Marta Kołacka

Marta Kołacka psycholog,
seksuolog,
psychoterapeuta
poznawczo -
behario...

Temat: Jodi Picoult

Też należę do osób, które z powieści Picoult przeczytały tylko "Bez mojej zgody". Ogólnie rzecz biorą czytało się nieźle, końcówka nie była zachwycająca. Ale najbardziej dobijało mnie to, że prawnik i nastolatka używają dokładnie tych samych zwrotów, tego samego stylu.
Mimo to książkę warto przeczytać choćby dla przemyślenia kwestii etycznych dotyczących ratowania chorego dziecka.
Agnieszka Szczęśniak

Agnieszka Szczęśniak Carpe Diem,
początkujący
mediator

Temat: Jodi Picoult

Bardzo lubię jej książki, ponieważ pomimo iż napisane są prostym językiem (co jednak chyba jest +)to zmuszają do myślenia i poruszają trudne tematy. Mało który pisarz/pisarka maja odwagę, żeby podjąć się trudnych tematów oraz umiejętność żeby je lekko opisać.
Monika C.

Monika C. www.ganesia.com.pl

Temat: Jodi Picoult

Moja pierwsza książka Picoult to chyba tak jak u większości Bez mojej zgody.
Bardzo mi się spodobała, również zakończenie, które wg mnie jest zaskakujące i mało amerykańskie (mnie przynajmniej kojarzy się zwykle z happy endem). Książkę szybko się czyta, jest wciągająca, porusza dość ważny problem, ale nie narzuca 'właściwego' stanowiska. Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na zawarte w niej pytanie, a zakończenie przedstawia tylko jedną z opcji. Podoba mi się, że właściwie cała książka to rozważania jak postapić, jaki jest wybór, a bardzo mało miejsca zajmuje zakończenie, dzięki czemu wybór w nim zawarty nie narzuca sie czytelnikowi.
Od tej pozycji przeczytałam już Dziewiętnaście minut, Krucha jak lód i Zagubiona przeszłość i każdą z tych pozycji oceniam bardzo wysoko. Zauważyłam też, że we wszystkich autorka stara sie wprowadzić przewrotne zakończenie, które jeszcze bardziej porusza czytelnikiem, przynajmniej mną:)
A następna w kolejne jest już Karuzela uczuć i Przemiana:)
Anna M.

Anna M. Manager Działu
Rekrutacji

Temat: Jodi Picoult

I mnie nadarzyła sie Picoult w ostatnim czasie... Książka trafiła do mnie zupełnie przypadkiem, kiedy to po przyjściu z pracy zauważyłam na komodzie reklamówkę z dwiema lekturami. Okazało się, że szefowa mojego męża, wiedząc o moim uwielbieniu do czytania, postanowiła pożyczyć mi parę książek. Zadna z nich nie wydawała mi się godna uwagi. Jedną z nich była "Bez mojej zgody". O Picoult dużo słyszałam, miałam w głowie ogólny zarys historii, bo śledziłam Wasze wpisy na GL i jakoś niespecjalnie miałam ochotę zagłębiać się w temat. Ale ta szefowa... Pomyślałam "no dobra, no to jedziemy z tym koksem". ;)

Nie mogę powiedzieć, żeby "Bez mojej zgody" powaliło mnie na kolana. Nie jest to typ książek, które lubię. Tyle się słyszy o chorobach, tyle się tego widzi wokół, że naprawdę przestaje być przyjemnością wstawanie rano, parzenie kawy i zasiadanie do lektury, w której boli każda kartka. Jednak- muszę przyznać- "Bez mojej zgody" weszło we mnie jak nóż w lekko rozpuszczone masło. Czytałam, czytałam i oderwać się nie mogłam. Bo jak to?! Jak tak można?! Co ja bym zrobiła?! No właśnie... Być może książka przeszłaby bez echa, gdyby nie fakt, że sama za chwilę będę matką (oj, ckliwie to brzmi) i moja głowa parowała próbując znaleźć rozwiązanie. I potem ta końcówka. Że niby beznadziejna? I owszem. Poszarpana, bez sensu i kompletnie zmasakrowana. Ale i tak popłynęły łzy. A co mi tam...



Wyślij zaproszenie do