Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

wiersz, który dzisiaj można potraktować jako świadectwo minionej epoki ;-)

Jan Brzechwa

Głos Ameryki


Fala czterdzieści cztery,
Dwudziesta pierwsza trzydzieści.
Słyszycie Głos Ameryki!
Dobre lub złe, ale prawdziwe wieści!

Ameryka! Ta ziemia szczęśliwa i wolna,
Ojczyzna Waszyngtona, kolebka Lincolna,
Zmieniona w kraj biznesu, kryzysu i reklam,
Wprowadziła zasadę: chwal się, ale nie kłam!
Chwal się gumą do żucia, chwal się Coca-Colą -
Niektórzy Coca-Colę od wolności wolą,
Niektórych wolność cieszy, a niektórych złości:
Fast przez kraty spogląda na Posąg Wolności.
Trudno. Truman i trumna - dwa podobne słowa,
Zmieści się między nimi bomba atomowa.
Za żelazną kurtyną nikt o niczym nie wie,
A tu wie nawet Murzyn wiszący na drzewie,
I każdy bezrobotny i największy tuman:
Dobrobyt, prawda, wolność - to Marshall i Truman.
O, key! Dziś za dolara można kupić szpiega.
O, Queuille! Któż dolarowi chętnie nie ulega?
W Departamencie Stanu nikt nie pragnie wojny.
Acheson, jak wiadomo, człowiek bogobojny,
Bogobojni yankesi nie tracą nadziei,
Że będą Coca-Colą handlować w Korei,
Że z czasem znowu chiński opanują rynek,
Bo rząd amerykański dba o szczęście Chinek;
Dba także o Formozę Departament Stanu,
Murzynów zaś poleca panom z Ku-Klux-Klanu.
Murzyn wisi, Fast siedzi, Truman jeździ autem.
Roosevelt mądry, że umarł. Dostałby za Jałtę!

*
Fala czterdzieści cztery,
Dwudziesta pierwsza trzydzieści.
Słyszycie Głos Ameryki!
Dobre lub złe, ale prawdziwe wieści!

Leżą imperialiści na pokładach yachtów,
Chcą agresji, chcą wojny, zyskownych konszachtów,
A tu Apel Sztokholmski: stek złośliwych szykan!
Kwakrzy i metodyści liczą na Watykan,
Watykan cud uczyni i Hitlera wskrzesi,
Wiedział Hitler, co warci Polacy i Czesi,
Wiedział, jak trzeba walczyć z czerwoną zakałą.
Truman jest za łagodny. Tito - to za mało.
Gdyby Hitler zmartwychwstał, na rękę by szedł nam,
Już by imperialistów przestał drażnić Vietnam,
I ten Apel Sztokholmski, i Chiny Ludowe.
Bodajby komuniści mieli jedną głowę,
Jak to marzył przed laty cezar Kaligula:
Na jedną głowę jedna starczyłaby kula,
A czerwone sztandary poszłyby na ścierki!
Tu mówi Nowy York! Słyszycie Głos Ameryki!
Głos tej Ameryki, co świat dolarem mierzy,
Ameryki giełdziarzy, łgarzy i szalbierzy,
Ameryki bezprawia, chamstwa i ucisku,
Ameryki gangsterów żądnych krwi i zysku,
Ameryki grożącej pałaszem Goliata,
Ameryki zbrodniczych podpalaczy świata,
Którzy głoszą, że wojna ludzkość uszlachetni.

*
My - walczymy o pokój. Plan nasz - sześcioletni.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Miron Białoszewski

W Ameryce jak gdzie indziej


Z trawy strony
czerwony klon
na małym niebie
niebieskim
świeci
to on
kl
atka przeżycia
klap!
już po niej
ten śmietnik świata
czasem piękny jest

---------------------------------------

w obcym kraju
w nieznanym języku
ZNACZENIA PRZELATUJĄ
WIRUJĄ
chcą
obsiąść
mnie
obmyśleć
a ja do siebie:
— tracisz
aleś zwierzęco
wolniejszy
cicho idź
cicho bądź

Wróciłem z Ameryki

Pewna pani o mnie z zapędu w urzędzie
— wrócił z drugiej kuli ziemskiej
a jakbym był po operacji, coś mi się wciąż myli, budzę się, nie wiem
— co ja jestem?
— aha, ja
— a gdzie jestem?
— nie tu, nie tu, aha, tu
dzisiaj aż się bałem, budziłem się, nic o sobie nie wiedziałem, tylko mi się powtarzało
— głowa niepewna, pilnować głowy w głowie
mówią, że tak się myli duszy, kiedy zostanie bez ciała, nie wie, gdzie jest, czym jest
i zaczyna siebie podejrzewać
czy jest?
a jak nie
to
czy była?
a jak nie była
to co to?
i się rozmazuje

Obmapowanie Europy. AAAmeryka. Ostatnie wiersze
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Carl Sandburg

Moneta


Wasze zachodnie głowy tutaj, odlane w metalu,
Dwaj, którzy razem się zacierają,
Wspólnicy we mgle.

