Temat: Tematyka relacji rodzice-dziecko
Książka pisana dawno, ale nadal aktualna. Zbiór esejów o różnych sytuacjach zaobserwowanych przez autora starającego się zrozumieć dziecko i jego punkt widzenia.
Poniżej fragmenty:
"Powiada mój znajomy: - Muszę dbać o autorytet u moich dzieci.
- O,o bracie, jak ty o niego musisz dbać, to się nim wiele nie nacieszysz... Zdziwiony nie rozumie, jego dzieci mówią: dobrze tatusiu, słucham tatusiu, czy tatuś pozwoli.
U innego mojego kolegi powiada dzieciak: - Aleś gupi, tata, znowu latasz w całkiem mokrych butach, a potem będziesz stękał, że cię w kościach łamie - ściąga ojcu buty i pędzi po suche skarpetki.
Brak autorytetu? Ależ skąd! Do tego "aleśgupiego" taty właśnie przychodzi się ze wszystkimi zmartwieniami i problemami, do tamtego "proszętatusia" nie."
Dzieci i ryby głosu nie mają
Tak mówią:
„Dzieci i ryby głosu nie mają”.
„Cicho bądź, teraz starsi rozmawiają”.
„Proszę nie dyskutować. Tatuś powiedział, to wystarczy”.
„Ty zawsze musisz mieć na wszystko odpowiedź”.
„Nie wtrącaj się do rozmowy”.
„Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie” (to nie gospodarzowi na zagrodzie- mówią ci niby delikatniejsi, i to się nazywa eufemizm).
„Nie wolno odpowiadać starszym”.
"Siedź cicho, smarkaczu, nikt ciebie nie pyta”.
A jeden stary profesor, co uczył moją mamę, to podobno krzyczał do uczniów: „Ty milcz, jak do mnie mówisz!”
Znamy wszyscy te zwroty. Każdy z nas słyszał je wiele razy. I prawie każdy rozżalony odchodził na bok i zaczynał marzyć: „A jak będę duży…”
Ja wtedy zaplanowałem, że inaczej będę rozmawiał z ludźmi, którzy mają mniej lat ode mnie. I naprawdę pamiętam o tym. Częściej mi się udaje urazić dorosłego niż dziecko.
-Ty smarkulo, dlaczego jesteś taka niegrzeczna?- zapytała kiedyś jedna pani taką pannę od starszaków, która nie od razu zaakceptowała jej postulaty.
-Ja nie jestem smarkula, bo nie smarkam. Tak mówić to jest właśnie niegrzecznie. I jeszcze pani powiedziała wczoraj, że ja zrobiłam w nocy siku. Jakby pani się tak zdarzyło, to ja bym nikomu nie powiedziała. To jest gorsza niegrzeczność, prawda?- zwróciła się do mnie po rozstrzygnięcie.
-Prawda- potwierdziłem odważnie i krąg moich znajomych automatycznie zmniejszył się o tę panią. Ale to rzeczywiście była prawda i ona należała się upokorzonej niesłusznie sześcioletniej osobie.
Tym z czytelników, którzy lubią obserwować, patrzeć, słuchać, którym nie wystarcza ubożuchny zbiór pseudowychowawczych regułek, przekazywanych z ojców na synów, których zawsze interesuje, co dziecko czuje i myśli - chciałbym zaproponować zbieranie przykładów wypowiedzi kierowanych do dzieci - wypowiedzi niegrzecznych, niekulturalnych, lekceważących. Nie zauważamy tego na co dzień. Przywykliśmy do nich jak do hałasu samochodów. Uważamy to za rzecz normalną. Zresztą nas to przecież nie dotyczy. Ale jeżeli zaczniemy świadomie notować, zdziwi nas, jak bardzo wiele gruboskórności, często nawet niezamierzonej, muszą dzieci znosić. Jak wiele wysiłku wkładać w przystosowanie do niej.
-Jestem smutna na ciebie. Bo mi tak powiedziałaś, a ja przecież chciałam ci tylko pomóc, tylko że mi się nie udało- mówi do mnie Justyna.
-Aha…właściwie masz rację. Wiesz, no głupio mi teraz…
-To fajnie. No to już niech ci nie będzie głupio- głaszcze mnie po ręce.
Takich szablonowych powiedzonek na użytek dzieci utarło się sporo. A ja dziś wybrałem tylko kilka, dotyczących jednego tematu: czy dziecko może dyskutować z dorosłym?
„Dzieci i ryby głosu nie mają”. Nieprawda, ryby mają głos, wiele ich już nagrano na taśmy magnetofonowe. I mają głos dzieci, choć to czasem dla nas niewygodne. Powinny go używać, żeby uczyć się posługiwać sensownie.
