Aneta S.

Aneta S. trener, doradca
zawodowy, coach

Temat: Wypalenie filmowe?

Od jakiegos czasu pojawiam sie na tej grupie regularnie i zauwazam pewne zjawisko moze nie powszechne, niemniej wystarczajaco czeste, zeby budzic zastanowienie - permanentnego znudzenia/rozdraznienia kinem wsrod niektorych kinomanow - bywalcow GL.

Co sie dzieje? Dlaczego kino przestaje cieszyc?

Rozumiem, gdyby problem dotyczyl tego klasy B i nizszej, ale potrafia nie wywolac zadnych pozytywnych emocji nawet filmy nagradzane przez srodowiska profesjonalistow - ludzi, ktorzy te materie tworza lub wspoltworza, wiec z cala pewnoscia sa zdolni dostrzec i docenic w niej to, co zasluguje na uwage.
W czym rzecz?
Kiedy czytam stale teksty typu - chlam, badziewie, nuda, dluzyzny, kiepscizna, zenada itp. o filmach, o ktorych z pewnoscia da sie powiedzic cos wiecej, niz je jedynie potepic, nachodzi mnie refleksja - czy rzeczywiscie mam do czynienia z recenzentami o stopniu wyrafinowania gustu niedostepnym zwyklemu smiertelnikowi, czy moze z osobami, ktore w opisywany przez siebie sposob postrzegaja rzeczywistosc... nie tylko kinowa?

A moze dla niektorych kino stalo sie czyms w rodzaju nalogu, kochanego ale i nienawidzonego jednoczesnie, co budzi frustracje ktorej wyraz daja potem w swoich miazdzacych krytykach?

A moze chodzi o problem klasycznego wypalenia, przesycenia kinem?
W koncu na swoj sposob to wszystko juz bylo...

A moze o cos jeszcze innego?Aneta S. edytował(a) ten post dnia 02.04.10 o godzinie 16:22

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

bo my juz wszystko widzielismy i moim zdaniem kiedys bylo lepiej tzn filmy byly madrzejsze

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

Aneta S.:
Co sie dzieje? Dlaczego kino przestaje cieszyc?
W czym rzecz?
Kiedy czytam stale teksty typu - chlam, badziewie, nuda, dluzyzny, kiepscizna, zenada itp. o filmach, o ktorych z pewnoscia da sie powiedzic cos wiecej, niz je jedynie potepic, nachodzi mnie refleksja - czy rzeczywiscie mam do czynienia z recenzentami o stopniu wyrafinowania gustu niedostepnym zwyklemu smiertelnikowi, czy moze z osobami, ktore w opisywany przez siebie sposob postrzegaja rzeczywistosc... nie tylko kinowa?

Kino cieszy, ale to nie znaczy że wszystkie filmy, które sie obejrzało zachwycają.
Filmów jest coraz więcej, w porównaniu z "kiedyś", zwłaszcza w Polsce. I chyba dobrze, że możemy tu dyskutować a nie lukrować.
Kocham kino, ale to nie znaczy, że muszą podobać mi się wszystkie filmy, które zdecydowałam się obejrzeć ;)
Aneta S.

Aneta S. trener, doradca
zawodowy, coach

Temat: Wypalenie filmowe?

Agata Weksej:
Kocham kino, ale to nie znaczy, że muszą podobać mi się wszystkie filmy, które zdecydowałam się obejrzeć ;)

To by bylo przegiecie w druga strone.
Mnie interesuje sfera pomiedzy wszystko a nic.
Gdzie ona?
Piotr S.

Piotr S. emeryt w stanie
czynnym

Temat: Wypalenie filmowe?