Pochylony kłąb bizona,
Pociągła indiańska twarz.
My, którzy nadchodzimy, kiedy was już nie ma,
Czcimy wasze kształty nową pięciocentówką.

Dla nas
Jesteście:
Przeszłością.

Biegnący
Po preriach:
Żegnajcie.

tłum. Jacek Dehnel

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna, s. 1, s. 8
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.05.12 o godzinie 06:41
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Artur Lundkvist

Sandburg, Ameryka


Przychodzę z prerii szumiących zbożem,
z gór purpurowych poranków i doliny niebieskich wieczorów,
z miast, ulic, rzek, wysokopiennych lasów –
pochylam się nad maszyną do pisania
i rzucam na papier chrapliwy śmiech Chicago.
Dajcie mi dziesięć tysięcy arkuszy papieru:
mam kieszenie pełne ludzkich losów,
mam wschód słońca miłości, noc gniewu,
mam deszcz i wiatr na setki wiosen i jesieni,
mam dwa oceany i całą garść błyszczących gwiazd zarannych –

pochylam się nad maszyną do pisania
i rzucam na papier chrapliwy śmiech Chicago!

1930

tłum. ze szwedzkiego Zygmunt Łanowski

Wiersz jest też w temacie Poeci poetom
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.11.11 o godzinie 08:13
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Wasyl Machno

Nowojorska kartka dla Bohdana Zadury


chciałem wysłać Ci kartkę z Brooklińskim mostem
i nie znalazłem w sklepie
w Ameryce też nie wszystko jest

natomiast znalazłem kartkę z Johnem Ashberym z lat sześćdziesiątych

i mimowolnie porównałem go z tym którego widziałem na 22 Ulicy w jego mieszkaniu
kiedy to John do końca nie zrozumiał skąd na Ukrainie biorą się poeci

zapłaciwszy 70 centów
zdziwionemu sprzedawcy u którego nikt dotąd jeszcze nie kupował kartki z poetą
schowałem ją do wewnętrznej kieszeni marynarki

i poszedłem w kierunku Broadwayu

potem skręciłem i zobaczyłem Brookliński most

interesuje cię ta nowojorska topografia?

bo w Nowym Jorku nigdy nie zabłądzisz
ale czy odnajdziesz siebie?
jakich tu ponabudowali labiryntów?
te kanały wyryte przez buldożery - skały wysadzone dynamitem

pod dostatkiem tutaj
śpiewaków - marynarzy - dziwek - żydów - Afroamerykanów jak w każdej linijce
Poety w Nowym Jorku Lorki
który szukał tu seksualnych przygód wówczas kiedy wszystko się wywróciło
w 1929 roku kiedy zbankrutowała Giełda
może dlatego odpłynął potem na Kubę
a może dlatego że nie nauczył się angielskiego i robiło mu się coraz smutniej i samotniej?

chciałem ci wysłać Brookliński most: bo on jest jak gest wyliniałej dziewczyny -
statuy Wolności - pozieleniałej od oceanicznej wilgoci którą postawili na sztucznej
wyspie i która tylu oszukała

chyba można wierzyć sprzedajnym dziewczynom?

czasami w Greenwich Village zbierają się poeci żeby posiedzieć w jakiejś kawiarni i
czytać wiersze
ale jakoś nudnie to robią jakby żuli gumę

mówi się: że wszyscy tutaj to emigranci
i wędrowcy
i poszukiwacze przygód:

jak Gombrowicz który zostawił więcej autografów w Buenos Aires na pokwitowaniach
Banko Polaco
niż napisał tekstów

jak Witkacy - wieczny turysta i mieszkaniec Zakopanego - który nie wiadomo czemu
kiedy zaczęła się wojna pojechał do Przemyśla (czy gdzieś w te okolice) i tam targnął
się na siebie

jak Bruno Schulz z przestrzeloną potylicą koło cynamonowego sklepu na jednej z
uliczek Drohobycza który nie będąc w stanie wykonać nakazu niemieckiego żołnierza
zostawił obrazy i freski - pracę gimnazjalnego nauczyciela i swoje erotyczne marzenia

czemu my wszyscy jesteśmy emigrantami?

Panie - kiedyś wykrzyknął Zbigniew Herbert – dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i
bardzo różny


i ja też dziwię się za każdym razem spotykając tych podstarzałych - hippiesów - :pomalowanych
punków - :miejscowych alkoholików którzy obsikują sklepy
a policja ich nie aresztuje

kontempluję:
nocne ognie wielkiego miasta - one płoną futrem niebieskiego lisa

metra które drżą od ruchu pociągów
i dźwięczą muzyką różnych narodów która wycieka razem z kanalizacyjnymi wodami

te głodne karaibskie kobiety które potrząsają cyckami i biodrami - te suche i
wymalowane Anglosaksonki które niby żerdzie sterczą na ulicach zamiast drzew jak
latarnie i świetlne sygnalizatory

interesują cię ci nowojorczycy?

te rytmy - te dźwięki?

