Temat: Stalingrad
Ktoś już widział? Własnie wróciłam z kina. W porównaniu do niemieckiego Stalingradu ten Bondarczuka wypada bardzo ale to bardzo przeciętnie. Nie wiedziec czemu ruska wersja bardzo, ale to bardzo jest nakręcona jak amerykańska typowo holiłódzka superprodukcja. Nie spodziewałam sie ze bedzie to lepsze od niemieckiej wersji, ale nie myslałam ze bedzie az tak sztampowo. No ale dobrze, moze najpierw co dobre w tym filmie.
SPOILERS AHEAD
Thomas Kretschman. Gość wymiata. Zagrał w jednym Stalingradzie, po 20 latach w drugim - rządzi tam i tu. Dobrze, ze do ról Niemców zatrudnili Niemców. Z kolei po stronie rosyjskiej aktor grający oficera dowódce piekielnie przypominał mi Colina Farrella.
Efekty. dobre, nawet bardzo. Epickie sceny wysadzenia cystern, pożaru, bombardowania, naloty, czołgi, jednym słowem jest na co popatrzec. Widowiskowa ta wojna
Na tym koniec dobrych stron
Fabuła. Słabiutka. Marniutka. Nie wiedzieć czemu jest tam głos narratora, rzekomego syna głównej bohaterki. Pierwsza scena w ogóle wprowadza w bład, zastanawiałam sie czy do własciwej sali weszłam, aby na pewno na film o IIWW! Czy o trzesieniu ziemi i katastrofie w metrze???
Z drugiej strony w filmie są niezaprzeczalne elementy komiczne. To go chyba ratuje. Chciałoby sie rzec WTF? W niemieckim Stalingradzie to było nie do pomyślenia. Ano co słowiańska dusza to słowiańska dusza. Pofantazjowali sobie nasi przyjaciele zza wschodniej granicy, że ho ho! Niektóre teksty całkiem zabawne. "Jesteśmy marynarzami marynarki wołżańskiej i czołgac się nie będziemy!" albo "Pierwszy torpedowy! Drugi torpedowy! Ładuj!" - wydaje rozkazy starszy bosman marynarki wołżańskiej do żołnierzy piechoty na lądzie w zrujnowanym budynku, a szeregowcy ładują mu na plecy.... No zgadnijcie. W zyciu nie zgadniecie. Wannę. Kwiczałam ze śmiechu. Z zabawnych tekstów i sytuacji to jeszcze snajper mówi do artylerzysty "Przecież nie da sie strzelac po zygzaku!" Co sie nie da, da się. Po czym artylerzysta tak ustawia działo, że trafia (jedynym!) pociskiem burzącym w kant czołgu, unieruchomionego na placu, od którego tenże pocisk (burzący!) odbija sie i trafia rykoszetem w skład amunicji. Fajerwerki. Można? Można! ;) Niemcy też zabawni. Jest scena w której pułkownik sadysta ma własnie szytą głowę i wrzeszczy na naszego kapitana: "Każę pana rozstrzelać jak nie zdobędzie pan tego budynku" oraz zapewnia opatrujacego go lekarza: "Pana też każę rozstrzelać!"
I niech mi ktos powie czy te czołgi, którymi w finale Szkopy wjechali to sa rzeczywiscie te, które były w Stalingradzie bo nie jestem pewna. Ta scena była też niezła, jak sie zameldował bardzo aryjski młody podporucznik zmęczonemu już kapitanowi, starej wojennej wydze, ze własnie przyjechali i w co walić. Na wprost. Sie robi, herr kapitan!
Poza tym były watki romansowe. Jeden nawet ciekawy, ale jakies to rozwleczone w środku było. Oraz party urodzinowe.
Pompatyczna, patetyczna muzyka. do bólu wręcz.
Wszystko w miare do strawienia ale kiedy na koniec usłyszałam moralizatorski ton narratora, który mówi, ze dzięki wygranej w tej bitwie Rosjanie wyswobodzili miliony ludzi no to mnie autentycznie diabli wzięli. Tak, ku.wa, zwłaszcza nas wyswobodzili, no rzeczywiście. Bondarczuk idioto! Zniosłabym ten film lepiej, bo sie nieźle ubawiłam tymi tekstami, ale za ten tekst na końcu - ban. Pan nie znasz historii to sie nie bierz za takie produkcje. Stary robił lepsze rzeczy, bo to na końcu ta putinowska agitka i absurdalna gloryfikacja wojny ojczyźnianej, w której czerwonoarmiści rzeczywiscie nieśli wolność światu, zaiste.