Temat: Co się poetom śni ...?
Tomas Tranströmer
Tajemnice w drodze
Światło dnia padło na twarz śpiącego.
Począł śnić intensywniej
lecz się nie obudził.
Mrok padł na twarz idącego
wśród tłumu w niecierpliwych
promieniach ostrego słońca.
Nagle pociemniało jak podczas ulewy.
Znalazłem się w pokoju, który mieścił wszystkie chwile -
muzeum motyli.
A jednak słońce tak ostre jak przedtem.
Jego niecierpliwe pędzle malowały świat.
z tomu „Hemligheter på vägen”, 1958
tłum. ze szwedzkiego Magdalena Wasilewska-Chmura
wersja oryginalna pt. „Hemligheter på vägen”
w temacie Poezja skandynawska
Seminarium snów
Cztery miliardy ludzi na ziemi.
I wszyscy śpią i wszystkim śni się.
W każdym śnie tłoczą się twarze i ciała -
ludzi którzy się śnią jest więcej niż nas.
Za to nie zajmują miejsca...
Zdarza się że zaśniesz na spektaklu.
W połowie sztuki powieki opadają.
Podwójna eksplozja krótkiej chwili: sen
opanowuje scenę teatru.
Potem już nie ma sceny, ty nią jesteś.
Teatr w prawdziwej!
Misterium z przepracowanym
dyrektorem teatru!
Ciągłe uczenie się roli od nowa...
Sypialnia. Noc.
Mroczne niebo przepływa przez pokój.
Książka nad którą ktoś zasnął
jest jeszcze otwarta
i leży zraniona na brzegu łóżka.
Oczy śpiącego poruszają się
wodząc po pozbawionym liter tekście
w innej książce -
iluminowanej, starodawnej, szybkiej.
Zawrotna commedia spisywana
za klasztornymi murami powiek.
Jedyny egzemplarz. Dostępny właśnie teraz!
Jutro wszystko zniknie.
Misterium wielkiej rozrzutności!
Unicestwianie... Jak gdy turysta zostaje zatrzymany
przez podejrzliwych mundurowych -
otwierają aparat fotograficzny, wyjmują film
i powalają słońcu zabić zdjęcia:
tak zaciemniane są sny przez światło dzienne.
Unicestwione czy tylko niewidoczne?
Istnieje śnieżnie-poza-zasięgiem-wzroku
które trwa nieprzerwanie. Światło dla innych oczu.
Sfera gdzie raczkujące myśli uczą się chodzić.
Twarze i postaci przegrupowują się.
Poruszamy się po ulicy wśród ludzi
w spiekocie słońca.
Lecz równie wielu albo i więcej
których nie widzimy
jest wewnątrz tych mrocznych zabudowań
wznoszących się po obu stronach.
Czasami ktoś z nich podchodzi do okna
i rzuca spojrzenie w dół, na nas.
z tomu „Det vilda torget”, 1983
tłum. ze szwedzkiego Leonard Neuger
wersja oryginalna pt. „Drömseminarium”
w temacie Poezja skandynawska
Wiersz jest też w temacie Nobliści
Nocna podróż
Pod nami aż się kotłuje. Jadą pociągi.
Hotel Astoria drży.
Szklanka wody na skraju łóżka
świeci w tunelach.
Śniło mu się, że jest więźniem na Spitsbergenie.
Planeta kręciła się z łoskotem.
Migoczące oczy przekraczały lody.
Piękno cudów istniało.
z tomu „Sorgegondolen”, 1996
tłum. ze szwedzkiego Leonard Neuger
wersja oryginalna pt. „Nattlig resa” w temacie
Poezja skandynawska
Gondola żałobna nr 2
I
Dwóch dziadków, teść i zięć, Wagner i Liszt, mieszka przy Canala Grande
wraz z tą niespożytą kobietą, co wyszła za króla Midasa,
który czego nie dotknie, przemienia w Wagnera.
Zielony ziąb morza przenika przez posadzki do pałacu.
Wagner jest naznaczony, znany profil Kacperka jeszcze bardziej umordowany niż dawniej,
twarz – białą flagą.
Gondola z ciężkim ładunkiem ich życia, dwa powrotne, jeden w jedną stronę.
II
Jedno z okien pałacu otwiera się i w nagłym przeciągu – czyjaś wykrzywiona twarz.
Na dole płynie gondola śmieciarzy poruszana przez dwóch jednowiosłowych bandytów.
Liszt zapisał kilka akordów tak ciężkich, że trzeba by je przekazać
Instytutowi Mineralogicznemu w Padwie do analizy.
Meteoryty!
Zbyt ciężkie by trwać w spoczynku, mogą tylko spadać i spadać w przyszłość
do czasu koszul brunatnych.
Gondola z ciężkim z ciężkim ładunkiem skulonych kamieni przyszłości.
III
Widok na rok 1990.
25 marca. Niepokój o Litwę.
Śniło mi się, że odwiedzam wielki szpital.
Brakowało personelu. Wszyscy byli pacjentami.
W tym samym śnie nowo narodzona dziewczynka,
która mówiła całymi zdaniami.
IV
Przy zięciu, człowieku swoich czasów, Liszt jest wyliniałym światowcem.
Ale to tylko pozór.
Głębia, która przymierza i odrzuca różne maski,
tę właśnie wybrała dla niego -
głębia, która chce przyjść do ludzi nie ukazując twarzy.
V
Wielebny Liszt zwykle sam dźwiga swój bagaż przez roztopy i upały,
a kiedy umrze, nikt nie wyjdzie po niego na stację.
Ciepła bryza bardzo uzdolnionego koniaku zabierze go w połowie misji.
Wciąż ma jakąś misję do spełnienia.
Dwa tysiące listów rocznie!
Uczniak przepisujący sto razy błędnie napisany wyraz zanim mu wolno pójść do domu.
Gondola z ciężkim ładunkiem życia, jest zwykła i czarna.
VI
Z powrotem do roku 1990.
Śniło mi się, że jadę niepotrzebnie dwieście kilometrów.
I wszystko było powiększone. Wróble wielkie jak kury
śpiewały aż uszy puchły.
Śniło mi się, że narysowałem klawisze fortepianu
na kuchennym stole. Grałem na nich, bezgłośnie.
Przyszli sąsiedzi, żeby posłuchać.
VII
Fortepian, który milczał przez całego Parsifala (ale słuchał), nareszcie może się odezwać.
Skargi... sospiri...
Dziś wieczorem Liszt gra ciągle na wciśniętym pedale morza,
tak że zielona potęga morza przenika przez posadzkę, wtapia się w kamienie budynku.
Dobry wieczór, śliczna głębio!
Gondola z ciężkim ładunkiem życia, jest zwykła i czarna.
VIII
Śniło mi się, że pierwszy raz idę do szkoły i jestem spóźniony.
W klasie wszyscy nosili białe maski.
Kto był nauczycielem, trudno orzec.
Na przełomie 1882 i 1883 roku Liszt odwiedził w Wenecji swoją córkę Cosimę i jej męża,
Richarda Wagnera. Parę miesięcy później Wagner umarł. W tym czasie Liszt skomponował
dwa utwory fortepianowe pod tytułem „Trauergondol” (Gondola żałobna). - przyp. autora
z tomu „Sorgegondolen”, 1996
tłum. ze szwedzkiego Leonard Neuger
Wersja oryginalna pt. „Sorgegondolen nr 2” w temacie Poezja skandynawska
Wiersz jest też w temacie Poezja i muzykaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 05.04.12 o godzinie 19:00