pamiętasz że jeszcze są te prowincjonalne miasteczka zbudowane na prawie magdeburskim
z placem który nieodmiennie nazywa się Rynek
z cerkwiami i kościołami - zrujnowanymi synagogami

czy one - w zaciśniętej dłoni Bruno Schulza - przypominają maleńkie jaskółki?
czy do tej pory udało mu się schwytać cień piórek?
przypominam sobie pagórki Buczacza:
na głównej ulicy jeszcze zachowały się sklepy z kutymi drzwiami
i starymi zamkami roboty miejscowych kowali

żydowski cmentarz na którym płyty z napisami po hebrajsku - niby księga rodów
galicyjskich żydów -

czy to nie o tym Buczaczu pisał Szmuel Agnon?

czy nie tego Buczacza szukałem razem z jego córką Emmą Jaron wśród ocalałych resztek
żydowskiego cmentarza w Tarnopolu
a telewizja francuska filmowała ją jak przeciera palcem zatarte i
pozieleniałe litery na grobowej płycie jakiegoś swego dalekiego krewnego?
i przytuliwszy się do niej długo coś szepcze

dlaczego Brooklyński most jest taki krótki i dlaczego nie można nim dojechać do Europy?

dlaczego pamięć jest taka długa i jej długość mierzy się nieskończonością?

po prostu znajdę tę kartkę - a ty kiedy kupisz samochód wyjeżdżaj na Brookliński
most koło Puław
i jedź do Nowego Jorku

posiedzimy w Greenwich Village
i jeden drugiemu poczytamy wiersze

bo ich chwila (i nasza także) jest jak chwila nocnych motyli
i od tego - że komuś przyświecisz - nie staje się lżej

tłum. Bohdan Zadura

wiersz jest też w temacie Listy poetyckie
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 19.10.09 o godzinie 07:58
Elżbieta Maria Janicka

Elżbieta Maria Janicka "Z wiekiem człowiek
staje się sam dla
siebie coraz
bardzi...

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Zdzisław Pruss

Princeton University

dotąd o nim słyszałem
teraz go ogladam

co prawda z wierzchu tylko
jak żyrafę w ZOO
ale oglądam
na tak zwane własne oczy

Princeton University
dumę wschodniego wybrzeża

skarbnicę mądrości
w architektonicznych szkatułach
w wiktoriańskim stylu

z tygrysem w herbie
i z noblistami
na liście płac

mijam grupki studentów
i niekończące się szpalery
rowerów
karnie warujących u bram katedr i instytutów

i to one - poczciwe jednoślady
rozczulają mnie najbardziej

bo jeśli w epoce kosmicznych lotów
do światowej kariery
można wystartować
pojazdem pradziadka

to nie wszystko stracone

jeszcze są jakieś kable i pępowiny
łączące to co prawdziwe
z tym co wirtualne

pokrzepiony tą refleksją

obszedłem princetoński kampus
raz jeszcze dookoła

studiując memorialne tablice

na dostojnych
murach

i nieodparty wdzięk
rowerzystek

zmieniajacych wykładowe sale
Elżbieta Maria Janicka

Elżbieta Maria Janicka "Z wiekiem człowiek
staje się sam dla
siebie coraz
bardzi...

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Zdzisław Pruss

Washington Road

to mój nowy adres
--Washington Road

to nie to co
Ujejskiego 29

brzmi jakoś lepiej
respekt budzi
prestiżu dodaje
słowiańskie ucho pieści

Washington Road
bez chodników ale z
szybkim ruchem
jest bardziej drogą
niż ulicą

ciągnie się
ale nudna nie jest

no i prowadzi--co ją uszlachetnia
do samego Princeton University

--patrzę
na Washington Road
z okna naszego pokoju

szkolny autobus czeka
na dziewczynkę z sąsiedztwa
podbiega jak zawsze spóźniona
z plecakiem na ramionach
z z misiem pod pachą

z posesji naprzeciwko
wychodzi człowiek z fotelem
w objęciach
stawia go na poboczu
po oparciu klepie

żegna się--to dziś środa
sądny dzień dla wysłużonych
mebli i telewizorów
mimo woli patrzę na mój fotel
z którego przez okno wygladam

ma jeszcze czas
sporo czasu
by nacieszyć się tym adresem
przy Washington Road

więcej czasu niż ja

któremu bilet powrotny
choć schowany w sejfie
coraz częściej
zwłaszcza przed zaśnięciem

samym swoim istnieniem

spokój ducha mąci
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Marija Szuń

Junk


Tu na śmietnikach po, jak zawsze, zbyt krótkich
weekendach ludzie znajdują
ATLAS ANATOMII CZŁOWIEKA,
HISTORIĘ ŚWIATOWEJ MASONERII
ba nawet całą encyklopedię
BRITANNIKĘ
lub nieuszkodzone okno witrażowe
a jeszcze obok może leżeć
kompletny rower jak marsochód z Nasy,
z prawie nowiutkim
serwisem herbacianym na cztery osoby
(bo wszystkie serwisy w Ameryce są na cztery osoby),
z kupą-kupą jakichś ciuchów
na wszystkie sezony i między-
-sezonia, na wszelkie kłęby
robotniczego życia,
tu można nawet
całą epokę z mebli zdybać
jakiegoś à la empajru wysokiego –
bardzo stylowy dżank! –
i zaświstać o-la-la! Ole!

