Zbigniew Łukasiak

Zbigniew Łukasiak Programista
Freelancer

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Zaraz - ale nie mowilismy o producentach - tylko o konsumentach. Konsumenci bez zadnych kosztow dla siebie moga sobie 'pozyczac informacje' natomiast jest to niemozliwe w przypadku towarow materialnych - taka jest moja teza. Tego powyzej nie uznaje za kontrprzyklad.

Zgadzam sie, ze po stronie producenta potrzebny jest jakis mechanizm ktory by wynagradzal jego prace - ale nie uwazam, ze sprzedaz copyright jest tutaj najlepszym rozwiazaniem. Nie twierdze, ze mam tutaj jakis 100% skuteczny pomys - ale chcialbym otworzyc dyskusje i przejsc poza argumenty typu, ze to jest dokladnie tak samo jak z talezami, bo uwazam je za zaciemnianie obrazu.Zbigniew Łukasiak edytował(a) ten post dnia 17.10.07 o godzinie 16:19

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Niestety nadal uważam dyskusję za bezzasadną. Copyright jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, bo każde inne wymagałoby wyceny danego dzieła pro forma zanim się je udostępni. To niemożliwe.

Nie odrzucaj argumentu, dlatego, że uważasz go za niepotrzebny bo wchodzimy tu w retorykę 'oczywistej oczywistości':).

Zabawka umysłowa:
Zbliżając się do Twojego przykładu: Załóżmy, że pan X wynajmuje od korporacji Z powierzchnię galerii handlowej. Pan Y śpi w nocy pomiędzy alejkami.
a) kto ponosi koszty i czy takowe istnieją?
b) co sprawia, że taka sytuacja jest niewłaściwa?

konto usunięte

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Moralne czy nie, mnie się zdarza... zwłaszcza takie filmy, których nie dostanę już na VHS, DVD czy Video CD (a tak jest w przypadku sporej rzeszy filmów chociażby kina azjatyckiego... takiego Young And Dangerous dostać w całości wszystkie 8 części to jak Pana Boga za nogi chwycić :) ). No i również zasysam filmy,które uważam za niewarte wydania złamanego grosza. Na pozostałe chodzę do kina albo kupuję na DVD, bo ekran monitora nie zastąpi ekranu kinowego :)Wojciech Grzesiak edytował(a) ten post dnia 18.10.07 o godzinie 18:47
Rafał P.

Rafał P. Rzecznik patentowy

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Sorry może za zbytnią szczerość, ale wypowiedzi niektórych osób rozłożyły mnie na łopatki. Może załóżmy na jakimś forum wątek czy kradzież batonów w hipermarkecie czy sklepie osiedlowym jest naganna moralnie czy nie...
Odpowiadając na pytanie zadane w tytule wątku, oczywiście nielegalne ściąganie filmów, muzyki czy oprogramowania z sieci jest moralnie naganne.
Inny temat czym dla kogo jest moralność. W sumie można sobie wyobrazić sytuację, gdy ktoś uzna za moralną kradzież radia z Mercedesa, bo przecież jeżeli ktoś ma drogi samochód to stać go na drugie radio...
Zbigniew Łukasiak

Zbigniew Łukasiak Programista
Freelancer

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Kuba N.:
Niestety nadal uważam dyskusję za bezzasadną. Copyright jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, bo każde inne wymagałoby wyceny danego dzieła pro forma zanim się je udostępni. To niemożliwe.

Ale 200 lat temu nie bylo Copyright - a jednak rozne dziela powstawaly - jak to sie ma do tego ze to jest niemozliwe?
Nie odrzucaj argumentu, dlatego, że uważasz go za niepotrzebny bo wchodzimy tu w retorykę 'oczywistej oczywistości':).

A ktorego konkretnie argumentu - ciagle uwazasz, ze informacja jest taka sama jak talerze?

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Powstawały, ale nie były kopiowane.
W większości przypadków nie można było nawet zagrać symfonii bez zgody kompozytora.

Tak. Talerze są, czymś innym niż informacja (są okrągłe, itd.:)).

