Temat: "Miłość" / Amour, reż. Michael Haneke
Ja tak na świeżo:
Powiedzieć "zadziwiające" to mało. Stary skandalista tworzy portret miłości i życia, które mierzy się z nieuchronnym schyłkiem. wszystko gnije, wspomnienia gasną,
memento mori ale i tak cała marność zamiera w obliczu potężnej magii roztaczającej się wokół dwójki zakochanych ludzi. Nieważne, że zakochanych, których rozdziela demencja; nieważne, że w przestrzeni, którą starość ogranicza do kilkudziesięciu metrów wspólnego mieszkania; dla miłości warto, w miłości poświęcenie, miłość może zabić nie tylko w greckiej tragedii. A wszystko to przędzie, wyszywa i na pokaz wystawia, tworząc gawędę, której chcemy wysłuchiwać bez końca; dostojnie celebrując każdą sekundę zwyczajności i monotonii; rozkoszując się kadrami, w których jedynym ruchem jest podnoszony do ust widelec, reżyser, który jeszcze piętnaście lat temu szokował wizją wyrafinowanych tortur popełnianych na spokojnej, mieszczańskiej rodzinie i który zaledwie dekadę temu pokazywał związek pianistki i jej ucznia, rozpaczliwy i okrutny, ale od miłości daleki. A teraz to. Miłość. Silna, odważna, decydująca o życiu i o śmierci. Kino wciąż nie przestaje mnie zadziwiać.