Temat: Najglupsze ksiazki jakie musialem czytac
Anna Ciołek:
"Ania z Zielonego Wzgórza", "Marta" Orzeszkowej.
oj, gromkie, stanowcze i solidarne NIE...veto...uważam, że Ania to najbardziej wyrafinowane i błogo dziewczęce studium kobiecości. Rzecz jasna, podobnie jak niektóre utwory muzyczne należy usłyszeć we właściwym wieku, tym bardziej trzeba przeczytać określone wersy w stosownym dla nich i czytelnika czasie. Tylko wówczas przefiltrują umysł i trzewia zgodnie z pierwotnym zamierzeniem autora. Gdy dziś posłuchałem w pracy King Crimson...ot tliło się to gdzieś w tle, a ja beznamiętnie płodziłem pewne pismo, które komuś daje nadzieję.
Kiedyś, kiedyś słuchając tego utworu potrafiłbym zarówno kochać i zabijać.
Adekwatnie rzecz sie ma w odniesieniu do książek. Ania ze Wzgórza dała mi w dzieciństwie klarowny i solidnie motywujący asumpt do zgłębiania meandrów kobiety w latach późniejszych. :)
Pamiętasz jak zazdrościła innym barwy włosów, nienawidząc jednocześnie jaskrawego rudzielca, którym Bóg ją obdarzył? Pamiętasz co zrobiła i jak sie to skończyło ?
Aktualne wśród kobiet do dziś, aktualne jak jasna cholera. Zerknij co dzieje się w konglomeracie firmowych pokoi, gdy jedna pani, nabędzie kozaczki przykówające spojrzenia samców...zerknij na mimikę jej dotychczasowych "koleżanek". Licytacja w "chcę być taka jak one" trwała, trwa i pewnikiem trwać będzie. Nazajutrz po oficjalnej prezentacji przez rzeczoną panią spektakularnych kozaczków na firmowych korytarzach zaświeciło pomarańczowymi-balerinkami, włosko-zadziornymi botkami i wściekle-jadowitymi pantoflami na kurewsko-czternasto-centymetrowych obcasach.
Anie są wszędzie ! :)
I chyba dobrze...