„Proszę nie dyskutować, tatuś powiedział, to wystarczy”. Nie wystarczy. Skąd dziecko ma wiedzieć, że tatuś ma słuszność? Ten, kto ją ma, potrafi to uzasadnić. Ono na to czeka, bo chce zrozumieć tatusiowe racje. Czy to naprawdę tak źle, że chce zrozumieć?
„Nie wolno odpowiadać starszym”. Ależ dlaczego? Przecież właśnie do dobrych obyczajów ludzkich należy odpowiadanie, kiedy ktoś się do człowieka zwraca. Chyba, że chodzi o to, żeby nie odpowiadać niegrzecznie? Aa, to co innego. Ale to trzeba powiedzieć wyraźnie. A poza tym obowiązuje to obie strony. Bez względu na wiek.
„Ty zawsze musisz mieć na wszystko odpowiedź”. Co, pretensja? Toż to przecież powód do radości: ono myśli, myśli samodzielnie, reaguje na wypowiedzi dorosłych, nie puszcza ich mimo uszu, nie lekceważy ich. Chce całkowitego porozumienia i do niego dąży, a że nie najtrafniej? No więc co z tego? Przecież dopiero uczy się dyskutować, uczy się oddzielać ważne od nieważnego, słuszne od niesłusznego i te wprawki w sztuce dyskutowania, choć nieraz niezdarne, są przecież konieczne. Kiedy ma zacząć naukę? Kiedy będzie odbierać dowód osobisty?
„Siedź cicho, głuptasie, nikt się ciebie nie pyta”.
Ano, spróbuj, człowieku, powiedzieć to samo szefowi, który nie bardzo mądrze przerwał twoją wypowiedź na naradzie. Nie? Dlaczego? Aha, bo nie uszło by ci to bezkarnie. Czy są jakieś inne powody? Chyba nie. O szefie sam twierdzisz, że jest durniem. O twoim synu tak nie myślisz. Ale nic cię nie kosztuje odezwać się do niego niegrzecznie.
Pisał Janusz Korczak pół wieku temu w książce Prawo dziecka do szacunku: „Uczymy własnym przykładem lekceważenia tego, co słabsze. Zła szkoła, ponura przepowiednia.”
Mają głos ryby, mają głos ludzie od pierwszej chwili po urodzeniu. Ale niemowlętom i maluchom nikt prawa głosu nie odmawia. Kiedy głos dziecka budzi sprzeciw dorosłych? Najczęściej wtedy, kiedy ono zaczyna myśleć samodzielnie i niezależnie od nich.
Rzadko to się zdarza w wieku sześciu lat. Taka panna od straszaków, która udowodni, że to właśnie pani jest niegrzeczna, to raczej wyjątek. W tym okresie najczęściej przyjmuje bez zastrzeżeń naszą gruboskórność, nasze ograniczanie wolności słowa. I wydaje się, że wszystko jest w porządku, że przechodzi to bez śladu.
Oo, pomyłka. Bolesna pomyłka, jak się później okaże.
Samodzielność myślenia jeszcze nie jest całkiem rozwinięta? Tak, zgadza się. Braku umiejętności krytycznej analizy? A jakże. Ale nie brak pamięci. Proszę na to nie liczyć.
Pod czupryną brzdąca, teraz naburmuszonego, za dwie minuty bawiącego się beztrosko, utrwalają się - jedne po drugich, precyzyjne i systematyczne - informacje. Informacje, stanowiące materiał do opracowania później, w wieku nastoletnim. Informacje o tym, jakich argumentów lubią używać dorośli, jak traktują ludzi, nad którymi mają przewagę, czy są konsekwentni i sprawiedliwi.
Nic tutaj nie zginie. Wyłoni się z pamięci i spełni swoją rolę w wieku buntu, w wieku samodzielnej przebudowy autorytetów. Więc „siedź cicho, nikt się ciebie nie pyta o zdanie - to metoda chwilowo wygodna, ale rozpaczliwie krótkowzroczna. Nie zmienimy prawidłowości: im mniejsze prawo głosu ma młodsze dziecko, tym bardziej zaboli nas głos starszego…
Czy dorośli zawsze i w każdych okolicznościach muszą oddawać głos dzieciom? Nie, źle byłoby, gdyby nie mogli spokojnie porozmawiać o inżynierii genetycznej i musieli milknąć, bo człowiek sześcioletni już od pół godziny chce opowiadać o piesku, co był chory. I źle byłoby, gdyby ludzie dziesięcioletni nie mogli spokojnie porozmawiać o latawcach i musieli milknąć, bo sąsiadka właśnie ma dużo do powiedzenia o bezmyślności dzisiejszej młodzieży…