Prawo własności do talerza jest bardzo zbliżone do prawa własności do dzieła.
Dzieło nie jest informacją - tego nie można równać: Dlatego właśnie copyright nie obowiązuje w stosunku do krótkich form dziennikarskich.
O ile pamiętam według copyright jest to idea + jej realizacja w konkretnej formie.
Zbigniew Łukasiak

Zbigniew Łukasiak Programista
Freelancer

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Z tym niekopiowaniem to naprawde nie wiem skad masz takie informacje. Nie znam sie na symfoniach - ale na przyklad bajka o Czerwonym Kapturku to na pewno byla kopiowana niezliczona liczbe razy.

To co kopiujemy przez lacza to sa bity czyli informacja i w takim sensie uzylem tego slowa. Ciesze sie, ze zgadzasz sie, ze talerze roznia sie od bitow. Ja podaje konkretne wlasciwosci informacji ktore czynia ja ekonomicznie bardzo rozna od towarow materialnych - i to jest miedzy innymi to, ze mozna ja bez starty i z minimalnymi kosztami skopiowac.

To ze prawo wlasnosci taleza jest obecnie zblizone do prawa wlasnosci dziela to jest wlasnie to co warto byloby zmienic.
Christian Kroczek

Christian Kroczek Tony Stark Sprzedaży
i Zarządzania
Relacjami z
Kluczowymi...

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Nie sciagam, gdyz:
1/ nie czuje takiej potrzeby
2/ komputer w moim domu sluzy glównie do pracy, a sciaganie spowalnia procesor
3/ Jesli chce jakis film, sa tutaj sposoby na dotarcie do nich bez lamania prawa
4/ Swoje zycie uwazam za wystarczajaco bogate, by nie musiec poszukiwac wrazen w czesto niedostepnych, jak wspomniano pare razy wczesniej, filmach.

konto usunięte

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Marta P.:
A cóż innego kinomaniakom pozostaje, gdy na święta odgrzewają jedynie "Przeminęło z wiatrem" ? Od 10 lat czekam na powtórkę "My Fair Lady" i "Two For the Road"... może się doczekam... :)

Nie wiem dlaczego ale przeczytałem to jako "kinocwaniakom"...

Osobiście nie ściągam, bo nabrałbym "macdonaldowego" podejścia do kultury - nażreć się i zapomnieć. Podobnie jest z grami. Jak się już jakąś kupi, to człowiek ją zgłębia do samego końca - tak samo jest z filmami. Jeśli ktoś ogląda 2-3 filmy dziennie (bo tyle nadąża ściągnąć) to tak na prawdę niewiele z tego zdąży wchłonąć. Po prostu przez niego to przelatuje (zupełnie inaczej niż wspomniane hamburgery z colą...).Piotr Likus edytował(a) ten post dnia 18.10.07 o godzinie 15:30

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

[author]Zbigniew
Katarzyna G.

Katarzyna G. Lektor języka
angielskiego/tłumacz

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

ściągam, mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa.

Tylko, gdzie ja znajdę "Don't Eat the Daisies" czy "Pillow Talk" z Doris Day albo "Deszczową Piosenkę" z Genem Kellym?

Poza tym kupiłabym film, jakby nie to, że wiem, że obejrzę raz i wystarczy, a wypożyczalnia (żadna z 6 w moim mieście) go nie ma. Jeśli miałabym ten film pożyczyć w duuuużym mieście, gdzie wypożyczalni jest n więcej, to dojazd do tej dobrze zaopatrzonej wypożyczalni kosztowałby mnie tyle, co DVD z filmem.

Rozumiem jeśli ktoś się zżyma, że ściąga się seriale DOSTęPNE w naszym kraju, w TV. Weźmy jednak taki serial, którego "w empiku" nie uświadczysz, transport z USA/Japonii jest dla niego ryzykowny, czego doświadczyła jedna z "forumowiczek". W takiej sytuacji mam stwierdzić: "nie, nie ściągnę, bo to nie fair, mimo, że producent i dystrybutor nie wpadną na pomysł sprzedawania serialu na DVD w danym kraju, nawet jeśli żadna miejscowa stacja TV go nie nadaje"? Większość, o ile nie 100% pozycji serialowych dostępnych w Polsce na DVD, to pozycje, które pojawiają/pojawiały się w TV. Coś spoza oferty telewizji stanowi raczej rzadkość. Czasem ściągnięcie z "neta" to niestety jedyny sposób by coś obejrzeć, czegoś posłuchać.

