Temat: Fenomen "50 Shades of Grey"
Nie chciałem już wracać do tej książki, ale na innym portalu znalazłem kilka słów o niej i ostatnie zdanie powaliło mnie całkowicie i dlatego pozwalam sobie je tu zamieścić: (Nie zmieniłem ani słowa ani nie zastosowałem żadnego skrótu, aby wszystko było jasne):
26.01.13 19:43
/
Lena
Rzadko piszę opinie książek, ale kiedy to robię muszę mieć ku temu powód. Szczerze nie spodziewałam się nie wiadomo jakiego „dzieła”, ale to był po prostu MIND FUCK. Po przeczytaniu sagi „Zmierzch” myślałam, że szczyt szmatłactwa został osiągnięty. Aż tu nagle w moje ręce wpadło „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a” - książka o tematyce tak oryginalnej jak same nerdy. Mam wrażenie, że autorka zarys całej powieści wyssała z wspomnianego już wcześniej Zmierzchu, na całe szczęście nie zapominała zmienić imion.
Niezwykle spodobało mi się to, że braki pomysłów na fabułę są załatane scenami łóżkowymi, to było cudnym balsamem na moją duszę. Seks seks i seks – momentami aż mnie mdliło od tej różnorodności.
Swoją drogą gratuluję Pani James, przecież to właśnie takie pomysły mają teraz największe wzięcie wśród szarych mas, co zresztą widać po wielkim BUM jak zrobiła ta książka.
Co tu dużo mówić, historia denna, przewidywalna i nużąca - potrzeba naprawdę wiele silnej woli by przebrnąć do końca.
PODSUMOWUJĄC, TA KSIĄŻKA JEST JAK CHOROBA, JAK NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY: ZABIJA WIARĘ WE WSPÓŁCZESNĄ LITERATURĘ I SZACUNEK DO PISARZY.