Kino cieszy, ale to nie znaczy że wszystkie filmy, które sie obejrzało zachwycają.
Filmów jest coraz więcej, w porównaniu z "kiedyś", zwłaszcza w Polsce. I chyba dobrze, że możemy tu dyskutować a nie lukrować.
Kocham kino, ale to nie znaczy, że muszą podobać mi się wszystkie filmy, które zdecydowałam się obejrzeć ;)

Dyskutować tak.
Ale jak dyskutować z recenzjami osób które filmu nie widziały lub uprawiają krytykę w stylu: wszystko w filmie jest złe.
Złych filmów nie oglądajmy. Szkoda czasu.
Żeby dyskutować trzeba mieć wspólną płaszczyznę lub jakieś punkty styczne co do których się zgadzamy (np. Scorsese, Polański lub Altman dobrym reżyserem jest).
Nie wierzę w totalny zachwyt jak i w totalną krytykę.
Michał Pytel

Michał Pytel Senior Account
Executive

Temat: Wypalenie filmowe?

W tym kraju lubi się narzekać, to takie nasze narodowe hobby. Cenię swój czas dlatego w każdym filmie czasem nawet na siłę staram się dostrzec pozytywne strony. Niestety czasem nie jest to łatwe (przykłady "Złoty Środek" czy ostatnio "Legion"). W kinie szukam czegoś co mnie zaskoczy, bo tyle się już różnych gatunków naoglądało że schematy mnie po prostu nudzą...inna sprawa to znani, lubiani...wtedy oglądanie Pacino, De Niro, Gajosa sprawia przyjemność niezależnie od jakości filmu...z reżyserami jest trochę inaczej, ale też rzadko się zawodzę.

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

Mariusz K.:
bo my juz wszystko widzielismy
tu się zgadzam - powszechna dostępność do filmu (głównie za sprawą sieci) sprawiła, że oglądamy o wiele, wiele więcej niż 20 lat temu. Rozwój techniki pozwala nam na swobodniejszy przepływ i dostęp do informacji w skali globalnej (kto słyszał na początku lat 90tych w Polsce o Bollywood czy kinie izraelskim? Bardzo wąska grupa ludzi, z której jakieś70% to byli krytycy;). Obecnie nie ma najmniejszego problemu aby obejrzeć sobie jakąś nowość z Chin nie wychodząc z domu. taki szeroki dostęp do różnego rodzaju kinematografii prowadzi do swego rodzaju znudzenia - filmy bez względu na kulturę, w której powstały cechują się powtarzalnością schematów realizacyjnych i tematów.

Z drugiej strony żyjemy w świecie, który jest płynny, szybki, zmienny, dynamiczny. Bierność i pasywność zostaje/została wyparta na rzecz aktywności. Nowe (interaktywne) media determinują nowy sposób odbioru, który nie zatrzymuje odbiorcy na dłużej - ślizgamy się po nagłówkach portali informacyjnych, przeskakujemy z linka na link, filmy na YouTube trwają średnio 3min, większość z nich dzielona jest na części max 10minutowe, część z nich daje też pewne możliwości interaktywności, mamy gry, które w ciągu dekady (dzięki rozwojowi techniki) stały się bardzo filmowe (sposób w jaki opowiadane są historie jak i one same), a w dodatku dają możliwość częściowej kontroli nad światem przedstawionym. To wszystko sprawia, że bierne oglądanie filmu traci na atrakcyjności:)
i moim zdaniem kiedys bylo lepiej tzn filmy byly madrzejsze
jakieś dowody?

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

.Agata Weksej edytował(a) ten post dnia 02.04.10 o godzinie 19:24

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

Zgadzam się z Bartkiem. Też stawiałabym na wysokie nasycenie czy wręcz przesycenie informacją, bodźcami, dostępnością filmów - no i pęd życia, który często każe ferować szybkie, krótkie oceny: rewelacja/chłam, cud/szmira, itp.

Do tego rośnie pokolenie ludzi wychowanych na multipleksach - i to wcale nie jakichś troglodytów, także wykształconych, dla których miernikiem dobrego filmu są efekty specjalne, szybkość akcji, wielkość ekranu i głośność 'dolbi srałnd'. Widzę to po niektórych swoich studentach (zaznaczam "niektórych", nie chciałabym za mocno generalizować). Obejrzenie 90-minutowego filmu bez fajerwerków, choćby bardzo ciekawego z punktu widzenia przyszłego socjologa, jest dla co niektórych męką. Kino nazwijmy to "średnioartystyczne" okazuje się dla dwudziestoparolatka z maturą i aspiracjami do wyższego wykształcenia humanistycznego (!) trochę za trudne. Nie rozumieją języka filmu, mają problem z oczytaniem znaczeń zawartych w obrazie, dialogach, nie mówiąc o głębszych symbolach, metaforach. A nie oglądamy filmów kalibru Paradżanowa albo Bunuela :)
Aneta S.