Jeszcze pojawia się taki jeden argument, o którym usłyszałam dosłownie parę dni temu. Mianowicie, ściąganie filmów z sieci, przez torrenty nie jest nielegalne, o ile filmów tych później się nie sprzedaje, nie czerpie się z tego procederu zysków. Można ściągnięte filmy "rozprowadzać", ale tylko w, jak to zostało nazwane, towarzystwie. Przy czym, osoby korzystające ze stron z torrentami są uznawane za wspomniane "towarzystwo". W tym kontekście nie mam wyrzutów sumienia, bo nie sprzedaję filmów, które ściągam z sieci. A pokusa może być, bo czysta płyta DVD kosztuje coś koło 1PLN + nagrywarka z możliwością robienia nadruków na płyty koło 200PLN; łatwo byłoby się odkuć i jeszcze zarobić.

konto usunięte

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Katarzyna G.:
ściągam, mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa.

Tylko, gdzie ja znajdę "Don't Eat the Daisies" czy "Pillow Talk" z Doris Day albo "Deszczową Piosenkę" z Genem Kellym?

Na przykład tutaj (Amazon):
Gene Kelly Collection (Singin' in the Rain / An American in Paris / On the Town / Anatomy of a Dancer)

"Szukajcie a znajdziecie..." może stare, ale nie tylko do religii się nadaje...Piotr Likus edytował(a) ten post dnia 19.10.07 o godzinie 10:05
Zbigniew Łukasiak

Zbigniew Łukasiak Programista
Freelancer

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Z ta rdzenna ludowoscia to jakies naduzycie - na jakiej podstawie bedziesz dzielil tworcow na ludowych i na nie-ludowych? To jest wogolebardzo dobry przyklad - bo pokazuje jak kultura zyje wlasnie kopiowaniem, ze w ten sposob opowiadane historie sie ulepszaja i staja sie coraz bardziej uniwersalne. Kopiowanie jest krwioobiegiem kultury i blokowanie tego krwioobiegu do niczego dobrego nie prowadzi.

Argument o protonach i neutronach to wogole sie nie trzyma kupy - bo protony i neutrony nie sa informacja. Nie wiem jak to ma sie do rzeczy. A na koniec przypomne definicje ekonomii (wybaczysz, ze z wikipedii - ale stamtad najlatwiej jest *skopiowac*). Nie ma tam nic o tym, ze ekonomia operuje na obiektach fizycznych. Dodam jeszcze, ze ta wlasciwosc informacji o ktorej mowie nazywa sie 'non-exclusitivity' po angielsku i jest to termin ekonomiczny.

Z http://pl.wikipedia.org/wiki/Ekonomia

Ekonomia jest nauką o tym, jak jednostka i społeczeństwo decydują o wykorzystaniu zasobów (wszystkich, gdyż wszystkie zasoby mają alternatywne zastosowanie i z definicji są w niedoborze) – które mogą mieć także inne, alternatywne, zastosowania – w celu wytwarzania różnych dóbr i rozdzielania ich na konsumpcję obecną lub przyszłą, pomiędzy różne osoby i różne grupy w społeczeństwie.

Termin ekonomia pochodzi z greckiego οίκος (oikos) – dom i νομος (nomos) – prawo, reguła. Pierwszy raz pojawia się u Ksenofonta, (taki tytuł nosi jedno z jego dzieł). Starożytni przez to słowo rozumieli zasady prowadzenia gospodarstwa domowego. Inna szkoła mówi, że słowo ekonomia jest połączeniem słów oikos - dom, gospodarstwo domowe i nomeus - człowiek, który zarządza, przydziela. Czasownik oikonomeo oznacza więc kierowanie domem. Ksenofont rozumiał oikonomikos jako kierowanie gospodarstwem domowym. (por. M. Bochenek, Szkice o ekonomii i ekonomistach, Toruń 2004, s. 10.)