Ale ja wolę, jak zawsze,
to wszystko obejść – moja chata skraja –
czym prędzej
i nawet oka nie zatrzymywać na tym –
bo po co
mi
ta Nasa, tłum cudzych żyć,
i cudze zmęczenie,
i skupisko wszystkich wiatrów
w jednym blejtramie
ATLASU ANATOMII CIAŁA
CZŁOWIEKA,
które, na szczęście,
jest za duże na mnie
muszę się przecież
też czymś wyróżniać!
i nawet ta prześwietna encyklopedo-
-BRITANNICA (na którą dawniej
ślinka by mi ciekła, jeszcze na Ukrainie),
też jest za ciężka na moje ramiona –
w Ameryce boję się przedźwigać
własnym życiem.
I dlatego spokojnie to wszystko omijam:
junk to junk!
I do HISTORII ŚWIATOWEJ MASONERII
też mi nic – no po co mi
G-ruda jakichś nieistniejących kamieni
z cyrklem,

skoro tutaj i tak dookoła

tyle kamiennych min
i tyle wszystkich skamieniałości.

I nawet czuję sprzeciw
wobec tamtej epoki mebli empire,
na którą się natknęłam –
bo tyka to tyka, trzeba z nią iść w parze –
paranormalności – z tymi meblami,
a ja wolę
po prostu iść
normalna. I nie n a t y k a ć s i ę.

z ukraińskiego tłum. Aneta Kamińska i Andrij Porytko
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

John Ashbery*

Ta jedna rzecz, która może zbawić Amerykę


Czy jest coś centralnego?
Rozrzucone po ziemi sady,
Miejskie lasy, wiejskie plantacje, pagórki po kolana?
Czy centralne są nazwy miejsc?
Elm Grove, Adcock Corner, Story Brook Farm?
Gdy się pospiesznie łączą na poziomie wzroku
Wdzierając się do oczu, które już mają dość
Dziękuję, już wystarczy.
A one nadchodzą jak krajobrazy stopione z ciemnością,
Podmokłe równiny, przerośnięte przedmieścia,
Obszary obywatelskiej dumy, prywatnej niejasności.
Są podwiązane do mojej wersji Ameryki
Ale sok jest gdzie indziej.
Dziś rano, kiedy po śniadaniu
Wyszedłem z twojego pokoju, przeszyty
Spojrzeniami od tyłu i od przodu, od tyłu w stronę światła,
Od przodu w stronę nieznajomego światła,
Czy wina była nasza, i czy to był
Materiał, budulec życia, czy też naszego życia
Któreśmy odmierzali, przeliczali?
Nastrój, co miał być szybko zapomniany
Wśród skrzyżowanych belek światła, w chłodnym miejskim cieniu
W ten ranek, co znów nas schwytał?

Wiem, ze zbyt często splatam własne
Poodrywane percepcje rzeczy, tak jak przychodzą do mnie.
Prywatne są i będą zawsze.
Gdzie zatem te prywatne obroty zdarzeń
Co mają wybuchnąć później jak złociste kuranty
Puszczone ponad miastem z najwyższej wieży?
Te zdarzające mi się różne rzeczy, o których opowiadam ci
A ty natychmiast wiesz, co mam na myśli?
Jaikiż odległy sad odkryty przez kręte drogi
Je ukrywa? Gdzie te korzenie?
To guzy i przebyte próby
Powiedzą nam, czy będziemy sławni
I czy nasz los może świecić przykładem, jak gwiazda.
Reszta to niedoczekanie
Na list, co nigdy nie nadchodzi,
Dzień za dniem, to rozdrażnienie,
Aż w końcu go rozrywasz, nie patrząc co w nim jest,
A na tacy zostaje rozdarta koperta.
Przesłanie było mądre i najwyraźniej
Podyktowane dawno temu.
Jego prawda jest ponadczasowa, lecz jego czas jeszcze
Nie nadszedł, aby powiedzieć o niebezpieczeństwie i tych zazwyczaj
Ograniczonych krokach, jakie by można przeciw niemu podjąć
Dziś w przyszłości naszej, na chłodnych podwórkach,
W spokojnych małych domach w głębi kraju,
Naszego kraju, na terenach strzeżonych, w chłodnym cieniu ulic.

z tomu „Self-Portrait in a Convex Mirror”, 1975

tłum. Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.04.13 o godzinie 05:03
Elżbieta Binswanger

Elżbieta Binswanger free lance, wolny
dziennikarz, tłumacz

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

tego widoku już nie ma

jest nic jest powietrze

nikt już stamtąd nie patrzy na ziemię

nikomu widok nie zapiera dechu



a pamiętasz jak nam było radośnie tam w niebie

"you don't want to be down

when you are up"