Aneta S. trener, doradca
zawodowy, coach

Temat: Wypalenie filmowe?

Magda B.:
Zgadzam się z Bartkiem. <ciach>

Owszem, tyle, ze to forum, to dosc szczegolne miejsce, skupiajace ludzi jesli nie pretendujacych od razu do miana znawcow tematu, to przynajmniej kinem dosc zywo zainteresowanych, trudno uwierzyc, zeby ich krytyczne sady mialy swoje zrodlo w braku rozumienia tego, co ogladaja.

Ale z pierwsza teza zgadzam sie w zupelnosci. Tez mi sie wydaje, ze jesli za niedlugo tworcy nie wymysla sposobu, zeby podczas seansow postacie schodzily z ekranu i na horrorach dusily za gardla a na komediach laskotaly widzow pod paszkami, to wkrotce zaczna oni wkurzac sie juz w momencie wyswietlania tytulu filmu, a zasypiac zanim padnie pierwsze slowo dialogu.:)
Poniekad tak sie dzieje, czego dowodem jest wlasnie wspomniany dosc nieszczesny proceder oceny obrazu przed jego obejrzeniem.Aneta S. edytował(a) ten post dnia 02.04.10 o godzinie 23:48

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

Aneta S.:
Owszem, tyle, ze to forum, to dosc szczegolne miejsce,
skupiajace ludzi jesli nie pretendujacych od razu do miana znawcow > tematu, to przynajmniej kinem dosc zywo zainteresowanych, trudno
uwierzyc, zeby ich krytyczne sady mialy swoje zrodlo w braku
rozumienia tego, co ogladaja.

To prawda :) Dlatego do naszego forum odniosłabym raczej pierwszą część tego, co napisałam, zgadzając się z diagnozą Bartka. Za dużo, za szybko... Tudzież apetyt rośnie w miarę jedzenia i stajemy się coraz bardziej wybredni - ostatnio podobna dyskusja toczyła się na grupie o koncertach i dotyczyła kręcenia nosami na występy zagranicznych wykonawców w Polsce.
Izabella Płócienniczak

Izabella Płócienniczak 2nd LINE SUPPORT
ENGINEER

Temat: Wypalenie filmowe?

[author]Magda B.:[...]

To prawda :) Dlatego do naszego forum odniosłabym raczej pierwszą część tego, co napisałam, zgadzając się z diagnozą Bartka. Za dużo, za szybko... Tudzież apetyt rośnie w miarę jedzenia i stajemy się coraz bardziej wybredni - ostatnio podobna dyskusja toczyła się na grupie o koncertach i dotyczyła kręcenia nosami na występy zagranicznych wykonawców w Polsce.

