Adam
Bulandra
doktor nauk
prawnych, radca
prawny
Temat: I Love You Phillip Morris
Łukasz Pytlik:
Adam Bulandra:
Jerzy S.:
Adam Bulandra:
typowa komedia, dosc dobrze portretujaca pewne zjawiska spoleczne, wbrew pozorom. film nierowny, rozjezdza sie w drugiej polowie i robi wtorny. zakonczenie dla mnie smutne i niesprawiedliwe dla bohatera.
ponoc film nie znalazl dystrybutora w USA. Smieszne.
Dlaczego śmieszne?
dlatego, ze pokazuje hipokryzje tych amerykanskich idiotow. film uderza w ich zapyziala moralnosc - jest dosyc hardcorowy w niektorych scenach, np. sceny nie lykania. po drugie wysmiewa ich skrajna glupote. i na koncu wyrok za osmieszenie stanu Teksas i gubernatora George'a Busha? Wybacz, ale sami sie osmieszyli...ten film powinien byc pokazywany w szkolach jako instruktarz jak nie stac sie debilnym Amerykaninem
Olala. Ktoś tu bardzo stereotypami myśli - Amerykańscy idioci, Amerykańscy debile.
to nie jest bynajmniej stereotyp, a problem stukturalny zwiazany z przyjetym systemem edukacji oraz ogolnie modelem panstwa. Pisza o tym tacy idioci jak L. Wacquant, Henri Levy, Giddens, Cohen, Merton, Nisbet i paru innych idiotow.
Bez przesady - USA to świetny kraj i dający naprawdę ogrom możliwości ludziom, którzy myślą.
raczej garstce, ktora dzieki sprytowi potrafi manipulowac oglupiona wiekszoscia.
Wybór Obamy rzeczywiście można potraktować, jako dowód na głupotę wcieloną
ten sad akurat swiadczy niezbyt dobrze o panu i mniej o stereotypowym, a bardziej o ciasnym mysleniu
ale procentowo przypuszczam, że w Polsce mamy taki sam odsetek ludzi o niskim iq.
IQ nie ma nic wspolnego z wiedza oraz mozliwosciami jej rozwoju...
I taka osobista uwaga - jak się pisze o idiotach to warto by się przyłożyć do pisanego tekstu, bo inaczej na idiotę to się wyjdzie :).
no jeden blad ortograficzny w tekscie, to rzeczywiscie wskaznik totalnego zidiocienia. nie wspominajac o brakach w znakach diakrytycznych :)))
Tyle offtopu.
Co do samego filmu - Carrey mnie w tym filmie nie dziwi, bo oprócz świetnych ról w filmach ocierających się, jeśli nie będącymi, wybitnymi często występuje w taśmowych produkcjach z lichym scenariuszem etc.
Obecność McGregora jest już zaskoczeniem nieco większym i chyba trochę go szkoda na coś takiego.
Historia opowiedziana mało ciekawie, to co miało szokować to chyba raczej wywoływało uśmiech politowania.
Przeciętne filmidło, na które nie warto iść do kina, od biedy można obejrzeć w domu, ale i to niekoniecznie.
Nie dopatrywałbym się też jakiegoś spisku antyhomo - brzmi to równie głupio i niedorzecznie, co oburzenie kościoła na wieść o kodzie Leonarda...
no prosze niby rezyser i montazysta a recenzja zasadniczo pozbawiona tresci... ja to amator kina jestem, wiec zbyt duzo wymagac nie mozna, ale od profesjonalisty oczekiwaloby sie czegos wiecej...Adam Bulandra edytował(a) ten post dnia 07.06.10 o godzinie 21:28