Statua Wolności pozdrawiała z dołu



starożytni stawiali piramidy ze skały

zaklinali wieczność

a my dla przyszłości

te dwie wieże ze szkła i metali



lekkie jak bańki mydlane

nieważkie jak dmuchawce

błyszczące i kruche

jak bombki na święta



tego widoku już nie ma

jak nie ma biblioteki w Aleksandrii

nieodpornej na boski ogień

jak nie ma przerwanych losów



w imieniu Allaha

jest żal jest zdziwienie

po nas zostanie nic

smutek i powietrze



*mój wiersz, Świat, 11 września 2001*Elżbieta Binswanger edytował(a) ten post dnia 14.06.09 o godzinie 08:36
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Robinson Jeffers

Ave Caesar


To wina naszych przodków. Nie miejmy im za złe.
W swojej niewiedzy i nadziei pragnęli wolności, ale zarazem dostatku.
Ich dzieci nauczą się marzyć o jakimś Cesarze.
Czy raczej – ponieważ nie orli Rzymianie z nas, ale ustępliwy ród
mieszańców-kolonistów –
O łagodnym tyranie sycylijskim, który
Zdoła utrzymać z dala nędzę i Kartaginę aż do nadejścia Rzymian.
Rządzić nami jest łatwo: ludem lubiącym żyć w stadzie,
Uczuciowym, ze smykałką do mechaniki i rozmiłowanym w luksusach.

Siej blask, ginąca republiko

Kiedy ta nasza Ameryka, wlana w foremkę własnej wulgarności,
zastyga w ciężki odlew imperium,
A protest, zanim płynna masa stwardnieje, wydobywa się jak bąbelek
na powierzchnię i, cichszy od westchnienia, gaśnie –

Ja przypominam sobie ze smutnym uśmiechem, że kwiat więdnie,
aby narodził się owoc, owoc gnije, aby narodziła się gleba.
Wychodzi się z łona matki; potem wiosenne uniesienia, dojrzałość,
schyłek; i znów wraca się do łona matki.

Tak wam się spieszy do rozkładu? Ale nie potępiam was, życie jest
dobre, czy trwa uparcie, czy nagle przechodzi
W śmiertelny splendor: meteory nie są mniej potrzebne niż góry: siej
blask, ginąca republiko.

Co do moich dzieci natomiast – oby trzymały się z dala od
zastygającego centrum; korupcja
Nie była nigdy czymś przymusowym; gdy miasta leżą u stóp molocha,
pozostają wciąż góry.

A najbardziej umiarkowani ludzie, chłopcy, w kochaniu człowieka,
tego przebiegłego sługi i nieznośnego pana.
Tu właśnie kryje się pułapka na dusze najszlachetniejszych; wpadł
w nią, jak mówią, sam Bóg, kiedy stąpał po ziemi.

wersja oryginalna pt. „Shine, Perishing Republic” w temacie
Poezja anglojęzyczna

tłum. Stanisław Barańczak
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.06.11 o godzinie 13:14
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Mieczysław Haiman

Ameryka


Kraju młodości bujnej i tężyzny ducha!
Przy tobie Europa, jak słaba starucha
Przy młodzianie, wygląda! Niby drapacz nieba,
Co się wierzchołkiem prostym pod chmury koleba,
Z powierzchni globu strzelasz nad misterne szczyty
Europy, mgłą niby przyodziane w mity,
Ozdobne ręką mistrzów, opiewane w pieśni,
Czcigodne, pełne cudów - lecz i wieków pleśni.
Wielkość twoją zwolniony duch zgnębionych stworzył;
Nie dziw więc, że gdy pęta z ramion swych odłożył
- Z ramion, co się przez wieki z żelazem zmagały -
Świat ojców już za ciasny, już mu był za mały.
Jak roślina mizerna, którą w cieniu trzyma
Mur ciemny, nieraz w sobie ma zaród olbrzyma.
Aż wniesiona na słońce wytryśnie do góry
I czubem wnet przeniesie dawne więzień mury -
Tak on, rzuciwszy wzory stare Europie,
Tu przeszedł piramidy i dzieła cyklopie.

Wielki Stwórco! Poznaj myśl Twoją głęboką!
Nie darmoś dawnym ludziom bielmem zakrył oko,
Że nie widzieli poza Atlantyku fale.
Posłałeś Janów z Kolna i Kolumbów w dale
I żagleś kazał puszczać za zachodnią gwiazdą
I na tym lądzie odkryć nowe wolnych gniazdo
Dopiero, gdy człek poznał, że nie osią świata
Jest ziemia, ale pyłem, co w krąg Ciebie lata;

Gdy poznał, że nie władcą gwiazd Twych jest i słońca,
Lecz chwilą, cieniem bladym w wszechświecie bez końca.
Tak Kolumb nas osadził na półkuli tronie,
Kopernik berło świata w Twoje oddała dłonie.

Więc biegły tutaj tłumy z każdego narodu,
Z południa i północy, ze wschodu, zachodu,
A Tyś z ułamków drobnych nowy naród stworzył,
Jak ongiś Syn z okruchów cudem chleb rozmnożył.

Więc biegły tu spragnione wolności gromady.
Zaprawdę, więcej w człeku cnoty, niźli wady.
Boć jakże tu wstał naród zbiegowiska ludzi,
Który wielkością podziw już w kolebce budzi.

