Temat: "Watchmen", czyli... who watches the Watchmen?
Seweryn J.:
Myślę, że jeszcze bardziej można było pokazać "ludzką twarz" takiego herosa - najfajniejsze są właśnie te sceny życia codziennego
Czy ja wiem. Mam wrażenie, że kreując postacie Alan Moore ma problem z wyjściem poza pewne schematy. (Komedianta uważam tutaj za chlubny wyjątek.) Obawiam się, że takie sekwencje byłyby równie nieciekawe co sceny ukazujące historię Dr. Manhattana i jego relacje z Laurie - uważam je za zdecydowanie najsłabsze w filmie.
W moim odczuciu główny temat filmu to źródła przemocy, a knajpa, kuchnia i firma herosa niekoniecznie wniosłyby tu coś nowego. Chociaż... zależy, jakby rozpisali te sceny i co by do nich wrzucili.
Wreszcie, knajpa, kuchnia i firma mogłyby dostarczyć kolejnych powodów do narzekań na dłużyzny.
BTW, jak już jesteśmy przy dłużyznach, czy tylko ja mam wrażenie, że w "Watchmen" było za dużo Dr. Manhattana? Mnóstwo czasu poświęcono facetowi, który potrafił rzucać tylko bzdety w stylu: "Szkoda, że nie potrafisz postrzegać czasu tak jak ja", "Fenomen życia jest przeceniany", "Poszukam sobie mniej skomplikowanej galaktyki". Sorry, ale nie łykam takich mdłych kawałków.