Temat: Najglupsze ksiazki jakie musialem czytac
Aleksandra P.:
Wojciech Kazberuk:
Aleksandra P.:
A ja myślę, że nie ma się co nadymać ;) i na potrzeby tego wątku uznać, że książka "najgłupsza" to taka...
1. ... która nas znudziła bądź zirytowała
2. ... którą musieliśmy przeczytać, mimo że wcale nie mieliśmy wówczas na to ochoty
3. ... której lektura z różnych powodów sprawiła nam trudność
Znaczenie słowa "najgłupsza" jest jakie jest i nie ma sensu zmieniać tego znaczenia "na potrzeby wątku".
A niby czemu nie? Gwoli językowej ortodoksji?
Nie gwoli "językowej ortodoksji" (chociaż lepsza jest językowa ortodoksja od językowego niechlujstwa) ale dlatego, że słowo "najgłupsza" jest jednoznaczne, a Pani nawet nie dokonuje interpretacji rozszerzającej jego znaczenie, ale w ogóle to znaczenie zmienia, a to jest już zabieg niedopuszczalny.
Jeśli zakupi Pani na internetowej aukcji powiedzmy pierścionek, określony przez sprzedawcę jako "złoty z szafirem", a otrzyma tombakowy z niebieskim szkiełkiem, czy równie ochoczo będzie Pani zwolenniczką takiej dowolności w używaniu słów?
Przepraszam, wiem, że sprowadzanie twierdzeń interlokutora ad absurdum nie jest zbyt grzeczne, ale absurdalność Pani tezy nie dała mi wyboru.
>Wypowiedzi wielu osób w tym wątku świadczą o tym, że potraktowały >to słowo >umownie i wymieniły książki, które z różnych powodów nie
wzbudziły - oględnie rzecz biorąc - ich entuzjazmu.
Czyżby powoływała się tu Pani na osobę, która napisała wprawdzie: "nie każdy ma tę lotność umysłu, aby wydedukować, że określenie "głupia" w temacie wątku oznacza dokładnie to co napisałaś Aleksandro... a szkoda...", tylko, że nieco wcześniej bardzo stanowczo potwierdziła swoją radykalną opinię: "w mojej opinii jest to najgłupsza książka jaką byłam zmuszona przeczytać", by znów zmienić zdanie sugerując, że wcale tak nie myśli tylko podpuszcza: "a swoją drogą, jakie to banalne podpuścić i to w tak prosty sposób...", czyli opinię, kogoś, kto sam co chwilę zmienia swój punkt widzenia. Kiepskie poparcie.
>Zapewne
taki też zamysł przyświecał autorowi wątku, który - jak śmiem podejrzewać - nie uważa np. "Prawa rzymskiego" za książkę głupią (czyli pozbawioną wartości intelektualnych) sensu stricto. A że mógł użyć słów: nudna, nieprzydatna, nużąca, trudna w odbiorze, naiwna, niezrozumiała, miałka(niepotrzebne skreślić)? Cóż, użył innego: takie jego prawo.
Otóż nie, jako prawnik, ten pan wie (a przynajmniej wiedzieć powinien)jak ważna jest precyzja wypowiedzi, do tego stopnia, że w aktach prawnych słowa mogące być wieloznacznie rozumiane, są na potrzeby tegoż aktu prawnego "ujednoznaczniane" w tzw. słowniczku, a jeszcze raz: "najgłupszy" jest jednoznaczne i oznacza, że w czyjejś opinii jest to coś bez sensu, bez jakichkolwiek wartości intelektualnych, w dodatku z potężnym negatywnym ładunkiem emocjonalnym.
A tak na marginesie, epatowanie wiedzą i tzw. wyrafinowanym gustem (czytelniczym bądź jakimkolwiek innym) jest równie irytujące co ich brak.
Czyli nie "epatujmy wiedzą i tzw. wyrafinowanym gustem", tylko
wspólnie nurzajmy się w bylejakości, bezguściu, banałach, a wszystko gwoli bezmyślnego odmóżdżonego zadowolenia. To jest dopiero irytujące!
Hmmm, cóż; uderz w stół, a nożyce się odezwą. A akurat nie Pana wypowiedź skłoniła mnie do wyrażenia cytowanego zdania.
Nie chodzi o stół i nożyce, nie sądziłem, że pije Pani do mnie. Po prostu uderzyła mnie Pani horrendalna wypowiedź. "Epatowanie wiedzą i wyrafinowanym gustem" irytować może wszak tylko prostaczków. Czy ktoś, kto kto ma wiedzę i dobry gust ma je ukrywać, dlatego, że głuptusie rozmaite będą się irytować?!! Nawet jeśli ktoś nie do końca jest rzeczywiście erudytą, nawet jeśli jest w tym trochę snobizmu, to i tak nieźle, bo przynajmniej wie na co warto się snobować, a to już jest coś, braki można uzupełnić jeśli jest tych braków świadomość, są chęci i możliwości uzupełnienia. Pogląd by "nie irytować wiedzą i wyrafinowanym gustem" dziwnie przypomina doktrynę socrealizmu, czyżby bolszewickie idee ożywały? Poważnie - lepiej patrzyć w gwiazdy niż taplać nos w błocie.
Jeszcze raz: może nie podobać się komuś twórczość Lema, Witkacego, Mickiewicza itd. itp. (kwestia gustu) ale twierdzenie że są to "najgłupsze książki", świadczy o poziomie wypowiadającego takie NAJGŁUPSZE bzdury.
I jeszcze jedno: mocno dziwi mnie fakt, że kruszy Pani kopie w obronie głupoty, sądząc po stylu i formie wypowiedzi nie należy Pani do tego stadka. Czemuż więc? Oto pytanie.
Wojciech Kazberuk edytował(a) ten post dnia 02.12.08 o godzinie 20:20