Temat: Vicky Cristina Barcelona
Mam mieszane odczucia po tym filmie.
Oglądało mi się go świetnie, ani chwilę się nie nudziłem, postaci iście allenowskie, przeniesione z ulic nowojorskich na barcelońskie ciągle mają charakterystyczny dla Woody'ego rys, dylematy, humor.
Rozstrzygnięcie: być z człowiekiem nudnym (czy wręcz fałszywym: "weźmy ślub w Barcelonie, znajomi będą mieli o czym mówić"), ale pewnym i stabilnym, czy też interesującym, intrygującym, ale łajdakiem (tudzież femme fatale z drugiej strony), motyw wracający w filmach Allena, tutaj rozegrany został bardzo zgrabnie i uroczo. Rebecca Hall subtelnie piękna... świetna kreacja. Diaboliczność i temperament Penelopy - bomba. Nie spodziewałem się po niej takiej roli, jakoś nie przepadam z nią. Pomimo wstępnych wątpliwości opowieść snuta zza kadru przez narratora, z tym drwiącym uśmieszkiem między szczegółowo opisującymi przedstawianą scenę liniami, podobała mi się.
Ale... jest też kilka rozczarowań. Scarlett Johansson - zaczęła film obiecująco, zadziornie, skończyła miałko. Bardem - niezły, ale widziałem go w lepszych rolach ("Drżące ciało"!). Barcelona - miałem duże oczekiwania, uwielbiam to miasto, tymczasem pokazana została sztampowo, bez głębi, którą niewątpliwie posiada. Kilka efektownych acz banalnych ujęć największych atrakcji turystycznych - spodziewałem się czegoś lepszego, wiedząc, jak Allen potrafi pokazać np. NYC.
No właśnie... gdyby to nakręcił jakikolwiek inny reżyser bym powiedział - bardzo dobre. A tak, przy takich dziełach jak "Annie Hall" czy "Manhattan", "VCB" jest miłym, dającym do myślenia i niegłupim, ale zdecydowanie niewybitnym filmem.
Marcin S. edytował(a) ten post dnia 18.05.09 o godzinie 01:01