O kraju, co skraw nieba nosisz w swym sztandarze!
I myśmy cząstkę duszy dali tobie w darze,
I myśmy krwią ofiarną, cichym naszym trudem
Pomagali rozpalać gwiazdy nad twym ludem!
Gdzie nas nie było, powiedz! W łonie twojej ziemi
Kuł dla ciebie bogactwo Polak dłońmi swymi,
Pług polski w pole zamieniał twe bezmierne stepy,
Polak swą pracą wnosił w twe fabryczne sklepy,
On krew swoją przelewał na stu bojowiskach,
On chwałę twą w geniuszu pomnażał rozbłyskach
I za Ojczyzną patrząc, kędy wschód się znaczy,
Ją w tobie kochał, matko przybrana tułaczy!
Tak więc, nie tylko cudzej pracy był dziedzicem,
Lecz i wielkość twojej i sławy rodzicem.

Kraju młody! Ojczyzno można Waszyngtona,
Spokojna z Polską duchem, węzłem krwi złączona!
Niech prometejska twoja pochodnia wolności
Świeci wyżej i wyżej, niech łamie ciemności
Niewoli, aż swym blaskiem zawrze sojusz ścisły
Z blaskiem ognia, co płonie nad brzegami Wisły!...
Aż kiedyś światło dwojga zniczów glob otuli:
Ty jednej, Ona drugiej zaświeci półkuli!

Wiersz znajduje się również w temacie Ojczyzna - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 24.11.09 o godzinie 01:27

konto usunięte

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Lawrence Ferlinghetti

W największych scenach Goyi


W największych scenach Goyi wydaje się nam że widzimy
ludzi całego świata
dokładnie w tym momencie kiedy
po raz pierwszy zyskali sobie miano
„cierpiącej ludzkości”
Wiją się na tych kartkach
w rzeczywistej wściekłości walki
Zwaleni na stos
Jęczący wraz z dziećmi i bagnetami
pod cementowym niebem
w abstrakcyjnym krajobrazie powalonych drzew
pogiętych posągów skrzydeł nietoperzy i dziobów
śliskich szubienic
trupów i mięsożernych kogutów
i tych wszystkich wrzeszczących potworów
„wyobraźni zagłady”
są tak cholernie prawdziwi
jakby istnieli naprawdę

Tak też jest
Tylko krajobraz się zmienił
Stoją tak nadal ustawieni wzdłuż dróg
ścigani przez legionistów
fałszywe wiatraki i oszalałe koguty
Są to ci sami ludzi
tylko dalej od domu
na autostradach o pięćdziesięciu pasmach
na żelbetonowym kontynencie
na pocętkowanym słodkimi ogłoszeniami
co pokazują bzdurne złudzenia szczęścia
Scena przedstawia mniej jaszczyków
za to więcej okaleczonych ludzi
w malowanych samochodach
o dziwnych numerach rejestracyjnych
i silnikach
które pożerają Amerykę

przełożył Tadeusz Rybowski

wiersz ten w oryginalnej wersji językowej pt. „In Goya’s greatest
scenes we seem to see…” w temacie Poezja anglojęzyczna
Marta K. edytował(a) ten post dnia 29.11.09 o godzinie 20:13
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Johann Wolfgang Goethe

Ameryko, ty masz lepiej...


Ameryko, ty masz lepiej
Niż nasz kontynent stary,
Nie masz zamków zrujnowanych
Ani bazaltów.
W czasie tworzenia
Nie dręczą cię ciągle
Daremne wspomnienia
Ni spory płonne.

Korzystajcie z czasu dzielnie!
A gdy wasze dzieci poezje będą pisać,
Niech dobry los je ustrzeże
Przed historiami o zbójcach, rycerzach i widmach.

przeł. Andrzej Lam
w: J. W. Goethe: Wiersze,
Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2006


Wiersz w oryginalnej wersji, pt. "Amerika, du hast es besser...",
w temacie A może w języku Goethego? - M.M.
Michał M. edytował(a) ten post dnia 04.01.10 o godzinie 12:54

konto usunięte

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Tomasz Kościkiewicz*

W Ameryce


Limuzyna dnia przetacza się
nad dalekimi miastami
Gdzie ludzie nie chodzą w smokingach
spalone słońcem wzgórza klęczą
od wieków w pozycji niewiarygodnej równowagi
Między obskurnymi osadami
pełznie srebrzysty żuk
zatrzymując się jakby od niechcenia
na zapomnianych stacjach
To wszystko znam ze zdjęć
rubinową trawę kilka wersów
Amerykańskiej poezji smakującej kurz
wzbijany pomiędzy Idaho a Nowym Meksykiem
Nie wiem jak przyrządzać indyka na
Dziękczynienie
nie potrafię bać się straszydeł w Halloween
Ameryka wycięta z kolorowych czasopism
Wpatruje się we mnie
oczyma przerażonego żołnierza
Zaszczutego przez Vietkong
Oglądam codziennie swój amerykański album
słucham muzyki zza oceanu
lecz ciągle nie wiem któremu z fotografów
wierzyć
gdy wychodzę na ulicę codziennie
spotykam jej brzydszą siostrę
mieszkającą u nas od lat

z wirtualnego tomiku
„Biegnę na wzgórze", 2001


*notka o autorze, inne wiersze i linki w temacie
Współczesna poezja polska – najmłodsze pokolenie

konto usunięte

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Allen Ginsberg*

Według Martwych Dusz


Ameryko, dokąd
pędzisz w swoim wspaniałym
kabriolecie, autostradą
na złamanie
karku, do jakiej
katastrofy w głębokim kanionie
Zachodnich Gór Skalistych,
do jakiego szaleńczego miasta
wstrząsanego jazzem
nad Pacyfikiem, ścigając
zachód słońca
nad Golden Gate!

