nie!

I podciągnęły na nogi
Stary tumanny koc.
- Do widzenia, gaździno, trza w drogę.
Już zaraz noc.

z tomu „Liryki”, 1980
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Góry, poezja i my

Jadwiga Zgliszewska

I ZNÓW IDĘ NA POŁUDNIE


I znów idę na południe,
aby szczytom się pokłonić.
Z wiatrem w uszach, z kwiatkiem w dłoni
w słońcu lipca, w śniegu grudnia
idę wierna i stęskniona.

Idę góry swe pozdrowić,
ich majestat tajemniczy.
A wysokim, groźnym szczytom
trud codzienny podarować,
najwspanialszą swą modlitwę.

Znowu wspinam się wysoko,
w dole szum strumieni słyszę.
Wiatr konary drzew kołysze,
a ja sięgam już obłoków,
zasłuchana w górską ciszę.

I tak wracam tu co roku;
górskie piękno mnie urzekło.
A dostojny gór majestat
każe kłaniać się z wysoka
wielkim sprawom, czynom wielkim.

W górach serce pozostawiam.
Wiem, że wrócę tutaj znowu,
ofiaruję swoją młodość.
Ciebie w górach zapoznałam,
w górach chcę pozostać z tobą.

1980.01.13Jadwiga Z. edytował(a) ten post dnia 23.08.10 o godzinie 21:59

Następna dyskusja:

Poezja anglojęzyczna




Wyślij zaproszenie do