Zgadzam się z tezą przesytu wizualnością, magią kina, która chociażby dla braci Lumiere była krainą nieznaną, niesamowitą, jak dla nas, powiedzmy, perspektywa życia na innej planecie. Obserwuję ten proces na własnym przykładzie - pamiętam swoje reakcje, jako młodego, niedoświadczonego widza i porównuję je z tymi obecnymi, zarysowanymi doświadczeniem, niejako spaczeniem "zawodowo-miłośniczym". Nie jest łatwo zaskoczyć, zachwycić widza z szerokim horyzontem myślowym, rozległą pamięcią kinową, wiedzą kulturoznawczą, antropologiczną, psychologiczną i podejściem do kina jako do czegoś więcej, jak ekranizowanej narracji. Chociaż zapewne problem ten, niedosytu, niedostateczności, oglądanego dziś kina dotyczy zarówno mniej wtajemniczonej publiczności, gdyż jak zostało wspomniane, kinem i obrazem ruchomym jesteśmy atakowani. Ale... wracając, do moich doświadczeń, zgadzam się, iż istnieje zjawisko przesytu, czy jak to ładnie zostało określone na początku dyskusji "wypalenia filmowego" (podobnie jest przecież z literaturą, choć ma się i ona dobrze, ale to temat rzeka, na osobny wątek). Jednakże ja staram się, mimo częstego znudzenia tematem, sposobem kadorowania, sztywnym, bądź właśnie lekkim traktowaniem gatunku czy występowaniem innych powtarzalnych dla kina cech, wyszukiwać, nawet w tym samym po raz kolejny oglądanym filmie, nowych, nieodkrytych miejsc. Z resztą, to nie jest wcale takie trudne, zważając na ułomność naszej pamięci, biorąc pod uwagę, iż z czasem nasze odbiory dzieł też się zmieniają.
Więc, reasumując, ja byłabym zwolenniczką przechwycenia na rzecz teorii kina, pojęcia z teorii literatury uknutego przez Ingardena, a dotyczącego tzw. "miejsc niedookreślenia", czyli bardzo kolokwialnie rzecz ujmując czarnych dziur, zapomnianych scen, ukrytych znaczeń, które przy odbiorze, jak i re-odbiorze mogą nabrać barw, sensów określeń i niejako "dookreślać" dane dzieło.
Mierzenie kina takim kluczem na pewno zapewni nam ucieczkę od nudy i ocali kino od wypalenia, a nam doświadczy satysfakcji i zadowolenia.
Piotr S.

Piotr S. emeryt w stanie
czynnym

Temat: Wypalenie filmowe?

Mierzenie kina takim kluczem na pewno zapewni nam ucieczkę od nudy i ocali kino od wypalenia, a nam doświadczy satysfakcji i zadowolenia.

Bardzo ciekawe to co Pani napisała. Myślę, że spokojnie poglądy Ingardena można odnieść do filmu. Pewnie będzie też pasowała tu jego teoria guasi-sądów oraz konkretyzacji dzieła (w tym przypadku filmowego). Dobry temat na święta:)
Zawsze przy świątecznym stole możemy od niechcenia zagaić: czy teorie niedookreślenia lub quasi-sądów Ingardena dotyczące literatury można odnieść do dzieła filmowego i w jakim stopniu? Gwarantowane, że nasze akcje w rodzinnym gronie gwałtownie wzrosną:)Piotr S. edytował(a) ten post dnia 03.04.10 o godzinie 13:21

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

ależ ferment sieje ten wątek. toż postrzeganie filmów jest czysto subiektywne, to co podoba się tłumom nie musi podobać się mi. każdy w obecnej kinematografii znajdzie coś dla siebie i każdy znajdzie coś, co go nuży i wkurza. a takie generalizowanie o wypaleniu (albo o rozkwicie) jest raczej bezsensowne.
Piotr S.

Piotr S. emeryt w stanie
czynnym

Temat: Wypalenie filmowe?

Kacha Dobrowolska:
ależ ferment sieje ten wątek. toż postrzeganie filmów jest czysto subiektywne, to co podoba się tłumom nie musi podobać się mi. każdy w obecnej kinematografii znajdzie coś dla siebie i każdy znajdzie coś, co go nuży i wkurza. a takie generalizowanie o wypaleniu (albo o rozkwicie) jest raczej bezsensowne.

Ocena zbyt surowa. Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem wypowiedzi Pana Bartka, Michała oraz Pani Małgorzaty i Izabelli.
Dziękuję za ten poruszenie tego tematu. Subiektywnie.

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

Ocena zbyt surowa. Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem wypowiedzi Pana Bartka, Michała oraz Pani Małgorzaty i Izabelli.
Dziękuję za ten poruszenie tego tematu. Subiektywnie.

nie wiem czy moja ocena jest zbyt surowa, możliwe że zbyt surowe jest mówienie, że dzisiejsze kino jest wypalone. jestem wielką zwolenniczką kinematografii sprzed dekad, ale nie znoszę bezkrytycznego zachwytu tym, co było. dla mnie Lumiere, Bunuel i Paradżanow, którzy tutaj byli rzucani jako przykład kina wielkiego, są naprawdę niegodni zachwytów.