Wiosna 1951

przełożył Artur Międzyrzecki

*notka o autorze i inne jego wiersze
w temacie Poezja angloamerykańska

konto usunięte

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

e. e. cummings*

* * *


"ameryko w mym sercu tyś pierwsza tuż po
bogu ma się rozumieć o ziemio pielgrzymów
i tak dalej o spójrzcie na kryte mgłą
narodziny ojczyzny na wieki co płyną
nie przynosząc nam ujmy ani też niesławy
syn tej ziemi jej imię wspomni co dzień czule
drąc się w każdym języku lub na migi nawet
kurcze blade psianoga jejku rany julek
co tu o pięknie gadać czy znacie coś piękniej-
szego niż bohaterzy co radośnie biegli
w stronę ryczącej rzezi każdy jak lew młody
zamiast stać i rozmyślać poszli i polegli
czegóż więc głos wolności się uklęknie?"

Urwał. I wypił duszkiem szklankę wody

przełożył Stanisław Barańczak

*notka o autorze i inne jego wiersze w temacie
Poezja anglojęzyczna
Marta K. edytował(a) ten post dnia 24.02.11 o godzinie 11:46

konto usunięte

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Tomaž Šalamun*

Kiedy po raz pierwszy przyjechałem
do Nowego Jorku


Filipowi i Ralphowi

Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Nowego Jorku
bałem się jak pies.
Wsiadłem do autobusu i pojechałem na terminal
i znów wsiadłem do autobusu i pojechałem do YMCA.
Na szczęście w windzie zainstalowano kamerę, żeby mnie
nie obrabowano.
Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Nowego Jorku i wsiadłem
do autobusu jadącego na terminal
a potem z terminalu
do autobusu jadącego do YMCA
a w YMCA wsiadłem do windy z kamerą, żeby mnie nie
obrabowano,
wszedłem do pokoju
i wziąłem prysznic.
Brałem pod prysznicem prysznic
kiedy przechodził Murzyn który mlaskał językiem.
I wyszedłem na ulicę
i para syczała z dziur na asfalcie
i żółte taksówki
pędziły
że ledwo zdołałem przejść na drugą stronę
i wejść do sklepu
gdzie było napisane
BOOKS,
bo chciałem sobie kupić monografię Fra Angelica.
Pamiętam
jedenasto
dwunastoletnich smarkaczy
stojących przed
sklepem
którzy straszliwie chichotali
aż uderzali się po biodrach.
Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Nowego Jorku
w niecałe pół godziny rozdałem wszystkie papierosy.
I
wreszcie
wywąchałem
gdzie jest sklepik z poezją.
I poszedłem do sklepu z poezją
i najbardziej nonszalancko
jak umiałem powiedziałem
hi!
I dwóch dziwnych facecików zza zakurzonych
książek
szklanymi oczami popatrzyło na mnie
i zapytało, czy się boję jak pies.
Nie, powiedziałem
i bałem się jak pies
i pokazałem im długi list od Ferlinghettiego
i powiedziałem
czy znacie panowie
kogoś kto mógłby mnie przetłumaczyć ze słoweńskiego
na angielski.
I bałem się jak pies
a oni powiedzieli zaczekaj
i zapytali mnie, jak po słoweńsku będzie
butterfly
i bałem się jak pies i szybko odpowiedziałem
jelen,
bo wiedziałem,
że mogą za pół godziny spotkać na ulicy
jakiegoś
jugosławiańskiego
dyplomatę
i od razu mu powiedzą,
jak się po słoweńsku
nazywa butterfly
i że spaliliby mnie wtedy w domu jak czarownicę.
No i ludzie
wracający z mojego pogrzebu
nie mogliby dojechać do domu,
bo trafiłaby ich
kropla smutku.
I rzeczywiście w Phoenix na Cornelia Street
ukazał się po chwili
Ralph Donofrio,
wysoki,
piękny
facet
w ogromnym brązowym kapeluszu.
Ci niziutcy goście zza zakurzonych książek
od razu dali mu do czytania
długi list od Ferlinghettiego.
Szybko go zapytałem, czy zna słoweński
a on powiedział
listen man,
chodź ze mną
to spokojnie pogadamy.
I doszedłem z nim do Hick Street
na Brooklyn Heigts
i szklanymi oczami oglądaliśmy przekłady Fiča i przełożyliśmy
całą resztę poezji
i tymczasem pewnego razu wybrałem się do Central Parku
i tymczasem pewnego razu szedłem zamyślony przez
Brooklyn Bridge
i dwa razy usłyszałem skądś:
klik! klik!
i
wiedziałem
już dokładnie
jasno
i precyzyjnie
że to tylko kwestia czasu kiedy
Nowy Jork podrzuci mnie pod niebo jak
gwiazdę.

