Krzysztof Wróblewski Towarzysz Bohaterów
Temat: Super 8
AHA: mogą być spoilery.Hmm. Albo nie widzieliście albo, podobnie jak ja, macie problem z opisaniem tego filmu :)
Abrams ze Spielbergiem napięcie budować potrafią. Moje informacje o filmie ograniczały się do obejrzenia pierwszego trailera a ten zasugerował mi coś pomiędzy “Projekt: Monster” Reevesa a “Górą Czarownic” Fickmana. Co było dla mnie zagwozdką; bo jak można połączyć paradokumentalny horror sf z familjną bajką o kosmitach?
Okazuje się, że można - chociaż miałem niejasne wrażenie, że film gubi czasem rytm i do końcowych napisów ekipa nie mogła się zdecydować, do kogo adresować będą “Super 8”. Trudno mi zdecydować czy to jest plus czy minus, ale.. po kolei.
Z opisu dystrybutora możemy się dowiedzieć, że “Latem 1979 r. grupa nastolatków z małego miasteczka w Ohio kręci amatorski film na taśmie 8 mm. Są świadkami katastrofy kolejowej i podejrzewają, że nie była ona przypadkowa. Wkrótce potem w mieście mają miejsce niezwykłe zjawiska, a miejscowy szeryf próbuje odkryć prawdę - coś bardziej przerażającego, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.” Czyli skoro jest “przerażająco”, a przy okazji pada stwierdzenie “grupa nastolatków”, to od razu na myśl przychodzi jeden gatunek filmowy. Horror. Bo, wiecie, w “Teksańskiej masakrze...” też była “grupa nastolatków”. I w “Oszukać przeznaczenie” również. Także w “Krzyku”, “Haloween” i chyba każdym brutalnym slasherze ostatniej dekady albo dwóch. Jednym słowem - dzieci do kina nie zabieramy.
Moje przekonanie o tym, że wylądowałem na tajemniczym horrorze zostało uprzejmie wyproszone ze świadomości mniej więcej po dziesięciu minutach projekcji. Tym razem nastolatki okazały się być... prawdziwymi nastolatkami, a nie kulturystami z ostatniej klasy czy zgrabnymi cheedleaderkami których marzenia o niedalekim koledżu bezlitośnie przecinają piły, haki i topory. Tym razem bohaterowie liczącą sobie skromne trzynaście (?) lat, nie mają jeszcze prawa jazdy, sklejają modele i jeżdżą na kolorowych bmxach. I kręcą uroczy film o zombie, który ma wystartować na festiwalu taśm ośmiomilimetrowych. Więc, zapytuję ostrożnie, ile znacie horrorów, w których tacy miliusińscy padają ofiarą psychopatycznych morderców lub potworów zza światów? W momencie tej konkluzji przeżyłem największy chyba dysonans poznawczy w historii mojego wysiadywania w kinie i dobre dwie minuty desperacko próbowałem przypomnieć sobie, w jakiej kategorii wiekowej klasyfikuje się “Super 8”. Poddalem się jednak i tym większą ciekawością czekałem zakończenia filmu.
Najbezpieczniej będzie podzielić mi “Super 8” na trzy skojarzenia: od strony budowania napięcia na podstawie nieukazywania źródła zagrożenia to nic innego jak wspomniany “Projekt: Monster” do którego Abrams przykładał serce i ręce jako producent; niedoceniony thriller “The Crazies” z nieudanym eksperymentem i kompletną izolacją zapomnianego miasteczka przez posępne wojsko; aż po... “E.T.” Spielberga, gdzie naturalna wrażliwość i chęć pomocy dziecka (czy w tym wypadku: nastolatka) okazuje się być kluczem do zrozumienia mentalności Obcych. Mieszanka piorunująca! A jednak, w perspektywie całości - nie dosyć że sprawna, to jaka sympatyczna!
Historia jest nawet zgrabna i nie nuży, chociaż spodziewam się, że ci, co szukali grozy - będą zawiedzeni; a ci, co szukali wspólnej rodzinnej rozrywki - nieźle zirytowani. Tak jak pisałem, być może twórcy zdecydowali się na zbyt rozległe targetowanie swojego produktu, wypuszczając do kina twór świetnie nakręcony, nieźle zagrany ale również zbyt nachalnie pretendujący do wielogatunkowości i niekoniecznie dobrze dobierając motywy filmowe. Chociaż w dzieciństwie trząsłem się na “Piramidzie strachu” czy odwracałem wzrok na co drugiej opowieści, którą bajał “Bajarz” - to nijak się to ma do współcześnie roztrzaskiwanych głów żołnierzy, między którymi lawiruje piątka bohaterów “Super 8”. Ten film jest zwyczajnie za krwawy, żeby mógł się stać “Goonies” nowej ery, niestety. Co więcej, mam wrażenie, że końcówka dorabiana jest nieco na siłę i w większym pospiechu niż pozostała część filmu. “Samozbudowanie” statku wygląda trochę na strategię “oo jak już późno, widza trzeba z kina już wyprosić, kurde, jak by tu zbudować statek kosmiczny w 30 sekund.. czekaj... czeka... chyba mam!”; i do tej pory nie widzę innego rozwiązania. Ale ok, umówmy się, że było na tyle wzruszająco, iż tylko ja zwróciłem na to uwagę. Natomiast film o zombie, pokazywany w trakcie napisów końcowych zdecydowanie rekompensuje mi nielogiczności i niepotrzebną ckliwość rzeczywistego zakończenia filmu.
Jeśli chodzi o samą obsadę to z przyjemnością potwierdzam fakt, że dobrze zrealizowany film nie musi obfitować w gwiazdy z pierwszych stron gazet W obrazie Abramsa najbardziej znani aktorze to kategoria “kurde, gdzieś go już chyba widziałem” - a i takich wypatrzyłem może czterech. Sama “grupa nastolatków”, poza młodszą siostrą Dakoty Fanning, Elle, to postacie świeże i dobrze osadzone w swoich rolach. Może jedynie główny bohater, Joe Lamb, jest nieco drętwy i przez wiekszość filmu sprawia wrażenie jakby właśnie się obudził, ale nie czepiam się; być może rola zakładała świadomą drewnianość.
Reasumując: eksperyment ciekawy, raczej nieprzełomowy ale na pewno przyjemny w odbiorze i, mimo ciągłych wojskowych intryg i morderstw, niepokojących dźwięków w ciemnościach czy całkiem gęsto ścielących się trupów, eksperyment bardzo ciepły. Z drugiej strony, chyba mądrzejszym ode mnie pozostawię decyzję, czy “Super 8” to film adresowany do równieśników bohaterów świata przedstawionego. Zdaję sobie sprawę, że nastolatkom warto sprzedawać myśl, iż trzeba przejść przez Mrok aby dotrzeć do Światła, ale w tym wypadku Mrok ma cholernie wielkie zęby, które ową myśl mogą skonsumować jednym kęsem, pozostawiając obraz rozchlapanej krwi na szybie autobusu i ckliwe zakończenie z rozbłyskającą gwiazdką.Krzysztof Wróblewski edytował(a) ten post dnia 27.06.11 o godzinie 14:43