Jednym z podstawowych pojęć ekonomii jest rzadkość. Niemal wszystko jest rzadkie: żadna ilość dóbr nie jest w stanie całkowicie usatysfakcjonować społeczeństwa, bez względu na stopień zamożności każdy chce mieć więcej. Ekonomia nazywa ten stan nieograniczonością potrzeb ludzkich. Przedmiot zainteresowania ekonomii częściowo pokrywa się z zagadnieniami badanymi w ramach innych nauk społecznych, ale ekonomia zajmuje się głównie relacjami zachodzącymi między kupującym a sprzedającym oraz analizą rynku.

Kuba N.:
[author]Zbigniew

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Historia o czerwonym kapturku jest opowiastką ludową i jako taka może być opowiadana przez każdego komu przyjdzie ochota. Jej interpretacja w postaci utworu literackiego jest własnością autora i od niego zależy jak i kiedy ma być rozpowszechniana.

Tak. Ale co z tego, że bit jest informacją, a proton protonem? Elementy składowe większej całości. Jedyna różnica polega na tym, że proton jest elementem fizycznym, a bit nie.

Owszem: nie ma tam nic o tym, że ekonomia operuje na elementach fizycznych. Dlatego między innymi napisałem, że nie operuje:). A nonexclusitivity jest własnością, a nie regułą.

Nie mam pojęcia po co tutaj ten kawałek z wikipedii... Ja mógłbym wkleić jakiś kawałek doktora Torresa, czy innego Fazlagicia o ekonomii informacji, ale po co, skoro to sobie można zgóglować.
Istotny kawałek ino: "(...) zaszły fundamentalne zmiany w krajobrazie ekonomicznym. Stopa zwrotu z aktywów materialnych systematycznie maleje. A zyski z kapitału niematerialnego rosną".

Z innej strony: jak odniesiesz informacje na temat sytuacji przedsiębiorstwa, używane do spekulacji giełdowych do Twojej teorii o łatwości kopiowania informacji? Podobnie z danymi personalnymi agentów wywiadu.
Zbigniew Łukasiak

Zbigniew Łukasiak Programista
Freelancer

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Kuba N.:
Historia o czerwonym kapturku jest opowiastką ludową i jako taka może być opowiadana przez każdego komu przyjdzie ochota. Jej interpretacja w postaci utworu literackiego jest własnością autora i od niego zależy jak i kiedy ma być rozpowszechniana.

Tak - ale ktos ja kiedys wymyslil - i to, ze byla i jest ona kopiowana to przeczy Twojej tezie, ze kiedys utwory nie byly kopiowane.

Tak. Ale co z tego, że bit jest informacją, a proton protonem? Elementy składowe większej całości. Jedyna różnica polega na tym, że proton jest elementem fizycznym, a bit nie.

I ja caly czas wlasnie o tej roznicy sie wypowiadam - ze talez jest obiektem materialnym (fizycznym) a informacja nie. I dlatego nie rozumiem dygresji o protonach i neutronach skoro wracamy do tej podstawowej roznicy o ktorej caly czas mowie.

Owszem: nie ma tam nic o tym, że ekonomia operuje na elementach fizycznych. Dlatego między innymi napisałem, że nie operuje:).

No to przepraszam.
Z innej strony: jak odniesiesz informacje na temat sytuacji przedsiębiorstwa, używane do spekulacji giełdowych do Twojej teorii o łatwości kopiowania informacji? Podobnie z danymi personalnymi agentów wywiadu.

A to jest bardzo dobry przyklad na to, ze rynek nie jest zawsze odpowiedzia na wszystko - bo jakby byl to dozwolone byloby sprzedawanie takich informacji.Zbigniew Łukasiak edytował(a) ten post dnia 19.10.07 o godzinie 12:40

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Ale wcale nie przeczy: Koło też zostało kiedyś wymyślone i jest wykorzystywane do dziś. Opowieść o kapturku istnieje w pewnym sensie jako idea, a nie konkretny utwór. Poza tym ja nie mówię, że nie można kopiować. Mówię, że nie można kopiować treści, których kopiowanie narusza prawo twórcy.

70 lat po publikacji można bez problemu, jeśli właściciel praw nie widzi w tym nic złego, można bez problemu, itd.