przełożył Julian Kornhauser

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Być poetą...
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 18.07.11 o godzinie 10:28
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Wasyl Machno

Weekend amerykańskiej rodziny


każdej soboty NN kupuje kartę telefoniczną
przeważnie w najbliższym Deli Grocery
którego właścicielami są Banglijczycy
i zaoszczędza jednego dolara

po drodze wstępuje
do sklepu z alkoholem
i kupuje
półtoralitrową butelkę absolutu
i wydaje dwadzieścia dolarów

każdej soboty NN
wypiwszy prawie litr

odprawia rytuał
jak taniec godowy ptaków w dole rzeki
którą przepłynął na nadmuchanym plastykowym worku
od strony Meksyku – siedem lat temu –
a potem przesiedział kilka miesięcy w amerykańskim
więzieniu dla emigrantów

wybiera
kod kraju – kod miasta – i numer telefonu –
zna te liczby na pamięć
wżarły się niby rdza

mógłby nawet nie dzwonić
ale to święte

kiedy czeka na połączenie
jego amerykańska żona
- nielegalna emigrantka i gorliwa chrześcijanka –
- i nie mniej chciwa samica -
gotuje obiad

wreszcie słychać dzwonki
z innego życia

ślubna żona
- która wypchnęła go za ocean
- a teraz sypia od czasu do czasu
a sąsiadem
- którego żona
też siedzi na czarno
we Włoszech –

cały czas skarży się na
złą jakość telefonicznego
połączenia

zapytawszy
o zdrowie
dzieci
pieniądze

niczego nie życzą
jedno drugiemu
i niczego
nie wymagają od siebie

przez ostatnie dwa lata w ich
rozmowach nie ma nawet aluzji
do słownej gry erotycznej
ale – jakieś aluzje –
jakieś słowne znaki
znane – z zasady –
tylko im

sucho:
o pieniądzach
dzieciach
zdrowiu

zakończywszy
rozmowę NN tępo patrzy
na żółtą ścianę
ulubiony kolor
właściciela domu
a jego amerykańska żona
już wybiera numer telefonu
żeby dodzwonić się
do swojego domu

jak zawsze daje polecenia
mężowi
pyta
o dzieci i wnuki

i cicho
- żeby nie słyszał NN -
wypłakuje się w sitko słuchawki
córce

a potem
długo zajmują się seksem

hip-hop
za to wyrwane z mięsem serce
za pragnienie żeby żyć po ludzku
i za życie
jak się uda

hip-hop
za dobrowolne więzienne uwięzienie:
za ten one way ticket;
za tę zarobioną forsę;
za re stracone uczucia;

za to
nikomu niepotrzebne
poświęcenie

hip-hop

hip-hop

hip-hop

tłum. Bohdan Zadura

wiersz jest też w temacie To (nie) jest rozmowa na telefon...
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Ameryka wczoraj i dziś

Galway Kinnell*

* * *


I słyszę idąc przez wzgórza,
Jak śpiewa Ameryka,
Jej różnorodne pieśni słyszę.

Słyszę trzask karabinów
Ćwiczących strzelanie do celu na zabłąkanych psach,
Znakowanie żelazem nie bydła, lecz ciała dziewczęcego,
Dzierżawcę, któremu odbija się smażony szczur,
Generała , ocierającego usta
Po sutym obiedzie z czarnego ciała biedoty.
I słyszę telewizję,
Jak między jednym a drugim pokazem zabijania
Mówi o wstręcie do odoru ludzkiego ciała.
I słyszę żołnierza,
Może też tylko ofiarę,
Jak przeklina, wysłany do Azji,
I truje, pali, miażdży, rani
Wieczny ryż świata.
Wiem, że są tam dzielni, żywi, namiętni mężczyźni i kobiety -
Kochają życie,
Dbają o nie i szanują życie tych,
Co dzielą z nimi ten dziwny świat.
Ale teraz słyszę, jak ów żołnierz
Strzela z karabinu do ryżu,
Miota z otwartych ust obłąkane, nienawistne przekleństwa,
Tak, gdzieś tam na ziemi
Kości noszące kilka cieni
Spacerują na tyłach po ojczystych drogach
Z pijawkami rozdeptanymi na obcasach,
Wiedząc, że mięso, które człowiek rzuca w blasku słońca
Zjedzą psy,
A mięso, które wyrzuca w powietrze,
Zostanie pochwycone przez ptaki.

tłum. Ludmiła Marjańska

*notka o autorze i inne jego wiersze po angielsku w temacie
Poezja anglojęzyczna

przekład innego wiersza "Pod księżycem Maud" w temacie Pamięć
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 10.10.10 o godzinie 12:54

Następna dyskusja:

Ameryka kontra John Lennon ...




Wyślij zaproszenie do