to w dużej mierze kino eksperymentalne, także cenne w związku z tym, że wnosi powiew świeżości. łamie wcześniejsze konwencje, ale jest to kino wyrastające właśnie z nudy i zmęczenia związanego z tym, co było. wg mnie tworzenie rzeczy wielkich nie musi wyrastać z przesytu, cenne jest również zauważenie potencjału teraźniejszości.

spłeczne potrzeby kreują kino i vice versa: to, co jest modne kreuje społeczne trendy. stąd tyle chłamu na ekranach. trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że w kinie każdy może znaleźć coś dla siebie i w tym jest jego siła. grunt to umieć szukać a nie zakładać, że większość wszystkiego jest be.

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

Kacha Dobrowolska:
Ocena zbyt surowa. Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem wypowiedzi Pana Bartka, Michała oraz Pani Małgorzaty i Izabelli.
Dziękuję za ten poruszenie tego tematu. Subiektywnie.

nie wiem czy moja ocena jest zbyt surowa, możliwe że zbyt surowe jest mówienie, że dzisiejsze kino jest wypalone.
ale tu nikt nie mówi, że kino się wypaliło samo w sobie ale, że daje się zaobserwować zjawisko znudzenia filmem jako dziedziny kultury, a jest to spowodowane powszechną dostępnością filmów z całego świata ("ale to już było") oraz dostęp do innych, mocniej angażujących widza mediów (gry, internet). Kino przestaje powoli pełnić rolę głównego atraktora w kulturze (w stechnicyzowanych cywilizacjach), przestaje być miejscem, w którym pomagało poznać i interpretować świat ( w dużym skrócie). teraz masa młodych ludzi idzie na film i widzi TYLKO opowiadaną historię, którą widzieli już setki razy, a poza tym nie widzą JAK ta historia jest opowiedziana i jakie to ma znaczenie dla tej historii. Po prostu "nie rozumieją języka filmu, mają problem z oczytaniem znaczeń zawartych w obrazie, dialogach, nie mówiąc o głębszych symbolach, metaforach", jak napisała Magda. I to nie jest generalizacja - tka po prostu jest. Coraz mniejsza staje się grupa osób, z którymi o filmie można podyskutować, zaś coraz więcej mamy widzów, którzy potrafią jedynie wydusić z siebie jedno słowo opisujące ich odczucia (dobry/zły, fajny/kaszana) nie potrafiąc go uargumentować.
jestem wielką zwolenniczką kinematografii sprzed dekad, ale nie znoszę bezkrytycznego zachwytu tym, co było. dla mnie Lumiere, Bunuel i Paradżanow, którzy tutaj byli rzucani jako przykład kina wielkiego, są naprawdę niegodni zachwytów.

to w dużej mierze kino eksperymentalne, także cenne w związku z tym, że wnosi powiew świeżości. łamie wcześniejsze konwencje, ale jest to kino wyrastające właśnie z nudy i zmęczenia związanego z tym, co było. wg mnie tworzenie rzeczy wielkich nie musi wyrastać z przesytu, cenne jest również zauważenie potencjału teraźniejszości.

spłeczne potrzeby kreują kino i vice versa: to, co jest modne kreuje społeczne trendy. stąd tyle chłamu na ekranach. trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że w kinie każdy może znaleźć coś dla siebie i w tym jest jego siła. grunt to umieć szukać a nie zakładać, że większość wszystkiego jest be.
a to już temat na inną rozmowę:)Bartek Kłoda-Staniecko edytował(a) ten post dnia 03.04.10 o godzinie 12:06

konto usunięte

Temat: Wypalenie filmowe?

