Temat: najpierw książka / najpierw film ???
Większość ludzi kochających słowo pisane, chyba zawsze lubi najpierw przeczytać książkę. Wyrazem czego, jest chociażby powyższa dyskusja, gdzie większość uczestników skłania się wpierw ku lekturze, niż do sensu filmowego. Prawdę mówiąc nie mam na ten temat jednoznacznie wyrobionego stanowiska, film i książka to dwie odrębne sztuki, rządzące się swoimi prawami, niejednokrotnie jednak krzyżującymi się ze sobą. Na co mamy wiele przykładów od ponad wieku.
Kiedyś sądziłem, że należy przeczytać najpierw książkę, bo jak to już tu ktoś powiedział, słowo pisane, daje więcej pola dla naszej wyobraźni. Natomiast film wprost przeciwnie, zamyka nas w określonym kanonie, stworzonym przez obraz reżysera, pozostawiając nas w pozycji biernego widza. Nie wdając się w szczegóły muszę powiedzieć, że jest to założenie mijające się często z prawdą. Często oglądając dany obraz po latach, widzimy przed swymi oczyma całkiem inny film, niż wyobrażenie którego, zachowaliśmy w swojej pamięci, co jednoznacznie dowodzi faktu, że nasza percepcja nie tylko odbiera biernie zarejestrowane fakty, wrażenia, emocje ... No właśnie emocje są tu kluczowe, każdy z nas jest swego rodzaju mikrokosmosem, mamy swoje gusty, upodobania, preferencje, narzucające nam siatkę pojęciową, służącą do interpretacji, tego co widzimy, słyszymy i .. czytamy. Idąc więc za maksymą Heraklita ,,panta rhei" , z której wynika także zmienność charakteru ludzkiego na przestrzeni upływającego czasu, można stwierdzić, iż to co czytaliśmy i oglądaliśmy przed laty, nie jest tym samym w chwili obecnej.
Muszę przyznać, iż przeczytałem wiele książek, tylko dlatego, że wcześniej spodobała mi się ekranizacja. I o dziwo wielokrotnie uznałem film za lepszy od książki. Oczywiście nie jest to regułą, bo także moje wnioski w innych przypadkach szły w zupełnie odmiennym kierunku, chociażby ,,Komu bije dzwon" , czy też ,,Grek Zorba" , choć w tym drugim przypadku film, jest także traktowany jako dzieło godne uznania, szczególnie z powodu brawurowej kreacji stworzonej przez Anthony Quinna, to jednak pierwowzór literacki, przerasta ekranizację o całą głowę. Ale już inaczej przedstawia się dla mnie rzecz w przypadku, ,,Doktora Żywago". Dzieło Davida Leana od zawsze wywierało na mnie silne wrażenie, doskonałe role Omara Sharifa oraz Julie Christie, stawiają ten film w szeregu najlepszych arcydzieł, stworzonych przecież przez tak komercyjne Hollywood. Dlatego też, wiele sobie obiecywałem po powieści Pasternaka i choć dostał za to dzieło Nobla, to muszę powiedzieć, że jednak nie prześciga filmu. ;))
Jaros Ł. edytował(a) ten post dnia 21.03.11 o godzinie 23:21