L K. reżyseria, montaż
Temat: Rzecz o mych smutnych dziwkach (2011)
http://www.youtube.com/watch?v=1C6YF1mk1jA
Film, który można by podsumować jednym zdaniem: "Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?"
Márquez nie jest łatwym pisarzem do zekranizowania, bo wydaje mi się, że siła jego książek tkwi przede wszystkim w długich, misternie zbudowanych zdaniach ciągnących się przez wiele linijek. Jak to przenieść na ekran? No trudno, bo chyba jeszcze nie było adaptacji, które można uznać za w pełni satysfakcjonujące.
Podobnie jest tutaj. Mamy Carlsena, dobrego reżysera, ale już wiekowego, a jego największe dzieło, adaptację "Głodu" Hamsuna datuje się na zamierzchły rok 1966. Jest Emilio Echevarría, w Polsce znany chyba przede wszystkim z "Amores perros", czy "I twoją matkę też". Sekunduje mu Geraldine Chaplin, a wszystko dzieje się w pięknych, skąpanych słońcem plenerach.
Pod względem reżyserii i operatorki jest fantastycznie. Praktycznie przy każdym ujęciu można by pokusić się o zrobienie stop-klatki, żeby zatrzymać te piękne obrazy na dłużej. Sam film płynie leniwie, co koresponduje i z treścią filmu, i z samym miejscem, gdzie dzieje się akcja. Montaż świetny - łączenie teraźniejszości & wspomnień głównego bohatera jest zrealizowane w taki sposób, że łączą się ze sobą bardzo płynnie, ale... Ale pozostaje uczucie, że to nie tworzy całości, że oglądamy ileś tam epizodów, wybranych niemalże przypadkowo, niekiedy nie wnoszących zbyt wiele do akcji, a przez to niepotrzebnie ją wydłużając.
I największa wada filmu: Skoro podglądamy starca żegnającego się z życiem, ze starymi przyjaciółmi, wspominającym dawne kochanki, wydarzenia, które ukształtowały jesień jego życia, a przede wszystkim podglądamy starca dziewięćdziesięcioletniego zakochującego się po raz pierwszy(!!!) w (jeszcze) niewinnej nastolatce, to dlaczego oglądamy to kompletnie bez żadnych emocji?!
To oczywiście bardzo subiektywna sprawa, ale gdyby nie kunszt sztuki operatorskiej, to chyba z kina bym wyszedł. Kompletnie nie przejmowałem się losem El Sabio (Mędrka, czyli naszego starca), jego pożegnaniem, ludźmi, których zranił i dziewczyną, którą pokochał.
Wielkie Z E R O emocji. A skoro tak, to chyba film swojego zadania nie spełnił.
A szkoda.
Do kina wybrać się nie warto, kupić DVD już bardziej i obejrzeć w jakiś zimowy, czy jesienny wieczór, najepiej z kieliszkiem wina. Może wtedy odbiór będzie inny. Ale wątpię.
2,5/6 - przy czym te punkty tylko za obrazki & montaż (i jeszcze muzykę), a to nie każdego kręci.Łukasz Pytlik edytował(a) ten post dnia 20.07.12 o godzinie 09:58