ale tu nikt nie mówi, że kino się wypaliło samo w sobie ale, że daje się zaobserwować zjawisko znudzenia filmem jako dziedziny kultury, a jest to spowodowane powszechną dostępnością filmów z całego świata ("ale to już było") oraz dostęp do innych, mocniej angażujących widza mediów (gry, internet). Kino przestaje powoli pełnić rolę głównego atraktora w kulturze (w stechnicyzowanych cywilizacjach), przestaje być miejscem, w którym pomagało poznać i interpretować świat ( w dużym skrócie). teraz masa młodych ludzi idzie na film i widzi TYLKO opowiadaną historię, którą widzieli już setki razy, a poza tym nie widzą JAK ta historia jest opowiedziana i jakie to ma znaczenie dla tej historii. Po prostu "nie rozumieją języka filmu, mają problem z oczytaniem znaczeń zawartych w obrazie, dialogach, nie mówiąc o głębszych symbolach, metaforach", jak napisała Magda. I to nie jest generalizacja - tka po prostu jest. Coraz mniejsza staje się grupa osób, z którymi o filmie można podyskutować, zaś coraz więcej widzów, którzy potrafią jedynie wydusić z siebie jedno słowo opisujące ich odczucia (dobry/zły), i nie potrafią go nawet uargumentować.
ja nie widzę w tym żadnego problemu. skoro tak jest, to nie pozostaje nic innego, jak znaleźć sobie to wąskie grono, z którym będzie się dało o filamach porozmawiać. to, że ludzie nie łapią przekazu (na ostatnim Scorsese co druga podsłuchana rozmowa dotycząca końcówki filmu brzmiała "o, jak to dobrze że na końcu zabrali go do domu" :D), że nie potrafią znaleźć powiązań i aluzji, to już ich strata. może po prostu im na tym nie zależy i mają lepsze rzeczy do roboty, znają się na fizyce kwantowej albo budowie silnika a kino traktują li tylko jak rozrywkę, a nie pole do głębszych rozważań. tak było zawsze i tak zawsze będzie - nie można znać się na wszystkim, wszystkiego lubić. a jeśli nam tu piszącym zależy na tym, żeby być awangardą wśród gawiedzi nieznającej kina, to nie pozostaje nic innego jak oglądać i czytać coraz więcej i więcej :)
Aneta S.

Aneta S. trener, doradca
zawodowy, coach

Temat: Wypalenie filmowe?

Kacha Dobrowolska:
to, że ludzie nie łapią przekazu (na ostatnim Scorsese co druga podsłuchana rozmowa dotycząca końcówki filmu brzmiała "o, jak to dobrze że na końcu zabrali go do domu" :D), że nie potrafią znaleźć powiązań i aluzji, to już ich strata.

To mnie akurat - powiem szczerze - zupelnie nie dziwi.
Sam problem rozumienia tresci przekazu dotyczy wielu obszarow, w jakich sie poruszamy, nie tylko filmu a jego przyczyna nie zaweza sie jedynie do kwestii specjalizacji.

"Według badań międzynarodowych organizacji, takich jak PISA (Międzynarodowy Program Oceny Umiejętności Uczniów), czy OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) blisko 40 % Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30% rozumie w niewielkim stopniu. Jako powody tej degradacji intelektualnej podaje się: zanik nawyku czytania, bezrefleksyjne oglądanie telewizji oraz wzrastające ubóstwo znacznej części naszego społeczeństwa. Okazuje się jednak, że we współczesnym świecie wtórny analfabeta może bez większego wysiłku i bez przeszkód przejść przez życie, gdyż nie wymaga się od niego czytania gazet (informacji dostarczają mu telewizja i radio), nie musi pisać listów (listy zastąpiła rozmowa telefoniczna i SMS-y nadawane przez telefony komórkowe), życiorys czy podanie pisze rzadko, a i to według schematu, instrukcje obsługi, ulotki informacyjne dla ułatwienia zawierają przede wszystkim rysunki, a wiele czasopism dawniej starannie przygotowujące artykuły, obecnie ich pisanie sprowadza bardzo często do układania galerii zdjęć z podpisami. Analfabetyzmem wtórnym, i funkcjonalnym, zagrożeni są nawet absolwenci szkół wyższych.

