konto usunięte

Temat: magia kontra iluzja

tak się dziwnie złożyło, miałem możliwość obejrzenia dwóch filmów o podobnej tematyce: The Prestige (2006) i The Illusionist (2006). Oba te filmy są o iluzjonistach. Skoro powstały w podobnym czasie i są o podobnej tematyce trudno uniknąć porównywania.

Na pierwszy ogień poszedł Prestiż. Nolan, Jackman, Bale, Johansson, a nawet David Bowie - tłoczno tu jeśli chodzi o znane (mi) nazwiska. Scenariusz dopracowany, bohaterowie z krwi i kości, a sama historia wbija w fotel. Ponad 2 godz filmu zleciało niepostrzeżenie. Ale o co chodzi, zapytacie. Chodzi o to, że było sobie dwóch wytrawnych iluzjonistów, którzy byli przyjaciółmi, ale zaczęli się nienawidzieć po pewnym wypadku. w wypadku tym zginęła żona Roberta (Jackmana), a Alfred (Bale) został oskarżony o spowodowanie śmierci. nikt mu nic nie udowodnił, ale Robert wie swoje i dąży do zemsty. Taki banał niby, ale okraszony sporą dawką tajemnicy, współzawodnictwa i ludzkich emocji.
Jedna rzecz tylko mnie wkurzała. Pomieszanie wątków bym przeżył bez problemów, gdybym co chwilę nie musiał się zastanawiać kto jest kto. Zabijcie, ale ja nic nie poradzę, że mam kiepską pamieć do twarzy, a Jackman i Bale byli tam momentami bardzo podobni do siebie. Ewentualnie mogę też zwalić to na zniżkę formy intelektualnej, ale boję się, że to kiepska wymówka, bo u mnie ta zniżka trwa już z pół roku. Dobrze, że jeden doznał defektu na ciele i wiedziałem, że on to on, a nie kto inny.

Iluzjonista to opowieść o biednym czeskim chłopcu, który zakochuje się w księżniczce. To dopiero brzmi jak banał. Banał się kończy w momencie, gdy okazuje się, że z chłopca wyrósł inteligentny mężczyzna (gra go Norton), a facet ten trudni się dziwnym fachem jakim są sztuczki magiczne. Magik ten występuje w stolicy cesarstwa Austro-Węgierskiego, a więc w Wiedniu. Ma pecha, bo okazuje się, że jego księżniczka wyrosła na piękną kobietę (Biel), a pech polega na tym, że jest związana z księciem jakimś, następcą tronu czy jakoś tak. Książe jak to książe jest łajdakiem i pijakiem, a jak wiadomo każdy pijak to złodziej... Ten chce ukraść tylko koronę, ale to tak na marginesie.
Magik i księżniczka dosyć szybko odkrywają, że on to on, a ona to ona i odradza się ich młodzieńcza miłość. Miłość trudna, bo jak by nie było doprawiają rogi ważnemu gościu. Co ważne magik ośmiesza tego gościu w jego własnym pałacu. No tego to żaden ważny książe znieść by nie mógł. nasyła więc na magika swoje zomo, a oni go śledzą i dręczą, i ogólnie nie są mili. Żeby już ukrócić te moje wywody to dodam tylko, że księciu zabija piękną Sophie von Teachen i wtedy magik postanawia ją pomścić.

Dobra. to skoro już wiecie o czym mniej więcej są oba filmy to opowiem o podobieństwach. Oba są o iluzjonistach. W Prestige temat został potraktowany trochę bardziej serio. Twórcy filmu odkrywają kilka tajemnic magików i w taki też sposób uwiarygadniają (ufff. trudne słowo) cały film. w Illusionist poszli sobie całkiem w fantazję (ew w wierność książkowemu pierwowzorowi), więc Norton może sobie poczarować. Dla mnie jednak pierwsze podejście jest ciekawsze.

Fabuła w obu filmach jest w pewnym momencie łatwa do przewidzenia. w Iluzjoniście wcześniej wiedziałem, że to się skończy tak a nie inaczej. Prestiż trochę dłużej trzymał mnie w napięciu. No i zagadka była tam większa, jak dla mnie. No i o wiele ciekawsza. Bardziej zagmatwana. Samo zakończenie w przypadku Iluzjonisty było takie jak i początek tego filmu, czyli trąciło banałem. Prestiż zaskoczył mnie bardziej pod tym względem. pozytywnie na pewno.

Muzyki to ja w sumie raczej nie zauważam, a jest to związane z tym, że słoń mi nadepnął na ucho jak byłem w przedszkolu, znaczy w ZOO.

Nortona lubię jak własnego brata, a i Biel bym pewnie z łóżka nie wyrzucił. Ona była tam taka drętwa trochę, a on jakoś nie wyglądał na magika nic a nic.
Druga drużyna to pewnie dream team niejednego reżysera. Jak już udało mi się rozróżnić, który to Jackman, a który Bale to muszę powiedzieć, że czułem u nich pasję i wielkie emocje. Scarlett to mi się trochę już przejadła, ale w sumie chyba dobrze zagrała.

Podsumowując powiem przewrotnie, że to nie były filmy o tym samym. Wg mnie (i wg imdb.com też) Prestiż był lepszy. Może to kwestia tego, że bardziej na serio podjął temat magików, a może dlatego, że Iluzjonista mógłby być o drwalu i też by był podobny. Prestiż oglądałem o 12 w nocy i cały czas koncentrowałem się na akcji. Iluzjonista leciał po południu, ale były momenty, że przysypiałem.

No dobra. To tyle. Chyba dosyć wyraźnie napisałem, który mi się podobał bardziej.