Różnica pomiędzy protonem a bitem nie stanowi w żaden sposób o innym traktowaniu takiej 'jednostki' przez ekonomię. I nie widzę dlaczego miałaby.

Co do ostatniego zdania: Ale przecież takie informacje sprzedaje się i kupuje na czarnym rynku. A to też rynek, z tym, że nielegalny. Różnica pomiędzy informacją o nazwisku agenta w Afganistanie, a filmem jest taka, że poza kanałem nielegalnym, film dostępny jest kanałem legalnym. Łatwość kopiowania, to, że jest to twór niematerialny, generowanie zysku czy straty - to mają wspólne.

Tutaj też pada argument 'Bo w Polsce nie da się tego kupić'. Widać nie da się, bo ktoś nie chciał, żeby się dało. Nazwiska Agenta też się nie da, a nie włamujemy się na rządowe serwery Pentagonu 'bo tam jest'.
Zbigniew Łukasiak

Zbigniew Łukasiak Programista
Freelancer

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Jak to nie przeczy? Przypomne, Twoja teza byla, ze kiedys zanim powstalo Copyright to utwory nie byly kopiowane:
Powstawały, ale nie były kopiowane.
W większości przypadków nie można było nawet zagrać symfonii
bez zgody kompozytora.
Zbigniew Łukasiak edytował(a) ten post dnia 19.10.07 o godzinie 13:45

konto usunięte

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

Kuba N.:
Co do ostatniego zdania: Ale przecież takie informacje sprzedaje się i kupuje na czarnym rynku. A to też rynek, z tym, że nielegalny. Różnica pomiędzy informacją o nazwisku agenta w Afganistanie, a filmem jest taka, że poza kanałem nielegalnym, film dostępny jest kanałem legalnym. Łatwość kopiowania, to, że jest to twór niematerialny, generowanie zysku czy straty - to mają wspólne.

Przepraszam, że się wtrącam, ale chyba wam wszystkim umknęło to, że jest drobna różnica między utworem artystycznym a 650MB danych... mniej więcej taka jak m. duszą a kilogramem schabu bez kości...
Andrzej Welna

Andrzej Welna Zastępca Kierownika
Działu Ochrony,
Makro Cash and Carry

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

W moim przypadku sprawa wygląda następująco. Ściągam jedynie filmy, których nie jestem w stanie zdobyć w legalnej polskiej dystrybucji. Niestety Polska pozostaje krajem, w którym nikomu (poza Gutek Film - choć i ten zdaje się wydawać ostatnimi czasy pozycje, które po prostu sprzedadzą się w kinach i na DVD) nie opłaca się wprowadzanie na rynek "ciężkiego", artystycznego kina. Nawet filmy nagradzane na prestiżowych, międzynarodowych festiwalach filmowych nie doczekują się wprowadzenia do regularnej polskiej dystrybucji. Jestem pasjonatem artystycznego kina azjatyckiego. Na palcach jednej dłoni można zliczyć pozycje które zostały wydane w Polsce. Jeżeli coś co mnie interesuje, jest do zdobycia w legalnym obrocie, to kupuję to. Lubię i kupuję limitowane edycje (nawet za bardzo nierozsądną cenę). Szkoda mi czasu a potem chwili rozczarowania gdy okazuje się, że film ściągnięty przez E-mule jest w fatalnej jakości lub nie potrafię zdobyć do niego napisów. Nie rozumiem natomiast osób ściągających np "Matrixa". Paranoja, choć tutaj z pewnością bierze górę aspekt ekonomiczny...
Arvind Juneja

Arvind Juneja Współtwórca @
Fangol.pl | Blogger
@ Fitback.pl

Temat: moralnosc a sciaganie filmow

a co powiesz na trylogie matrixa, szklanej pułapki, bourna w HD?

a dla wszystkich tych którzy się obawiają jakości itd. jedna wiadomość:
wyrzućcie emule. Torrent rządzi.Arvind Juneja edytował(a) ten post dnia 24.10.07 o godzinie 13:40

Następna dyskusja:

Ile filmow rocznie?




Wyślij zaproszenie do