Z badań OECD wynika, że co szósty magister w Polsce to analfabeta funkcjonalny. W badaniach porównano zdolności rozumienia tekstu i radzenia sobie z wyczytanymi informacjami u mieszkańców siedmiu państw: USA, Kanady, Polski, Niemiec, Szwajcarii, Holandii i Szwecji. W każdym kraju obserwowano ok. 3 tys. osób. Okazało się, że Polacy gubili się przy zrozumieniu tak wydawałoby się prostych tekstów użytkowych, jak rozkład jazdy pociągów czy mapka pogody (40 %). Trzy czwarte z nich nie dostrzegało związku między dwoma wykresami (jeden dotyczył sprzedaży petard, drugi liczby wypadków). W rezultacie - na najwyższym piątym i czwartym poziomie znalazło się zaledwie 3% Polaków. Do dwóch najsłabszych grup zaliczono natomiast prawie 80% mieszkańców naszego kraju. Co trzeciego uznano za analfabetę wtórnego lub funkcjonalnego, tym samym Polska zajęła ostatnie miejsce w rankingu. W międzynarodowych testach na rozumienie czytanej treści nie lepiej wypada polska młodzież. W 2002 r. Międzynarodowy Program PISA przebadał 265 tys. 15-latków z 31 państw. W Polsce do testów przystąpiło 4 tys. uczniów, którzy mieli wykazać się zdolnością wyszukiwania informacji, interpretacji tekstu, refleksji i krytycznej oceny. Wyniki podzielono na pięć poziomów, tylko 6 % uczniów zakwalifikowało się do najwyższego poziomu, a 10 % nie spełniło wymogów najniższego poziomu. W rezultacie Polska zajęła 24 miejsce w rankingu, a w raporcie końcowym PISA znalazło się stwierdzenie, że co dziesiąty absolwent polskiej szkoły podstawowej nie potrafi czytać, a w szkołach zawodowych analfabeci wtórni stanowią jedna trzecią."

Edward Rydygier
jeśli nam tu piszącym zależy na tym, żeby być awangardą wśród gawiedzi nieznającej kina, to nie pozostaje nic innego jak oglądać i czytać coraz więcej i więcej :)

I dyskutowac rzeczowo dzielac sie swoimi pogladami i starajac sie poznac poglady innych, co jest calkiem niezlym sposobem na unikniecie losu intelektualnego troglodyty.
Izabella Płócienniczak

Izabella Płócienniczak 2nd LINE SUPPORT
ENGINEER

Temat: Wypalenie filmowe?

Temperatura wrzenia chyba osiągnięta.

Uwaga powyżej zaiste słuszna (tutaj przytyk do pana Piotra), ażeby przy świątecznym biesiadowaniu pożywić również ducha. Myślę, iż rozmowy o quasi sądach i na przykład ich roli w procesie aktów twórczych, czy też innych filozoficznych punktach zaczepienia mogłyby w niezwykły sposób podkoloryzować jałowość codziennych dysput. Z resztą, jak najbardziej okazja nam sprzyja do stworzenie rozmowy z... jajem.

Jeśli chodzi o wypowiedź pani Anety - przywołała mi ona z zakurzonych zakamarków pamięci tekst Dwighta Macdonalda o kulturze masowej, która jakby samonapędzająca się maszyna przyczynia się do dezorganizacji i odczłowieczania kultury. Macdonald twierdzi, że kultura jest tworzona dla ludzi i przez ludzi, zaś kultura masowa, która nam króluje współcześnie traci na ludzkim wymiarze, jest podobna do tłumu, który działa niejednostkowo i nie wyraża się przez jednostkową odrębność i wartość. Przez to, mimo masowości kultury, która rzekomo nas łączy stajemy się coraz bardziej samotni, masowość nas łączy, lecz w bardzo luźny sposób i zmusza nas do przybierania modelu wartości uśrednionego, który nie składa się na pewno ze zdania jednostek najbardziej wybitnych, wrażliwych i wykształconych.

Proszę nie atakować, szczególnie za ostatnie zdanie, to parafraza Macdonalda, jak i on nie miał, tak jak i ja nie mam zamiaru nikogo obrażać. Jeżeli ktokolwiek zinterpretował powyższą uwagę jako osobistą obrazę, przepraszam, nie mogę odpowiadać za to, w jaki sposób, to, co intencjonalnie ukryte w tym tekście zostanie skonkretyzowane przez odbiorcę.

Następna dyskusja:

Rankingi filmowe




Wyślij zaproszenie do