Temat: "Melancholia" Lars von Triera - zapowiada się piękny...
A ja się nie nudziłem. Piękne zdjęcia, porywająca mroczna muzyka. Prawdziwie zagrany, czule poprowadzony. Natomiast scena finałowa to najstraszniejsza scena, jaką widziałem. Mogą się schować wszystkie slashery, ringi, rolandy emmerichy i nawet Wstręt Polańskiego nie był tak straszny (dla mnie).
Podobało mi się zło i ta bezkompromisowość, którą emanowała Justine względem swojej siostry. Podobało w znaczeniu, że naprawdę to było przerażające.
Tym, którzy się nudzili, zazdroszczę tak szybkiego kojarzenia faktów, łączenia metafor i zgadywania stanów emocjonalnych postaci, psychologicznych zależności, wylistowania w głowie wszystkich możliwych interpretacji. Widocznie, parafrazując filmową Justine: They know the things.
Dla mnie piękny, niejednoznaczny, absolutne zaprzeczający nudności obraz.
Dla pogrążonej w depresji Justine taki był też świat: zły, nudny, pozbawiony sensu :) Dlatego nie martwiła się końcem świata, chyba czekała na niego razem z Wami ;)