Temat: Autoportret w lustrze wiersza
Armin Senser
Prolog czterdziestolatka
W 2004 człowiek jest mniej samotny ze wszystkich, co kocha.
Taki jest trend wynikający ze wzrostu liczby naczelnych,
to znaczy z ich podobieństwa lub ze szczęścia,
do którego się dąży. W każdym razie, skoro liczba emocji do wyboru
od niepamiętnych czasów pozostaje stabilna, powód
wielkiego płaczu schodzi coraz bardziej na drugi plan.
Również ja nie cofam się rakiem, jak przystałoby
mojemu znakowi zodiaku, przed solidarnością
i podaję nieznajomym ociekające łzami chusteczki.
Wszak mamy nadzieję, żeśmy nie do końca zniszczyli
ojca, matkę, przyjaciół i w szczególności wrogów.
A jeśli tak, to, mówiąc szczerze, wokół nas po prostu zapadłaby cisza.
Z nadmiaru mokrych snów i roboty ręcznej
ja także stałem się romantykiem. Stąd fragmentaryczność
pamięci, która podobnie jak w innych systemach operacyjnych,
niewymyślonych dla ssaków, powinna być odświeżana.
Rzadko podnieca cię coś naprawdę nowego,
przeważnie odkrywasz dawne wyczerpanie.
W 2004 każdy jest mniej samotny z tym, co kocha.
Zwłaszcza gdy obiekt pożądania jest komunikatem
na wyświetlaczu lub w piątym poprawionym wydaniu
powieści, która mniej więcej wszystkim dogadza.
Nie wspominając o własnym głosie, który się podnosi po
oddaniu: Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział.
Z braku lornetek lub plaży nudystów
również ja nie wiedziałem, co to wstyd. Wpajano mi,
by podnosić wzrok, pozostało więc przede mną w ukryciu
coś, co jawi się nadmuchane jak biust i przebite jak wargi sromowe.
A że powyżej nie było widać nic oprócz bezsensownych napisów,
sam musiałem sobie stworzyć uzupełniające obrazy.
Również ja nienawidziłem podrobów łącznie z wszelkiego rodzaju
potworami. Uczono mnie regularnie zmieniać punkt widzenia,
nieuniknione było więc spotkanie z nimi.
Od potwora do potwora obowiązek szkolny okaże się przydatny
przynajmniej jednostronnie, zwłaszcza że według ucznia
nauczyciel to nie Frankenstein, tylko Dżekil i Hajd.
W 2004 prawie nikt nie jest już samotny ze wszystkim, co kocha.
To także kwestia rozumowania albo-albo, w którym
między stringami a chustą na głowę stawia się znak równości.
Innymi słowy: kiedy jedno drugiemu nie dobiera się do bielizny
lub nie patrzy w oczy, to powodem jest tabu
lub tolerancja, a cokolwiek innego byłoby ignorancją.
W 2004 nie jestem samotny z tym, co kocham.
To ludzkie i trochę smutne dla wyłączności.
W 2004 mówię: kocham cię z lekką manią prześladowczą.
W 2004 nadal nazywa się to zazdrością.
To ludzkie i trochę smutne dla wyłączności.
W 2004 miłość często wydaje się już nieco zbyt wyszukana.
z tomu „Kalte Kriege. Gedichte”, 2007
tłum. Ryszard Wojnakowski
wersja oryginalna pt. „Prolog mit vierzig” w temacie
A może w języku Goethego?